Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tali Maciej

Użytkownicy
  • Postów

    5 134
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tali Maciej

  1. nie przypadkiem otrzymała pani laury w antykonkursie kolejny raz dorze że zajrzałem pozdrawiam
  2. odcięciodsiebie para-gra-fikcyjnie byłam pokłóceni przed sądem ostatecznym rozwiązaniem po prostu zapomnieć łatwiej po-wiedzieć trudniej zrobić gdy tak mocno odcięciodsiebie w cieniu kamienicy u ciebie jeszcze się świeci za firanką twoja żona karmi córkę pustym krzesłem przy stole pachnie grzybową a przecież to ty je zbierałeś suszyłeś chusteczką moje policzki do dziś czuję na ustach morze jak możesz boże tak z nas drwić
  3. przeczytałem ufff, a myślałem że będzie gorzejl, a jednak wciągnął tekst, nie sądziłem(-: pozdrawiam
  4. w tym bełkocie jest sposób na interpretacje całości dzięki za odwiedziny pozdrawiam
  5. będzie w antykonkursowych tomikach pozdrawiam
  6. odcięciodsiebie para-gra-fikcyjnie byłam pokłóceni przed sądem ostatecznym rozwiązaniem po prostu zapomnieć łatwiej po wiedzieć trudniej zrobić gdy tak mocno odcięciodsiebie w cieniu kamienicy u ciebie jeszcze się świeci za firanką twoja żona karmi córkę pustym krzesłem przy stole pachnie grzybową a przecież to ty je zbierałeś suszyłeś chusteczką moje policzki do dziś czuję na ustach morze jak możesz boże tak z nas drwić
  7. p.s wiersze te najlepsiejsze, ale w tematyce jesienno deszczowej ma się rozumieć?
  8. poezja współczesna zmierza w kierunku lapidarności lakoniczności więc idąc za ciosem podrzucę moje spostrzeżenia i utnę co nieco zbędności dla nazwijmy to poprawy jakości(oczywiście mojej subiektywnej) Kurz i stęchlizna. Na piecu z garnka wychodzą ==> mieszkańców nożyczkami ciach i po kolei czyszczą nogi. Już nic więcej nie chce, patrzy w sufit. Ma siedemdziesiąt lat, kości w głowie==>siedemdziesiąt bym zastąpił i mięso na talerzu. innym słowem wyrażającym sędziwość Przez okno rozpływają się latarnie, a z dachu spada sopel i rozbija głowę młodej z sąsiedztwa. ==> kobietę scyzorykiem ciach Miało być głośno, na każdej stacji, w łóżkach. Zawsze i wszędzie ==> coś bym tu zrobił z tą przerzutnią bo jakoś na wysokim poziomie. dziwnie mi się to śpiewa Po kolacji szeroko otwiera usta generalnie tekst w którego trza się wgryźć, niczym siedemdziesięcioletnia szczęka w mięso na talerzu(-: pozdrawiam
  9. ciekawa jest przewrotność w ostatnich słowach, jest podkreśleniem treści, która spokojnie prowadzi czytelnika przez tekst, podoba mi się wprowadzenie, pierwsza strofa, patrzenie z dystansem, z jednej strony można to odnieść do aspektu dojrzałości choć nie dopowiadane w słowach kolejne obrazy mogą zahaczać wręcz o spostrzeżenia pewnej monotonii, nudy, bądź nawet frustracji. Fragment kursywą biorę do szuflady (czyli Maciej złodziej – intertekstualnie skamufluje kiedyś w swoim tworze) ot anko miło cię witać po powrocie(-: pozdrawiam
  10. ja z sierpnia więc lato, i jeśli chodzi o główny wątek również lato(-: więc z tego wynika żem maćko-ciepłolubny(-; pozdrawiam
  11. zwłaszcza po powrocie z dalekiej podróży(-: co do cięć enterem, jakoś mam taką manierę zostawiania przestrzeni na oddech (muszę przemyśleć przy kolejnych po-tworach) pozdrawiam
  12. hiehie dobre dobre czasem mam takie wrażenie jakby wiele osób tak pisało pozdrawiam
  13. w tak krótkim tekście powtarzanie słów w kolejnych frazach musi jakoś znacząco wpływać na tekst, wzbogacać go wieloznaczeniowo, nadawać brzmienia bądź nadawać charakteru, a niestety w tym tekście którego już wersyfikacja , forma zbitej skały, tłamsi, a te niepotrzebne powtórzenia wprowadzają odczucie łopatologii radzę jeszcze nad tekstem popracować, odsączyć co naj naj czyli lapidarność z głową(-: pozdrawiam
  14. idąc wzdłuż aleją róż w deszczu dżdżystym kałużysty kropel plusk kracze kruczy kruk w takt kroków głucho ciche kra kra kra szaro burość nostalgiczność budyniowo gęsta mgła słup latarni lśni srebrzyście purpurową pomarańczą na chodniku cieniem tańczą unoszone wiatrem liście * * * październikowy spełnił się w kałuży na chodniku nasiąka miejskim brudem obok niedopałków nie jest już powodem do melancholii październikowy zachód krwistość rozlana do wschodu malarz chciałby brak mu słów rozpędzony pędzel w rę-ce-l pal-ce rozmazują linieinielinie włosiem w sosie soczystych plecie na palecie warkocze barw rok temu w październiku nauczyłaś mnie milczeć dostrzegać ten spadający liść
  15. PODSUMOWANIE w anty-konkursie Pana Rewińskiego poeci siedzą w „zwisie” pewnie coś nie coś napili by się* tłoczno w kolejce po laury fanfary i po nagrodę z żubrem na etykiecie poeta poecie plecie w literach zaklęte czary mary a były najróżniejsze wiersze te pierwsze liryki Żak Stanisławy słowo z głową w takt zabawy Jacka Suchowicza chorobowe lęki z przymrużonym okiem historia udręki od ręki pisana poezja Jacka Sojana niesie nagą jesień w Alter Net-owym porozumieniu przebiegły konwersacje więc czas najwyższy zaprosić na kolację: zabawa słowem pana Włodzimierza po najwyższe laury zmierza Ewa Maria Gomez białym wierszem cichym szeptem miejsce pierwsze kielich polany cytując reklamy dobrze posiedzieć przy żubrze *Adam Ziemianin o krakowskim barze vis a vis REASUMUJĄC: decyzją jury-styczną wyróżnienie w anty-konkursie otrzymują: -Jacek Suchowicz oraz Jacek Sojan Zaszczytne drugie miejsce dla -Stanisławy Żak A konkursowe laury zwycięstwa po długich (aczkolwiek dość zgodnych) pertraktacjach otrzymują: Ewa Maria Gomez oraz Włodzimierz Janusiewicz Więcej informacji odnośnie spotkania z żubrem otrzymamy od Stefana Rewińskiego Zwycięzcom oraz wszystkim uczestnikom jak i organizatorom należą się gromkie brawa gdyż czas anty-konkursowy to była świetna zabawa na prośbę organizatorów bonus anty-konkursowy czyli wiersze jury-styczne Alter Net jesienią wiersz staje się powoli prowizorycznym rusztowaniem dla kapryśnej puenty: chciałabym się powtórzyć chciałabym się powtórzyć Jesień czas na zapasy w stylu wolnym wiersz: zmieniam rytm zmieniam opony zmieniam strefę Maciej Tali Milczenie idąc wzdłuż aleją róż w deszczu dżdżystym kałużysty kropel plusk kracze kruczy kruk w takt kroków głucho ciche kra kra kra szaro burość nostalgiczność budyniowo gęsta mgła słup latarni lśni srebrzyście purpurową pomarańczą na chodniku cieniem tańczą unoszone wiatrem liście * * * październikowy spełnił się w kałuży na chodniku nasiąka miejskim brudem obok niedopałków nie jest już powodem do melancholii październikowy zachód krwistość rozlana do wschodu malarz chciałby brak mu słów rozpędzony pędzel w rę-ce-l pal-ce rozmazują linieinielinie włosiem w sosie soczystych plecie na palecie warkocze barw rok temu w październiku nauczyłaś mnie milczeć dostrzegać ten spadający liść
  16. tak zrezygnowałem, ale jeszcze coś mi nie gra, chyba zbyt pochopnie umieściłem, twora, będę jeszcze przy niem kombinował pozdrawiam
  17. dzięki za odwiedziny pozdrawiam
  18. dzięki za wgląd i ślad pod wierszydłem (wiersz jeszcze świeży, a w warsztacie nie było podszeptów jak go reperować więc znalazł się tu bez większych zmian) pozdrawiam
  19. opuściłem ciebie jak żaluzje w czterech ciasnych-ciemność nie widzę żeber gwoździ dwie deski na krzyż i niefortunne pociągnięcia pędzlem dzieła dziadka pokrył kurz tworzył na gwałt choć miał białą krew malował czarnym opuścił nas a ja opuściłem żaluzje
  20. również pozdrawiam (-:
  21. już to zrobiłem wyniki lada dzień pozdrawiam
  22. opuściłem ciebie jak żaluzje w czterech ciasnych-ciemność nie widzę żeber gwoździ dwie deski na krzyż i niefortunne pociągnięcia pędzlem dzieła dziadka pokrył kurz tworzył na gwałt choć miał białą krew malował czarnym opuścił nas a ja opuściłem żaluzje
  23. źle czytało się oj- źle... źle... źle... każdy to tu widzi i każdy o tym wie rymująco boligłowa karygodna częstochowa niech się w treści nie przegląda niech się... ... w końcu schowa sorki ale nie da się czytać takich wierszydeł zachaczających o kicz ja jestem na duże NIE pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...