Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janusz_pyzinski

Użytkownicy
  • Postów

    1 159
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez janusz_pyzinski

  1. z wiatrem znad pól posyłam Ci Panie pieśń wyrwaną pożółkłym strunom zbóż jak zecer z postrzępionych słów składam tekst modlitwy ze strofy w strofę sobie coraz dalszy Tobie coraz bliższy próbuję łapać w pajęczą sieć kartki wyrwane z kalendarzy zszywać je nicią pamięci więdnące kolory dziewcząt znowu depce deszcz czarna księga ziemi ze złotoziarnistą zakładką piasku z prostymi literami drzew stawianych Twoją ręką na pustych stronach czasu klarowna symbolika dojrzałych kłosów gdzie jest mój dom rodzinny pełen spojrzeń okien pelargonii przylepionych do szyby gdzie jest kolor lasu głębia mojej studni pątnicze stada gęsi na owsianych rżyskach cień ojca w cieniu sosny wiążący marzenia w snopy codzienności między niebem a ziemią rozdeptany horyzont stąd już niedaleko do korzeni czasu i stąd właśnie posyłam Ci Panie pieśń dziękczynną za tykanie zegara które nakazuje spokój za demarkacyjną linię dnia i nocy za drogi pełne bosych stóp haftowanych bąblami za liczbowy popcorn własnego peselu za starczą podagrę bo nawet ona warta jest by żyć tą chwilą w której Ty jesteś z nią za własny cień nie znający zmęczenia za ukończoną szkołę przetrwania pod strzechą że jestem tym czym jestem nie chcącym nic więcej prócz ciągłej gonitwy wieczorów i świtów za każy dzień otwartej wciąż drogi do której Ty trzymasz klucz
  2. niedługo zacznie się exodus już wykupują działki budują altanki oddychają powietrzem na razie tylko na jeden wieczór sadzą żywopłot palą ognisko czują się swojsko udając wieś na grillu spalą wspomnienie miasta jak ciężko jest tam żyć ciszę przytulą do swoich pieluch pies nie zaszczeka na swoich ziemia ich zna-to przecież oni którzy się śmiali z uprawy roli starzy znajomi wracają z dziećmi by im pokazać gdzie mieszka chleb trawa ich pieści na powitanie nie śpiewa ptak z gałęzi drzewa spada złudzenie huśtawki szczęśliwi wrócą do swoich siedlisk bo przecież byli u babci
  3. I. ZNOWU SZUKAMY znowu zabieli się stół opłatkiem zapachnie siano śmiercią tegorocznych traw ścięta głowa jodły wtoczy się do domu w wannie utopi się karp pierwsza gwiazda przyprowadzi bezdomnych zabraknie pustych miejsc wazelina rozleniwi się w kątach smakiem kolędy w uśmiechu aniołów gdy wino zapuka do serc za ścianą w samotnej kołysce z pajęczyn umiera człowiek i rodzi się Bóg tak niedaleko a my go szukamy w dalekim Betlejem gdy tu tylko wystarczy wyciągnąć dłoń i podać ciepło słów tak niedaleko na otwarcie ramion tak ciężko tak lekko podnosić kamień i rzucać w śnieg śpiewający kolędę o cichej nocy II. NARODZINY tyle w moim kalendarzu szopek jasełek i grobów tyle po drodze zdeptanych człowieczeństw tej nocy w zapachu wigilijnej jodły śnił mi się obraz kobiety z ranami na twarzy nikt nie przystanął nie opatrzył ran dziś na parterze wieżowca zepsuła się winda mędrcy nie wejdą po schodach na dziewiąte pietro by oddać pokłon sierotom na drugi dzień po świętach ktoś zachłysnął się smrodem służby komunalne wywiozły na cmentarz obraz kobiety z pociętą twarzą nikt nie widział wpatrzeni w płonące lampiony choinek zachwyceni drgającym obliczem szopek w żłobku tego świata narodził się Irak III. *** nie odchodź jeszcze pierwsza gwiazdo jeszcze popatrz mróz na oknie wystroił choinkę obrus biały jak śnieg ubożuchna kołyska i bal wszystkich sumień utopionych w winie całorocznych win w zaciśniętej pięści złamany opłatek i uśmiech a oczy daleko stąd rozumiem tę chwilę inaczej buduję w zgiełku kościół ciszy piszę pamiętniki które rozpacz powoli oswaja z mchem maluję adwentową drabinę po której mały Jezus schodzi z dzbankiem gorącego kakao na długą zimę choć umrze zanim znów nas odwiedzi zalewa szklanką mleka ciemne granulki nocy by nie zasłaniać żaluzji spoconego szeptu depcę strach zakorzeniony pomiędzy stropami wiem że szukając rękojeści znowu znajdę ostrze nieopodal ksiądz zamyka martwy kościół -zabierz mnie stąd-szepce mały Chrystus
  4. zamknąłeś we mnie całą miłość zgubiłeś albo wyrzuciłeś klucz ktoś znalazł otworzył drzwi z celebracją zdmuchnął kurz wspomnień postawił kwiaty w oknach boję się że znów zgubi rozkosz nie wpuszczam nikogo do środka i nikogo nie muszę wyrzucać zmuszając się do litości jestem sama ale nie samotna w kolorowym świecie wrażeń z górnej półki sięgam coraz wyżej i głębiej ściągam księżyc z nieba kołyszę w ramionach wiatr jeszcze nikt nie pieścił mych piersi jak trawa nikt nie brał w objęcia tak czule i blisko jak woda nie głaskał ud nie łaskotał obficiej od piasku stóp nikt nie mówił do mnie piękniej od ptaka i nie czochrał włosów intensywniej od gwiazd na którejś ze stron pamiętnika zapisałam noc z nieznajomym od klucza było dobrze teraz jest piękniej przewiduję boskość pawich piór
  5. zbudź mnie chcę podglądać życie nie umiem go jeszcze na pamięć tylko zbudź mnie a może JUTRO odgadnę?
  6. puste szuflady pełne wspomnień zapachu lawendy spłowiałego adresu skreślonego kreteńskim labiryntem życia zanim w tryby miłości wdarł się piach nim zgrzyt goryczy serce zakuł w dyby zgubił po drodze wielobarwne liście i rzeczywistość zamienił w sny podarowałem ci kiedyś misia miś dawno umarł a jego cień wędruje ze mną po dnach szuflad kwiat zasuszony dla pamięci spowity kurzem starych dat penetracją wczoraj włączony odkurzacz jak ściąga z historii przydatny majestat mgnienia uchwycony spogląda na mnie z oblicz zdjęć ja miałem wtedy jeszcze włosy tobie zbyteczny był makijaż zbierałem owoc kwiatu dojrzałej jabłoni piłem rosę pogodnych nocy twych oczu napęczniałymi do bólu ustami szukałem manny twoich warg szare komórki zgłupiałe doszczętnie boso błądziły po pszenicznych rżyskach jak ekran w kinie lniany obrus zatańczył na stole światłem które rozumie kocha i nie żąda-obrączki dwie zagubione aureole aniołów pod krzywym niebem wierzb w pożółkłych kartkach kalendarzy niepowtarzalna wielobarwność chwil za nami tyle niewidzialnych murów garbatych dróg i szczęść po drugiej stronie czasu chcesz dotknąć ciepła czujesz ból pustych szuflad
  7. nie chcę być twoim suflerem,bo całość jest super i podoba się bardzo,nawet bardzo bardzo
  8. "gdzie nie dojdę dopłynę a podobno kiedyś byłam skrzydłami" - mam tak samo jak Ty,mimo to "skrzydlaście" pozdrawiam
  9. a ja rozumiem ten"popiołu mrok nijaki''-bo-"jest nadzieja" na "jeszcze z kromką czerstwego łanu" serdecznie pozdrawiam autorkę tych słów
  10. jestem jak stary kalendarz z którego zrywasz codzienność pożółkłe kartki milczenia makulaturę dat z wyobraźnią papieru toaletowego tu zegar jest tylko urzędnikiem czasu drżącą wskazówką perspektywy złomu w niezmienności gorącej herbaty z cytryną i nieprzełkniętej kromki z dojrzałością wyreżyserowany uśmiech na dzień dobry czeka na mój powrót z tamtej strony grobli na której nareszcie jestem tylko sobą pająkiem w bursztynie na twojej piersi półoddechem oddechu wyjściem i powrotem ciszy przesiąkniętej migdałowym sokiem i psem przemokniętym pod twoimi drzwiami przykładem wiecznego dążenia do odnowy życia jestem jak stary kalendarz z którego zrywasz ostatnią nadzieję pożółkłe kartki milczenia na których wbrew logice wszystko co zakazane ma największe wzięcie do widzenia na piasku różowych wspomnień dawno już wymyślonych słów i nasłuchiwaniu echa kroków na schodach jabłka z magicznego drzewa na poddaszu uwikłanego w labirynt krajobrazu jeżyn w który najłatwiej wchodzi się z majowym deszczem a najtrudniej wychodzi jesienią
  11. dodałbym-zsyp na śmieci
  12. kiedy zamykasz miłość we mnie otwartą dłonią chwytasz niebo i cała ziemia drży podnietą w niecierpliwości twoich palców pośpieszny oddech ostatniej stacji z łoskotem wjeżdża na peron smakiem morza zapachem malwy dzieląc wędrowność warg wypełnia przepaść podziemnych przejść ciemnością rozumiejącą światło muskularnych świec więdną wśród dreszczy Mount Everesty odkrytych wzgórz w dolinę schodzi lawiny krzyk gdzieś poza krańcem niebytu imię przestrzeń w nas wypalony ogień ciał pozdrawia śpiewem strumień o dwa wiatry nasz żagiel oparty odpływa w dal zapada się nieba strop wszystko przez chwilę jest tylko tą chwilą na którą się czeka zbyt długo by przegapić czas a my jesteśmy tu tylko przejazdem no cóż i musi nam wystarczyć od lat niezmienialny rozkład jazdy
  13. piękne i pięknie pozdrawiam moją ulubioną Poetkę
  14. kiedyś wrócisz tu jeszcze by ojca cień przywitać na progu samotnym jak smutek to nie deszcz przez parasol powiek przecieka kiedyś wrócisz tu jeszcze by dłoń matki uściskać lekkość wiatru i skrzydło anioła w drzwiach niezamkniętych echem niebytu naręcza kwiatów z podziemnych ogrodów tęsknota ciszy wypuściła liść kiedyś wrócisz tu jeszcze by posadzić przed domem wspomnienie by zostawić na zawsze ślad
  15. matko z Kalkuty przyciemniona słońcem ze znoju ściernisk podkarpackich wiosek z Sudanu Ghany i Etiopii tuląca do pustych piersi kostki swoich dzieci Matko znad palenisk kuchni spływająca potem oczko po oczku dziergająca powrót z nosem przy oknie otwartych ramion Matko z ikon białostockich chałup gdzie dzień się budzi na klęczniku biedy wracająca z fabryki na kolanach nocy płonąca za biurkiem ogniem tęsknoty w kolorowych stronach poradników gazet szukająca odskoczni od swojskości bycia Matko znad łóżeczek płaczem uśpionych poduszek lniane główki dzieci pieszcząca uśmiechem dzienna nocna i ponadczasowa cierpnąca każdą chwilą w każdej chwili mocna szukająca cienia swój cień oddająca gniazdom swoich ptaków popatrz pod ciężarem miłości pochylił się tragarz już kwiaty całują twój obraz i ręce za mgłą jeszcze nie odchodź jeszcze bądź potrzebnym na jutro filarem nieba Matko za szybko białą chustką z wiersza zasłoniłaś opowieść o swojego dzieciństwa Karmelitko Bosa o anielskich skrzydłach uczysz mnie jak to jest gdy brakuje słów a jeszcze tyle chciało się powiedzieć
  16. "martwa gra muzyka martwym duszom"- taką jest i moja
  17. ja z"uporem zwierzęcym" - zdecydowanie na nie
  18. "na stole pełno liści"-opadłych jesienią rozumiem-piękna puenta=plus
  19. być może pójdziesz,ale nie zajdziesz daleko z "wiatrem co wieje w oczy"= w Twoich wierszach,które dokładnie przeanalizowałem nie ma ani krzty odkrywczości,są natomiast krzyczące wytarciem slogany,słowa dawno powiedziane,które są jak "bagaż ciężki"
  20. a król jest nagi
  21. Dawid D. ma rację
  22. 'twoje włosy o włos ale się gryzie na ostrzu noża"-postawiłeś,a ja stawiam minus
  23. "nawet jeśli powrócą wszyscy odchodzący"-pozostanę z tym wierszem w pamięci dziękuję i pozdrawiam
  24. miejsce nasze nie tu i nie nasz czas tu tylko droga-dzieży zaczyn uświęcający chleb Ty byłeś Drogą i Ojcem na drodze i bólem i promieniem słońca milionami ścieżek-składnikiem dróg pytaniem dokąd i odpowiedzią jak zrozumieć bliskość stajenki do krzyża i Krzyż byłeś pomiędzy Wiarą i Nadzieją Miłością krzyżującą dni Słowem kalwaryjskich dróżek chwytającym przemijanie w dłonie by nie bać się wszystkim się zdawało że do Boga daleko a Bóg tak blisko był na dobrze oświetlonej miasta drodze gdy my śniliśmy rozległy sen więc wybacz Ojcze ślepoty grzech nie nasz tu czas i miejsce choć Giewont jeszcze podziwia panoramę Twoich słów dziś gdy odszedłeś zapamiętuję Twoją twarz wyuczoną na pamięć pielgrzymkę dwudziestu sześciu lat chleba skibkę Dobra smak cieszę się i cierpię lękliwą ikoną kruchości szkła trwam prowadzisz mnie za rękę wierzę przecież zostawiłeś znak nie wypatruję już zbuntowanych jeźdzców egoizmu stygmatów Ty jesteś Drogą i Pietą
×
×
  • Dodaj nową pozycję...