Gigantyczne kwiaty przypominające kopry rosły po obu stronach pozornie zwyczajnej drogi. Po prawej rozciągał się las, po lewej falujące zboża dawaly złudzenie krajobrazu z realnego świata. Ten las, mimo że odrobinę przerażający - wciągał. Łapał pazurami kolorów, nęcił pięknym zapachem i dźwiękami. To się musiało źle skończyć. Nie mogłam się opanować. Las przeczuwając (a może powodując) moją decyzję rozstąpił się tworząc dróżkę. Aż zdziwiła mnie ta normalność. Szłam tędy, którędy prowadziły mnie drzewa pozwaląjac wkraczać do swojego królestwa. Uświadomiłam sobie w końcu dziwne dźwięki w mojej głowie, żadne Głosy, tylko jakąś psychodeliczną melodię. Mimo tej całej Dziwności czułam bliskość świata realnego. Wchodząc coraz głębiej w las starałam sie opanować histeryczną potrzebę ucieczki. Bo kroki nigdzie by mnie nie zaprowadziły. Muszę w Sobie stworzyć jakieś wyjście- jedyny ratunek przed utonięciem w wyobraźni i myślach. Ubranie miałam juz zupełnie mokre, a zimno przeszywało do głębi najbadziej skrywanych tajemnic. Bałam sie swego strachu, zwątpienia i bezsilności, które mogły mnie opanować. Najbardziej przerażające obrazy z mojej wyobraźni mogłyby wyskoczyć ze mnie i zniszczyć szybciej niż depresja czy choroba. Tu nie ma depresji ani chorób. Jest tylko strach... Złapał mnie silnie za ramiona i kazał się odwrócić, żebym zobaczyła ścianę lasu bez odwrotu. Ale wiedziałam jak to przezwyciężyć. Co jak co, ale Siebie znam całkiem dobrze- wystarczyło przesunąć kartonową makietę. Mimo to wolałam wrócić. Nadal czułam dziwna energię i dreszcze na plecach, ale wolałam jak najszybciej wrócić, nie oglądając się za siebie. Droga powrotna okazała sie zupełnie identyczna jak ta, którą przyszłam. Świat nietknięty przez człowieka, szczelnie zamknięty. Wiedziałam, że 'coś' za mną podąża, ale nie chciałam się z tym teraz zmierzyc , myślałam, że uda mi sie uciec. Nie chciałam zatrzymywać się nawet na chwilę. Kroki stawały sie coraz cięższe, z wielkim trudem odrywałam stopy od 'ziemi'. Przejście najdłuższego dystansu i tak nie będzie rozwiązaniem, wszystko siedzi w środku i trzeba pozwolić temu wyjść. Próby skupienia się spłazły na niczym. Znalazłam się w miejscu, z którego wyszłam, żeby szukać Spokoju, i Ciszy, i zebrać Myśli. Dalej błąkam się pomiędzy manekinami. Dalej szukam. Cholera jasna... "jak żałośnie brzmi próbować wyrazić to słowami"...