Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Gaba_Pisząca

Użytkownicy
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Gaba_Pisząca



  1. gdyby
    archanioł podarował jej swój cień
    oczy w wierszach nieopisane
    spojrzenie jak smagnięcie wiatru
    ręce utkane z dźwięków gitary

    gdyby
    podarował negatyw ludzkiego dnia
    kroki w kierunkach codzienności
    pospieszne myśli w różne strony
    jedno uderzenie człowieczego serca

    kosmiczne iskrzenie dobrze znanych nocy

    może zapełniłby jej samotność
    i nie tracąc niczego ofiarował wszystko


  2. lazurowy wieczór błękitne jezioro
    podróżni rozbawieni beztroskimi myślami

    płyną słowa poezji brzmi miłosz leśmian tuwim
    uśmiecha się szymborska wszystko tam w obcej mowie
    polskimi brzmi zdaniami o poetach przebrzmiałych
    i tych co nastaną

    wiele swojskich obrazów tatr bałtyku i mazur
    z beskidów ukochanych woła znana pieśniczka

    nad wodą wcale niewielką i ciepłą nadzwyczaj
    wstaje do życia noc ciemna

    nagle ponad górami poświatą zalśnił obłok
    czy to łabędź w popłochu zerwał się z jeziora
    czy odległy wodospad kusi kolorami

    powoli coraz jaśniej wyłania się księżyc
    pełnią swego oblicza ucisza głosy ludzi
    rozpryskuje na tafli srebrnozłote wstęgi

    i uśpioną tęsknotę w chłodnym sercu budzi
  3. w srebrze księżyca
    pośród gwiazd złotych
    drżąc od ukrytej wewnątrz tęsknoty
    szatą mgły szarej tylko otulona
    spieszę w błękitne skrzydła Archanioła

    już umykają ziemi szarości
    ja i Archanioł w naszej nagości
    w skrzydeł ochronie w górę płyniemy
    hen gdzieś w kosmiczne dalekie przestrzenie

    na mlecznej drodze spełni się miłość
    szaleństwo żądza rozkosz i tkliwość
    aż szklane ciało rozpadnie się w kręgi
    aż je uniosą tęczowe wstęgi

    i tak niech będzie
    tak niech zostanie
    bo już nie może być wspanialej
    we śnie kosmicznym na zawsze zgubiona
    do Archanioła wyciągam ramiona







  4. dziewczyna nieśmiało ukryta za ścianą czasu
    dosyć juz dojrzała aby rozumieć
    połyka pocałunki jak nowe gwiazdy
    przegląda się w oczach świecących z fotografii
    czuje dotyk liter stwarzanych palcami
    tańczy w rytmie podwójnego oddechu
    potem odchodzi w zawiłe zakamarki ogrodu wyobraźni
    i błądzi w labiryncie nocy ze snem tajemnym pod rękę

    a gdy ranne wstają zorze chłodna światłem kobieta
    wymierza zbłąkanej wędrowniczce
    bolesne klapsy rozsądku

  5. lubię twój śmiech ze mną

    posyłasz
    jasną gwiazdę najciemniejszej nocy
    drugie słońce lśniącego dnia
    spadochron w smutnym locie
    ku twardej ziemi

    a kiedy tobie zabraknie śmiechu
    wezmę cię w ramiona słów
    oddając

    i gwiazdę i słońce
    i złocistą czaszę radości

  6. winobranie skończone winnica już pusta
    odszedł gospodarz okryty peleryną milczenia
    patrzę na krzewy nagie wczoraj tak bogate
    wokół wiatr oszukańczo podpowiada słowa
    dziś już nic nie znaczące w samotności pola

    odszedł czas letnich oczu słońca i pogody
    nadchodzi jesień stale powtarzanych ranków
    rok się nigdy nie kończy tak jak się zaczyna
    daty zostaną tylko cyframi w kalendarzu
    nie wypiję z winnicy stworzonego wina

    kielich kryształem rzeźbiony w innej spocznie dłoni
    jasny uśmiech zaszczyci światłem przewodnika
    może pamięć wieczorem mgliście mu przypomni
    postać wiernie krążącą wśród krzewów winnicy
    która stając się duchem wciąż resztki gron zbiera

  7. chyba już czas

    na podskórne wyjście myśli
    z miękkiej przestrzeni włosów

    by objąć usta ustami w pieszczocie
    coraz gorętszego łaknienia

    widzieć cienie lata na skórze
    w bieli intymności

    pozwolić palcom grać crescendo
    symfonii pieszczot

    zgubić się głębiej w ciemnym
    labiryncie rozkoszy

    gdzie krzyk spełnienia głuchnie
    w tysiącach korytarzy

    chyba już czas
    na podskórne wejście myśli

    w coraz mocniejszą fascynację
    nagrodzonego czekania

  8. nad lemanem...krajobraz oswojony

    cisza przedzmroku łagodność mgieł śmiechy młodych
    nazwy drzew egzotycznych szary seledyn gór skały
    nad wodą wielką i czystą nieśmiertelną słowami
    gdzie wszystko wciąż się zmienia choć woda wiecznie stoi

    ławki chodniki asfalt aleje cięte kwiatami
    statki na wodzie hotele w lustrze jeziora odbite
    życie wieczoru nagle wywołane światłami
    odrzutowce na niebie od których zamek drży skrycie

    a przecież było tak cicho za gwarem ludzkich głosów
    grom tylko rozbrzmiewał i błysk przepadał w nicość
    nie było nic oprócz pisku ptaków krzyczących w oddali

    gdy wieszcz chmurnym czołem rozdzierał rozpacz wygnania
    i wołał płynę wciąż płynę przez długą przestrzeń wieków
    w nieśmiertelność daremną czy jeszcze potrzebną komuś

  9. noc za ręce wiedzie błyskawice
    w grzmocie ginie upału udręka
    góry stają w złocistej poświacie

    a w łagodnych objęciach ciszy
    idzie spać zielona sukienka

    zielonymi oczyma dotknięta

    potem szarość tonie w zieleni
    pochłonięta rzęs ciemnych pieszczotą
    wszystko nagle się dokonało
    bo dzień jasny brzmiał miłosną nocą

    i nic więcej stać się nie mogło
    tylko ręki dotknęła ręka
    a w stukocie odchodzących kroków
    falowała- ta z poezji- sukienka

    zielonymi oczyma dotknięta

×
×
  • Dodaj nową pozycję...