gdy mnie twe oczy spętają
idę pewnie, śmiało i zuchwale.
Nadzieją schlebiasz i pociechą gładzisz
urodą rzeczy to błysk przelotny
uciszasz drżenie i mój ból,
w myślach swych wielkie nadzieje gotujesz,
na skrzydle swym nosisz w obłoki
odbiciem ładu który podejrzewam
jak wtedy kiedy mówiłeś, że umiem
omijać wszystko, nawet samo życie.
nasze okrzyki są różne.
płuca nauczą się oddychać spokojnie
zamiast fałszywych pocieszeń bezruchu
wyjdziemy poprzez oczy sieci w odwrotnych kierunkach
Już tyle lat minęło a w lustrze w które patrzysz
Jest uwięziona kobieta, która ceruje obłok pamięci.