
Piotr Rutkowski
Użytkownicy-
Postów
754 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski
-
Dziewucha I
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
I Patrzyła jak żegnał się z jej matką. Stała tam taka samotna. Nie potrafiła się wzruszyć, zapłakać. Stała nieruchomo i po prostu nie rozumiała. Tuliła do piersi swojego pluszowego przyjaciela, który podobnie jak ona nie wiedział co się tak naprawdę dzieje. Zaniedbany, tłusty mężczyzna spojrzał na nią chłodnym wzrokiem, trzasnął spróchniałymi drzwiami i nigdy więcej nie pojawił się w jej życiu. Co za ulga. Od tamtej pory matka stała się zgorzkniała i strasznie nieznośna. Zachowywała się wobec Julki okrutnie. Prawdę mówiąc nie zachowywała się wcale, podczas gdy Julka potrzebowała wychowania; prowincjonalnego ale zawsze wychowania. -To wszystko przez ciebie wstrętna dziewucho!- Krzyczała na swą dziewięcioletnią córkę, na swoje jedyne dziecko. Dziewucha stawała się kobietą w odosobnieniu. Dorastała na swój sposób. Nie robiła tych wszystkich rzeczy co jej miastowe rówieśniczki. Nigdy nie całowała się z koleżanką by sprawdzić jak to jest, nie była nigdy na gigancie, nie miała pojęcia kto to Brad Pitt, nie chodziła na randki, ale kochała Jezusa. Kochała go do granic możliwości. We wsi często widywali ją w kościele. Nawet bardzo często. –Zostanie zakonnicą- ,mawiali- nie ma co-. Ale Julka nie chciała poświęcić swego życia Bogu. Nie miała w sobie takiej świadomości. Nie miała żadnej świadomości, gdyż jej własna matka wolała rozmawiać z butelką niż z własną córką. Nie miała we wsi przyjaciółki, która mogła by jej wytłumaczyć wiele rzeczy np. skąd się bierze krew miedzy nogami raz w miesiącu i tak strasznie boli? Kiedy nadchodził okres Julka natychmiast biegła do kościoła wyspowiadać się. Myślała bowiem, że tak właśnie Bóg karze niegrzeczne dziewczynki za ich przewinienia. Cierpiała na samotność, której rozmiary trudno sobie uzmysłowić ludziom żyjącym u progu dwudziestego pierwszego wieku. Mijały lata aż w końcu nadszedł ten dzień. Julia czekała na niego od dawna. Wiedziała, że to już. To się czuje. Z pierwszym powiewem wczesnego, jesiennego wiatru postanowiła opuścić swój rodzinny dom. Matka nie mogła jej przytulić i z godnością pożegnać ponieważ gniła w ziemi od poprzedniej zimy. Gniła znacznie wcześniej, jeszcze zanim wpuścili ją w glebę. Sąsiadki mówiły że to rak. Na szczęście nie cierpiała bidula. Nowotwór przyszedł nagle i zabrał ją w mgnieniu oka. Dziewiętnastoletnia dziewczyna stała więc na stacji sama, z walizką w jednej ręce, z adresem ciotki w drugiej, czekając na pociąg, który zabierze ją do wielkiego świata, o którym tak niewiele wie. Nie ma pojęcia(bo skąd?) jaki ten świat jest okrutny. Niedługo się przekona. Życie płatać jej będzie rozmaite figle... -
Stary...czytam już naste twoje opowiadanie i powiem tak... wiedziesz tutaj prym bezapelacyjnie, zaj. pomysly, swietny styl, ktory czyta sie jednym tchem. Gratulacje! Kiedy widze tekst podpisany Asher wiem ze nie bede ziewal. To sie nazywa talent. Pozdrwiam
-
Konradowi dłoń podając
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Kim jesteś marny szamba stwórco? Zabierasz życie niewinnej istocie, Wbijając w duszę pal kilometrowy, Zabijasz we mnie nadzieję. Pragniesz cierpienia? Łez mych ci potrzeba? Darmo szukać we mnie zadośćuczynienia, Łask twych też nie pragnę. On cierpiał za miliony, I za miliony przeżywał katusze, Ja za jednostkę łzy wylewać muszę. Przysięgam, zbiorę bastiony, I smak zemsty odczujesz. Wojna powiadam! Choćby na śmierć i życie. Czego chcesz ode mnie? Wiem, zabić we mnie ducha, Resztki człowieczeństwa; myślisz że posłucha moja naiwność blada? Spluwam na twe oblicze, Chamstw twych już nie liczę, Głowa już mi pęka, umysł źle się czuje Lecz serce poczuje, gdy kolejna przyjdzie niespodzianka, Powiedz kiedy- to się przygotuję. Nie pokonasz mnie tak łatwo. Wycierpiałem już zanadto, aby paść na kolana. Ojcze wszelkiego gówna co pełza po tej ziemi! Spójrz na mnie gdy do ciebie mówię. Jak człowiek honoru pokaż swe oblicze, Siedzę teraz i płaczę nad mym przyjacielem. Pamiętam, gdy wskakiwał na moje kolana, Zdajesz sobie sprawę jak wielka jest ma rana? Gardzę tobą! Rozumiesz? Gardzę na wszechwieki! Nie wiem co bym zrobił, gdyby moje słońce zamknęło powieki. Pokaż się bezduszny, ludzki darmozjadzie! Masz rację; nie wiem jak zginął. Może wolnością się udusił, stracił wzrok I wpadł w twe sidła, Niczym łatwa zwierzyna łupem myśliwego a nie myśliciela, Staje się z własnej tylko nierozwagi. Podaję Konradowi swą dłoń. Nie chcę walczyć jak on z nieprzyjaciółmi swymi Chcę tylko znać prawdę i bronić ludzkości Przed prorokami fałszywymi co pod banderą miłości Życie kotom zabierają zostawiając kości. -
.... a ja myślałem, że ktoś na koncu wejdzie z kamerą, kwiatami i krzyknie : "Mamy Cię". Fajny pomysł, temat stary jak świat, bohaterowie nie z mojej bajki (obleśnie małostkowki, dekadencyjnie pokoleniowo-jakby po 80 roku) Jedny słowem- Może być...powiem wiecej nawet mi sie podobalo
-
Jesień
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Piękny tekst, tylko błagam wyrzuć z niego dwa fragmenty:" jako chłopak i nie jako dziewczyna" Czytelnik wie o co chodzi, czytelnik jest inteligenty i nie trzeba mu wykładać kawę na ławę. Mimo to tekst sam się broni. Jeszcze jedno takie opowiadanie i dodaję Cię do ulubionych. Poważnie :)) p.s Acha i jeszcze jedno...Prawdziwa przyjaźń pomiędzy mężczyzną a kobietą? Nie wierze. Wolę historię odwrotne gdy z kilkuletniej przyjaźni rodzi się miłość...(Sparks "Anioł Stróż")...jeszcze jestem pod wrażeniem. Gratulacje! -
Słyszałem
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dzięki, kłaniam się nisko...zrozumiałem...chylę czoła przed wieszczem... p.s nie chodzi o głaskanie po główce, chodzi o użycie słowa PRYMITYWNY...jakkolwiek to brzmi i oznazcza ....Nieważne, przepraszam za publikacje i za replikę. -
Słyszałem
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Prymitywny? To co powiesz o rymie: puszcza- zapuszcza? To z wiersza pewnego krakowskiego poety pt: "?" kurcze nie pamiętam...przyślij mi swój tomik to się poduczę rymowania małoprymitywnego bo...a nieważne..... p.s Cicha otchłań wyświechtana? Mam przeczucie, że prywatnie pojechałeś tak ostro ale czy my się znamy? Nie sądze....to trochę jak ze starego kabaretu mówię coś bo muszę a ludzie klaszczą bo za bilety zapłacili... pozdrwiam stolicę kultruralną Wielbiciel Jacka P. -
Słyszałem
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ciągniesz mnie za język?:) szarpane to wiesz, jak grasz na instrumencie strunowym to zrozumiesz jeśli nie grasz musisz sobie wyobrazić, a krótkie znaczy tu- nie dłuższe niż chwilowe drgania serca... -
Słyszałem
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
są takie nieskazitelnie czyste... jak śpiew E.Cassidy np, wiesz, takie melancholijnie wierne ideału... -
Słyszałem
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wracając do domu słyszałem drzewa, Słyszałem krzyk; jakby wołanie o pomoc. I choć chciałem stanąć ,to noc Powiedziała- nie trzeba. Głosy krótkie, szarpane, cnotliwe Jak w cichej otchłani niepokój, O lepsze jutro, natchnienie prawdziwe, O upragniony spokój. Wracając do domu słyszałem szepty, Jakby liście znudzone nadzieją, Że kiedyś odejdą i z wiatrem polecą, W świat marzeniami osnuty. -
Próba generalna czyli krótki monolog aktora u progu sławy.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Biała sala bez okien. W prawym rogu drzwi. Na środku pościelone łóżko. Dzwonek. Spod lóżka wyłazi TIM- podstarzały przystojniak ubrany na biało. Kłania się i klęka przy lewej ścianie. TIM: Boję się! Tak bardzo się boję. Straciłem poczucie czasu. Pewnie zaraz przyjdą po mnie i zabiorą mnie tam, gdzie wczoraj. Nie chcę tam iść. Wszystko jest takie nierzeczywiste. To nie moja rola. Nie potrafię tego zagrać. Ta sztuka wymaga ode mnie gry ciałem a ja jestem za bardzo skrępowany. Nie mogę się skoncentrować. Tu niby wszystko jest takie proste. Wystarczy być sobą a jednak coś mnie hamuje i po cholerę obrygazam te same paznokcie? (kładzie ręce na ścianie) Ty jedna mnie rozumiesz, ty znasz mój strach. Frywolna ściano, widzę jak na mnie patrzysz. Jesteś taka piękna.(składa pocałunek na ścianie), namiętna(kolejny), wyrozumiała(jeszcze jeden) Wiesz, ludzie nie mogą pojąć, że to wszystko to fikcja. Podła mistyfikacja. Przecież jedyna droga jest wypisana w naszych duszach. Jestem drogą, prawdą i życiem mówił. Nie rozumieją tego. (wpada w histeryczny płacz). Oni nie mogą tego pojąć! Spod łóżka wychodzi SKRZYPACZKA- nastoletnia złotogłowa w białej szacie. Staje pod ścianą, przy drzwiach i zaczyna grać. TIM staje naprzeciw niej. TIM: Wiesz kim jestem? Nikim. Prowincjonalnym, początkującym aktorem u progu sławy. Zdobywam popularność, jestem rozpoznawalny wiesz? Idę do sklepu a ludzie gapią się na mnie(pauza). Nie wierzysz mi? Jesteś w moim teatrze. Spójrz! Ten pokój to moje życie(wpada w euforię i biega po pokoju), mój świat, moja dekoracja, moja sława! Mój rekwizyt(chwyta poduszkę i rozrywa ją. Wszędzie leci puch. Mnóstwo białego puchu. Skacze po łóżku) Fikcja, zasrana teraźniejszość, sztuka! Podbiega do prawej ściany, klęka. Skrzypaczka wciąż gra. TIM: To koniec wierna rzeko- tęsknoty ukojenie. Idą już po mnie. Słyszysz? Są już blisko. Oni nie rozumieją. Żegnaj!(wstaje, odwraca się plecami do ściany, rozkłada ręce.) Panie, jeśli to możliwe oddal ode mnie ten kielich... Drzwi otwierają się. Wchodzą DWAJ SANITARIUSZE. Podchodzą do Tima, TIM: Zostawcie mnie popaprańcy. Jutro mam premierę. Wyprowadzaja go z pokoju.Skrzypaczka kończy, kłania się i wychodzi z pokoju. Trzaska drzwiami. Gaśnie swiatło. Kurtyna opada. KONIEC -
„Możecie nazwać to jak chcecie”
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na poeta2000 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
to może ja na koniec parę słów Do autora: 1)Gratulacje! wywołał pan niesamowitą burzę. 2)co do treści, smutny ten tekst jest z lekka... Do komentatorów: Śmiać mi się chcę kiedy slysze z ust internetowych pisarzy"Genialny" to brzmi jak z kościoła katolickiego, którego przedstawiciele oceniają kogo uznać świętym a kogo błogosławionym. Mam nadzieje, że genialny oznacza tu- "wywolal u mnie ogromne wrazenie" jesli tak to sie dopisuję do tych emocjonalnych odczuć...Bardzo mi się podobało...pozdrawiam -
Pustelnik
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Od tego są na szczęście korektorzy...:) Chyba ma Pani coś wspólnego z j.polskim(edukacyjnie)? No cóż, w takim razie trzeba się wznieść na wyżyny, bo to o czym Pani wspomina to podstawy pisania(narracja, styl, temat, emocje)Zgadzam się z Panią całkowicie....poszperam w zbiorach, może się coś znajdzie, coś co przykuje Pani uwagę...Pozdrawiam. -
Pustelnik
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Droga pani Natalio! Jeśli chodzi o te przeklęte kreski przy literkach to jet to moja jakas zmora, ale głównie zwracam uwage na treść i przekaz a zauważyłem , że Pani odwrotnie. Gramatyka przede wszystkim:) Może rzuci pani jakiś temat to będzie mi łatwiej trafić w Pani gusta... ...z wyrazami szacunku...P.R -
Pustelnik
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
to nie ja tylko narrator:) co do coelha- nie kumam go, razem z tymi medialno-komercyjnymi tworami jak King i Warton. A pronko? przy tej piosence ech...dzieki za komentarz. Pozdrawiam, -
Pustelnik
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mija trzydziesty siódmy rok mojego życia. Starzeję się. Kiedy myślę o tym czego dokonałem , napawa mnie strach, że właściwie nic wielkiego. Mam dom ale okupiony śmiercią mojej matki. Mieszkam z dala od zgiełku ale nie z własnej woli lecz z konieczności. Konieczność to najczęstszy motyw mego istnienia. Wszystkie ważniejsze decyzje podejmowane były z konieczności. Przywykłem do tego. Najbardziej lubię patrzeć wieczorami na zachód słońca. Zakładam wtedy moją ulubioną, ciemnogranatową, flanelową koszulę w kratę, nabijam wiśniowego BrookFielda do antycznej fajeczki, zasiadam na tarasie i z ciekawością małego dziecka wpatruję się w niebo. Innym razem patrzę na drzewa, które późną jesienią, tu w Podkowie Leśnej, wyglądają naprawdę prześlicznie. Raj dla malarzy. Ja osobiście nie maluję bo chyba nie mam w sobie duszy artysty. Czasem próbuje coś pisać ale mi nie wychodzi, po za tym i tak nikt nigdy tego nie czyta i nie przeczyta. Sztuka jest dla frajerów i chyba jestem po trosze frajerem . Ludzie pracują, zakładają rodziny, żenią się. A ja? Byłem kiedyś zakochany do szaleństwa. Nie była to jakaś wielka miłość. Taka, o której można poczytać w książkach Sparksa. Mieliśmy wielkie plany, ale życie potoczyło się zupełnie inaczej; nie po mojej myśli. Myślę sobie, że wszystko ma swój początek i koniec a prawdziwie kochać można tylko raz. Dzięki niej nabrałem dystansu do kobiet, wytworzyłem swoistą barierę, której żadna dama już nigdy nie przekroczy. Może to głupota? Złamane serce? A może po prostu trzeźwość umysłu? Siedzę na tarasie i rozmyślam. Początek grudnia a tu, u mnie wciąż ciepło. Żyję w kraju anomalii termicznych. W maju pada śnieg a późną jesienią można przesiadywać na tarasie w koszuli. Zbiera się na burzę. Dopijam Jacka Danielsa, i gaszę fajkę. -Kelly! – wołam ją i przybiega natychmiast-Jesteś piesku. Wracamy do domu. Po śmierci mamy wystarczyło się tu tylko wprowadzić. Dom pięknie zadbany nie wymagał remontu. Dorzucam drew do kominka, na dworze leje, suka leży przy kominku. Jest moim jedynym przyjacielem. Nie napiję się z nią wina, nie je ze mną kolacji, nie czyta moich wierszy, ale za to śpimy w jednym łóżku i jest na każde moje skinienie. Zanim przystąpię do egzekucji nastawiam adapter i puszczam swój ulubiony, winylowy singiel- Krystynę Prońko. Siadam wśród sterty książek porozrzucanych po podłodze, tuż przed kominkiem by czuć na polikach żar płomieni. Jak dzwon, który zaledwie tylko tknąć a już śpiewa. Jak zabłąkanych ptaków głos. Jak liść, przez chwilę piękny nim go wiatr strąci z drzewa. Tak w nas głęboko skryte śpią... Za oknami burza, grzmoty, a w kominku spokój. Wybieram książkę. Dziś wypadło na „ Jedenaście Minut” Ostatnio wpadłem na pomysł, że stopniowo będę palił książki , które uzbierałem przez całe życie a jest ich sporo. Po co mi one? Dałbym je komuś ale nikt tu do mnie nie zagląda od lat z wyjątkiem listonosza, który przyjeżdża do mnie z pieniędzmi raz w miesiącu, tyle, że on nie czyta książek.-To przeszkadza w pracy- mówi. Drę pierwszą stronę, potem następną i kolejną. ...Małe tęsknoty, krótkie tęsknoty, znaczące prawie tyle co nic. Nagłe i szybkie serca łopoty Kto by nie znał ich. Nie wiadomo skąd zjawiają się zakatarzone, (...)Posiedzą, podumają i jak gość nieproszony, nim się rozwidni znikną już Płomienie wolno, ale skutecznie pożerają wypociny Coehlia. Na dworze rozpadało się na całego. Mam ochotę na odrobinę magii. Dawno tego nie robiłem. Zostawiam Kelly z arcydziełami literatury i wracam po chwili z kadzidełkami, świecami, i oczywiście zakurzoną talią Tarota. Wrzucam to co zostało z książki do ognia. Świece już się tlą a po domu niesie się woń kadzidełek. Tasuję. Biorę pierwszą kartę. Odsłaniam: Sędziwy starzec z długą siwą brodą w zielonej, sięgającej do ziemi, szacie ze świecą w jednej i laską w drugiej dłoni. Dalej nie rozkładam. Wrzucam karty do ognia, przewracam świece i kadzidełka, pies wystraszony ucieka. Kiedy widzi mnie leżącego na podłodze z dłońmi na twarzy podbiega do mnie i liże mnie po twarzy. Deszcz powoli cichnie, ogień w kominku dogasa, ja zasypiam. Małe tęsknoty, ciche marzenia, Zwiewne jak obłok, kruche jak dym. Nie odgadnione w nas duszy westchnienia Kto by tam nie znał ich.* * „Małe Tęsknoty” A. Mogielnicki do muzyki. W. Trzcińskiego w wykonaniu K. Prońko. -
no właśnie, ta interpunkcja ech...
-
Apollo i ja
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zgadzam się całkowicie z Leszkiem(to była tylko analogia). Masz niezwykłą błyskotliwość i niesamowite poczucie humoru. Życzę powodzenia no i dalszych tekstów, dzięki którym pęknę ze śmiechu.... -
Apollo i ja
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
moim skromnym zdaniem, -ta wersja jest lepsza zdecydowanie -
Apollo i ja
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
nie przepadam za paraliterackimi tekstami, jednak...kiedyś na zajęciach z gatunków dziennikarskich czytalem pewien felieton koleżanki z roku o Misiu na baterie, że jest niezbędny, że jest przyjacielem każdej kobiety, dostarcza wielu przyjemności, elastyczny w użyciu, opływowy w kształcie...chodziło oczywiście o pilota do telewizora. Zauważam pewną analogię(brawo za skojarzenie!), jednak zdecydowanie wolę Grońskiego .Pozdrawiam -
Siedzę tuż przy naszym łóżku i pragnę jej podziękować.Za co? Za całokształt. Wiem, to brzydkie słowo ale nic na to nie poradzę. Kocham ją ponad wszystko. Gdy jest przy mnie ,radość ogarnia moją duszę. Wszystko jest wtedy takie proste. Pragnę biec ile sił i drzeć się w niebogłosy, dziękować Bogu za to, że sprawił by nasze serca dobiły do bezpiecznej przystani. Chcę tulić swą słabość w jej smukłych ramionach i słuchać melodii serc naszych dwojga. Mógłbym wpatrywać się w jej piękną twarz godzinami, choć znam ją na pamięć. Znam każdy element jej filigranowego ciała, które w chwilach erotycznego uniesienia pręży się jak wiolinowa struna czerpiąc odrobinę spazmatycznej rozkoszy. Nawet teraz, gdy śpi, mam wrażenie że szepce coś do mnie. Coś miłego, coś wyjątkowego. Gdy jej nie ma ,boli w środku. Strasznie boli. Czekam wtedy zniecierpliwiony aż wróci. W chwilach samotności dociera do mnie świadomość, że nie potrafię bez niej żyć. Czasem ból jest tak mocny, że aż zapiera dech w piersiach. Wyciągam wtedy jej zdjęcie i tęsknię. Czasem płaczę z bezsilności choć wiem, że wkrótce stanie w moich drzwiach i powie: -Jestem- a wtedy znów będę najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Znamy się już siedem lat a nasza miłość nie ucichła ani na moment. Kocham ją tak samo jak w dniu, kiedy wyznałem jej swoją miłość. Nigdy nie przestałem cieszyć się życiem z nią. Wiem, że to ona. Wiedziałem to siedem lat temu, wiem to dzisiejszej nocy i wiedzę tą zachowam już do grobu. Nigdy w życiu nie spotkałem tak wyjątkowej kobiety. Ona nauczyła mnie jak być dobrym człowiekiem. Pokazała mi świat od zupełnie innej strony. Dzięki niej zrozumiałem, że trzeba pomagać innym ludziom, wierzyć w ich dobroć i dobre chęci. Nie wyobrażam sobie bez niej świata. -Nie śpisz?- Pyta mnie cichutko otwierając oczy. -Nie mogę zasnąć- -Chodź, połóż się przy mnie.- wyciąga do mnie swą delikatną dłoń. Aksamitna pościel zsuwa się odsłaniając jej cudowne kształtne piersi, które tak dobrze znam. Spełniam jej życzenie. -Płakałeś?- pyta mnie czule widząc łzę na dnie mego oka -Wzruszyłem się. To wszystko- Klęczymy nadzy na przeciwko siebie. Obejmuje moją twarz. Mogę oglądać ją w całej okazałości. Krótkie, czarne, farbowane włosy, opadające na wyraziście słowiańską twarz opartą na długiej, smukłej szyi przyprawiają mnie jak zwykle o zawrót głowy. Niżej nie zaglądam. Przynajmniej na razie. -A cóż cię tak wzruszyło? pyta mnie figlarnie. -Kocham Cię-odpowiadam a ona uśmiecha się leniwie, zamyka oczy i pozwala swoim ustom otrzeć się o moje wargi, potem całuje mój podbródek i lewy policzek. Chwyta moją dłoń i przykłada sobie do piersi. Zataczam palcem kręgi wokół jej brodawek. Czuję jak twardnieją. Potem błądzę rękoma po jej nagim, zgrabnym ciele Słyszę ciche pojękiwania z jej strony. Schodzę niżej i zatrzymuje się na ulubionym prze ze mnie miejscu, na brzuchu. Przygryzam malutki kolczyk w jej pępku. Bawię się nim. Potem wracam ku górze ścieżką między jej piersiami. Przygryza mi delikatnie ucho, pozwalając jednocześnie na to bym pieścił językiem jej szyję. Nasze ciała są już gotowe na namiętne uniesienia, którym poddajemy się swobodnie a księżyc uśmiecha się do nas, wypełniając blaskiem naszą sypialnię.
-
Dzień Ojca
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
czekałeś na rewanż? no to jest 1:1, kłaniam się nisko... -
Dzień Ojca
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Może to paradoksalnie zabrzmi ale mi też się to nie podoba. Łatwiej jest o tym pisać niż czytać(Gnoja nie byłem wstanie doczytać do końca), ale czy zaraz porażka? Odnosząc się do opowiadania, które nadmieniłeś, to przecież podobny styl i też o miłości...nie sądzisz? -
***"Życie jest tylko przechodnim półcieniem"
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Sandra Sieradzka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
...dlatego, że uważam iż nie ma Pan racji. Co do treści zgoda. Ale gdy zagłębiam się w literaturę a robię to bardzo często, zdania tego typu wprawiają mnie w zachwyt. Poprostu. "Dzień zlizywał ostatnie znamiona nocy" nie trzeba szukać zamienników. Tak czasami bywa nad ranem, że dzień zlizuje ostatnie znamiona nocy.Brawo dla autorki. To wszystko co mam do powiedzenia w tej kwestii... -
Dzień Ojca
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziś jest Dzień Ojca. Mama pracuje nad obiadem. Gdy Tato wróci ,opowiem mu wierszyk. Uczyłem się go całe popołudnie. Ostatnia próba generalna: Z Tatą mogę iść na ryby, Z Tatą mogę zbierać grzyby, Tacie mogę wiele dać, Z Tatą mogę konie kraść. Tata zawsze mnie wysłucha, Tata radę dobrą da, Tata szepnie mi do ucha, Miłe rzeczy, słowa dwa. Żebym tylko nie pomylił tekstu. Pójdę z psem to powtórzę jeszcze kilka razy. Pani na lekcji pytała się ostatnio: -Co robi twój Tata? Anki Tata jest prawnikiem- nudne zajęcie. We wtorek na dużej przerwie pociągnąłem ją za warkocz i spytałem: -Wiesz czym się różni prawnik od wiadra z gównem? -Nie-odparła Ania -Wiadrem!- rozpłakała się. Nie rozumiała, że to dowcip, którego kiedyś opowiedział mi mój Tato. Julki tata jest lekarzem. Leczy ludzi. -To wielka odpowiedzialność-mówiła mi moja mama.-Chciałam kiedyś wyjść za lekarza, chirurga naczyniowego ale spotkałam twojego ojca. Tomka tata jest muzykiem a właściwie kompozytorem. Zna nuty i gra ze swoim zespołem po weselach. Uwielbiał Bacha i Szuberta, ale podobno w młodości złamał rękę i zakończył swoją karierę pianistyczną. Szkoda. To wielki talent. Mój Tato nie ma zdania na ten temat. Kiedyś grywał na gitarze ale spotkał moją mamę i już nie gra. Mój Tato jest kominiarzem. Ludzie jak widzą mojego Tatę to łapią się za guziki i takie tam. Kocham mojego Tatę. Tata wraca do domu. Tata zawsze mnie wysłucha Tata dobrą radę da. Nie zapomnieć tekstu. Tylko nie zapomnieć tekstu. -Gdzie on jest?- pyta się mamy. Mama kroi pomidory -Jestem Tatko.- odpowiadam, patrzę Mu prosto w oczy i zaczynam: Z Tatą mogę iść na ryby Z Tatą mogę konie kraść. Pierwszy cios jest tak silny, że opadam bezwładnie na podłogę. Czuję potworny ból . Nie mam sił się podnieść. Ojciec pomaga mi łapiąc za kołnierz. -Czy tak Cię wychowywałem bękarcie? Pytam się Kurwa? Kpiny sobie z Ojca urządzasz? Leje mnie po głowie kilkakrotnie. Rzuca dzienniczkiem na stół. Mama kończy kroić pomidory. Kroi je szybko w półplastry. Kolejny cios. Zaczynam płakać. Wchodzi moja młodsza siostra. Płacze. Cios, i jeszcze jeden i następny. Już nic nie czuję. Tato ściąga pasa. -Ja Cię nauczę zobaczysz! Zamykam oczy. Wyobrażam sobie, że jestem Małyszem, albo Korzeniowskim. Jeszcze kilka metrów do mety. Zwycięstwo! Mama wrzuca do rondla pomidory. Przykrywa. Tata kończy. Wszystkiego najlepszego Tato.