Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jacek_krajl

Użytkownicy
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez jacek_krajl

  1. w czterech ścianach, w czterech pustyniach patrzysz na kogoś swoim życiem z czasem nie obchodzi cię, kim jesteś. śmieci i pamiątki gromadzi noc, najciemniejszy sejf coś bardzo ważnego, jakaś objawiona prawda, zwykle przelatuje tuż obok ciebie jak japoński ekspres. przypomina szybką miłość na gorącej trawie, nie wskrzesisz pierwszego razu. nie utrwalisz w słowach zwierzęcego niepokoju. gdy wszystko po kolei ot tak odchodzi. po prostu i bez pytania zostajesz sam w pustym łóżku
  2. Czytelnikom, nabywcom, wydawcom, grafikom, składaczom, drukarzom "Pudełka na mleczaki" - dziękuję. Od jakiegoś czasu popierałem inicjatywę - arkusze są w dechę, nie zawiodłem się również jako autor Pomyłki. Na uwagi/komentarze czekam na [email protected] Pozdrawiam J.
  3. Rankiem, jak co dzień, wyszedłem zwietrzyć interes. Z chmur wystawał rożek poduszki, choć przed wyjściem przetarłem dokładnie oczy. Na ramię spadła mi mała bańka pustki. Dwie chude kobiety aportowały psu. Podszedłem do sierściucha z wyciągniętą dłonią, nie miał nic przeciwko. Podał mi łapę i przedstawił się jako Takashi, pies Japończyka. Gawędziliśmy o technologiach władzy, o moim strachu przed postępem, kolejnym krokiem w kosmos. Takashi wyszeptał, że więcej o końcu świata zdradzi mi gdzieś na uboczu. Weszliśmy do mnie, zaparzyłem herbatę metodą japońską, dodałem do pieca metodą polską. Postawiłem na stole talerz z chlebem i kiełbasą, proponowałem wódkę. Wódkę proponowałem, a przecież pies to raczej nie chce. I nie chciał faktycznie. Oznajmił nagle, że jest w nim schyłek świata, pomyślałem że skoro tak, to musi też być początek i żywa nieskończoność. Mój wymuszony uśmiech wyjawił niepewność - Takashi zerwał się, ale szybko chwyciłem go za ruchliwy ogon i pysk przywarłem do podłogi. Gadajże powoli o metodzie na wieczność! - krzyczałem. Takashi nie odpowiadał. Skowyczał coraz ciszej.
  4. jacek_krajl

    Stukotanie

    Plac Na Rozdrożu, grudniowy wieczór. Twórca zmiata towar brudnych ulic, drapieżnik zasnął w tajemnicach podziemi. Zastanawia mnie smutna twarz dziecka, która mignęła gdzieś między światłem a rozumem. Zza zakrętu wyskakuje ogromny lew, mija mnie z piskiem. Krzyczę na każdego "animal" albo "zwierzę". Krzyczę na każdego "ja". Nagle mamy czerwiec, ten sam plac. Tym razem to twarz starca wymieniła się ze słońcem.
  5. A co to za próba personalnego wjechania na psyche, gdzie jest dystans ?, gdzie jest dedykacja, do kogo to, można wiedzieć ?, dlaczego autor chce komuś robić pranie mózgu ?. Tekst mizerny. Do widzenia. Hej! Jak widać Mirku, tekst wywołuje emocje, w Twoim przypadku nawet emocje skrajne, zatem: sukces! Ukłony JK
  6. Masz na sobie znoszone ubrania. Spotykasz zielonego słonia. Ciągniecie razem nici młodości. Do cyrku dołączy trupa mimów. Zgubiłeś buty. Skradziono ci nazwisko, sen o dobrym końcu. Oddałeś za okular rzeczywistości. Nie jesteś znawcą monet, koneserem znaczków, by dbać o każdy naderwany ząbek czasu. Nigdy nie brałeś udziału w tej wojnie. Okna nosiłeś ze sobą, były okopcone. Mijałeś miasta wron, spadałeś z drzew. Wykrakałeś sobie. Tu i tam. Na drutach, pod napięciem, zasypiali mnisi. W ruinę zamieniono twoją jaźń. Byłeś psem i kością. Delektowałeś się szpikiem nocnych lamp, potrzaskiem jednej, jedynej myśli. Ciągniesz ją teraz z tym słoniem, robisz wyprawkę. Nie możesz zasnąć. Szykujesz w oczach nieznaną planetę. Na twoje ostre pazury spadają mydlane bańki. Widzisz w nich twarz. Zamykasz usta przed krzykiem. ________________________________ mechanizmsekundy.blogspot.com/
  7. Chłód, równiny porośnięte trawami. Z pustej towarówki wypatruję miast. Niektóre są iskrą, inne tylko snem, chorobą oczu. Ktoś wymyślił zapominanie, by później ćwiczyć pamięć. Ktoś mknie teraz w ekspresie do Berlina, przekłada kartkę na drugą stronę, tak jak robię to z dłonią. Przeglądam starość, chłód. Ktoś oddaje się rozkoszy miejskiego życia, w San Francisco tańczy z neonami. Przeszłe dni przypominają wypalone żarówki. A gdyby tańczyć o tym do nieprzytomności. Ocknąć się o świcie i Chłód, równiny porośnięte trawami. Wypatrywanie miast z pustej towarówki.
  8. Zbliża się dwunasta zero zero, południe. Chłopak na moim łóżku masuje jądra, wyobraża Ogromną karuzelę w Nowym Jorku, gdzie będziemy Za kilka godzin. Niebo będzie czystą bielą. Ze ślepego oka. Przeglądam pocztówki z Jamesem Deanem. Postradałem lata, Jestem siwy i nie będę już ojcem. Wiertło pszczoły Przenosi mnie do czasów pracy nad budową miasta. Miasto buduje się z wycinków gazet. Zdjęcia gwiazd, Napiętych mięśni olimpijczyków, medalistów, skoczków. Ze wszystkiego można zrobić łatwopalne domino. Czy mam ogień - pyta król z mojego łoża. Wchodzi w moją szyję. Moje ciało jest wtedy masłem. Trzeba. Zbierać kamienie. Na palenisko żołądków. Mówimy szeptem. W zaciśniętej pięści mam magnes. Statua Wolności. Ostatni dym papierosa i marzenie. Żeby zasnąć teraz W pudełku po kapeluszu. Zacząć któregoś razu, W rzeczywistości. Skończyć we śnie.
  9. Rok 2045, przemytnicy serii taniej książki zatrzymani na granicy w brawurowej akcji celników i oddziału komandosów urzędu skarbowego. Pozycje naukowe szmuglowane z innego kraju miały wzmocnić podupadający blok polskiej inteligencji. Pakiet książek został jednak przechwycony i spalony publicznie. Polakom zostaje pożywka z papy serwisów internetowych, skrócone wersje dzieł przesyłane przez komunikatory i wspomnienia tych, którzy mieli do czynienia z przyjemnością czytania na papierze. Tak, zdecydowanie demonizuję wizję przyszłości, ale właśnie w tym kierunku podążają moje wyobrażenia związane z tragicznym obecnie poziomem czytelnictwem, sprawą podwyżki podatku VAT i strategią książkową rządu. A może raczej: brakiem strategii. Dobrze wspominam akcję, którą zorganizowałem niegdyś ze znajomą malarką z Olsztyna. Podobało nam się, że w stolicy często widywaliśmy ludzi z książkami. W tramwajach, autobusach, w metrze, na ławkach w parku. W naszym Olsztynie było to widok rzadki, wielu ludzi nie było stać na nowości. Zebraliśmy wtedy w Warszawie kolekcję starych książek - wiele znaleźliśmy w kartonach przy śmietnikach, choć były w całkiem dobrym stanie. Te skarby zawieźliśmy do Olsztyna i kładliśmy je na wycieraczkach pod drzwiami. Aby obdarowany miał pewność, że ta niespodzianka jest dla niego, na karcie tytułowej książki pisaliśmy jego adres. Na niektórych książkach umieszczaliśmy prośby - np. by zanieść je do biblioteki czy zostawić w kawiarni. Kto wie, może dzięki tym książkom nawiązała się wówczas jakaś znajomość, która istnieje do dziś? A może ktoś wciągnął się w jakąś powieść i potem szukał w księgarniach podobnych? Nie wiem. Jestem jednak przekonany, że wojna z czytelnictwem w Polsce nie wniesie nic dobrego. Pokolenie bez książki będzie po prostu trwać, przyjmując kolejne zastrzyki konsumpcjonizmu. Takim komentarzem dołączyłem do apelu dotyczącego VAT-u w dzienniku "Metro". W tymże temacie Jacek Dehnel wspomniał o "bezrefleksyjnym życiu" i podsumował, że "niższa cena książek nikogo nie zmusi do sięgnięcia po nie, ale cena wyższa z pewnością jeszcze pogorszy sytuację". Inny nominowany do Nagrody Nike 2010 - Janusz Rudnicki - stwierdził, że gdyby książki leżały na ulicy, za darmo, poziom czytelnictwa nie podskoczyłby wcale ze szczęścia". Akcja, w którą kiedyś zaangażowałem się w Olsztynie miała na celu sprawdzenie tej teorii. Książki nie leżały na ulicach, lecz na wycieraczkach, przed drzwiami przypadkowych osób. Wyniki badań nie zostały zebrane w sposób precyzyjny, oparte były bowiem jedynie na obserwacjach. I rzeczywiście sprawdziło się - tylu spacerowiczów z książkami nie widziałem od dawna. Osiedle książkowe na drugi dzień wróciło do swojej pierwotnej formy. Poprzez ten dziwny rodzaj popularyzacji literatury wielce prawdopodobne jest, że kilka osób zaraziło się czytaniem. Podatek VAT na książki to społeczne szczepienie przeciwko pewnej infekcji. Infekcją w tym przypadku jest czytelnictwo. Pamiętajmy jednak, że eliminując tę infekcję pozbawimy się przeciwciał, które potwierdzają nasz status istot myślących. __________________ mechanizmsekundy.blogspot.com petycje.pl/5749
  10. jacek_krajl

    zacierka

    rzeczywistość ma konsystencję kremu nivea, tips modelki magdy ląduje na czystej podłodze, wokół jej prawej stopy krążą dwie muszki, plemię indian ostrzeliwane kulkami kawalerii, dzieci bawią się w najlepsze, za silosem pegeeru skończony kosmos sceptyków, wiecznie pielony ogród zakonnika witolda, pęknięte oko nieba, nad głowami krem nivea ma konsystencję rzeczywistości, zniekształcona twarz kelnera marka odbija się w okularach pani prezes bernadetty, daria robi lody na starówce, kolejka turystów jest coraz dłuższa, pod miastem młoda para dochodzi do siebie po upojnej nocy, nadchodzi pokojówka, niebawem wojna, myśl odpada jak lukier słodkiej bułki, sprzedawca tadeusz podaje wczorajsze chleby, dzisiejsza prasa pod głową bezdomnego jarka, korektorka anna monitoruje total commandera, ale na jej oczach umiera urzędnik czechowa, w dziale obok, account manager woła panią hr, we wszystko wtrąca się quality controller, określając jakość polski ________ mechanizmsekundy.blogspot.com
  11. zaufajcie mojej radzie! Wąsacz jak piorun z nieba wykrzykiwał raz po raz polewał w kielichy czystą prawdę - knur knurowi w tym moim właśnie rejonie równy nie będzie palniki naraz przygotować oraz ucztą rozpocząć kolejną księgę Wąsa Pana górowania! Wąsacz z innymi wąsaczami siedział o innych wąsaczach prawiąc lewiąc lewitując - sekretarz tej tu redakcji podsumowała sama wtenczas paznokieć pod inne piłując i by się porobiło gdyby nie jeden taki młodzian co studia ukończył nawet z tych uczelni wyższych wrzasnął basta! rachunki wam się w głowach Panie Wąsacz pokiełbasiły toć kadencja nasza w ostatkach już zanurzona a wy wąsy swe przeklęte na pierwszy plan mi tu wybrzuszacie ogoleni teraz po berło idą aż im zębiska w nocy błyskają Wąsacz zdębiał znieruchomiał coś pod nosem zaczął kurczyć malał tak malejąc maleńki taki biedaczek na spływie w tym kieliszku partyjnym fale łamać musiał ________________________________ mechanizmsekundy.blogspot.com/2009/07/wasaczu-no.html
  12. jacek_krajl

    ****

    I z kieszeni wypadła mi pestka snu. przede mną mur ciebie. w zwolnionym tempie oglądam moją dłoń, wataha kosmatych przebiegła właśnie między uszami. dźwięk jest śmiertelny, uderza w mur ciebie. i wraca. przynoszę ci moją krawędź, obserwujesz moje kolejne narodziny i wzywasz do końca, trąby powietrzne nie pomogą mi w nauce latania. skazany na położenie geograficzne, ściągam buty i maski. czmycham przed fizycznością. nie będę wymyślał sobie kolejnych imion, najciemniejsze piwnice chłodziły długo moje ciało, teraz w czerwcowym środku, znowu próbuję przeskoczyć mur ciebie. II widzę tylko twoją ścianę. jestem naga, pozbawiona białej pościeli, z której nie można poskładać ciała. nie wykonujesz żadnych ruchów. jesteś anonimowy, animowany moją wyobraźnią. mam tylko krawędź, którą noszę w sobie. jest ostra i prowadzi w stronę lasu, gdzie znajduję tylko pestkę. ________________ również na: mechanizmsekundy.blogspot.com/
  13. jacek_krajl

    Wariacja

    pomyślę, dzięki J
  14. jacek_krajl

    Wariacja

    jestem tu na pewno. właśnie tu, gdzie krążownikiem jest zwykłość. i twoja czarna suknia, wiruje w tańcu, gdy nucę pod nosem starą melodię. od tego łysiejemy i jeździmy na wózkach, z myśli na myśl. mienimy się w zupełności, moje twarze następują, jedna po drugiej - w nocy - idź tam, przyjdź tu - mówię - i widzisz mnie służącego sobie, aranżującego ostatnie światło dla nas, nie jest ani za wcześnie, ani za późno jest idealnie pomiędzy.
  15. Często siedzisz nad jeziorem z wędką. Łowisz piksele. Nie ma nikogo, kto by się na ciebie nabrał. Jest kilku takich, co zbierają złom z twoich snów. Stanowi to jednak abstrakcję, którą przecinają ślady latających ryb. Wszystko to pokazują w telewizji. Ekrany to twarze. Słyszysz jak nadają wiadomości, widzisz jak obliczają wzory. Wzór na ciebie jest dziecinnie prosty, to papierowa łódka z matematyki i odrzutowiec wyobraźni. Zbijasz butelkę o kadłub ostatniej racjonalnej myśli. Wszytko kołuje. Drzewo dąży do postaci koła, podobnie twoja niepewność. nabiera konkretnego kształtu i bawisz się nią jak hula hop. Wreszcie zdajesz sobie sprawę, jesteś częścią narodu dmuchawców. Skasowane stacje, skradzione tory, drogi krzyżowe istnień, ale bliżej ci do wiatru. Coraz częściej myślisz o destrukcji, naturalnej selekcji, operacji plastycznej doskonałości mas. Chodzisz wszędzie z wagą. Uśmiech ma ciężar puchu, słowo waży niby nic, jednak wciąż jest ważnym ogniwem łańcucha (twojej smyczy). Jest taki dzień, kiedy patrzysz w dół, masz wrażenie, że jesteś zdecydowanie wyżej niż zawsze, jednak po chwili czołgasz się mentalnie i jesteś blisko ziemi. Tak jakby ktoś zrzucił na ciebie niebo. Z garbu.
  16. jacek_krajl

    Libretto

    Panie Januszu, BK Mocne? Jeśli nie - proszę mi nie śmiecić pod tekstem następnym razem, pozdrawiam!
  17. jacek_krajl

    Libretto

    Już znalazłam ;) Ale rzecz jasna rzucałam (zwyczajowo) wszystkim co mi wpadło w ręce. Jajecznicy nie było, bo w nią bym włożyła łapę :D ahahahaaahahaa! właśnie sobie ten widok przypomniałem. Ej, jak maturę znalazłaś - to teraz szukaj magistra! gdzieś tam znajdziesz w domu na pewno, może w stosie tych oryginalnych windowsów? J
  18. jacek_krajl

    Libretto

    Panowie MARIUSZ RAKOSKI i Nestor: mam taką propozycję, jeśli dodacie do swoich komentarzy "żal" bądź "gdzie byli jego rodzice" - zgłoszę Panów udział do plebiscytu na najlepszego komentatora z polski - zgłoszenia są w dowolnym wątku na stronie WP.PL, obiecuję też na jednego z Panów oddać głos. paper_doll: Twoja matura poszła za 30zł, ahahaa.. a tak naprawdę to wiem chyba gdzie to jest... Pani BARBARA JANAS: przesyłam z radością " :D " cokolwiek to tam w plemieniu fejsbuk może znaczyć J/K
  19. jacek_krajl

    Libretto

    Jarosław Kaczyński to sucha, mała koza. Hanna Gronkiewicz-Waltz to dziupla. Donald Tusk to krówka ciągutka. Lech Wałęsa to sierść kota w gulaszu. Szymon Majewski to stóg siana. Zbigniew Boniek to dziurawa cerata w kwadraty. Waldemar Pawlak to lekkie pryknięcie przed snem. Aleksander Kwaśniewski to korek do butelki. Władysław Sikorski to tubka kleju do drewna. Bronisław Komorowski to takie białe w kącikach ust. Tomasz Jacyków to gitara bez strun. Mariusz Pudzianowski to korkowa tablica. Włodzimierz Cimoszewicz to kulka kurzu na podłodze. Andrzej Lepper to deska klozetowa z motywem podwodnym. Janusz Korwin-Mikke to pralka, która odwirowuje. Janusz Palikot to egzotyczny, wypchany ptak. Kuba Wojewódzki to mokra chustka w rękawie. Jurek Owsiak to konik na biegunach. Joanna Senyszyn to łuska ryby. Zbigniew Ziobro to tanie okulary do czytania. Grzegorz Napieralski to rower składak. Ludwik Dorn to lep na muchy. Jacek Krajl to pompka rowerowa.
  20. wynajęty tapczan, pamiętam dwa dzisiejsze sny, w jednym znalazłem płaszcz, w wynajętej szafie, więc i płaszcz wynajęty, ciężki od wody, była w nim kobieta i trochę muzyki, również wynajętej, postanowiłem że od razu wyjedziemy, będziemy płynąć, jechać tam, gdzie widziałem przez lornetkę, są tylko szkice, takie jakby koty zamiast ludzi, walizki zostawione przy krawężniku, olbrzymie pędzle zamiast latarni, sternik z brodą do ziemi, zawracający bieg wydarzeń, buchający dymem fajki - i oto marzenie się spełnia, biegnę po klawiszach, wynajętych, później ściągam prześcieradło, naga kobieta leży na podłodze, jest biała, przesadnie biała, ją też ściągam, składam w kostkę, zostawiam w hotelu, trzeba jechać dalej, zmienić garnitur, zawiesić na nosie kapelusz, w wagonie pociągu towarowego, próbować odegrać trochę tej wynajętej muzyki, albo rysować węglem tę kobietę, jej biodro, zmienić się wreszcie w rybę, pływać w ciężkim od wody mieszkaniu, pływać w kółko _______ audio: mechanizmsekundy.blogspot.com/
  21. jacek_krajl

    Generale,

    kochają mnie kruki and wrony. mam dwadzieścia cztery lata. nie ocalałem. prowadzony na rzeź. cała warszawa prowadziła mnie na rzeź. szedłem po linie. taką mam rolę w moim objazdowym cyrku, Generale oni wszyscy klaszczą. zamiast rąk mają orkiestralne talerze. i rozchodzi się. o nic uderza. kiedy na ramieniu noszę małpki. małpki mojej głowy, Generale, małpki mają moje bębenki. słyszą i grają za mnie. zamiast zmysłów mam sny. na jawie wszystko się rozwodzi, nachodzi wzwodzi też czasami podchodzi czy powodzi. w powodzi śląska w zalewie mydlanej. tajfuny mojego domniemania. strzelające butelki orange oranżady. jest lub oraz poniekąd onegdaj bynajmniej. lubię takie bańki. puszczane między ustami. bańki na ból. bańki na czas. bang bang. pękają kulki oczu. trzeba wbić te gały na wykałaczki. wypatrywać nimi non-stop srututu, patroszyć otoczenie, Generale, ale uważać na nie! bez przystanku czekać na autobus. w tym autobusie neuronów lustra wynajmują mi mieszkania. płacą i oczekują uiszczenia. autobus kanarów kruków and wron. wystawiają na mnie rachunki, gonią listami. wklepują w google. szukają sprawdzają. ja też szukam. jak pies myśliwski. biegnę w stronę mięsnego, po kotlet. później sprawdzam w tych wyszukiwarkach czy ja naprawdę żyję. czy ja to kotlet. czemu. ubiją mnie dziś młotem. posolą, wypieprzą. te przydawki, przyssawki i ssaki. serki przysmaki rodaki na wyspach. wyspy też są. i też rzucą się na mnie. sprowadzą na rzeź. bo trzeba zbierać rzeczy. rzezie zbierać trzeba. czemu. Generale, nie wsadzimy ich przecież w grób. nie przesadzimy z tym, nie rozsadzimy. mogę sobie wsadzić moje dwadzieścia cztery lata. resztę ktoś sobie weźmie. będą ze mnie żniwa. moja sekunda jest ziarnem owiniętym watą. takie ziarno mam teraz na języku, Generale, mój morderco. ______________________ mechanizmsekundy.blogspot.com/
  22. znowu suchy może tragiczny albo pojednany ze sobą. w ciszy obserwuję przelot myśliwców nad przeciekającym dachem Katedry św. Wita. okna migają od telewizorów. przez to zmieniają się twarze. czasami widzę blade czasami czerwone. wszyscy mają pióropusze. dzwoni Teresa. mówi, że Londyn, że Ben rzeczywiście jest Big. rozmowę przerywa głośny szum. jestem na przejściu granicznym, osiągam kolejny stan skupienia. limuzyny mają na maskach krem słońca. pies włóczykija unosi się razem z właścicielem. ciągnie tego starego gawędziarza coraz wyżej. po drugiej stronie dźwig wykonuje leniwy obrót w stronę żelaznego szkieletu. jeszcze niedawno drozdy drapały tu często spragnioną ziemię. teraz morusy próbują puszczać kaczki w kałuży. podcięto im skrzydła na starcie - nie można chodzić po wodzie. przez moment próbuję ich obudzić, w myślach zrzucam w przepaść mosiężny zegar.
  23. jacek_krajl

    sample

    zbierało się na deszcz. młody głos krzyczał że musi spierdalać. po drugiej stronie z auta wysiedli kolesie. nad naszymi głowami przeleciały cztery myśliwce. stałem naprzeciw zakurzonego lustra, próbując odrysować czyjąś sylwetkę. bardzo długo dzwonił telefon. w odbiciu były dziewczynki z Rumunii. dłubały w chlebie rzeźbiąc jakiś tam dzień zwróciłem wzrok w stronę starego kina. pszczoła rysowała spirale, koło mojej twarzy wybuchła bomba. kobieta z francuskim akcentem zapytała o drogę. miała metaliczny głos i dwa złote zęby. poszła z torbami w stronę dworca. poczułem przypływ i mgłę po kolana. bramy kościołów skrzypiały. tak skrzypią inwalidzi. w uszach miałem korki, na oczach klapki. mogłem iść za bezdomnym światłem albo przebrać się i zacząć od nowa. _______________ mechanizmsekundy.blogspot.com/2009/05/sample.html
  24. net też człowiek (po czym wyjął wtyczkę z ucha i podłączył usb z 2gb szczęścia na 14 maja 2009) j
  25. może nie powinnam dać się sprowokować, może. dlatego tylko połowicznie odpowiem, że nie rozumiem, jak można tak przeżywać komentarz innego czytelnika - niewspółmiernie do komentowanego wiersza (którego walorów literackich nie podejmuje się Pan oceniać). słowo prawdziwy ma dość szerokie znaczenie, przynajmniej dla mnie. w tym kontekście miałam na myśli pewną szczerość, dotykanie codziennych przeżyć/myśli/stanów etc. zawsze takie wiersze wydają się nieco mniej ciekawe, bo naszą ciekawość bardziej wzbudza to co nie do końca zrozumiałe, zawoluowane, przemyślne itd itd. i tutaj wchodzimy już w sferę gustów - a o nich podobno się nie dyskutuje. szczerze mówiąc, to uważam, że troszkę Pana poniosło z tymi wymiotami, szczególnie, że nie ma to żadnego odniesienia do wiersza. stańmy jednak ponad to. pozdrawiam/a ANO :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...