
kall
Użytkownicy-
Postów
1 337 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez kall
-
Podobają mnie się teksty w nawiasach. Dodają pikanterii :) utworek sympatyczny ;) Pozdrawiam Kalina
-
a ja będę odmienna niż moi poprzednicy ;) i kapliczka zbudowana z Twoich ramion to mnie urzekło... Pozdrawiam Kalina
-
chwila uniesien królowy deszczu
kall odpowiedział(a) na kall utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
kurcze... literówka w tytule :/ mam nadzieję, że ona was nie zniechęci :p pozdrawiam Kalina -
chwila uniesien królowy deszczu
kall odpowiedział(a) na kall utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
skropliłam dzisiaj swoją przysięgę oddałam się cała zegarowi czasu w postaci deszczu wiatr roznosił moje krople w strony pokoju i wojny byłam wybawieniem dla pragnących pociechą dla dzieci nadzieją dla meteorologów (na ciepłe lato) mając oczy pełne łez szczęścia swym dobrem obdarowywałam mieszkańców planety życia obietnica szczodrości spełniona morskie istoty cieszyły się z napływu wody którą im zsyłałam swoim ciałem swoimi skromnymi możliwościami królowa chwili by z minutą następną odejść wysuszyć osuszyć entuzjazm (mimo skroplonej przysięgi...) -
skropliłam dzisiaj swoją przysięgę oddałam się cała zegarowi czasu w postaci deszczu wiatr roznosił moje krople w strony pokoju i wojny byłam wybawieniem dla pragnących pociechą dla dzieci nadzieją dla meteorologów na ciepłe lato mając oczy pełne łez szczęścia swym dobrem obdarowywałam mieszkańców planety życia obietnica szczodrości spełniona morskie istoty cieszyły się z napływu wody którą im zsyłałam swoim ciałem swoimi skromnymi możliwościami królowa chwili na chwilę by z chwilą następną odejść wysuszyć osuszyć entuzjazm mimo skroplonej przysięgi
-
ładne, chociaż, moim zdaniem, powinno być bardziej rozwinięte twoje dzieło :) Pozdrawiam Kalina
-
Wspomnienie włocławskich bulwarów
kall odpowiedział(a) na Luthien_Alcarin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
magiczne, pełne wdzięku... pod paznokciami mam wskazówki zegarów kurczowo trzymam się dobrych czasów najlepszy fragment - można by z tego nowy wiersz zrobić :) Pozdrawiam Kalina -
*** [złością się upiłam]
kall odpowiedział(a) na kall utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuje Aniu za ostrzeżenie ;) Pozdrawiam Kalina -
*** [złością się upiłam]
kall odpowiedział(a) na kall utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Złością się upiłam tak, jak człowiek poi się alkoholem zapominając przy tym o świecie będąc choć przez chwilę w świecie swojej fantazji - utopii tam, gdzie chce spędzić całe życie z dala od problemów błahostek drobnych i ogromnych spraw Gdybym była Eskimosem zaszyłabym się w iglo niestety nim nie jestem... i upijam się złością... -
Luthien : dziękuje Ci bardzo za ciepłe słowa i za odwiedziny:) Alter Net : z wiersza stworzyć wiersz - też sztuka...:) Pozdrawiam Kalina
-
hmm... koniecznie ;) pzdr Kalina
-
wiersz wspaniały. kryje w sobie niespotkaną moc... gratuluje już z warsztatu zagościł w moich uilubionych ;) pozdrawiam Kalina
-
dziękuje bardzo za odwiedziny :) Alter Net - podoba mnie się twoja modyfikacja... Jednakże - wybacz mi, tutaj zostanę przy dłuższej wersji ;) Pansy - racja. Nadzieja zawsze człowiekowi potrzebna ;) Pozdrawiam Kalina
-
było chwilę w warsztacie. teraz jest tutaj. nie jest to utwór okolicznościowy. aczkolwiek natchnieniem były ostatnie wydarzenia pozdrawiam
-
gdy powstała nadzieja zapomniano dodać szczypty zrozumienia słowa wydawały się nicością nicość zaś bezmiarem bezmiar – stonowanym odcieniem zieleni szept bolał ciężki od nadmiaru spojrzeń zaplątywał się w pajęczynie westchnień gdy powstawała nadzieja ktoś nieuważny odmierzył zbyt wiele wiary smutek mieszał się z uniesieniem niczym powstające opary z powietrzem gdy powstawała nadzieja ludzie oczekiwali cudu... Szanowna Pani w zieleni! zostawiłaś łzy * * * A mówiłam Ci - nie ufaj każdemu
-
gdy powstała nadzieja zapomniano dodać szczypty zrozumienia słowa wydawały się nicością nicość zaś bezmiarem bezmiar – stonowanym odcieniem zieleni szept bolał ciężki od nadmiaru spojrzeń zaplątywał się w pajęczynie westchnień gdy powstawała nadzieja ktoś nieuważny odmierzył zbyt wiele wiary smutek mieszał się z uniesieniem niczym powstający opar z powietrzem gdy powstawała nadzieja ludzie oczekiwali cudu... Szanowna Pani w zieleni! zostawiłaś łzy * * * A mówiłam Ci - nie ufaj każdemu
-
witam :) asher - wybaczam. Drugie zdanie jest dziecinne... ale dlatego, bo analizujesz je wyrwane z kontekstu. Proponuję przeczytać całość :) aksja - dziękuję bardzo :) również uwielbiam takie klimaty... pomieszana poezja z prozą... słowa - motyle... nierzeczywistość. Pozdrawiam :)
-
nie sama ze wspaniałymi marzeniami dzięki którym mogę unosić się do Nieba nie sama z ulotnymi myślami wypełniającymi rzeczywistość istotnie brzęcząca mucha - archeolog bada wykopaliska ciszy a przecież wiatr porwał mi Ciebie nie sama lecz nie z Tobą
-
witam ;) dziękuje bardzo za komentarz i uwagi. Nie zauważyłam nigdzie Słońca i Księżyca napisanego małą literą... :/ Pozdrawiam :)
-
dziękuje za plusa :) z "mym" chętnie się zgodzę... Może tego nie być. Ale doświadczenie wolę zostawić :) Pozdrawiam :)
-
Ogólnie to miała być aluzja do "Tylko mnie poproś do tańca" Anny Jantar, o czym informowałam już wcześniej. Edyta Bartosiewicz... hmm - nienajgorzej, bardzo lubię tę piosenkę. Jednakże zbieżność pierwszych słów jak najbardziej przypadkowa :) Dziękuje za komentarz. Pozdrawiam ;)
-
Jak najbardziej na plus!! Lekkość pióra, pochwała za styl z moich skromnych ust. jedna literówka tylko : szeptało :) poza tym cacko ;)) Pzdr :*
-
małe uniesienia (naiwności mojej)
kall odpowiedział(a) na Sylwia Chojnowska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
krótkie treściwe plusowe :)) Pozdrawiam :)) -
Nadchodził wieczór. Słońce znużone dzienną wędrówką postanowiło przekazać pieczę nad światem Księżycowi, który - bądź, co bądź - oczekiwał tego momentu z utęsknieniem. Ulice, pustoszały, jakby ludzie przestraszyli się nadchodzącego Mroku. A przecież on nie chciał nikogo wystraszyć... To był taki smutny chłopiec - który zazwyczaj zostawał sam. Włóczył się wtedy po lasach, hasał po polach, odwiedzał opuszczone cmentarze. I choć przez chwilę czuł spełnienie. Nie trwało to jednak długo - zaraz potem nadchodziło zaspane jeszcze Słońce i odbierało już władzę nad całym światem. Jednakże teraz Słońca nie było. Był Mrok. A wśród niego bezbronna dziewczynka... Zawsze siadała na tych samych schodach... W tej samej sukience, popijając tę samą herbatkę (którą parzyła jej co noc jedyna wrażliwa dusza w okolicy - kobieta w czerwonym kapeluszu, mieszkająca naprzeciw kościoła)... Dla niej czas się zatrzymał. Uwielbiała wpatrywać się w ogarniającą ją otchłań - kochała czuć, ze w tym ziemskim cierpieniu nie jest sama, że ktoś wciąż przy niej czuwa. Nie potrafiła określić, kto to - zresztą, z czasem zwątpiła w swoje przeczucia. Kto mógł się nią przejmować - drobną dziewczynką z brakiem nadziei... I ciepłą herbatą. W jakim ona była błędzie! Tak naprawdę nigdy nie była sama. A już na pewno nie bezbronna... Wciąż ktoś przy niej trwał, czuwał, pomagał. To był Księżyc. Oświetlał świat, delikatnym srebrnym promieniem podkreślając jej błękitne oczy. Zimą, gdy nadchodził Mróz, staczał z nim walkę niczym o śmierć lub życie. Zawsze wygrywał, przez co do dziewczynki nie doszedł nigdy nawet zimniejszy Wiatr. Wokół zaszronione szyby w oknach - ona zaś w zielonej sukience na krótki rękaw... Popijająca swoją herbatkę. Z czasem zapatrzona w dal dziewczynka ujrzała tam coś niesamowitego. W ciemności zauważyła piękno, nieopisaną poezję świata. Minęło parę dni, a ona bez pamięci zakochała się w głębi nocy. Zakochała się w Mroku. On również zaczął się nią interesować. Nie był już niestrudzonym wędrowcem. Przez cały czas swego panowania światem - czas, który niegdyś tak szanował, wpatrywał się w oczęta postaci w zielonej sukience. W taki oto sposób biedna dziewczynka i smutny Mrok zakochali się w sobie. A była to miłość wspaniała. Upijali się swoim szczęściem, zapominając o swych problemach, rozterkach. Gdy zachodziło słońce, dla ich dwojga rzeczywistość nie miała znaczenia. Liczyli się tylko oni. Tak mijały lata... Księżyc - mimo iż doskonale znał skutki takiego uczucia, nie miał odwagi, by rozdzielić kochanków. Po prostu nie potrafił... Widząc radość w duszy dziewczynki i Mroku, nie mógł nic poradzić. A cierpienie było blisko... Dziewczynka stała się kobietą. Jej piękna uroda zachwycała przyjaciela jej serca. Nie tylko jego zresztą... Była inspiracją dla licznych poetów, malarzy; za jej spojrzenie niejeden mężczyzna oddałby większość chwil swego życia. Jednak ona wolała miłość nierealną. Miłość, której granice już dawno zostały przekroczone. Miłość niemożliwą. Jednakże wszystko się zmienia... Nic nie trwa wiecznie - szczególnie piękno abstrakcyjnego uczucia... Pewnego wieczoru Mrok ujrzał wybrankę swojego serca w ogromnej rozpaczy. Łzy ciekły jej po policzkach, opadały na schody, tworząc strumienie goryczy. Dziewczyna wyglądała tak jak zawsze - niezmieniona od tylu lat zielona sukienka, te same piękno, przenikliwość spojrzenia, rysy wrażliwości... Nie było jednak herbaty. Mrok zrozumiał. Kobieta w czerwonym kapeluszu zmarła. Rozumiał złość i smutek . Rozumiał łzy i rozczarowanie. I na tym jego zrozumienie się skończyło. Nie pojmował, iż nic nie może wrócić już do dawnego porządku. Nie ma herbaty - nie ma miłości. Nie ma cudownych spacerów, spojrzeń, namiętności. Nie ma niczego. Pustka. Kropka. Wszystko od nowa. Jednakże to było nad możliwości Mroku. On nie umiał ogarnąć tego swoim marzycielskim wzrokiem - nie widział konieczności odejścia. A jeśli on jej nie dostrzegł, to Ona musiała uczynić pierwszy krok. Następnego wieczoru Mrok nie znalazł już swojej wybranki. Miejsce na schodach było puste. Zdesperowany kochanek przemierzył cały świat w poszukiwaniu utraconej miłości. Nigdy jej nie znalazł. Cierpiał, jednakże z czasem pogodził się z myślą, iż chwile spędzone z dziewczyną były najpiękniejszymi wspomnieniami – teraz czeka go powrót do samotnej rzeczywistości, gdzie nie ma miłości i zrozumienia. Tylko księżyc, żegnając niegdyś Słońce, ujrzał znajomą twarz w oknie. Zaciekawiony zajrzał w głąb mieszkania. Tam kobieta, która niegdyś była rozkochana w jego przyjacielu, siedziała nad kołyską i bawiła płaczące niemowlę. W jej oczach Srebrny Pan ujrzał zmęczenie... i spełnienie. Nie powiedział nic Mrokowi. Lepiej żeby nie wiedział. Teraz, gdy już zapomniał...
-
Dziękuje bardzo za komentarze ;)) zieleń oczu - dziękuje bardzo za dobre słowo. Podniosłaś mnie na duchu - od razu cieplej na serduszku ;)) Jay Jay Kapuściński - chciałam podkreślić moc kroku, bezradności i uporu... Dziękuje również za słowa otuchy ;) forma rozstrzelana - wada czy zaleta...?? Pozdrawiam :)