Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

adam sosna

Użytkownicy
  • Postów

    4 140
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez adam sosna

  1. świetnie bo mnie zabrakło pomysłów tak się może coś szybciej urodzi masz jeszcze jakieś pomysły?
  2. Pana kłopoty mnie nie dziwią sam mam kłopoty z nazwaniem z zaszeregowaniem może "sosnowe pisanie"?
  3. będę pisał te teksty, które tu zamieszczam, napisałem rok temu
  4. Bogactwo to rzecz względna, jak prawie wszystko w naszym życiu. Można być bardzo bogatym mając jedyny rower w dzielnicy. I bardzo ubogim, bo inni w tej dzielnicy mają samochody. Czy masz to czy tamto? Nie sposób się przed tym pytaniem obronić i nie sposób przed tym pytaniem uciec. Co to znaczy? Być bogatym? Mieć? Czy jestem lepszy, bo mam to, czego inni nie mają? Tak - jestem lepszy! - Lub miałem więcej szczęścia! „Wszystko, co naprawdę mam, zawdzięczam sobie. Niczego tak naprawdę nie dostałem. O wszystko musiałem walczyć. Z innymi." Większość z nas myśli o przetrwaniu, o rzeczach. I tak powinno być. Przetrwanie jest najważniejsze. Jeżeli mnie nie ma, jeżeli nie przetrwam – rzeczy nie mają dla mnie znaczenia. Rzeczy mają mi pomóc przetrwać. Muszę być, by mieć! Co mieć? Najlepiej mieć pieniądze bo za nie można kupić towary i usługi. Kupić czyli wymienić. Pieniądze, pieniądze, pieniądze... Trzeba najpierw być by je mieć. Jeśli się jest i się ich nie ma? Co wtedy? Czy zabrać je komuś dyskretnie? To złodziejstwo! Czy zabrać je pod przymusem? To rabunek! Jeśli masz wybór, jeśli musisz wybierać – rzeczy lub przetrwanie? Wybierz przetrwanie! Pamiętam taką filmową scenę. Idą ludzie i porzucają rzeczy, które już nie pomagają przetrwać! Nie pomagają iść. Na końcu ludzie wędrują nadzy, jakby pogodzeni z losem. Wolni od przedmiotów? Ale czy wolni od chęci ich posiadania? „Nikt nie może służyć dwóm panom, zadowalając ich obu i postępując wobec obydwu sprawiedliwie, skoro ich interesy są z sobą sprzeczne" Więc nie da się pogodzić posiadania z przetrwaniem? Być, czy mieć? Tu nie ma sprzeczności. Najlepiej i być, i mieć! Chcę więcej zarabiać! Jak każdy! Prawie! Człowiek to taka istota, która chce mieć dobry bat, by gnębić innych ludzi. Chcę mieć lepszy nóż, chcę mieć lepszy miecz, chcę mieć lepszy topór, chcę mieć lepszy karabin, chcę mieć lepszy samolot... Chcę mieć lepsze narzędzie zabijania! Unicestwić wszystkich, którzy są przeciw mnie! Być, czy mieć? Chcę naginać wolę innych do swej własnej woli. Trzeba mieć huty by robić w nich drut kolczasty niezbędny do odgrodzenia się od innych ludzi. Lub ogrodzenia innych ludzi. W tych samych hutach produkujemy szyny, by zbliżyć się do innych ludzi. Wszystko, co człowiek dzisiaj wymyśli, jest realizowane lub będzie realizowane jutro. Lub było kiedyś i wymyślone, i zrealizowane, lecz pozostało niezauważone? Prawda to, że żyję w kraju usłanym poezją? Idą ulicami bataliony słów i układają się w wiersze. Wiersze to żołnierze. I jeśli wyślę przeciw Wam armię wierszy, to wygram każdą bitwę, każdą wojnę. Jestem niepokonany! Chyba, że staną przeciw mnie zastępy poetów, że staną w szeregu Mickiewicz ze Słowackim, Krasiński z Norwidem, Broniewski z Gałczyńskim, Tuwim z Brzechwą, Szymborska z Miłoszem, Poświatowska z Lipską, Twardowski z Różewiczem. Wybór jest przypadkowy? Kogoś pominąłem? Gdzie Wyspiański? Gdzie Kochanowski? Gdzie Rej? Jeśli staną przeciw mnie, będzie to wojna domowa. Wojna na słowa i myśli. To moje bogactwo. Ich słowo. Ich myśl. Moje słowo. Moja myśl. W pisarstwie powstałym w języku, który znam. W moim języku! Dzięki tłumaczom mogę poznać myśli w innych językach formułowane. Dzięki tłumaczom mam dostęp do twórczości Homera. Dzięki tłumaczom mam dostęp do twórczości Owidiusza, Petrarki i Dantego. Dzięki tłumaczom mam dostęp do twórczości William'a Shakespear'a. Dzięki tłumaczom mam dostęp do świata Gothe'go, do świata Shiller'a. Dzięki tłumaczom mam dostęp do poezji Emily Dickinson, do poezji Walta Whitmana, do poezji Sylwii Plath. Dziękuję Wam! Często pomijani w pamięci tłumacze! Słowo jest narzędziem powszechniejszym niż dłuto, czy pędzel. Słowo jest narzędziem powszechniejszym niż smyczek. Czy to oznacza, że łatwym? Czy to prawda, że wiersz napisać jest łatwo? c.d.n. (wszystko co tutaj publikuję jest pod wspólnym tyt. "Ćwiczenie palców" i powstało na przełomie lat 2004/2005. Do tej pory opublikowałem "Początek", "Ameryka 1 i 2", "Cierpienie" "Oświecim" "Droga do")
  5. Najlepszy sposób na przerwanie Tego potoku słów – aplauz pochwała oklaski Brak skutków? Trzeba odczekać – lekarstwo zacznie działać! Jeżeli nie – nie pomaga To grafomania – konieczna terapia grupowa Nie pomaga? Nieuleczalna choroba – co robić? Płakać? Wysłać do Łodzi Pogotowie ratunkowe mu pomoże Co nas w końcu obchodzi Jego choroba? Adam Sosna (2005.11.12)
  6. Poczekam - fala Zmyje zamki Zrobi miejsce na nowe Wygładzi plażę i przyniesie do ozdoby Materiał: patyki, muszelki, kamyki Owady zamknięte w skamieniałej żywicy Wyrywające się do lotu Statki wiozące Okręty strzelające Budulec Wybuduję nowe zamki Z piasku - tak je ozdobię Spacerowicze się będą przy nich zatrzymywali Zamiast podziwiać zachód słońca Minie noc dzień ze słońcem przyjdzie Słońce wypali wodę zamki rozwali Wybuduję nowe Adam Sosna (2005.10.31)
  7. Łąka zryta gąsienicami czołgów, noc nieprzespana od Huku silników, śmigłowiec w szarym niebie. Żałobne wycie syren karetek wiozących rannych-nieżywych Dzień jak każdy inny. Jedyny. Takie pamiętanie. Normalne życie w ubogim świecie podzielonym na mądrych, Co wiedzą lepiej, i na głupich – co wiedzą gorzej. Na choince smutne bąbki, smętne łańcuchy, blade lampki. W wannie bezłuski karp liczący na litość. Takie pamiętanie. Ulice bez samochodów, drzewa ośnieżone, mróz. Oświetlone ulice nie posolone. Noc wigilijna. Pasterka. Czy taka noc się zdarza co rok? Raz w życiu. Tylko raz Wracam bezustannie do tej nocy. Ważna była. Takie pamiętanie. „Bóg się rodzi” śpiewane wyjątkowo zgodnie. Chór amatorów całkowitych. „Cicha noc” śpiewane wyjątkowo równo. Ten sam chór. I podpadał tej nocy brak nietrzeźwych. Dziwna noc. Jedyna Pasterka. Noc nie śpiewanego, a szeptanego „Boże coś Polskę”. Takie pamiętanie. Na koniec wykrzyczane niemal, błagalne „Ojczyznę wolność racz nam wrócić Panie” Tak. Koniec. Kapłan mówi „Idźcie! Ofiara spełniona.” Posłuszni jego słowu – idziemy. Na długie schody. I ktoś zaczyna „Jeszcze Polska nie zginęła” – recytować zaczyna. My za nim. Takie pamiętanie. Adam Sosna(2005.12.01)
  8. jak dla mnie za dużo poezji za mało prozy
  9. a piana? wszystko tonie w pianie apokalipsa/piekło/raj
  10. cześć! pytania to moja domena teksty wierszy są upstrzone znakami zapytania przy okazji - ten "wywiad" mi sie podoba druknę go sobie i potrzymam na smutki
  11. Chyba, że znajdziecie się w samolocie, który za sprawą nie spełnionych, głupich lub chciwych, wbije się w jakiś wieżowiec. Chyba, że jak zwykle, jak co dzień udacie się do pracy w wojsku, w straży pożarnej czy w policji. Chyba, że jako sprzątacze World Trade Center znajdziecie się na drodze zabójców w samolotach. To już nie Wasz wybór. Po spokój, po bezpieczeństwo, po lepsze i bogatsze życie jechaliście na koniec świata. I co? Dużo tych ”chyba”. Wy podejmiecie decyzję, czy umierać „za ojczyznę”, wstępując do wojska, do policji, do straży pożarnej. Jeśli pozostaniecie „w domu” - w Europie, w Afryce, w Azji, blisko grobów przodków, z rodziną to możecie wsiąść do pociągu, który ktoś wysadzi w powietrze, wejść do stacji metra gdzie ktoś zatruje powietrze. Nie wiadomo, czy nie będziecie musieli umierać „za ojczyznę”? Gdy braknie słownych argumentów wybranym, poślą Nas wybrani po śmierć. Naszą śmiercią chcieli będą udowadniać wybrani swe racje. Tak więc, wszyscy młodzi – jazda do Ameryki! Życie jest tylko jedno. Czyż nie boimy się decyzji? Zawsze odczuwamy lęk przed nieznanym – niewiadome jest strachem. Pytanie tylko, czy strach przed głodem, strach przed śmiercią jest tak silny, jak strach przed nieznanym? Czy silniejszy jest strach przed nieznanym? — Wtedy zostajemy. Jeżeli strach przed głodem, strach przed śmiercią, strach przed wybranymi i ich pomysłami jest silniejszy niż strach przed nieznanym, wtedy wyjeżdżamy do Ameryki. Jak zwał tak zwał! Jedziemy! Był taki film – „Titanic”. W tym filmie pokazano ludzi z całego świata podążających po „lepsze jutro” w Ameryce. Podążających po jutro bez kataklizmu wojen, bez zasiedziałych wybranych. STANY ZJEDNOCZONE (United States, Stany Zjednoczone Ameryki, USA), państwo niby jak każde. Prawie jak każde. Dla mnie trochę inne od państw na tej Ziemi. Jest taki dowcip – tak naprawdę to Amerykę(USA) wymyślili Żydzi i Polacy – pierwsi mają gdzie uciekać, a drudzy, o czym marzyć. Pamiętam bardzo, jak na te czasy (lata 60), kolorowe czasopismo „AMERYKA”, taka dość nachalna propaganda na świetnym papierze. W redakcji było dużo Żydów z Polski. Przypłynęli Anglicy i oparli się Francuzom, i Indianom, i Hiszpanom i samym sobie. Stworzyli republikę opartą na wierze, że wszyscy są równi i mają prawo do wolności oraz szczęścia, a przede wszystkim prawo do życia. Przybyli Włosi, Niemcy, Polacy, Irlandczycy. Potem Chińczycy, Japończycy. Przybył Tadeusz Kościuszko, przybył Kazimierz Pułaski – pierwszy powrócił do Polski, wykonawszy swe zadania, drugi też je wykonał i nie powrócił. Obaj swym życiem, swoją pracą dali fundamenty państwu, które nazywa się USA. Każdy z nich, i Pułaski, i Kościuszko mógłby powiedzieć, jak strażak pod World Trade Center, „this is my job”. Jeden umierając pod Savannach, a drugi budując fortyfikacje West Point. Przywieziono... Afroamerykanów. Jak ich przywożono? Z Afryki przywożono ich w warunkach dalekich, od uznawanych za ludzkie, wbrew ich woli, skutych i zbitych, do pracy na plantacjach bawełny i trzciny cukrowej. Byli towarem. Nie ludźmi! Byli niewolnikami! Pominąłem kogoś? Na pewno! Przybyli ludzie ze wszystkich stron świata. Przybywali niespokojni i głodni, i prześladowani, i zakuci w kajdany, i nie akceptowalni w swoich światach. Burzyciele porządku ojców. Stworzyli nowy porządek. Tych niespokojnych, i głodnych, i nie akceptowalnych było dużo. Stworzyli społeczność otwartą dla głodnych, i niespokojnych, i nie akceptowalnych. Stworzyli społeczność otwartą na zakutych w kajdany. Zastanawiam się, na czym polega atrakcyjność Ameryki(USA). Na tym, że „to wolny kraj”? Że „burzyciele porządku” tworzyli i tworzą porządek? Na tym, że to wielki kraj? — Na pewno człowiekowi do człowieka tam daleko. Lżej oddychać! Na jej prawie? Na tym, że pensje tam wyższe? Na tym, że „z chłopa król”? Na tym, że nie ma tam wojen? No, oprócz wojny z terroryzmem. Nie to co w Europie. Na czym polega prawdziwość powiedzeń: „masz swoją Amerykę”, albo, „jak w Kanadzie”? To synonimy – masz wszystko, synonimy stabilizacji, i dobrobytu, i swobody. Tak naprawdę nie wszystko masz. Człowiek ma taką naturę, że pragnie więcej, i więcej. I nigdy nie ma „wszystkiego”. A przede wszystkim człowiek pragnie mieć więcej niż mają inni ludzie. Amerykanie(USA) i Kanadyjczycy mają przed sobą pytanie – co dalej? Mają przed sobą pytanie o „wolność, równość i szczęście”. Mają przed sobą pytanie – czego więcej chcieć? „Wolność, równość i braterstwo” wymyślili Francuzi. I zabijali się, kłócąc się o te hasła. Francuz wymyślił gilotynę. Hiszpan – garotę. Niemiec – druty kolczaste wokół obozów koncentracyjnych. Włoch – stosy. Czym się Polak w tej „szlachetnej rywalizacji” wyróżnił? – Nawet pal to nie nasza, polska, specjalność. Pokazują nam Amerykę w telewizji, taką śliczną, taką apetyczną. Tam mają więcej niż mamy my? Czego więcej? – No, przestrzeni, ziemi, powietrza. Wystrzelali przybysze z daleka wszystkie bizony, Indian co z głodu nie umarli i nie dali się zamknąć w rezerwatach. To mają więcej. Już nikt ich nie zabija gdy jadą z Waszyngtonu czy Nowego Jorku, do Kalifornii. Do Hollywood. Po pracę. Po szczęście. Po sny. Czytamy o Ameryce w gazetach. AMERICAN DREAM. A może to marzenie nas wszystkich? Twoje, moje, nasze. Czasami słuchamy piosenek, w Polsce polskich. Ktoś wymyślił i ironicznie (dla mnie) nazwał Polskę 51 stanem. Bo taka podobna? Mentalnie może trochę. Może mamy podobne marzenia, podobne pragnienia? Podobne sny?! Dawno temu była wojna secesyjna. SECESYJNA WOJNA, z angielskiego Civil War, wojna domowa w USA. W latach 1861 – 65 między stanami południowymi (Konfederacja Południa) a stanami północnymi (Unia). Uczą nas, że była to wojna o zniesienie niewolnictwa. Tak naprawdę to była wojna o to, by kraj, a raczej państwo było jedno. To była chyba też wojna o wolność zabawy dla „wolnych” (południe) albo wolność ciężkiej pracy (północ). Wygrali zwolennicy ciężkiej pracy. Niestety? Na szczęście? Mówi się czasem o Ameryce, że to córa Europy. Czasem nas, Europejczyków, podrapie ta córa. Czasem powie prawdziwie lub fałszywie, że nas nie kocha. Że jesteśmy tacy zacofani. My odwzajemniamy się okrzykiem, że jest zadufana w sobie, że zarozumiała! Jesteśmy wściekli, bo nas mądrych(i starych) nie słucha. Jest dzieckiem. I jak każde dziecko, wymaga opieki. Tak nam się wydaje. Nasze dzieci, gdy podrosną już nie wymagają od nas opieki. Raczej zrozumienia, współodczuwania. Ani zrozumienie ani współodczuwanie nie są chyba możliwe. My(dorośli) jesteśmy gdzie indziej. Rzadko lub nigdy nie bywamy tam, gdzie nasze dzieci, zapomnieliśmy co to znaczy być dzieckiem. W innym świecie przebywają nasze dzieci. W naszym, dorosłym, świecie jest nam dobrze. Jeśli źle – my, dorośli ludzie z Europy budujemy Nowy Świat. Jeżeli mamy gdzie go budować. Przywozimy tam z Afryki czarnoskórych do pracy, przyjeżdżają Azjaci do pracy. Zbudujemy Nowy Świat na Księżycu jeśli braknie miejsca na Ziemi. Zbudujemy Nowy Świat wśród gwiazd. Na jakiejś gwieździe, a raczej jej planecie. Jesteśmy odważni? Tam jest chyba dosyć miejsca dla nas? A raczej dla naszych dzieci, lub naszych wnuków?! Kierunek jest wspólny. Tylko nie zawsze o tym wiemy. Nie potrafimy współodczuwać, rzadko potrafimy! Żal! Pozostaje nam tylko wiara w dzieci, we wnuki, i czekanie. Wiara, że w porę zbudujemy Nowy Świat, a raczej, że zbudują go nasze dzieci. Bo my nie doczekamy! Z perspektywy gwiazd nie widać tego, co jest naszym wielkim wstydem! Naszych ojców wielkim wstydem. Nie widać Auschwitz. Nie widać podziemi wielkich miast. Nie widać tych wszystkich miejsc gdzie „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Gdzie człowiek człowieka poniżał, zastraszał, poniża, zastrasza. Widać za to Mur Chiński i Piramidy Egipskie i inne wielkie budowle, które dla nas nie mają wielkiego sensu (tylko turystyczny), choć dla naszych praojców były ważne, bardzo ważne i użyteczne Nowy Świat uszczęśliwił nas radiem, telewizją i Internetem. Uszczęśliwił nas dolarem i wspaniałymi samolotami. Jak świat się skurczył! Dawniej portretowano księżniczkę, malarz nieraz kłamał, czyniąc ją ponętniejszą. Wieziono portret długo, często z narażeniem życia, by król spojrzał na potencjalną oblubienicę. Dzisiaj – pstryk, click i zamieszczamy nasz film lub zdjęcie w Internecie. Król/niekról może patrzyć do woli. Czym uszczęśliwi nas świat zbudowany przez nasze dzieci? Przez nasze wnuki? Gdzie będzie ten świat? Adam Sosna(2004.12.01)
  12. Błoto nie leży na ulicy samochody rozjeż. szczeg. przed urz.
  13. Nie oglądać TV Nie czytać gazet (jak chcę się pośmiać to oglądam TV i czytam gazety) Czy np Laskowik i Smoleń byli śmieszni? Nie dla wszyskich. część śmiała się część nie Jestem za wolnością śmiechu ze wszystkich i ze wszystkiego pewnie temu ten tekst podoba się mi obśmiałem się serdecznie dzzzziiiiiiiiiiięki zdrowia
  14. Sanestis próbowałem jak radziłeś ale mi nie wyszło będę jeszcze i dzięki "wapna" za życzliwość
  15. serdecznie obiecuję odtąd sprawdzać jaki z z Pana prozaik, Panie Cieślar da mi Pan na to trochę czasu? to sprawdzanie będzie na poziomie "podoba/niepodoba" wyższy jest dla mnie nieosiągalny Sanestis Hombre to chyba pierwsza jawna wizyta Pana i tafił Pan w mój czuły punkt to pisanie powstawało długo i z radości, że widzę bo nie widziałem starałem się
  16. Panie Cieślar ja odpowiedziałem na pańskie pytanie Pan na moje chyba nie (mogłem przestrzelić)
  17. z nieszuflady? Yes! jestem sławny! (i konsekwentny)
  18. Odkrył Amerykę! Czyli odkrył coś oczywistego. Ameryka, a raczej USA. Myślimy Ameryka, a tak naprawdę to chodzi nam o USA. Może nie tyle o USA, co o główne produkty tego państwa – o dolara, o broń. Mamy dolary i kupimy lepsze samoloty. Nie lepsze cukierki. Tuż obok, są jeszcze dwa wielkie kraje. Przytulone do USA: Kanada od północy i Meksyk od południa. Dalej, na południu, jest cały kontynent. Z Brazylią i Argentyną, Peru i Wenezuelą, Chile i Urugwajem, Boliwią i Paragwajem. Wymieniłem tylko te większe kraje. ”Kanada pachnąca żywicą” – to Arkady Fiedler napisał. Bogata Kanada – to ja napisałem. Czy to wyrzut? Nie! To żal, to gorycz, że nie można odcumować mojego kraju od Europy, że nie możemy razem, w jednym czasie opuścić tego przeklętego miejsca wybieranego, bo wygodne, bo równinne, przez obce armie na miejsce starć. Miejsca o które od dwu wieków kłócą się politycy z zachodu i ze wschodu. Miejsca zamieszkałego przez ludzi, których władca, – Zygmunt August – przed wiekami wyrzekł słowa: „nie jestem królem Waszych sumień”. Czy wierzymy w te słowa. Jeśli tak to te słowa niech będą naszym wianem, niech to będzie tym co niesiemy innym. Te słowa. Mówimy – Kanada myśląc o bogactwie lasów, zwierzyny, wody, gór i wielkich przestrzeni porośniętych lasem, na których nikt nie mieszka za to szaleją pożary, od czasu do czasu. Straż leśna – taka kanadyjska (amerykańska) specjalność – interweniuje i jest dobrze. Myślimy o mroźnym klimacie, o hokeistach. Myślimy o Londonie, o Corwoodzie, tych piewcach silnych mężczyzn w surowym klimacie. Kanada to taka Syberia bez zesłańców. To takie nasze wyobrażenie. Nasze? Może tylko moje. Więcej odwagi i mniej wątpliwości w tym pisaniu! „México, Meksykańskie Stany Zjednoczone, państwo w Ameryce Północnej, nad Oceanem Spokojnym, Zatoką Meksykańską i Morzem Karaibskim.” (za encyklopedią PWN) Północ kojarzy się z chłodem, lecz w Meksyku, tym oglądanym w filmach, jest ciepło, jest gorąco i bezwodnie. Pewnie dlatego, bo Meksyk leży na południe od wielkich Stanów Zjednoczonych, na południe od Kalifornii, gdzie robi się większość oglądanych w naszym świecie filmów. Jest przeważnie ciepło (w Kalifornii), rosną pomarańcze, winogrona i arbuzy. Meksyk znany z ciepła, z pustyń, z wielkich kapeluszy, ze wspaniałych plaż, z wielkich kaktusów i z gitar, z ognistych seniorit, z tequilli. Mówimy Meksyk, gdy myślimy o strzelaninie, bijatyce i rewolucji, o upale. To stereotyp. Stereotyp utrwalony przez westerny. Zapominamy często, o tajemniczej dla nas, kulturze Majów i Azteków. Zapominamy o twórcach murali – wielkich malowideł ściennych. Zapominamy o konstruktorach piramid, o budowniczych wielkich miast. O tych, co wymyślili krwiożerczych bogów. O „Starym człowieku i morzu”. Zapominamy o wilgotnych dżunglach Jukatanu skrywających do dzisiaj niejedną tajemnicę. Czy poznamy te tajemnice? Zapytajcie Sławomira Mrożka – on mieszkał w Meksyku. Gdyby w Meksyku dawali Oskary to o ile zmieniłoby się nasze o tym kraju wyobrażenie? Mieszkańcy Ameryki to na ogół przyjezdni dobrowolni (lub ich potomkowie). Prawie dobrowolni przyjezdni, i ich potomkowie. Emigranci nie są dobrowolni. Coś, lub ktoś, gna człowieka „na nowe”, „po nowe”. To jest taki przymus wewnętrzny i zewnętrzny. Emigracja to ucieczka przed problemami, czasem przed śmiercią. Emigracja jest też nadzieją na lepsze życie. Tylu Was, że nie oparli się Wam miejscowi! Gdzie są Indianie w Ameryce, gdzie Aborygeni w Australii? Emigranci, wychodźcy, zesłańcy - czego się można po Was spodziewać? W najlepszym razie pozwolicie na asymilację. Będziecie w Ameryce musieli zaczynać od początku. Jak Emily Dickinson, jak Cyprian Kamil Norwid ulegniecie zapomnieniu. I dopiero przyszłość pokaże czy ktoś Was przypomni. DICKINSON EMILY (1830 – 86), poetka amerykańska; uprawiała lirykę medytacyjną, splatając drobne spostrzeżenia z życia domowego oraz przyrody, z metafizyczną. i egzystencjalną refleksją, w której dominowały motywy miłości, cierpienia, samotności i śmierci; rozważania swe ujmowała w formę epigramatycznych notatek, zakończonych zwykle paradoksalno-ironiczną sentencją; odkryta i doceniona po śmierci (pierwszy zbiór wydanie 1890, edycja kompletna The Poems of Emily Dickinson, t. 1–3 1955); uznana za najwybitniejszą poetkę amerykańską; polskie wybory: Poezje (1965), Poezje wybrane (1975), 100 wierszy (1990). (za encyklopedią PWN) NORWID CYPRIAN, 1821 – 83, poeta, dramatopisarz i plastyk; jeden z najwszechstronniejszych polskich twórców i myślicieli. Żył w osamotnieniu i nędzy, od 1877 w paryskim przytułku dla polskich weteranów pod nazwą Dom Św. Kazimierza (za encyklopedią PWN) Może nawet będziecie musieli „umierać za ojczyznę” i walczyć o życie. O swoje życie, o życie bliskich. Wasz wybór. Chyba, że Pan Prezydent wyśle Was do Iraku, Afganistanu, Bośni, Kuwejtu, Wietnamu... To też Wasz wybór – bo wybieracie prezydenta. I nikt Was w tym nie zastąpi!
  19. gdzieś podobne czytałem
  20. że dobrze? wiem! ma wady
  21. Dzień przed Bożym Narodzeniem. Taki dzień zdarza się raz w roku. Wspominam dzień wigilijny, który zdarzył mi się, nie raz w roku - raz w życiu jak każdy dzień. Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego poszedłem, po choinkę, na plac opodal naszego domu. Choinka odstała swoje na balkonie. Potem ubieranie. Była smutniejsza, niż rok wcześniej, i lampki takie niewesołe, i łańcuchy smętnie zwisały. Jakie święta - taka choinka. Parkowa łąka, po której latem często biegał mój pies i ja, przykryta teraz śniegiem, kryła tajemnicę czołgów. Tych samych, które burzyły mury Kopalni. Okrutnie tę łąkę gąsienice czołgów poraniły. Śnieg przykrył rany. Do wiosny. Stałem przy oknie w firmie i spoglądałem na brudne, pełne śniegu niebo. Na śmigłowiec wiozący łzy za tych, którzy nie zasiedli w tamtym roku, ni w następnych latach przy stole wigilijnym: z żonami, z dziećmi, z rodzicami, sami... Słuchałem żałobnego wycia syren karetek pogotowia – nie wiedziałem jeszcze wtedy o tragicznych skutkach „gier wojennych” towarzyszy z różnych komitetów. Tak myślę. Gdybym poszedł wtedy pod Kopalnię to może te łzy byłyby i za mnie? Nie poszedłbym na Pasterkę, nie byłoby moich dzieci i jakiś okruszek historii wyglądałby inaczej. Nie byłoby tej dzisiejszej wigilii. Dla mnie... Może, gdyby poszło nas wielu, bardzo wielu, nie byłoby kogo opłakiwać? Pod Kopalnią nie stałby krzyż? Gdyby... Pamiętam „firmową” kolejkę po „karpia”. Koledzy pojechali po „świątecznego karpia” gdzieś w okolice Goczałkowic. W drodze powrotnej nawalił im samochód. My czekaliśmy, a zbliżała się godzina policyjna. Nasz, zakładowy Szwejk - główny spec od wojska, bo my, obywatele byliśmy żołnierzami, wydał wszystkim obecnym zaświadczenia upoważniające do dłuższego przebywania nie w domu. Wszyscy byli niezbędni w pracy. Facet był ok. Do dzisiaj pamiętam, jak siedział na dokumentacji „Solidarności”, i opowiadał o swoich „przygodach wojennych”, a spocone „psy” w gustownych mundurkach po całym budynku szukały tej dokumentacji. Narosło we mnie postanowienie. Determinacja. Idziemy na Pasterkę! Nie byłem sam. Władza „pękła”. Zrezygnowała z godziny policyjnej dwudziestego czwartego grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku. Przypuszczam, że gdyby nie zrezygnowała, ludzie i tak by poszli. Było Pasterek wiele wcześniej. Będzie Pasterek wiele później. Ta jest jedyna. Z matką idę przez obsypane śniegiem miasto. Idziemy – noc mroźna i bardzo cicha. Idziemy środkiem ulicy – nie jeżdżą samochody. Brak pijanych. Cisza – mimo rosnącego z minuty na minutę ludzkiego potoku. Cisza w moim mieście, okaleczonym polityką. W mieście, któremu w imię „wyższych” racji zabrano jego obywateli. Kościół? Kościół zaczął się dla nas nim dotarliśmy do jego murów. Ta cisza w białym śniegu... Drzewa bez liści, od góry okryte bielą płatków świeżo spadłego śniegu, za to ciemne od dołu. Rozpoczęła się msza. Byliśmy razem wśród kolęd. I byliśmy razem w tej ciszy przedkościelnej. To w nas było. Ujrzałem sąsiada – pierwszy raz chyba był w Kościele i nikt mu nie powiedział, że jest niechciany. Nie był. Stał obok mnie. Nigdy przedtem „Bóg się rodzi” tak nie zabrzmiało. Nigdy przedtem i nigdy później. Manifestacja polskości! Nigdy przedtem „Cicha noc” tak nie zabrzmiało. Nigdy przedtem i nigdy później. Manifestacja europejskości! Koniec mszy. Chwila ruchu. Potem zaraz „Boże coś Polskę”. Takie, boleśnie szeptane, aż do „Ojczyznę, Wolność racz nam wrócić Panie”! „Idźcie! Ofiara skończona!” Nie. To się już nie powtórzy. A potem długie schodzenie po kościelnych schodach i ktoś ze schodzących zaintonował, a może lepiej – zagaił – „Jeszcze Polska”. Podchwyciliśmy to. I tak, w rytm szeptanego Hymnu, schodziliśmy równiej i równiej. Stojący na ulicy, przed Kościołem, transporter odjechał. Adam Sosna(2005.11.29)
  22. „Nie tarcz bronią języka lecz arcydzieła” (Cyprian Kamil Norwid) „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.” O! Zarozumialec! Zaczyna jak w Biblii! – Mogę tak zacząć. Biblia to jest pierwsza książka, którą przeczytałem. To książka, która uczyła mnie liter i słów. I nie tylko. Pierwszy cytat – odwaga tak zaczynać! Drugi cytat – odwaga jeszcze większa tak zaczynać! Gdybym zaklął tak na początek – największa odwaga! Wczoraj największa! Dlaczego początek? A nie wstęp, albo nie prolog. Bo tak! Pamiętam takie powiedzenie: „dlaczego? - pytałem gdy byłem mały.” Teraz już jestem duży, a wciąż zadaję głupie pytanie - dlaczego? Bo tak. To nie będzie Joe Alex lecz raczej Maciej Słomczyński. „SŁOMCZYŃSKI MACIEJ, 1920–98, pisarz i tłumacz; opowiadania, utwory dramatyczne, powieści dla młodzieży i kryminalne (pod pseudonimem Joe Alex); znakomite przekłady utworów J. Joyce’a (Ulisses), J. Miltona (Raj utracony), W. Szekspira (Dzieła wszystkie).” (encyklopedia PWN) Zacznij czytać, gdzie chcesz! Skończ czytać gdzie chcesz! To nie będzie o Harrym Potterze, to nie będzie o Bridget Jones, to nie będzie o Jamesie Bondzie, nie będzie to „Kod Leonarda da Vinci”. Jeżeli spodziewacie się czegoś podobnego to czeka Was rozczarowanie. Nie bierzcie tego nawet do ręki. Jeżeli nie szukacie udręki To jest o wierze. O mojej wierze! Czyli nudne. Ogólnie – paskudne! Co kogo obchodzi moja wiara? Nie warto tego czytać. Nie warto zadawać żadnych pytań. Teraz... „Be happy!” „Bądź szczęśliwy!” Teraz szybko do łoża. Pogrążyć się w niebycie! I pogrążyć się w rozkoszy! Z nią. Z nim. Włącz telewizor, idź do kina, wyłącz wyobraźnię. Cdn... Nie czytaj...nie czytaj tego! Odkrywam milczenie jako wielką cnotę! Choć za młodu już słyszałem – „milczenie jest złotem!” Mój dziadek zwykł mawiać: „milczenie jest złotem, a mowa srebrem” A ja popełnię wielką głupotę – będę mówił. Nad złoto przedłożę srebro!
  23. warto czytać lecz to nie moja (nie tylko) bajka czytam raz,drugi,trzeci smakuje
  24. koty są... fascynujące. godzinami, dniami można na nie patrzyć (jeśli pozwolą) dzięki za odniesienia do treści wiersz nie jest dobry ale może będą lepsze
  25. nie napisałem, że Pani nie wie napisałem, że dla mnie... za to ja odpowiadam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...