Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

adam sosna

Użytkownicy
  • Postów

    4 140
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez adam sosna

  1. no ilu takich?
  2. mam nadzieję :):):):)
  3. zasnąć wyłączyć mózg
  4. ktoś bez powodu pociągnął hamulec bezpieczeństwa
  5. jedziemy sobie do Krakowa pociągiem Inter City staje w polu
  6. tekst smutny rzeczywistość bardzie jeszcze powiedziałbym: skrzeczy ale to już było
  7. On lepiej pisał
  8. a na Długim Targu Neptun leje i księżyc
  9. Na Floriańskiej dużo barów
  10. wiatr liściom kazał od drzew odlecieć jak co roku zauważyłem, że wierszy o jesieni jest więcej niż liści +
  11. może megiera
  12. -Chcę się z tobą spotkać. Mam ochotę. Jestem z-d-e-c-y-d-o-w-a-n-a. -W porządku. Jest nas dwoje. Paweł powolutku – obawiając się o równowagę – wstawał z kanapy. Wyprostował się osiągając wysokość stu osiemdziesięciu sześciu swoich centymetrów; podał Agacie rękę; przyjęła; nadto używając go niemal jak ściany; sunęła do pionu. Kiedy jej się udało – parsknęła śmiechem. On też. -Z czego się śmiejesz? – zapytał. -Z tego z czego ty. -Molestujesz mnie. Nie jestem gotowy. – powiedział. -Hola człowieku – kobiece teksty rzucasz. -Ale z uwzględnieniem rodzaju. Znowu się zaśmiała, ze śmiechu straciła równowagę i usiadła na kanapie. Przyciągają się – pomyślał Paweł. Stał prawie pewnie, prawie niewzruszenie wyciągając rękę, „pomocną dłoń”. -To nieśmiałość – powiedział. -To także chęć bycia z tobą długo, bardzo długo, do końca. Stała bez pomocy, nagle chwiejność gdzieś odeszła. -Musze przemyśleć usłyszane, poważnie przemyśleć. Odprowadzisz mnie? -Jasne! -Mam blisko ale napędziłeś mi stracha. -Dobra, dobra. Lepiej powiedz – żyć bez ciebie nie mogę. W przedpokoju, jak każe obyczaj, pomógł jej włożyć kurteczkę. -Zimno ci nie będzie? -Nie. Idziemy? Drzwi mieszkania, drzwi windy, drzwi bloku – ruszyli milcząc w ciemność nieco rozjaśnioną ulicznymi świetlikami; prowadziła pewnie wybierając drogę nie najkrótszą ale pozbawioną przeszkód. Było pusto, spojrzał na zegarek – pierwsza. Pierwsze spotkanie, pierwsza. Zaczął zastanawiać się, czy ją podrywa? Doszedł do wniosku, że nie. Jest mu po prostu bliska, dobrze się czuje w jej zasięgu, bardzo dobrze. -O czym myślisz? – zapytała. -O tym, że cię lubię, o tym, że cię nie podrywam. -Dzięki za kolację. Podrywać mnie nie musisz, też cię lubię. Rano będę cię dalej lubiła. -Wniosek? – Nie podrywaj – będziesz lubiany. -Tu mieszkam. Trafisz do domu? -Trafię. Cześć! Powinienem cię pocałować jak to w realnym świecie banalnych romansów bywa, ale ja jestem niebanalny. Cześć jeszcze raz. -Cześć. Dopiero teraz spostrzegł, ona też spostrzegła; całą drogę trzymali się za ręce. Rozdzielenie bolało. Szedł spokojnie, ale szybko. Jak najprędzej chciał znaleźć się w bezpieczeństwie czterech ścian. Trafił pod chroniący go dach, ale cały czas myślał o niej. Aberracja jakaś? Myśleć o kobiecie? Znał temat – z literatury, z kina. Może dać sobie spokój? Rozwiązała problem – zadzwoniła do niego o drugiej, właściwie o drugiej trzydzieści: -dzień bardzo dobry! Siedzisz? – sądząc z tonu pytanie było ważne. -Siedzę. -Sprawdzałam świeczniki i zastawę. Tak jak myślałam – są bardzo cenne; stanowią komplet. Możesz się oblizać – jesteś tak bogaty, że lecę na ciebie dla pieniędzy. Katalogowa cena... Zakręciło mu się w głowie, gdy usłyszał kwotę. -Wiesz. Za luksus rzeczoznawcy o takiej godzinie trzeba chyba słono zapłacić – próbował ochłonąć. Do zobaczenia dzisiaj w pracy. -Zmień zamki w drzwiach, schowaj pistolet pod poduszkę. Wynajmij agencję ochrony mienia, nie śpij bogaty człowieku, i nie do dzisiaj – w niedzielę nie pracuję. Do poniedziałku. Cały dzień sam? Dotąd mu to nie przeszkadzało, ba odpowiadało, ale bliżej poznawał Agatę – teraz uwierało, czuł jej brak. Zachciało mu się spać. Do przebudzenia problem z głowy, a dzień jest przeważnie weselszy od nocy. Obejrzał „salon”, kuchnię; zajrzał do zmywarki by napawać się widokiem drogocennych półmisków i talerzy – herbatę pili w szklankach. Widocznie Agata nie trafiła na filiżanki i podstawki albo było jej ich szkoda. Jutro czyli dzisiaj to z nią wyjaśni. Telefonicznie. Spać, trzeba spać – sypialnia czeka. Niedzielny ranek; przedzimie – paskudna pora roku na tej szerokości geograficznej. Za oknem można trafić wszystko: śnieg, deszcz, słońce, wiatr – uroda zamieszkiwania, w tym miejscu świata zwanego Ziemią. Inne światy? Są tylko wytworem wyobraźni? Może istnieją? A może... są wytworem? Ranek zaczął od „profesorskiej popitki” oraz zabiegów przy nosie. Zazdrościł tym, którzy w niedzielę chodzą do kościoła – nie są sami. On po śniadaniu ruszył z domu. Komputer, TV-kino, video, radio, książki – tradycyjne sposoby spędzania wolnego czasu nie zadowalały go. Zmienił się w ciągu wieczora. Jednego wieczora? Mimo niezbyt sprzyjającej, jesiennej, pogody ruszył poznawać miasto, teren swego pobytu. Nogi zaniosły go w pobliże mieszkania sekretarki. Drgnął na widok dwu figurek – dużej i małej. Z daleka wiedział bardziej niż poznawał, że to ona z Błażejem. Czy mógł poznać, skoro ich nigdy razem nie widział? Podszedł na tyle blisko, by się przywitać. -To u pana mama była wczoraj? – Błażej przejął najwyraźniej od Agaty bezpośredniość. -Tak. -Bałem się, że mnie zostawi. Teraz się cieszę, że wyszła z domu. Nigdy nie wychodzi. -Nie chciała cię zostawić. -Pewnie zaraz się dowiem, że mama mnie kocha. -Nie będę mówił tego, co wiesz. Agata chrząknęła zwracając na siebie ich uwagę. -Może zostawię panów samych? Czuję się zbędna. -Nie! – powiedzieli zgodnie. -Zostaję. Tobie zdaje się wypada pilnować porcelany – powiedziała. -Złodzieje jeszcze się o niej nie zwiedzieli poza tym nie będą zadzierać z wielkim gliniarzem. -Jutro zamówię większe biurko, żebyś się zmieścił. Raz umówiłeś się z kobietą; już zarozumialstwo w tobie rośnie. -Kłócicie się jak piętnastoletnie małżeństwo! – Błażej najwidoczniej nie miał zamiaru milczeć. Spojrzeli na niego. -Skąd wiesz, jak kłóci się piętnastoletnie małżeństwo? – Agata zapragnęła być górą tego popołudnia. -Z TV. Sam mam sześć lat jak wiesz. Takie rzeczy wiem z telewizji, książek i Internetu. -Dzięki. – wtrącił Paweł. -Za co – proszę pana? -Nie umieściłeś książek na ostatnim miejscu. -Paweł kocha książki – uśmiechnęła się. -Lubię. -Jaka różnica? -Jestem krytyczny wobec nich. -Rzucasz nimi wściekle o ścianę, jeśli ci nie podchodzą? -Nie: czytam, odkładam, lub czytam z wysiłkiem i usiłuję zrozumieć dlaczego mi się nie podobają. -Co nie podobało ci się ostatnio (koniec pierwszej części)
  13. wiersz jest wierszem (ale banał) nietoperz nietoperzem (banan jeszcze większy) ja je lubię
  14. widziałem te kochane latające myszki na strychu - spały w dzień widziałem ich wieczorno-nocne polowanie na ćmy szybkie są zwrotne są
  15. przed było tak samo tylko gorzej
  16. a tera? Ikar
  17. uwielbiam Twoje komenty zawsze jak po oczach dają też wreszcie zaczynam wiedzieć co to inwersja :):) dzięki Twoim wysiłkom ale poczuć? daleko mi jeszcze ad1) ta Twoja propozycja dla mnie brzmi sztuczniej ad2) tak mi jest naturalnie jak jest, ale zmienię ad3) bardziej mi się Twoje podoba ad4 i 5) przed, czy po zmianach? :):):) p.s. ciekawe czy myślimy o tym samym facecie?
  18. Z pąków w zieleń głęboką zapowiedzią odrzucenia czekają na ślizg i spotkanie z ziemią bogatą spokojem liście dalekie od drzewa jak im kazał wiatr szeleszczą zamiast szumieć szyfonowych sukien wzorem piszą lotem upadkiem naśladując człowieka bezmyślnego bezwzględnością z mitu o nadnim Adam Sosna(2006.06.07)
  19. z prawicy? z lewicy? z centrum?
  20. stolicę Ziemi las wszystkim wskazuje grubymi pniami
  21. starannie piszę adres na zmiętej kartce czeka cierpliwie Adam Sosna (2006.10.07)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...