Ach, mam w gronie znajomych takiego duchowego poetę, który wciąż poszukuje utraconego sensu przeszłości, w szpargałach, w sobie, w ludziach.. podejrzewam, że ma zajęcie do końca życia. Taki targany przeciągami płomień świecy. Chętnie bym go tu zaprosiła, ale ostatnio uparcie zmaga się z jakąś opowieścią prozą .. w skrytości niestety. Powracając do wiersza.. bywają takie słowa (wierszy, piosenek), które jeśli zaistnieją, to wydaje się, że zwyczajnie zaistnieć musiały. Ucinam wątek, bo mogę się nadmiernie rozgadać.
Jeszcze raz gratuluję wiersza i talentu :)
/bea