
Piotr Rutkowski
Użytkownicy-
Postów
754 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski
-
Drzewo życia. (szorcik lekko przyrodniczy)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
dzięki Aniu, ten tekst to 2minutki natchnienia... a arka wciąż dryfuje po oceanie nadziei tyle, że tam drzewa nie rosną a szkoda! -
Drzewo życia. (szorcik lekko przyrodniczy)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
. Rośnie sobie w ogrodzie mojej babci tak już od pokoleń. Umarł pradziad, syn jego Józef (mąż babci) , ojciec mój Konstanty a kasztan wciąż stoi nienaruszony. Większy i większy. Nie wiem czemu, ale lubię mu się przyglądać wyjątkowo zimą. Uwielbiam ten mroźny prześwit między bezlistnymi konarami. Zawsze staję tak, by podczas kadrowania w prostąkącie splecionych palców stał przy prawej krawędzi. Wtedy mam wrażenie, że zaprasza nas do siebie. Pamiętam jak będąc dzieckiem wdrapywałem się z braćmi na sam szczyt. Zanim do tego doszło musiałem stoczyć bratobójczy, bokserski pojedynek. Czasem przegrywałem i ze łzami w oczach patrzyłem jak któryś z nich cieszy się wolnością tam na najwyższej gałęzi. Kiedy ja wygrywałem nikomu nie pozwoliłem zająć mojego miejsca. Kiedy bracia odeszli w swoją stronę ja zostałem w domu, by opiekować się schorowaną matką. Pewnie dlatego, że byłem najmłodszy. W przerwie między sprzątaniem jej odchodów a przynoszeniem wody ze studni, przychodziłem do Niego z moją obecną małżonką. Siadaliśmy na ławeczce tuż przy Nim i gawędziliśmy zwyczajnie. Często czytałem jej wiersze Norwida. Lubiła zasłuchiwać się w jego poezji. Tłumaczyła mi, że tylko on działa na nią tak bardzo nostalgicznie. Pod kasztanem pocałowałem ją poraz pierwszy( z języczkiem). Miałem wtedy siedemnaście lat. Dziwne, ale już wtedy, choć znaliśmy się kilka tygodni i była moją pierwszą dziewczyną, wiedziałem że zostanie moją żoną i tak też się stało. Ślub wzieliśmy w kościele św. Anny, jedynym w promieniu osiemdziesięciu kilometrów co może w naszym kraju należy do rzadkości, bo co jak co ale kościołów to u nas w Polsce jest w bród. Wesele natomiast odbyło się w ogrodzie, a stół weselny zastawiony był właśnie w cieniu naszego rodzinnego drzewa. Doskonale chronił przed lipcowym upałem. Kiedy tańczyłem z Elą pierwszy taniec, patrzyłem na jego gruby pień i przyrzekłem małżonce, że gdy tylko urodzi się nam syn, zetne je, żeby mu głupie myśli po głowie nie chodziły i krzywdy sobie jakieś nie nawywijał przypadkiem podczas wchodzenia. Mówią,że każdy facet powinien zbudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo. Ja dom już mam,z dziedziczenia bo zdziedziczenia ale najważniejsze, że mój, drzewo stoi od pokoleń tylko syna brakuje. Ela uśmiechnęła się i przytuliła się wtedy do mnie mocno w tańcu. Nie wszystko może się w życiu układać tak jakbyśmy tego chcieli. Osiem miesięcy poźniej żona zmarla na stole operacyjnym. Lekarze mówili, że ciaża byla zagrożona i ani jej ani dziecka nie udało sie uratowac. Pochowałem żone i córeczke pod kasztanem. Codzienne przychodzę do ogrodu. Rozmawiam z nimi i zawsze towarzyszy nam to stare drzewo, które rośnie tu odkąd pamiętam. -
"Odszedł od okna, rzucił peta i rozgniótł go na trawie" -dla mnie niejasne (stał przy oknie z zewnątrz? dlaczego?- oglądał Kaśkę z przyjacielem w niedwuznacznej sytuacji nie wiem co tu jest niejasnego, poprostu jest tak jak to napisała, odszedl...zgasil ...i rozgniotl na trawie. Dobrze ze sie zastanawiasz Leszku, to kształtuję wyobraźnię...:) Co do tekstu ogólnie, to z pozycji czytelnika sorry ale bardzo ciezko sie to czyta i ten feralny dialog. Tak nie rozmawiają policjanci podczas aresztowania, nawet u Davida Lyncha...:) poprostu całkowicie niepasuje... Tym razem nie podobało mi się. Przykro mi :((
-
Wybaczenie czym ono jest?
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
wybaczanie to cierpienie duszy... plują na nas, a my podajemy im rękę, policzkują, nastawiamy drugi, szydzą z nas, modlimy się za nich, wyśmiewają, próbujemy ich zrozumieć, krytykują, szukamy przyczyn, milczą, zwyciężamy... kochają nas, bo umiemy wybaczać... to proste! -
Romans czI c.d...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
tytuły książek? Boże, tego jest tak wiele...:) i to też kwestia gustu... z prawdziwej literatury, to proponuję Becket'a "Czekając na godota". "Molloy" "Pierwsza miłość", cały norwid, slowacki,proces kafki, lubie olgę tokarczuk ze wspołczesnych, terrakowską("ONO) wogle cała literatura romantyczna, nie polecam Pilcha, Kuczoka Wortona, Coehla, (poprostu nie znosze) a z literatury lekkiej i przyjemnejmej przeczytaj Sparksa, wszystko co napisal jest dostepne., na naszym rynku i to prawdziwa szkola uczuć, to mistrz emocjonalnych przeżyć, i to facet! :) (jesienna milosc, pamietnik, noce w rodanthe, slub, aniol stróż, ) co jeszcze? wilson( świetny irlandzki pisarz) lubie Grochole, ma fajny tomik opowiadan "upowaznienie o miłość...musialbym się jeszcze zastanowić...wiele tego jest naprawdę... Pozdrawiam serdecznie.... -
Romans czI c.d...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
nauczyłem, się ostatnio, że nie ma sensu komentować swoich "dzieci" dlatego sam(a) musisz stwierdzić, co to? po co? dlaczego? ale cieszy mnie że ktoś chce to czytać . pozdrawiam, p.s: a "samotności", nie czytałem ostatnio wziąłem się za Wilsona i "ulicę marzycieli" to dopiero jazda!!! -
Monolog z kaczej dupy
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na asher utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
kurwa, jak asher napisze opowiadanie to nie ma bata, a tak na poważnie to...co jam mam ci powiedzieć? lepiej czapkę z głowy i milczeć!!! a tak zupełnie na poważnie to dzięki za muzykę i to na dotakek Mozart i napisz coś weselszego nastepnym razem... -
Romans czI c.d...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
# - Już jestem kochanie - wszedł a drzwi zatrzasnęły się za nim. - Przepraszam, że tak późno ale spotkanie strasznie się przedłużyło. Mam dobre wieści! Nadia? - wszedł do gościnnego. Nie znalazł. - Kochanie!? - przeszedł do sypialni. Też jej tam nie było. - A co tak ładnie pachnie? - zapachy przywiodły go do kuchni. Była. - Kolacja ? Dobrze się składa - Spojrzała na Andrzeja i zobaczyła jak wycišga zza pleców butelkę szampana. - Co to za okazja? - spytała bez entuzjazmu. - Awans - To ślicznie.- dodała poczym pocałowała go w policzek. Zaczęła się uczta. Andrzej mówił bez przerwy o tym, że wszystko w pracy układa się po jego myśli, jest coraz lepsza atmosfera, że już bez problemów daje sobie radę, że ma trochę kłopotów z nowym praktykantem bo chłopak, jak to student, jest mało ogarnięty ale ona go nie słuchała. Myślami była w tym malutkim mieszkanku z balkonem. Tam, w jego objęciach. Bezbronna kobieta z przystojnym nieznajomym. Na samą myśl robiło jej się przyjemnie. Czuła jeszcze jego silne dłonie na swoich pośladkach, jego męskość w środku. Wciąż miała w pamięci ten rozkoszny ból, falę rozkoszy rozpływajšcš się od stóp po czubek głowy, dreszcze , wielokrotny orgazm. Spełnienie. Mimowolnie przesunęła swą dłoń, z szyi w kierunku piersi. -i zobaczysz wszystko się ułoży- zakończył swój wywód. - Jesteś tu? - dodał po chwili budząc ją z letargu. -Ciężko, mi w to uwierzyć. -Ale to prawda. To jest właśnie nasze szczęście.- spojrzał jej głęboko i wyszeptał - Kocham cię. - Przymrużyła oczy, jak to miała w zwyczaju czynić w takich niezręcznych sytuacjach, gdy jej narzeczony wyznawał swą miłość, ścisnęła jego dłoń i wybełkotała cichutko - Wiem - Potem wpatrywała się w milczeniu jak Andrzej, zajadając się kurczakiem, przygryza zębami metalowy widelec. Zawsze powodowało to u niej mdłości, i gęsią skórkę. Wieczorem, gdy zasnšł, onanizowała się odtwarzając w wyobraźni każdą sekundę spędzoną z tajemniczym nieznajomym. Na Jakubie, seks z napotkaną w pubie piękną kobietą nie robił tak dużego wrażenia. Zupełnie jakby to była zwykła codzienność, naturalny plan dnia. Mijała właśnie trzydziesta czwarta godzina od momentu poznania. Jakub siedział sobie wygodnie na kanapie i tak bardzo utkwił w lekturze Becket'a, że nie usłyszał pukania do drzwi. Dopiero drugie, znacznie donośniejsze, wyrwało go z kanapy. Otworzył drzwi a w nich, tuż za progiem stała uśmiechnięta Nadia. - Co na to twój mąż? -Zamknij się. Pchnęła go do środka a on pozwolił jej przejąć inicjatywę. Jego nagi tors zupełnie ją zaczarował. Uwolniła z siebie wszystkie żądze, wszystko to czego nie była ofiarować w łóżku Andrzejowi. Zapomniała na chwilę co to strach. Tu ,z nieznajomym mężczyzną, którego zna od wczoraj, straciła wszystkie zahamowania i obdarowała go ogromną dawką rozkoszy. To był cudowny poranek. Kochali się wielokrotnie. Potem leżeli obok siebie na podłodze w milczeniu próbując nauczyć się siebie na pamięć. Gdy dla niej zrobiło się późno, ubrała się i przypadkiem ujrzała książkę, którą czytał Jakub. Zaczęła wertować. -Nie odpowiedziała- mi na pytanie? - To dobry facet. -I ja mam w to uwierzyć? -Nie musisz jeśli nie chcesz. -Czym się zajmuje? -Jest przedstawicielem handlowym Na te słowa Jakub wybuchnął śmiechem. -A ty czym się zajmujesz? - spytała. -Pieprzeniem takich dziwek jak ty - odpowiedział szorstko. Resztką sił powstrzymała łzy.Chwyciła torebkę, płaszcz, nałożyła pantofle i wybiegła z mieszkania. Trzasnęły drzwi. Jakub zerwał się z podłogi. -Jeszcze tu wrócisz! Słyszysz?! Obiecuję Ci to- krzyczał w drzwiach ale jej już nie było. Została po niej tylko smuga południowego światła zaglądająca na schody przez okno na samej górze korytarza. Biegła ile sił w nogach. Płakała. Nie musiała już powstrzymywać łez. Upewniła się, czy nie patrzył na nią z balkonu. Nie patrzył. Skręciła w jednokierunkowš, wšskš uliczkę, zatrzymała się przy kontenerze. Usiadła na ziemi i opierając się o kontener beczała jak wół. xxx Andrzej skończył wyjštkowo wcześnie. Pożegnał się osobiście z dyrektorem, wsiadł do auta i ruszył do centrum. Przed wejściem do domu kupił kwiaty w pobliskiej kwiaciarni osiedlowej. -Będzie zachwycona- pomyślał. W spożywczym kupił jeszcze bombonierkę i uznał to za wystarczajšcy gest. Niestety w domu zastał tylko psa. Spędzili ze sobą miłe chwile na świerzym powietrzu a po powrocie do domu wspólnie zadecydowali, że będš czekać na swojš panią. Nadia nie wracała, a komórka, w którą Andrzej Nadię wyposażył milczała jak grób. W cierpliwości wytrwał tylko Nero- to dobry pies. Wróciła późno w nocy, w stanie wielce odbiegającym od trzeźwości. Mimo wszystko była bardzo, bardzo cicho. Mogła podziwiać Andrzeja w pozycji fotelowo drzemiącej. Zanim skierowała się do łóżka ( na nic wiecej nie miała już siły), zdążyła zauważyć świeże kwiaty w wazonie do połowy opróżnioną bombonierkę i karteczkę z napisem :"Kocham cię słonko". Ponownie zebrało się jej na płacz jednak limit łez na dzisiejszy dzień został bezapelacyjnie przekroczony. Udała się więc do sypialni, zrzuciła ciuchy i momentalnie zasnęła. Nero przyczłapał się za niš, wskoczył na łóżko i zasnšł razem ze swojš paniš zaraz po tym jak na niebie zagrzmiało po raz pierwszy... -
Romans czI
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Część I Jakub wyciskał z siebie siódme poty skacząc na skakance w swoim skromnie urządzonym mieszkaniu w starej kamienicy. Wyglądał fantastycznie. Bombowa sylwetka, idealnie ukształtowane mięsnie, brak tłuszczu w połączeniu z nietuzinkową urodą przyprawiały nie jedną o zawrót głowy. Z resztą, nigdy nie narzekał na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Kobiety uwielbiały go. Mimo to, nie dał się usidlić i wciąż czerpał z życia to co najlepsze- Wolność. Machnął skakanką kilka razy, zrzucił z siebie przepocone rzeczy, wpadł pod prysznic i po chwili pił już rozpuszczalną kawę na dole w pubie. Bez cukru. - Poczekaj. Niech zgadnę. – odezwał się do zgrabnej, dojrzałej brunetki tuż obok- Twój mąż cię zaniedbuje. - Odpierdol się. Nie odpierdolił się. Chwycił jej longdrinka. Spróbował. Setka czystej z lodem i cytryną. Oblizał namiętnie usta i wyszeptał jej do ucha, w którym tkwił malutki kolczyk z diamentem:- Nie dotykał cię od dawna - Dostał w twarz. Chwyciła torebkę i uciekła. Dogonił ją na zewnątrz. Chwycił za nadgarstek. Odwróciła się. W porannym słońcu lśniła blaskiem nieskazitelnego piękna. Wtopił się w jej usta natychmiast nie puszczając dłoni. Zapiszczała. Chciała się uwolnić ale jego uścisk, był zbyt mocny, chciała krzyczeć ale usta tkwiły soczyście w jego wargach, poza tym klaksony zakorkowanych samochodów zagłuszyły by najgłośniejszy krzyk w tym momencie. Bicie torebką po plecach nie dawało rezultatu. Przestała się bronić Przewrócili się na stromych schodach. - Błagam, nie – szeptała mocno podniecona ale on wirował już twarzą między jej udami. Traciła przytomność z podniecenia, płonęła z pożądania a on nie przestawał. Ścisnęła nogi, wydała z siebie okrzyk i wbiła zęby w jego koszulę. Miał rację. Od miesięcy nikt nie robił z nią nic podobnego. Chciała się zrewanżować ale nie pozwolił jej na to. Podnieśli się. Podskoczyła i oplotła go nogami. Zaniósł ją na samą górę. Po takim wyczynie wspinaczka na Mont Everest to bułka z masłem. Przez cały czas, rozpalona do granic możliwości , przygryzała mu ucho. Nie panowała już nad sobą. Pragnęła poczuć go w sobie. Nie ważne jak, nie ważne gdzie, byle go już poczuć. Kopnął w drzwi i upadli na podłogę jego mieszkania. Podniosła się pierwsza i dopadła do jego rozporka. Odepchnął ją po czym, podniósł z ziemi i odwrócił plecami do siebie. Wygięła maksymalnie głowę do tyłu i westchnęła. Jakub, ściskając mocno przez materiał Mini kształtne pośladki dziewczyny, wyprowadził ją na balkon. Tam oparł o barierkę, podciągnął spódniczkę, odchylił mokre, koronkowe majteczki i wszedł brutalnie od tyłu. Zajęczała z rozkoszy i oddała się mu całkowicie. Xxx Ocknął się krótko po tym jak zasnął. W pokoju roznosił się zapach seksu zmieszany z perfumami od Diora ale jej już nie było. Zupełnie nagi podszedł do lodówki. Wyjął z niej niegazowaną, upił dwa łyki i odstawił tam skąd wziął. Dopiero teraz zobaczył żółtą karteczkę przyklejoną do drzwi lodówki. Napis na niej brzmiał: ”Nienawidzę Cię. Nadia. „ - Nadia –powtórzył jej imię i uśmiechnął się. Drugi raz wciągu kilku godzin skorzystał z natrysku, wrzucił na siebie szarą bluzę z kapturem, te same poszarpane dżinsy i wrócił do pubu. Zamówił następną kawę, zapłacił za drinka i wdał się w bezsensowną rozmowę z barmanem o niczym. Nadia krążyła kompletnie zagubiona wśród straganów. Kupowała co popadnie: bagietkę, jabłka, mandarynki, kilka bananów, kiść winogrona. Wciąż nieobecna, zamyślona. W pamięci miała to co zaszło przed chwilą. Jak to się mogło stać? Jak do tego doszło? I co istotne nadal drżała. Wciąż czuła na sobie jego dłonie, jego oddech. Raz robiło się jej zimno raz potwornie gorąco. Na przemian. Opuściła bazar. Początkowo chciała jechać metrem ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie i złapała taksówkę. Wymamrotała adres. Ruszyli. Muskała delikatnie winogronem po ustach, jakby chciała wrócić czas, zatrzymać smak jego ust. Na jej twarzy pojawiał się grymas zadowolenia, potem szczery uśmiech aż w końcu łzy. - To już się więcej nie powtórzy –pomyślała i chyba sama nie wierzyła swoim myślom. Samochód zatrzymał się by po chwili zniknąć za rogiem. Spojrzała w górę jakby w ogóle nie miała ochoty wracać do domu. Otarła łzę, wzięła głęboki oddech i wjechała windą na siódme piętro. Stanęła przed drzwiami i znów wpadła w zadumę. Kim on jest? Co robi? Ile ma lat? Pchnęła drzwi i weszła do środka. Nero dał znak, że czuwa. - Cześć pieseczku. –pogłaskała kundla po grzbiecie. Zostawiła zakupy w kuchni, zdjęła pantofle i powiesiła torebkę na wieszaku.Po krótkiej chwili, w łazience rozległ się dźwięk strumienia wody sukcesywnie zapełniającego wannę a z pokoju obok odezwała się automatyczna sekretarka. -Naduś? Śpisz? To ja Monia. Nie uwierzysz co mi się właśnie przydarzyło. Musimy się koniecznie zobaczyć, wiem, że umierasz już z ciekawości. Oddzwoń. Pa…bip…bip…- Nadia nie miała ochoty nigdzie dzwonić. Przynajmniej na razie. Z książką w ręce poddała się gorącej kąpieli. Potrzebowała jej jak powietrza. To pewne. xxx cdn.... -
Szafa
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
jest takie miejsce na ziemi gdzie schować Cię mogę przed światem jest takie miejsce tu u mnie w szafie tu nikt Cie szukać nie będzie najwyżej wspomną dwa słowa lecz nic im o Tobie nie powiem z wyjątkiem że bardzo Cię kocham-
1
-
Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że znalezienie dobrego tytułu, w ogóle sensownego tytułu to też sztuka i połowa sukcesu, a tu...? Nie powiem, że to łatwizna, czy plagiat, ale troszkę mnie to zniesmaczyło na wstępie. Na tyle, że nie przeczytałem nawet, więc co do tresci- no coments..Taka moja drobna sugestia...
-
****
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no dobra, to zacznę. Jakiś czas temu, zachwyciłem się Twoim opowiadaniem pt: "Jesień". Potem przegapiłem kilka. Dlatego najpierw drobna rzecz(bo myślę, że komentarz do twojej prozy jest zbędny) na temat, "Bram do raju", żebyś nie słuchała ludzi, którzy twierdzą, że uczuciowe pisanie niczym z pamiętnika jest nie na miejscu. To brednie. Ale, do rzeczy: Uważam że piszesz przyzwoicie, właśnie w takich prostych historiach, jak pomidory, rzodkiewki, niewykorzystany talent(boli,), kwiecista kobiecość, samotność, składanie długopisów jest dużo prawdy i szczerośc. Proza taka jak ta trafia do mnie chyba najwyraźniej...Najbardziej chyba ten ochroniarz. To straszne ale prawdziwe, znam te motywy:)Świetnie! Pozdrawiam..i życze wszystkiego dobrego -
"...i mocno wierze w to, że ten Świat, nie zginie nigdy więcej dzięki nim, nie ...Nadszedł już czas" (...)by odpowiedzieć. Nie czuję się urażony. Czy jestem egoistą? Chyba nie...Arka Noego Idealistów to musiało by być piękne, przebywać z ludmi którzy w najdrobniejszych szczegółach znajdują piękno mimo, że większość widzi tylko pustkę tudzież głupi żart. Moja wiara w człowieka silniejsza być już nie może, a zwątpienie pojawia sie za oknem, w chwilach zwyklej codziennosci. Nie sądzisz? To nie ten czas.Nie ta epoka Nie romantyzm. to szara, współczesność, a szkoda... Wrażliwośc? Tak. Pusty slogan, który do niczego nie prowadzi, nie ułatwia życia a wręcz przeciwnie. to takie słowo wyświechtane trochę. Zdecydowanie wolę zamiennie-jasność umysłu Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie
-
Ash, nie wiem, czy nadążam intelektualnie za twoją opinią? To był sarkazm? Jeśli chodzi o wiarę w ideały to nawet w tak zdziczałym społeczeństwie, w zesputym do szpiku kości świecie obłudy i conajgorsze prostoty i życiowej łatwizny, na którą ludzie godzą się( bardzo często nieświadomie) tłumnie, zawsze będę szukał większych wartości, ideałów choć czasem jest to kur..ko trudne i ciężko z tym egzystować...i to nie tylko dotyczy miłości, ale o tym innym razem może za kilka dni :).... do OtiAnki. Jeśli jesteś po przeczytaniu w złym nastroju odsyłam do mojego opowiadania pt:"wyznanie". Jest skrajnie różne i poszerza uśmiech:) Co do wrażliwości, myślę, że w dzisiejszych czasach to pusty slogan i wcale nie ułatwia sprawy....a szkoda. Pozdrawiam i dzięki za opinię.
-
znam mężczyzn, którzy idealizują miłość do granic możliwości, tak bardzo, że kobietom się to nawet nie śniło...facet myślący tylko o seksie to stereotyp wymyslony przez feministki. Gdyrani się kobietę zazwyczaj kończy się na łzach,gdy mężczyzna dostaje po uczuciach dochodzi czasem do takich akcji jak tu przedstawiłem...tak to fragment powieści....
-
* W życiu ludzi mało kreatywnych, mówiąc prościej – leniwie ociężałych pojawiają się chwile niepewności, rodzaj załamania nerwowego. Życiowa niezdarność. Kilkanaście lat gniją w szkolnych ławach analizując przyczyny upadku powstania styczniowego. Poznają proces rozrodczy pierwotniaka, koniecznie chcą zapamiętać, że Katmandu jest stolicą Nepalu, a gdy przychodzi co do czego popełniają samobójstwa. W ułamku sekundy, czasem trwa to trochę dłużej, tracą nadzieję. Unicestwiają to co dał im Bóg. Przestają oddychać. Zamiera serce, krew przestaje płynąć. Uciekają w śmierć. Należę do nich, ale do rzeczy. Mój świat runął, po prostu przewrócił się do góry nogami. Mój własny świat. Idealny. Tak bardzo doskonały, że aż utopijny. Często wracam pamięcią do początku końca. Szukam punktu zaczepienia do rozważań nad upadkiem mego świata. To co robię ze swoim umysłem w tej chwili nie ma nic wspólnego z myśleniem. Ja nie myślę. Rozważam: strzępy pamięci, obrazy, słowa zarówno te wypowiedziane jak i przemilczane. Myśli, które kiedyś były drogowskazem, dziś tętnią depresją, odbijają się echem i trafiają w próżnię. Nie potrafię ustalić dokładnej daty. Chciałbym z czystym sumieniem stwierdzić, że nastąpiło to w niedzielę, siódmego kwietnia, 1999 roku o godzinie trzynastej trzydzieści ale nie mogę. Może to i lepiej? Gdybym dał sobie trochę więcej czasu. Choć godzinę, może dwie, na pewno bym do tego doszedł. Olśnienie. Dotarłem na szczyt i mimo to boję się. Boję się własnych myśli. Strach paraliżuje mnie. Krępuje. Już niczego nie jestem pewien. Wszystko w co wierzyłem umarło dawno temu. Dziś przyszedł czas na moje ciało. Za moment maszyna przestanie działać. Zostanie po mnie tylko pamięć i kilka starych, podartych zdjęć. Oto cały ja- Idealista na samiutkim szczycie. Wierzyłem kiedyś w miłość prawdziwą, szczerą, usłaną różami. Miłość poukładaną, uporządkowaną, niesplamioną zapachem spermy po stosunku czy wonnością waginy w chwili żeńskiego podniecenia, miłość partnerską. Kochałem w życiu jedną kobietę choć tak naprawdę nie wiele o niej wiedziałem. Praktycznie nie wiedziałem nic. Nie znam się na kobietach wcale. Wydawało mi się jednak, że wiem jak miłość powinna wyglądać. Bez kłamstw, tajemnic, zbędnych tłumaczeń, obietnic i oczekiwań. Pełna radości. Dziś wiem, że taka miłość istnieje tylko w mojej wyobraźni. Miłość żywcem zerżnięta ze starych romansów i telenowel. Chciałem być romantycznym kochankiem, jedynym prawdziwym, niepowtarzalnym, mężczyzną lśniącym jak diament wśród chłopięcej tandety. Niestety. Mam o miłości błędne mniemanie. Kiedy mówiłem jej – Chciałbym się z tobą widywać okazjonalnie – nie rozumiała. Przyłaziła codziennie tygodniami. Grałem jej wtedy Bacha, Szuberta a ona zasypiała. Tłumaczyła potem, że przyszła popatrzeć jak się masturbuję a nie słuchać muzyki. – Gdybym chciała posłuchać muzyki wybrałabym się na koncert - Analizowałem jej słowa według planu uczuć z mojej rozpiski szukając podobieństw. Na próżno. Nie tak wyobrażałem sobie miłość. Dziś nie ma jej przy mnie. Wiem, że nie potrafię być z kimś innym. Jestem więc skazany na samotność, która zabija mnie od środka. Kiedyś mógłbym oddać za Nią życie, a oddaje je w imię idei, wartości, w które już sam nie wierzę. Jestem na szczycie. Spoglądam na ludzi z lotu ptaka. Chcę za wszelką cenę odebrać sobie życie choć w rzeczywistości dawno już nie istnieję. Co za paradoks.(...)
-
wyścig szczura
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bywam czasem wśród ludzi. Awans, wyglodniałe wilki bez szans. -
Sprzedawca dzieł.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
trzymam cie za slowo....jakkolwiek to brzmi i znaczy:) -
Sprzedawca dzieł.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
u mnie jest gorzej. Pracuje 24h na dobe,czasem miewam wolne a pisze w wolnych chwilach gdzie popadnie...niektórzy jednak mówią mi głupie rzeczy,że jesli nie pisze w pierwszej osobie, wiesz,emocjonalnych odczuc to z zamierzeniem by sprzedać...i to już nie ma nic wspólnego ze sztuką. I wiesz co? Gwiżdże na to...pomyślałbym o tym chętnie w drodze do banku, ale póki co...pozdrawiam serdecznie.... -
Dziewucha II
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie lubię się tłumaczyć ale..muszę w tym przypadku:) Ten opis pokoju, jakby wyjęty z całości to zamierzone. Widziałem ostatnio taki sposób wklejania opisu (jakby z innej bajki) do fabuły w pewnej powieści więc spróbowałem czegoś nowego:) dzieki za opinie... -
Dziewucha II
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
II - Posłuchaj moja droga. Jeśli masz tu mieszkać, musimy ustalić kilka drobnych kwestii.-Powiedziała ciotka Teresa poczym zabrała się za cukrzenie swojej ulubionej, mocnej Tetley’ki. Julka miała chwilkę by ogarnąć wzrokiem pokój, w którym się znajdowała. Pokój ciotki Teresy: Wspaniale urządzony, obszerny gabinet. Pierwszy mebel rzucający się w oczy to piękny, mahoniowy , okrągły stół przykryty białą, koronkową serwetą z końca dziewiętnastego wieku. Ponad to uwagę przykuwa antyczny zegar i cudowny, czarny fortepian, dzięki któremu nie raz usłyszy Chopina i innych wielkich kompozytorów. Dopełnieniem są tu jeszcze książki i olejne portrety przodków. Przez moment Julka myślała, że znajduje się w bibliotece publicznej a nie w domu siostry swojej matki. Teresa dolała śmietanki, zamieszała kilkakrotnie poczym kontynuowała swój wywód. - Bądźmy szczerzy (łyk herbaty) , nie jesteś tu mile widziana. Powiem wprost. Robię to tylko ze względu na szacunek do twojej matki. Świeć Panie nad jej duszą. Wiem, że nie masz gdzie się podziać dlatego możesz tu mieszkać przez jakiś czas. Na normalnych zasadach oczywiście (kolejny łyk herbaty) . Po pierwsze, nie życzę sobie żadnych wizyt po dwudziestej pierwszej zrozumiano? Żadnych! Obojętnie czy to koleżanka, czy narzeczony. Masz narzeczonego? - Skąd ja mam to wiedzieć? - Pomyślała Dziewucha - Co to w ogóle znaczy? Że co? Że na własność? Przecież to nie przedmiot. MIEĆ narzeczonego? -Milczysz? W porządku. Niech ci będzie, ale pamiętaj, z góry uprzedzam, że jeśli cię złapię, od razu możesz pakować walizki i fora ze dwora. Po drugie, możesz korzystać z łazienki do woli, jest dla twojego użytku, ale to jedyne miejsce oprócz twojego pokoju, do którego masz wstęp. Chyba, żeby posprzątać. Ale to i tak góra dwa razy w tygodniu. To porządny dom. I po trzecie, zabraniam ci wszelkich kontaktów z moimi córkami. Nie chcę cię widzieć w ich pobliżu. Zrozumiano? -Julkę stać było tylko na spuszczenie głowy- Aha i jeszcze jedno. Zwracaj się do mnie pani Tereso. Tak będzie lepiej. Dziewucha odmaszerowała do swojej klitki, objętościowo przypominającej więzienną cele. Usiadła na łóżku, ścisnęła różaniec i zaczęła modlitwę słowami: Panie Boże! Miej w opiece moją matkę, tatę, niech im dobrze będzie w niebie. Daj mi siłę, bym nie ugięła się przed chytrością szatana, który czyha wszędzie. Przebacz mi moje grzechy, bom jest grzeszna jak wszyscy. Daj zdrowie wszystkim moim bliskim, zwłaszcza cio...pani Teresie i czuwaj nade mną do końca moich dni, tu na ziemi. Amen. Przeżegnała się, ucałowała i schowała różaniec pod poduszkę. Zmyła z siebie bród dwunastogodzinnej podróży i zasnęła natychmiast. Nie przeszkadzał jej nawet donośny głos Britney Spears dobiegający z pokoju obok... -
Sprzedawca dzieł.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
dzięki piękne kochani, wasze opinie to znak że jeszcze nie zwariowałem ideologicznie:) wielkie dzięki.... -
Sprzedawca dzieł.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
umieszczam ten esej tu, nie ze wzgledu ze czuje sie zaawansowany lecz przeciwnie....ze wzgledu na limit czasowy a mam nie odpartą chęć opublikowania tego tekstu. Zapraszam do polemiki... -
Sprzedawca dzieł.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dedykuję Lady Marion. Ludzie bez przerwy zarzucają mi komercjalizm. W porządku, ale czy jest ktoś z piszących, kto nie liczy się z ewentualnym zyskiem? Czy są ludzie, na tym świecie, kto choć raz wzięli długopis do ręki, poczuli potrzebę pisania, i nie marzą o tym by sprzedać swoją twórczość? Czy można być jednocześnie motorniczym i wielkim pisarzem? Owszem, zgadzam się, że komercjalizowanie się odbywa się często ze stratą dla jakości dzieła ale na miłość boską nie w przypadku literatury! Czy książka wydawana w milionach egzemplarzy, przynosząca wielki dochód autorowi nie ma prawa być wielkim dziełem? Czy wielkość jej ocenia się przez pryzmat przynoszących dochodów czy raczej ze względu na wartości estetyczne, które sobą niesie? Czy książka popularna, taka, którą możną nabyć w pierwszej lepszej księgarni nie może być arcydziełem? I w końcu, czy autor , który marzy o tym by zarobić na swej książce nie jest artystą? Czy to powód by skazywać go na potępienie? Pytam się? Mówisz mi, że lubisz Coehlia...kim on jest? Artystą czy sprzedawcą dzieł? Karierowiczem czy może wielkim pisarzem? Kto mi odpowie na to pytanie? Jaką miarą oceniać twórczość takich pisarzy? Ja za nim nie przepadam ale to moja sprawa. Kwestia gustu. Powiesz pewnie: ”To nic, liczy się podejście... ” Ja ci odpowiem: „ I co z tego?” i zapytam raz jeszcze:” Czy ktoś kto chce przekazać ludziom swoją twórczość może nie liczyć się z ewentualnym zyskiem? Czy ktoś kto myśli w ten sposób nie jest już artystą? Nie ma nic do przekazania? Cierpią na tym jego utwory? Czy ktoś kto pisze romanse, powieści sensacyjne, horrory nie jest artystą? Zastanawiając się nad tym, proponuję oddzielić komercjalizm od materializmu i optymistycznie patrzeć w przyszłość, bo co jak co, ale słowa obronią się same. Pod warunkiem, że...