Mateusz-_Ulvhedin
-
Postów
558 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Mateusz-_Ulvhedin
-
-
Bardzo fajne opowiadanie, aczkolwiek "Turn off part 1" (jeżeli pozwolisz,że odwołam się do niego tutaj) bardziej mi się podobało. Tu czytając czuje dużo podobieństw do "zmierzchu", ale to tylko moje odczucia ;) Być może to przez ten natłok wszystkiego związanego ze "zmierzchem" i tak dalej. Tam wyczuwało się badziej jakiś własny styl.
Jest kilka liteówek, ale mało znaczących, nieutrudniających czytanie.
Jednak jak już mówiłem podoba mi się to opowiadanie :)
Czy w zamyśle są kolejne części ?
Serdecznie pozdrawiam... :)0 -
Jak za te X lat dopiero się obawiali, a nie nastąpił jeszcze konflikt atomowy to nie tak źle ;P
a tak już poważnie to całkiem fajny początek. Mam nadzieję że C.D.N. ;)
pozdrawiam...0 -
„To niemożliwe, on nie mógł jej spotkać. To oznaczałoby, że może znaleźć się w poważnym kłopocie”- Pena gorączkowo rozmyślała idąc do swojej biblioteki- „Ach.. coś ostatnio złego się dzieje. To już druga wizja, która zakończyła się jakby w połowie. Czyżby to mój wiek, a może coś złego czuwa nad nami i nas kontroluje? Nie ważne co było, ważne, że kolejna wizja dotycząca Erta jest jak on sam tajemnicza”- Pena nikomu nie mówiła, że miała kolejną wizje, ale teraz po tym, co usłyszała od Erta, postanowiła pójść do swojej biblioteki i przyjrzeć się tej wizji dokładnie. Idąc nie zwracała nawet uwagi na okolice, którą tak zawsze lubiła podziwiać. Wszędzie porastały krzewiny i drzewa owocowe. Trawa zawsze soczysta i pachnąca poranną rosą, wydawała się jakby wołać do strudzonych biegiem bogów, by usiedli i odpoczęli na niej. Liście wiecznie zielone dawały przyjemny cień, a w południe światło padało przez nie jak przez sałatę. Tuż przy domu Ajrona płynęła rzeczka, gdzie zbierał wodę do gaszenia gorącej stali. Wszystko to zdawało się niby spowalniać czas i dlatego tak lubiła na to patrzeć. Teraz jednak chciała jak najszybciej dojść do swego domu połączonego z biblioteką, gdzie znajdowały się jej wizje. Czasami, gdy stwierdziła, że jedną z nich mogą poznać ludzie, schodziła do Kelleru i tam jednemu z wieszczów wpajała w myśli jej wizje, a ten zapisywał je i potem, jako bard boski śpiewał innym w karczmach czy na rozdrożach. Była już w środku wielkiego zbioru jej zapisków i zaczęła szukać tej najwcześniejszej. Chwyciła papier w dłoń i zaczęła czytać na głos, rozważając każde kolejne słowo, jak piątoklasista- „Ostatni z żywych bogów stanie przed wyborem. Na szali nieumarła i nieżywa zarazem, a na drugiej zaś rozsądek i opanowanie. Jeżeli wybierze pierwszą czeka go ryzyko i to ryzyko czeka cały świat, jeśli zaś wybierze drugą- losy potoczą się starym torem. Lecz pojawi się ten, który”- i tu urywała się wizja. Chciała już wstać, lecz znów ogarnął ja ten stan, który zawsze wzbudzał fascynacje i lekki strach w Ercie. Gdy wróciła do siebie zauważyła, że wizja nie zapisała się na nowym pergaminie, ale na tym, który przed chwilą czytała. Wróciła do ostatniego zdania, jakie wtedy czytała i doczytała kolejny fragment-„ Lecz pojawi się ten, który… I wybór padnie po tym. A będzie on nieugięty. I okaże się zdrajca przyjacielem.”- Pena usiadła i sama nie wierzyła temu, co się stało. Od wieków miała wizje, ale zawsze były one proste i, co najważniejsze, skończone. Na początku myślała, że to przejściowe, ale teraz po głębszym zastanowieniu się nad tym faktem doszła do wniosku, że to może oznaczać tylko jedno- Ostateczna Bitwa zbliża się. Oczywiście w pojęciu boskim zbliża się oznaczało jakieś kilkaset lat albo coś koło tysiąca. Jednak to i tak niewiele by dobrze przygotować Erta do niej. Ponadto miało niedługo urodzić się troje nowych, którzy byli potencjalnymi pomocnikami Erta, ich też będzie trzeba wyszkolić. Pena nawet miała już plany co do nich i ich szkolenia już od pierwszych lat. „Nieumarła i nieżywa zarazem to musi być Fojera- dalej rozmyślała Pena- Ale przecież ostatni z żywych bogów to nie musi oznaczać wcale czasu przed bitwą. Tak to może być zapowiedź kolejnego Zmierzchu. To może być dopiero w świecie, który utworzy Ert albo i później. Ale dalej jest napisane, że pojawi się ktoś i chyba, że to on okaże się przyjacielem, choć będzie uważany za zdrajcę. I to on zrobi coś co sprawi wybór. Ale ten Ostatni żywy bóg. To nie może być Ert być może to jego potomek. Ale W takim razie nieżywa i nieumarła zarazem to nie koniecznie musi być Fojera. Chociaż ona przecież się nie starzeje, tak więc może jednak to ona. Ale najważniejsze, że to nie dotyczy tego Zmierzchu.”- Pena była już pewna. Po uspokojeniu samej siebie odłożyła zapisek między inne i wyszła na zewnątrz. Uśmiechnęła się, gdy spojrzała na chwilową cisze. Nikt akurat nie przechodził, co zdarzało się tu nader rzadko. Pena usiadła na trawie i rozkoszując się chwilą spokoju przymknęła oczy i usnęła.
Wokół było ciemno, pomieszczenie gdzie się znajdowała było jakąś grotą albo salą. Panowała tu niezwykła cisza i tylko jakieś kapanie w oddali ją przerywało. Od czasu do czasu potknęła się, ale zdarzało się jej już to coraz rzadziej. W końcu bywała tu tak często, że traktowała to miejsce jak drugi dom. Choć czy miała jakiś pierwszy? Szła teraz przed siebie i już instynktownie skręciła w prawo i bokiem, prężąc się i wciągając powietrze jak tylko mogła, przecisnęła się przez cieniutką szczelinę. Dalej szła już po schodach, a może raczej spadem nierówno rozłożonych kamieni. Cały czas dotykała lewą dłonią ściany, badając czy nie zbliża się już do kolejnego zakrętu. Nagle przystanęła i ukucnęła, przesunęła się na kolanach trochę do przodu i wyczuwając przepaść. Wstała i skoczyła w nią. Gdyby nie to, że nie jest człowiekiem zabiłaby się już obijając o ściany. Ta jednak na dole wstała, otrzepała się i znów podnosząc do ściany dłoń zaczęła iść do, jak go zwała, tatulka. Teraz było słychać jak weszła do jakiejś sali. Podłoga była tu równa i dało się słyszeć odbijający się po ścianach odgłos jej kroków i niezwykle głęboki i spokojny oddech w oddali. Na końcu jaśniały jedynie dwa wielkie ślepia, poza tym cała sala, jak reszta otoczenia, którym podążała, była całkowicie ciemna.
-Musisz uważać- rozległ się głęboki, spokojny i donośny głos.
-Wiem, ale wszystko jest dobrze. Nie złapał mnie i nawet nie zorientował się, że istnieje. Ale ciągle węszy i trudno mi się poruszać- odpowiedział młody głos szybki jak katarynka- Ale uważam na siebie.
-Wiem, że uważasz, ale nie tylko o to mi chodzi Fojero. Wiesz, że jeżeli zaatakowałby cię Dewojesol to obroniłbym cię, ale musisz pilnować się by nie wygadać się o mnie Ertowi. Wiele sił kosztuje mnie by przerywać wizje Peny. Bogowie nie mogą wiedzieć wszystkiego, bo przestaliby pracować nad Ertem i innymi, a Ostateczna Walka byłaby z góry przegrana. Dziś miała wizję dotyczącą ciebie. Musiałem ją przerwać. Pamiętasz przecież swoje zadanie?
-Rozumiem, będę starała się nie wygadać. Tak pamiętam swoje zadanie, ale jeżeli on nie zrobi tego?- Fojera mówiła już spokojniej, ale jak zawsze słodkim, uwodzącym głosem.
-Już o to się nie martw-głos zabrzmiał zabawnie.
-Powiedz mi tylko jeszcze jedno. Nigdy się o to nie pytałam, ale już dłużej nie wytrzymam. Czemu Pena ani inni nie mogą dowiedzieć się, że w ogóle istniejesz?
Spojrzał na nią przybliżając ślepia i odpowiedział ze spokojem:
-Nawet dobrzy bogowi nie lubią jak ktoś im się wtrąca, a zresztą gdyby oni się dowiedzieli o mnie to mógłby się też dowiedzieć, przypadkiem, Harwest. A ja musze zostać w cieniu, aż do Zmierzchu. Wiem więcej niż inni bogowie, jestem silniejszy, ale to nie moja walka, ja mam inną i swoje zadanie. Gdyby dowiedział się Harwest, to zadanie mogłoby nie dojść do skutku.
-Przecież powiedziałeś, że jesteś od nich silniejszy?
-Tak, ale nie zamierzam walczyć z Harwestem. Moim przeciwnikiem będzie kto inny, a Harwest wiedząc o mnie mógłby inaczej rozłożyć swe siły, którymi będzie dysponował. Bez elementu zaskoczenia skupiłby się najpierw na mnie. A już całej chordzie mógłbym nie dać rady. A teraz zmykaj i bądź ostrożna.
Fojera jak zawsze dygnęła przed nim i pospieszyła w drogę powrotną. Przy przepaści podniósł ją siłą woli na górę, a ona czując jak ogarnia ją jego moc przypomniała sobie chwile, kiedy była żywa i sama mogła czynić niewielkie czary. Zawsze zastanawiała się, czemu tatulek jest z nią taki szczery i zawsze jej odpowiada, ale myślała, że to pewnie przez to, że tylko z nią może pogadać. Dobrze wiedziała, co musi zrobić i musiała podążać ku temu zadaniu. Ale bała się też, że jeżeli coś się nie powiedzie to Ert będzie zagrożony, a ona naprawdę go coraz mocniej lubiła, a może nawet coś więcej? Musiała jednak zaryzykować. Nie mogła mu tego powiedzieć wprost. Wiedziała, że gdy nadejdzie czas to tatulek jej powie i wtedy będzie musiała zaryzykować Erta i cały świat. Jednak tatulek mówi zawsze, że bez niej nie to wszystko nie ma sensu. Nawet kazał przychodzić jej trzy razy w tygodniu i uczy ja posługiwania się Językiem Prastarych. Nie może ona pojąć, dlaczego ma się go uczyć, skoro i tak nie jest jej przydatny, jednak on mówi, że w swoim czasie wszystkiego się dowie. „W swoim czasie”- to bardzo często używane prze niego słowa. Zawsze wszystko musi być w swoim czasie, często doprowadzało ją to prawie do szału, jednak ojczulek zauważał to i tylko śmiał się z niej, co rozładowywało jej napięcie. Zamyśliła się na tyle, że nawet nie zauważyła, jak wydostała się już na zewnątrz, a przerwała myśli jedynie przez uderzające aż do bólu światło poza ciemnymi korytarzami „kryjówki”. Postanowiła się troszkę powłóczyć- no bo, co niby miałaby innego robić? Potem zajrzy do Erta troszkę się podroczyć, albo popsocić. W końcu mogła uzupełnić te zaległe od stuleci zabawy z rówieśnikami. Co prawda tylko za pośrednictwem myśli, ale zawsze to już jakieś pocieszenie.
Galopował już długo, więc zatrzymał się na chwilę. Wiedział, że tamci już nie będą go gonić. W końcu dał im cos od siebie. Uśmiechnął się na takie sformułowanie i przywiązując zmęczonego prawie do ostatniej wytrzymałości konia do pobliskiego pnia usiadł na trawie obok.
-Ssss… Auć! Psia ich mać! Że też trafili tak głęboko!- głośno zaklął Wildib, gdy wyjmował strzałę, która utkwiła w jego ramieniu przeszywając je na wylot. Pomimo uciętego palca nie miał trudności w posługiwaniu się dłonią. Nie był głupi, odciął sobie palec, ale piąty, który i tak Ne przydaje się do niczego.
-No chyba, że do podłubania w uchu- znów zaśmiał się, głośno wypowiadając swoje myśli- Ech.. Zaczynam mówić do siebie na głos. Nie dobrze ze mną. Zawsze jeszcze mogę liczyć na ciebie- z uśmiechem spojrzał na konia, a ten prychnął, jakby chciał mu odpowiedzieć- Psia ich mać, jeszcze trochę i… Jest!- krzyknął wyjmując obie strzały. Następnie zabandażował rany i wyjmując z tobołka jabłka posilił się. Gdy wstał by poszukać wody dla konia i siebie usłyszał dochodzące z dala parsknięcie. Inny bóg, a tym bardziej zwykły człowiek, nie usłyszeliby zupełnie nic, jednak on z swoimi wzmocnionymi zmysłami ruszył biegiem w stronę, skąd dochodził dźwięk. „Po co ja to właściwie robie? A jeżeli to nie to co myślę, jeżeli to są Swindlery?”- zaczął się zastanawiać bezszelestnie przemykając między roślinnością- „Te oszukańcze i zdradliwe bestie potrafią naśladować odgłosy by zwabić ofiarę. Jeżeli to ich wataha to mogę mieć kłopot. Jeżeliby mnie trochę porwały to za parę dni się zregeneruję, ale jeżeli dorwą mnie i odrąbią głowę od reszty i zeżrą, to po mnie”- Było już za późno żeby się cofnąć, jednak na wszelki wypadek szybko chwycił za łuk i naciągnął cięciwę- „Jeżeli się mylę to nie dostaną mnie przynajmniej żywcem od razu”. Jak się okazało jego obawy były bezpodstawne. Na polanie, do której dobiegł, znalazł stado koni. Tych koni, które tak wystraszył przy ataku na ścigających go. Oswojone nie wystraszyły się i dały się zabrać za nim. „Jak dotrę do Dobrej Siedziby będę miał prezent na wkupienie się. Wszyscy wiedzą, że nasze konie są sprawniejsze i wytrzymalsze. Tylko głupcy nie przyjęliby tych koni.” Wildib zabrał konie w poszukiwaniu wody, a gdy znalazł zbiornik zatrzymał się by je napoić. Następnie ruszył w drogę. Po paru dniach wędrówki stanął w znacznej odległości od murów Dobrej Siedziby.
-Tak. Teraz najgorsze- dotrzeć tam, tak by mnie nie wzięli za najeźdźcę, nie zabili zanim dotrę do bram i krzyknę, że nie mam złych zamiarów i chcieli wysłuchać.-Jeszcze raz spojrzał w stronę Złej Siedziby, która teraz była daleko, daleko za nim i powiedział- A psia ich mać, niech radzą sobie beze mnie, ja zaczynam nowy rozdział. Choć i tak nigdy nie stanę się tacy jak oni. Tfu! Dobrzy aż do bólu.
Z nadziejami na nowy początek ruszył wraz ze swym darem wprost na bramy obstawione łucznikami.0 -
CytatPrzyłączę się do tych, którym wiersz się podoba.
Jest oryginalny mimo pozornej banalności, ujmuje
bardzo trafnie to, co przeżywają często - piszący wiersze.
Bywa, że myśl w porę nie zapisana umyka, bezpowrotnie
ginie, a była tuż, tuż! Podoba mi się pomysł z rybą.
Pozdrawiam
- baba
Cieszy mnie, że i tobie się podoba :))
cieszy mnie też, że podoba ci się ta pozorna banalność i pomysł z rybą :))
rzeczywiście, często się zdarza, że taka ryba wkręca się między mysli, ale oby ich było najmniej :))
Serdecznie pozdrawiam... :))0 -
CytatDla mnie Mateuszu to dwa w jednym...!
Ale peel wie co pisze !
Pozdrówka!
Dziękuje za wgląd i za pozytywną ocene :))CytatDziękuje że jestem , bo mnie u Ciebie nie ma!
Ciepło!
A więc jednak jesteś ;D
ciepło i Serdecznie pozdrawiam... :)))0 -
Cytat
różnobarwnym,
jaśniejącej
bezgwiezdnej.
bezgłosych
Takie przymiotniki są passe, tak jak broń konwencjonalna i cykuta!
nie ma ich nigdzie i nikt nie chce ich już czytać !
:))
trzeba ogłosić konkurs na listę zamienników, które niechybnie też staną się passe
aż któregoś dnia wrócimy do pierwszych wierszy i jak smak zwykłego pomidora odkryjemy, że tak normalnie smaczny..
poza tym, czy to szukanie nie jest właśnie błączeniem po banałach?
wiersz kończy się zupełnie innym stylem, wszak.. że :)
co do wiersza, jak widzę korekty raczej kosmetyczne.
mnie się podoba.
/b
Dziękuje :)) cieszy mnie, że ci się spodobał :)) drobne zmianki wprowadziłem ;)
Serdecznie pozdrawiam... :))0 -
Cytatno fajnie, mnie się podoba, a może właśnie w tej
rybie co to na kartce się wyrysowała jest nadzieja,
J. serdecznie
Hmm nad tym się nie zastanawiałem szczerze, ale ciekawe spojrzenie :))
Dziękuje ci za komentarz i Serdecznie pozdrawiam... :))0 -
Cytatcałkiem fajny
ale wymaga lekkich zabiegów pielęgnujących
szukałem w zachodzie
w świcie różnobarwnym
w pełni jaśniejącej
i bezgwiezdnej nocy
lecz ty wciąż uciekasz
zanikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach
Gdy już prawie jesteś
zaczynam powtarzać
by pamięć wytrwała
do kartki do domu
…………………………………................
spojrzałem na listę
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach
mam nadzieję, że nie masz pretensji
o ten mały zabieg na żywem organizmie
ależ oczywiście, że nie mam nic przeciw :) cieszy mnie jeżeli ktoś troszkę poszpera w moim wierszu :)) dziękuje za komentarz
troszkę zmieniłem, jednak niektóre zostawiłem jak były :)
Serdecznie pozdrawiam... :)0 -
CytatDo kreski odbieram ten wiersz , jak myśl której peel szukał i znalazł i martwi się , by została aby ją zapisał jednak po kresce tracę sens
ciekawa myśl dla mnie do kreski
serdecznie
13
"Szukałem w zachodzie
i o świcie różnobarwnym,
w pełni jaśniejącej
i w bezgwiezdnej nocy.
Lecz ty wciąż uciekasz,
znikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach.
Gdy już cię prawie mam
i powtarzam,
by pamięć wytrwała
do kartki w domu,
…………………………………................
Spojrzałem na listę z zakupami
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach."
A może piszący żyje dniem wczorajszym?
To, co dla niego naj...oddala się, umyka?
Na kartce, którą spodziewa się znaleźć w domu szuka potwierdzenia, że nie wszystko obumarło. Znajduje listę z zakupami, tylko zamiast szampana i truskawek zastaje ziemniaki, schab i kapustę.
Przepraszam autora jeśli uprościłam za bardzo.
Bez tytułu zamieniłabym na "nie uciekaj", a wiersz dołączę do ulubionych. :)
Ooo dziękuję niezmiernie, za dodanie do ulubionych :))) jestem zaszczycony :)
Ciekawa interpretacja, cieszy mnie bardzo, że został on odczytany, również w inny sposób :))
Sądze, że jednak wiersz bez tytułu daje większą swobode czytelnikowi i zostane przy tym, ale dziękuje za propozycje :))
Serdecznie pozdrawiam... :)))0 -
CytatSpojrzałem na listę z zakupami
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach.
pod kreską czytam tak: przyszło rozproszenie (lista zakupów)
i wena się wyślizgnęła jak ryba, bo ona jest śliska i wymyka się,
gdy tylko ją się spuści z oka...też tak mam i to nie raz :)
ładny wiersz Mateuszu
serdecznie pozdrawiam :)
Bardzo ładnie odczytałaś :) cieszę się, że udało się to pokazać :)
badzo cieszy mnie, że ci się podoba :) Oj tak niestety często ta ryba się przewija przez ręce, ale na szczęście nie zawsze :)))
Serdecznie pozdrawiam... :)))0 -
Cytatładnie przedstawione poszukiwania weny
też tak mam że wyślizguje się jak ryba z dłoni
pozdrawiam
Bardzo cieszę się z odczytania wiersza :)) niestaty czasami nam ucieka ;)
Serdecznie pozdrawiam... :)))0 -
Cytatmoże passe, ale czy to passe nie zależy od konwencji przyjmowanej przez autora tekstu. wiersz ma swój własny organizm, kosmos i mgławice, trzeba więc brać jaki jest, jeśli oczywiście jest świadomy. Ładna sprawa.
zdrówko
Jimmy
Dziękuję za komentarz. Jak najbardziej są zamierzone, jak pisałem wyżej, użyłem ich bo sądzę, że dodają jakiegoś, swojego rodzaju smaczku :)
Dziekuję i serdecznie pozdrawiam... :)))0 -
Cytat
różnobarwnym,
jaśniejącej
bezgwiezdnej.
bezgłosych
Takie przymiotniki są passe, tak jak broń konwencjonalna i cykuta!
nie ma ich nigdzie i nikt nie chce ich już czytać !
Nie wiem, może i nikt nie chce ich czytać, ale sądze, że w wierszach są one dozwolone, że tak sobie pozwole- nadają troszkę smaku, ale to wg mnie :) Dlatego jednak zostane przy tej formie przymiotników :)
dziękuję za komentarz :)
Serdeczie pozdrawiam... :))0 -
CytatDo kreski odbieram ten wiersz , jak myśl której peel szukał i znalazł i martwi się , by została aby ją zapisał jednak po kresce tracę sens
ciekawa myśl dla mnie do kreski
serdecznie
13
Dziękuje za komentarz, cieszę się, że podoba ci się do kreski :))
Serdecznie pozdrawiam... :))0 -
Cytatszukałem w zachodzie
świcie różnobarwnym
w pełni jaśniejącej
i bezgwiezdnej nocy
wciąż uciekasz
znikasz w bezgłosie
myśli i westchnieniach
gdy prawie mam
i powtarzam
by pamięć wytrwała
do kartki w domu
…………………………………................
Spojrzałem na listę zakupów
znów byłaś rybą
w moich dłoniach.
tak mi się odczytało ..
zabawne
pozdrawiam:)
cieszę się, że spodobało się :))
trochę uszczknę z twojej propozycji i wrzuce do siebie :)
Serdecznie pozdrawiam... :)0 -
Szukałem w zachodzie
i o świcie różnobarwnym,
w pełni jaśniejącej
i w bezgwiezdnej nocy.
Wciąż uciekasz,
znikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach.
Gdy cię prawie mam
i powtarzam,
by pamięć wytrwała
do kartki w domu,
…………………………………................
Spojrzałem na listę zakupów
znów byłaś rybą
w moich dłoniach.0 -
Piękny wiersz :) Piekna pointa, smutna, ale z nadziejami :) ten fragment uważam, że jest najpiękniejszy z całości:
"drżącymi rękami nawlekam
uszko prawdy na dziś
żeby choć ono
zechciało wysłuchać"
baaardzo mi się podoba :))
życzę by uszko, które cię wysłucha było większe od tego igły i by więcej nie było hukliwych peknięć :)
jeszcze raz powtórzę, że baaardzo mi się podoba i zabieram do swojego ula :D0 -
Bardzo fajny wiersz :) wg mnie refleksyjny i do przemyslenia :) smutna, a zarazem enigmatyczna i zastanawiająca pointa, oprócz pointy bardzo podoba mi się trzecia strofa. Nie wiem czy z zamysłem autorki odbieram wiersz, ale we mnie wzbudził tęsknote i smutek.
Bardzo podoba mi się ta refleksyjność tu :)
Serdecznie pozdrawiam... :))0 -
Bardzo piękny wiersz. Rozmarzyłem się niezmiernie, pozwolisz, że zabiorę do ula? :)
te fragmenty najbardziej mi się spodobały:
"jak tulipan z pąka
kolorowa realnieję"
"choć twój sweter gryzie
ściągaj szybko tak nam milej
cieplej jest
i bliżej"
Wspaniała, ciepła i bardzo optymistyczna pointa, az chce sie byc jednym z tych "nam" :))
Zgadzam się z aluną, że te nam jest tu bardzo istotne i właśnie nie powinno go zabraknąć :)
Bardzo mi się podoba :)))
Serdecznie pozdrawiam... :))0 -
bardzo refleksyjnie, trzy ostatnie strofy najbardziej i się podobają, a zwłaszcza pointa :)
Serdecznie pozdrawiam... :)0 -
zgadzam się z Być Może,wg mnie można by to pozostawić nawet bez tytułu, ale ogólnie to nawet bardzo mi się podoba :) a w szczególności pointa, bardzo celnie i fajnie ujęta :))
Serdecznie pozdrawiam... :)0 -
Sfinks13- Dziękuje za pozytyw i zapewniam, że sprawdze juz za chwilkę ;) a jeżeli okaże się, że należy zmienić, to wprowadze zmiany ;) dziękuje za zauważenie :)
aluno, dziękuje ci za wgląd i pozytywny komentarz :)
Zuziu i Grażynko ależ nie czuje urazy ;) Pozwólcie moje miłe, że pozostawie waszą rozmowe samą sobie ;) Jednak musze troszkę przyznać ci racje Zuziu, że i współcześni muzycy odwołują się do klasyki (np. Emilie Autumn, Jelonek i inni), między innymi też i DJ-e, jednak spójżmy prawdzie w oczy, że bardzo mało jest takich DJ-ów :) Może troche ostro powiedziałaś że Grazyna sie nie zna, wyraziła swoje zdani( z którym zresztą się zgadzam ;p ), do czego każdy ma prawo, o ile wiem ;] , ale jak mówiłem nie wtrącam sie w wasza rozmowe ;)
Serdecznie pozdrawiam wszystkich ... :)))0 -
heh może nie uwieżysz, ale też tak mam w zeszycie ;p ale potem postanowiłem zmienić bo mi czegoś brakowało. Ale racja, bez tego będzie bardziej do pomyslenia ;)
tak więc ostatni wers srrru .. ;))
Serdecznie pozdrawiam... :)0 -
Dziękuje za pozytywny komentarz i odbiór wiersza :) ciesze się z dostrzeżenia metamorfozy :)
ech... tak, ja też mam kilka i tęsknie za pianistami ;) ale na szczęście są jeszcze na tym świecie ci muzykanci :D
Serdecznie pozdrawiam... :))0
Kalendarze
w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Opublikowano
Bardzo mi się podoba ten wiersz :) bardzo refleksyjny i skłaniający do przemyślenia i dłuższego poczytania :)
odczytałem sobie go jako nierealna myśl człowieka, który myśli, że może zmienić czas i rzeczy, które są oczywiste. I mimo, iż wie,że to niemożliwe to marzy o tym by załamac czas i pozmieniac niektóre sprawy.
Mam nadzieję, że nie odbiegłem boleśnie od zamysłu autorki ;)
Bardzo podoba mi się pointa
Serdecznie pozdrawiam...