Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pan_Biały

Użytkownicy
  • Postów

    5 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pan_Biały

  1. foto może nie są jak z World Press Foto, ale to zawsze lepsze niż nic;) www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/a4b4a3353e3469f6.html jako trzeci Krzysztof Kurc czytał swoje wiersze www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/2472df48c6c7df9a.html Maciej Szwed (po lewej) śpiewał i czytał swoje utwory okraszone ogromnym poczuciem humoru; Tomasz Wróblewski (po prawej) www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/bf0036f0692b1229.html Ela Bajer (Ela Ale na poezja.org), której poezję czytał recytatorka Karolina Mroczek, pomaga przyjacielowi Maciejowi Szwedowi w występie www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/a91751b600d13044.html Maciej Szwed bawił publiczność, a ona tak reagowała od lewej: Karolin Mroczek, Magda Tarasiuk, Marzena i Krzysztof Kurc www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/cd9dd5d096f37b6a.html Karolina Mroczek i Magda Tarasiuk, czytają prozę Magdy z podziałem na rolę www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/019c55fffbc69079.html zasłuchana publiczność od lewej przy ścianie dyrektor MOK-u - pani Bożena Nakonieczna Tomasz Morozowski i Beata Królikiewicz, czyli BeZnut i Ani Myszkin, czyli Beata Leszczyńska (pomieszałaś mi w głowie Aniu/Beato;))) w głębi Jacek Suchowicz, który czytał wiersze po występie Macieja Szweda a Pani w czerwonym sweterku to Małgorzata Wróblewska, autorka ilustracji do tomiku Grabca www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/648b8dcca65c44e4.html występ BeZnut www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/00e1c1f45d2eea5f.html Agnieszka Olejarz, która zaprezentowała się jako druga podczas wieczorku, czeka na wpis od Białego;) www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/50b0982cac2702eb.html rozmowa w kuluarach Rafał Grabiec (po prawej) dziękuje Panu Tadeuszowi Bogobowiczowi (po lewej) za pomoc w wydaniu tomiku i to by było na tyle w maksymalnym skrócie;)) a działo się o wiele, wile więcej:))) jeszcze raz wszystkim dziękuję, bo jak się chce, to można zrobić bardzo wiele do następnego
  2. jeśli chodzi o papier i tusz to debiut absolutny a radości faktycznie nie da się ukryć:) dziękuję
  3. poezja poezją, ale występ Macieja Szweda, który wprowadził publiczność w iście kabaretowy nastrój był genialny, a BezNut to perfekcyjna aranżacja i głos, który działał na zmysły mocniej niż kawa z bufetu a słowa Ani Myszkin żyły pełną piersią - wielkie brawa raz jeszcze, mam nadzieję że będzie video z waszego występu, ale na to rzeba poczekać jeszcze kilka dni dziękuję
  4. To my dziękujemy za ciepłe przyjęcie w gościnnych progach MOK-u :) Następnym razem się odważę ;) wiem, że tak będzie:)) przyjemność po mojej stronie:) dziękuję
  5. dziękuję:) dobrze Magdo wiesz, że na minie też to (wydanie wierszy) spadło dość niespodziewanie, ale tomik ujrzał światło dzienne i niektórzy z Was mają go już w swoich domach dziękuję za dobre słowa i info na orgu a tak wygląda strona tytułowa www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/b9c83083e7fea241.html za którą jest jest odpowiedzialny Wojtek Wróblewski tomik projektował i składał: Tomasz Wróblewski a ilustracje wykonała: Małgorzata Wróblewska a oto link do digartów autorki ilustracji //maugocha.digart.pl/digarty/
  6. dziękuję wszystkim było wyjątkowo a Wy byliście kapitalni:) są zdjęcia, była kamera, więc jakiś materiał z wieczorku na pewno się pojawi
  7. tytuł jest roboczy jak i całe opowiadanie. Kiedyś będzie rozwinięcie, ale kiedy, nie wiem;) dziękuję za czas i czytanie pozdrawiam r
  8. wciąż brak czasu na przepisywanie na "czysto" dzięki za czytanie i czas jestem cały czas tylko z małymi przerwami;) no tak! to mnie tu nie ma. tak czy siak - podoba mi się. (lekkie poprawki i będzie o.k.) zrobi się lekki makijaż (opowiadaniu) jak znajdę czas;) dzięki
  9. wciąż brak czasu na przepisywanie na "czysto" dzięki za czytanie i czas jestem cały czas tylko z małymi przerwami;)
  10. Nienawidziłem tego miasta częściej niż zawsze. Każde miejsce nie miało w sobie nic poza smutkiem. Dzieciństwo snuło się w wymuszonym uśmiechu, bo wszyscy byli bez pieniędzy i szans na cokolwiek lepszego. Wiem, że między kobietami a mężczyznami zdarzały się małe miłości, ale to było nic wielkiego i jakby to powiedział ktokolwiek: wypadki chodzą po ludziach. I chodziły. Dni pocięte na popołudnia, wieczory i noce. I znów od początku. Klaustrofobia puszczy. Drzewa i polowania na mięso. Nic starego i nic świeżego. Takie puste półki nadziei. Zamykałem się sobie od zawsze. Rodzice szli do roboty. Na stole matka zostawiała talerz z kanapkami. Było w nich masło, mortadela i świeży ogórek, jeśli akurat było lato. W zimę urozmaiceniem była stołowa musztarda, a listonosz zjawiskiem. Nikt do nas nie pisał, oprócz ciotki z Kwidzyna. Muchy siadały przy stole i częstowałem je tym co miałem. Życie udawało, że się dzieje. Lekcje i powroty. Pamiętam Dasajewa ze Związku Radzieckiego jak bronił na Euro ’88 w Niemczech. Piłka nożna i dziewczyny. Albo tylko piłka nożna. Sam nie wiem. Wierzyłem, że blok nr 6 na Sienkiewicza to jest centrum, a cała reszta jest tylko telewizją w czaro-białych barwach, zmyślona i smutna. Snułem się po 48 metrach kwadratowych od wschodu do zachodu. Wyobrażałem sobie siebie jako szerszenia zamkniętego w paczce po zapałkach. I nic więcej nie mogłem zrobić. Sny miałem dzikie. Nieustanne ucieczki i labirynty. Bałem się wszystkiego co miało szarość i gdzieś w środku nocy wołałem ojca. Stach nie miał końca jak ciemność. Ojciec przychodził do mnie zaspany i pachnący krochmalem. Kładł się obok i wiedziałem, że teraz mam moc i nic mnie nie skaleczy. Sny jednak powracały zbyt często. Spadałem w dół. Wirowałem w kolorach innych niż wszystko. Tunele przypominały paszcze z zakrwawionymi dziąsłami. Działo się tak dużo złych rzeczy, że poduszka było mokra. Z czasem było mokre prześcieradło, ale to dopiero około VII klasy. I znów się bałem, ale teraz tego jak się wytłumaczyć z plam. Nie podnosiłem się z łóżka, aż rodzice wyszli do pracy. Krzątali się do po szóstej, a ja nasłuchiwałem zamierających odgłosów na klatce schodowej. Podglądałem przez okno jak wsiadają na rowery i znikają za horyzontem bloku. Ściągałem piżamę i zapierałem plamy. Włączałem suszarkę, a następnie prasowałem tak długo, aż wyschło. Byłem niejadkiem. Kanapkami dzieliłem się z psami w drodze do szkoły, albo zostawiałem je na murach ptakom. Myślę, że były szczęśliwe, bo ja byłem na pewno. Chciałem jakoś przetrwać w szkole i jak najszybciej być dorosłym. Wciąż byłem sam. Choć miałem kolegów i nie bałem się wchodzić na drzewa świat wydawał mi się skamieniałym żółwiem. Tory jak wielka żyła przecinały skorupę miasta na dwa bochenki chleba, a ja nie byłem głodny w południe. Wtedy oni wychodzili. Ludzie fabryki. Pijani ze smutku. Udawali, że wszystko dzieje się według ich scenariusza. A może nie udawali, tylko głęboko w to wierzyli, że złapali boga za stopy, które było mocno spocone od wódki. A oni je całowali. Całowali, aż przychodził fajrant. Czas był śmieszny i snuł się między dogami, a wszystkie prowadziły do bram zakładu. Druty kolczaste dookoła przypominały o ranch Chrystusa i tego, co i ile się stąd wylało. Miasto miało aureolę pełnego magazynku. Kiedy przylatywał helikopter z delegacją bliskowschodnią biegliśmy na stadion „Prochu”, jak po odkupienie grzechów dorosłych. My dzieci, wsiąknęliśmy w cały ten chaos. A miasto systematycznie umierało z rozwojem demokracji. Pamiętam jak do mojego bloku, a dokładniej do państwa Szemrajów, którzy jako jedyni mi znani ludzie mieli gosposię, przyjeżdżała na niemieckich numerach rodzina z RFN-u czarnym porsche 911. Zbiegało się całe osiedle dzieciaków i każdy chciał zobaczyć na własne oczy, ile to porsche ma na godzinę, a miało na liczniku magiczną cyfrę 220. Obchodziliśmy to cudo jak ziemia słońce, a obok stała syrenka, mały fiat i żuk z plandeką. Śmierć miasta szła od Warszawy. Chodziły słuchy, że przydałaby się wojna, bo wtedy znów ruszyłaby produkcja amunicji, ale wojna nie nadchodziła. Mimo to co dzień ćwiczyliśmy w piwnicach różne warianty obrony naszego bloku. Byliśmy bezwzględni. Szczury płonęły razem ze śmietnikami. Mieliśmy swoją małą bitwę. I czekaliśmy na wakacje.
  11. pierwsza i druga strofa - the best:) do tego koniec trzeciej strofy i kolejny wers o przewodach - no świetne, stary ostatniej nie rozumiem tak fluktuacyjnie piszesz - raz masakrycznie dobrze a raz tak se ja nieodmiennie cię lubię podczytywać;) więc dziękować mi wypada, dlatego dziękuję za owe podczytywanie:)
  12. naprawdę jestem rozczarowany bo to naprawdę dobre jest co prawda PL wciąż ten sam wciąż tak samo marudny jednak marudzi nawet z sensem (pierwsza i druga strofa, trzecia troszkę słabsza) ale! nie byłbym Twoim ulubionym zoilem gdyby nie jedno ale!: ostatnia strofa, chociaż ma momenty, i to powalające ("przegrajmy się na drugą stronę płyty", "kalectwo na szczycie zapałki doprowadza do bólu głowy", "cięciw użytkowania"), to gdy je połączyć w całość, to ja tej całości za ch**a nie rozumiem. o!?
  13. powiem, krótko - warto się wybrać mam faworyta, ale o tym na głośniej, gdy festiwal będzie bliżej endu
  14. ulice są gęste od pępków świata i czubków nosa nie czuję się hermetycznie na skraju załamań apokaliptyczne brednie widzę w portfelu kryzys wieku wczesnośredniego mógłbym uniknąć z nową przyjaciółką około ćwierćwieczną butelkę wina okrywa moje znudzenie się wybucha ciężarnym brzuchem i płaczem człowieka na zachód i wschód przyzwyczajeń odłączam się od przewodów którymi ubrano mój pokój z waszą wojną mam mniej wspólnego niż z podmuchem dymu który nigdy mnie nie dosięgnie bracia i siostry z tchórzów przegrajmy się na drugą stronę płyty tektoniczne sado-maso między nie posiada cięciw użytkowania kalectwo na szczycie zapałki doprowadza do bólu głowy
  15. jest ta impreza? bo nie wiem czy hostel zaklepywać a jeśli jest to piwo, wino, czy inne wynalazki wprowadzamy w siebie
  16. numer, który wciąż daje mi nadzieję www.youtube.com/watch?v=dUcWiRwtUxw&playnext=1&list=PLE16383141D6F8029
  17. można już zobaczyć plakat www.mokpionki.org
  18. czasem się udaje zaskoczyć to fakt;) dzięki za czytanie i czas pozdrawiam r
  19. puenta jest dla mnie zbyt zagmatwana, niezrozumiała przez to swoją drogą, zdrowe potwory to pikuś spróbuj się wybrać z autystą do takiego media marktu... "główka z otworem gębowym" dobre, przywodzi na myśl te potworne japońskiemkreskówki z kartona:) (nie mylić z Mangą) puenta zagmatwana? no, coś Ty;) spędzam większość świąt i co roku wakacje z autystą, więc wiem o co chodzi dziękuję za czas i czytanie pozdrawiam r
  20. dzięki pozdrawiam r
  21. supermarket to gwiazdozbiór "Obcych", są wszędzie i nic i nikt tego nie zmieni, takie czasy;) dziękuję za czas i czytanie pozdrawiam r
  22. kanony są chwiejne i często się burzą;) jak pojawił się uśmiech to tym bardziej mnie zrobiło się sympatycznie:) dziękuję za czytanie i czas pozdrawiam r
  23. nie zapomniał;)) dzięki za czas i czytanie pozdrawiam r
  24. nie wszystkie i nie zawsze wołają, ale w przerażającej większości przy pułkach i stoiskach dochodzi do małych tragedii dziękuję za czas i czytanie pozdrawiam r
×
×
  • Dodaj nową pozycję...