W niektórych momentach może nieco wytarta metaforyka ale strofa: idzie Joachim i brat Albert
w powietrzu mnóstwo kamieni,
które mają ugodzić w serce,
lecz kamień kamienia nie zniszczy
dla mnie, wybacz kolokwializm, bombowa. pozdr.
drażnią mnie wielkie litery, chyba nie są potrzebne skoro zrezygnowałaś z interpunkcji. mgły, światła i lustra też jakoś do mnie nie trafiają. Ogólnie raczej na nie pozdr.
"Demokracja prowadzi do dyktatury"
Platon
kilka chwil się znali
Ona chciała
On nie miał ochoty
gdy chcieć przestała
doskoczył niby dziki kot
pierwsze koty za płoty
wiecie co było dalej
magia ciał
pocałunki czułe
aż do poznań D.N.A.
i tak
od niechcenia
dokonał się cud
ludzkiego stworzenia
choć teraz nie chciał
ni On ni Ona
mieli razem żyć
i razem skonać
na wieki w jednym scalić się obrazie
pif- paf aaa bajka skończona
tak chciał i on i ona
i tylko Ono nie chciało
demokracji jednak
dla Niego nie stało
Chciałam wyśmiać kiczowatość sytuacji. Temu między innymi miał służyć wspomniany już kibelek i ckliwe określenia. Macie racje, że się w tym pomyśle pogubiłam, a raczej zwyczajnie przerósł on moje umiejętności.
Dobra przyznaję że momentami przesadziłam. Ta świątynia to miała być ironia a nie żaden ckliwy obrazek, bio przyznasz że szalet w jakimś klubie to nie jest najlepsze miejscre do przeżywania jakiś górnolotnych uczuć. Urazy nie chowam;)
pęknięta tafla lustra
i jej serca
niema krzyku sutra
odbijają się od ścian
klubowego kibelka
w tej świątyni
papieru toaletowego
spotykają się
uczucia wielkiego formatu
(niemal gazety)
miłość i nienawiść
rozpacz i śmiech
ile rozchichotanych
ploteczek tu padło
ile wyznań kochanków
szkoda gadać
a ona, rzeźba
ze sztucznego marmuru
stoi i obserwuje
jak łzy spływają
razem z makijażem
i kończą się złudzenia
i umierają nadzieje
na przyszłość
w niewielkiej kałuży
na różowym kafelku