Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wiktoria Hieacynt

Użytkownicy
  • Postów

    88
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wiktoria Hieacynt

  1. jejku, dziękuję pięknie za takie miłe słowa (na zakończenie dnia będącego pod znakiem matury z polskiego) cieszę się, że tak go odebrałaś :) :*
  2. Zwykły jestem, szary, nijaki… rodzę się dźwiękiem donośnym, piskliwym… Rodzę się przywołany wystukaniem kilku znaków… budzę się gdzieś z głębi, Gdzieś z gliny, z piachu, pulsem przez czarny skręt loków młodej damy… Ktoś postawił, człowiek, może inny, może on… Na półce zawisłej na krzaczku czerwonej porzeczki w samym środku makowego pola w zaklęciu białych chmur Sam… bez uczuć, przeżyć, przez sito moich ust przelatują słowa Gdy na dźwięk – zbawienie przylatuje ona, odbiera… i kona… Ginie jak w modlitwie do najświętszego boga… słysząc Jej głos …zmodyfikowany burzą, nawałnicą szelestów, uczucia… uczucia- porwał sznur splecionych drucików, kabelków ja- nawet nie baza tych słów, nawet nie pamięć szmerów. A ona płonie, widzę jak drży, czerwienieją usta Jej dłoń taka ciepła, jakby tu była Ta, co śpiewa Melodia płynie przez nią jak rzeka, by wykuć… By wyryć w sercu obraz… Widzę jak spływa krew Po piersiach, brzuchu i nogach… …przez biały śnieg przebijają czerwone róże płoną gorącą, słodką purpurą …a ona mdleje, jak nigdy dotąd żywa… zastyga w drżeniu, w tańcu, na makowym polu pokrytym ciepłym, białym śniegiem wśród krzaczków czerwonych porzeczek poprzekreślanych pudrowymi zygzakami w zapachu czerwonych róż i płatków, które gubi słonecznikowe słońce… zrzucając je w małe łódeczki jej dłoni…a ona dotyka twarzy Ukochanej, wiecznego obrazu naniesionego pod skóra… dotyka Jej mlecznej twarzy… która promienieje, ożywa… unoszą się w słodkim zapachu… znów ktoś mnie budzi… dziś ktoś inny odbiera… przez sito nowe słowo się przedziera…
  3. Rosa na włosach, usta jak wianki. W mdłe poranki, kubek zsiadłego mleka. Piaszczysta droga, do lasu, po jagody w płonący dzień. Babcia piecze chleb, z makiem czarnym z ostem. Gniecie ciasto pulchnymi palcami, z zaciętością wypukłą w każdej zmarszczce na twarzy, z dziecinnymi, poziomkowymi policzkami z ostem. Usta jak motyle, siano we włosach. W pustą noc, kubek grzanego piwa. Skrzypiące schody, na strych do starej babinej komody. Dziadziu krowy doi, mleko ciepłe, białe z ostem. Gniecie wymiona poranionymi palcami, z zaciętością wypukłą w każdej zmarszczce na twarzy, z błękitnymi, chłopięcymi oczami z ostem.
  4. Chciałabym, żeby wszystko było jak guma do skakania, różowe, albo w kolorowe kropki, a czas rozciągliwy. życie proste czasem na ziemi, a czasem nad nią, drzewa, albo migawki drzew …wszyscy byliby małymi dziewczynkami, z warkoczami; w sukienkach w grochy, żuliby gumy naklejki chowając głęboko- ich zapach wcierając w każdy fragment beztroskiej pamięci; gdyby powyrywali skrzydełka złapanym motylom to byłaby skucha zwykła, nie, jakieś tam, krople błękitne rozbijające się mnogością warstw o szarość podstopia…
  5. Słona wietrzność biec nie pozwala w przestrzeń nastroszoną. Czas się unosi. W zamki rozstań i powrotów ziarno po ziarnie zlepia na poranionych wargach. Tak się zastój z drżeniem ciała na opuchniętą biel skrapla. Jak ptak krzykiem się wyzwala cisza poplątana w sieci żywego cmentarza. Wietrzność rzuca na pulsującą skroń zamglenie. Jak dusiciel zaciska gardło szarpiącego się ptaka. Niebo pochmurnią przygniata ziemię. Mdleje. Niebo goreje przesytem spadających gwiazd. Przyjdź. Może wydobędziesz z popiołów choć moją żywą dłoń.
  6. Chciałabym, żeby wszystko było jak guma do skakania, różowe, albo w kolorowe kropki, a czas rozciągliwy. życie proste czasem na ziemi, a czasem nad nią, drzewa, albo migawki drzew …wszyscy byliby małymi dziewczynkami, z warkoczami; w sukienkach w grochy, żuliby gumy naklejki chowając głęboko- ich zapach wcierając w każdy fragment beztroskiej pamięci; gdyby powyrywali skrzydełka złapanym motylom to byłaby skucha zwykła, nie, jakieś tam, krople błękitne rozbijające się mnogością warstw o szarość podstopia…
  7. skurczona aż do bólu żył aż po biały dym tak długo by po długiej nodze płynął mocz łaskawie w dół i zmieszał się z różanym olejkiem by wsiąkał w dywan upodlonych snów przebił wam sufit i spadał szybko ostrzem w dół wbijającym się łaskawie w rytm bicia otwartego serca biały, biały dom, pożółkłe prześcieradła, spaliła się noc (!)
  8. Czarno – białe fotografie na nich – moich wspomnień jasne wstęgi, na nich - w pełnym słońcu malowane rajskie jabłka. W cieniu drzew ochłody z dala zerka na mnie, z poza tarczy dnia rozchodów czarny ptak. Jakby sztuczny w tej scenerii, nieswój jakiś, itp. -jakby malowidło łez twych chłodu, obmalował ktoś w róż. Zerka na mnie nadmiar żywo. W skrzydłach mocy brak mu – siły zbiera do odlotu… zapomniawszy, że jest tylko cieniem drzew, na wyblakłej czarno – białej fotografii.
  9. ja tak lubię wielokropki! ;) pozdrawiam:)
  10. Wsłuchaj się słuchu drżeniem w milczenie -zaklęty hałas nocy uśpienie gwiazd upojenie Wsłuchaj się w ubezszelestnienie jęków pajęczych zaplecenie porwanie uduszenie Wsłuchaj się w drżenie poza słuchem szelestu gęstwiny porwanych na strzępy pajęczych domów uśpione śnienie
  11. chciałam dom mieć... już obmyśliłam gdzie go wybuduję, gdzie jaka ściana, wszystko wyrysowane, okna- jedynie na wschód, choć po namyśle stwierdzam, że zachody słońca też są piękne, choć czasem może nadto melancholijnie mnie nastrajają, a gwiazdy... na nie też patrzeć chcę, leżąc na podłogach drewnianych, pachnących i ciepłych.... a drzwi- by nie wpadał nam smutek do środka, tylko ja nie chcę się zamknąć, na matkę, kota, zbłąkanego wędrowca.... to może i te ściany, to jakaś zagroda, może lepiej ułożę się na łące, obrócę głowę tam gdzie będzie się pasło słońce, zaproszę każdego do mnie i u każdego będę, będą latały motyle, kwitły będą kaczeńce, niezapominajki, bzy i szczęśćcie....
  12. Witam:) dziękuje za komentarz pozdrawiam wiosennie :)
  13. Jak pierwsza modlitwa było to zetknięcie ust rozchylonych. Jak pierwsza modlitwa nieśmiałe drżenie wilgotnych włosów gorących dłoni szumiących warg w bezszeleście bycia tam z ufnością, a w strachu z rozkoszą niepojętego piękna. Jak pierwsza modlitwa pełne miłości spojrzenie dotyk oczu tak święty tak delikatny jak na klęczkach w cud zapatrzenie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...