
asher
Użytkownicy-
Postów
2 273 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez asher
-
* Dokonało się. Pozostało tylko zburzyć część starego dziadostwa, postawić coś nowego i zmienić szyld. Mieszkańcy wsi nieomal jednomyślnie zdecydowali, że już czas najwyższy, aby placówkę ORMO przemianować na Dom Kultury. Placówka ta, choć sypała się od wielu lat, trzymałaby się z pewnością do końca świata, gdyby nie dokonało się to, co się dokonało. Teraz w miejsce ochronki dla mężczyzn szczególnie upośledzonych na punkcie bezpieczeństwa publicznego, miał powstać dom dla ludzi wrażliwych. Qui pro quo. Najpierw pozbyto się starego sołtysa, człowieka mocno już skompromitowanego, żeby więcej nie panoszył się przy władzy. Nowy sołtys w asyście wiwatującego ludu zajął wakat i przez wiele dni świętowano na całego. Nowe porządki rozpoczęto od wymiany kadry pracowniczej na najbardziej kluczowych stanowiskach. Później sołtys wraz ze spontanicznym tłumem jął burzyć wszystko, co nie podpadało pod nowy regulamin. To były piękne dni. Młoty, kilofy, oskardy, materiały wybuchowe i ciężkie maszyny - wszystko poszło w ruch, kiedy ludzie pracowali nad wzniosłym dziełem zniszczenia. Gdy już naburzyli się do syta, okazało się, że zburzyli trochę za dużo i sporo rumowisk zalega i straszy. Zapał wtedy opadł. Przypomnieli sobie o swoich domach oraz rodzinach do wykarmienia i rozbiegli się na wszystkie strony. Wieś tymczasem czekała na nowy porządek. Gdy zeszli się ponownie, pokazało się, iż tyle naburzyli, że nie dla wszystkich znajdzie się miejsce przy budowaniu nowego, a stare - jak wiadomo - zostało zburzone. Nastał czas konsternacji. Chcąc nie chcąc, sołtys musiał dokonać selekcji i tych mniej przydatnych wysłać na przymusowy urlop. Reszta miała oddawać im trochę swego, żeby ich dokarmiać. Wtedy w miarę jeszcze solidarne masy ujęły się za poszkodowanymi i spowodowały odwołanie sołtysa. Nowy zebrał zaufane grono doradców i wziął sprawy w swoje ręce, ale postępu dalej nie było widać - przynajmniej gołym okiem. Stopniowo ci, co mieli robotę przy budowie Domu Kultury, zaczęli doceniać jej wartość i coraz więcej rozumieć. Wówczas przestali bronić pokrzywdzonych. - Nieroby zakichane - mawiali o nich - Jakby dobrze szukali, to by się robota znalazła. W owym czasie wielu z mieszkańców wsi zdołało wystartować z własnym interesem i stopniowo zaczęło uzyskiwać niezłe zyski. Prace przy Domu Kultury szły za to bardzo opornie. Brakowało funduszy, budulca i innych rzeczy, z którymi za czasów placówki ORMO nie było problemów. Po prostu przychodziła dyrektywa i zaraz materiał przywożono. Teraz sołtys dwoił się i troił, szukając środków, gdzie się dało, a i tak ciągle czegoś brakowało. Robotnicy też zaczęli zauważać niepokojące symptomy. Kiedyś brali worek cementu pod budowę stodoły i nic się nie działo, teraz rozliczano ich z każdej niemal szczypty. Wypić też nie za bardzo uchodziło, ani odsapnąć za betoniarką, bo już chętni czekali w kolejce, żeby ich zastąpić. - Co się to porobiło ?! - dumali i nieśmiało tęsknili za starymi, wygodnymi czasami. Roboty były na etapie wykańczania dachu. Na dawnych fundamentach postawiono świeże ściany i wykańczano zadaszenie, kiedy nadszedł czas kolejnych wyborów. Wtedy to wieś podzieliła się na dwie połowy i syna starego sołtysa posadzono na stołku przewagą dosłownie kilku głosów. Co bardziej lękliwi przewidywali, że nie będzie już Domu Kultury, tylko zmodernizowana placówka ORMO, lecz nic takiego nie nastąpiło. Nowy sołtys nauczył się nowych metod pracy i szło mu wcale nie najgorzej. I w końcu Dom Kultury wykończono. Połowa wsi była w stanie absolutnej euforii, druga zaś nadal psioczyła na czym świat stoi, jak na porządną opozycję przystało. Póki co chłopy cieszyły się ze swojej świadomości politycznej i przewidywały, że przy najbliższej okazji znów powróci stary nowy sołtys, a po nim stary nowy stary i tak bez końca, dopóki się to całe przełomowe pokolenie nie wykruszy. Taka już była ta wieś, że gdy tylko zbyt długo panował w niej spokój, mieszkańcy zaraz szukali sobie rozrywki. Ale w kolejne Tysiąclecie wchodzili już z zupełnie nowym Domem Kultury. PS. Powinien być jakiś tren w tym miejscu, ale chyba na to za wcześnie...
-
Epilog do "Ludzi bezdomnych"
asher odpowiedział(a) na Adam Poprostu utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jakże to wzniosłe :) Fajnie, że Żeromski Cię natchnął, ale cuś za mało i zbyt pompatycznie wyszło. Ja jestem zwolennikiem woalowania takich historii, żeby dosłowości nie było. -
Ta cała awantura zaczyna mi się podobać :))) Wyobraźmy sobie, że przełączamy kolejne kanały w TV (to była alternatywa dla tego pomysłu) i ciągle trafiamy na reklamy, durne seriale, TV Markety, tandetną publicystykę i ciągle przebija się jakiś kanał, który coś ważnego mówi, ale ma za słaby sygnał. No i tyle... Do tego dążyłem.
-
To się nazywa wsparcie! Z tymi dialogami mam problem od zarania... Kiedy nie klnę, też tak się niestety wyrażam w życiu codziennym. Schizofrenia jakaś :)
-
Dzięki!!!!!!!! A w towarach - np. za ucztowanie w knajpie??? Już obszedłem ten temat półsłówkami, ale zawsze mogę wrócić. Pewnie, że 30... :))) Możesz mi na private zapodać jakieś źródła??? Nie chę się wygłupić, bo w istocie chodzi mi o coś innego niż pokazanie realiów, ale jednak one też mają znaczenia...
-
Się poprawia. Jeśli by Ci się chciało, zajrzyj jeszcze do Economia Divina i Ścieżek Niebytu. Może coś wypatrzysz do korekty. Serdeczne dzięki.
-
Wakacyjny podryw
asher odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jest przecież puenta. Może niepowalająca, ale jest. Dzień długi, a chłopaków mnóstwo - to przeca zawieszenie przez zakończenie :) Tekst jako obrazek obyczajowy jest ok. -
Własny grunt pod nogami.cz.I
asher odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nieźle opisany "dramat". To trudne, opisać własny dramat (bez EKG :)) i nie popaść w egzaltację. Dlatego brawa duże! -
Dałem nieopodal placu :)))
-
No pięknie! Witam na tym posępnym forum :) Czytałem to już, czy się mylę??? Mam takie skojarzenie, że to było i teraz po poprawkach wróciło... Naprawdę świetny pomysł i wykonanie. Szkoda, że postmodernizm tak spowszechniał :)
-
Dzięki, Leszku. Może za lat ileś zadomowię się w gatunku, bo mi szalenie pasi, ale realia ciągle odwodzą ku realiom...
-
z historii Mroku i dziewczynki
asher odpowiedział(a) na kall utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Proszę o wybaczenie, ale już drugie zdanie mnie załamało. Takie wnioski wysuwają przedszkolaki.... Może wrócę i doczytam resztę... :) -
Moim zdaniem, będzie ok, jeśli go rozwiniesz. Inaczej pozostanie nibyprozą z wyraźnymi szwami po poezji....:)
-
Ło rany, ile marazmu nad jednym motywem. No, nie wiem. Nata, z wodą pomyślę, co by zmienić. Aksja, tak to właśnie obmyśliłem, bo nie chcę wyjaśniać, moralizować itp. NIech więc zostanie, że to o niczym... : (
-
nie ma cin cin bez cin cin
asher odpowiedział(a) na Jego Alter Ego utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Albo za mało się wysiliłaś, albo ja nie załapałem. Nie ma się co droczyć nad kilkoma wersami :))) -
nie ma cin cin bez cin cin
asher odpowiedział(a) na Jego Alter Ego utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie tekstu więcej, tylko sensu, treści itp. Jeśli to mini, trudno. Nie wysiliłeś się... -
Zawsze miałem zacięcie do s-f, ale to chyba jedyny mój taki twór. Ciekawe jaka będzie recepcja...
-
Dzięki, Jay. Pliczek z poprawkami podmieniony.
-
No miluchne to, ale nie wzięło mnie. Tylko bez urazy - stać Cię na więcej :)))
-
* Jestem tu od trzech dni. Jem, piję, rozmawiam, zachowuję się jak oni. Nie należą do typów specjalnie skomplikowanych; mało - są urzekająco prości, rzec by można naturalni. Mówią o sobie cool. (Jak się dowiedziałem, ukuli to twierdzenie w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia jako określenie człowieka wyluzowanego i do tego w porządku lub sytuacji, kiedy coś układa się idealnie po czyjejś myśli). Redundancja komunikatów, którymi się posługują osiągnęła prawdziwy geniusz, więc nie tracą prawie czasu na mówienie. Kunsztownie również prezentuje się ich nowomowa. Kolokacje i zlepki słów zastępują im barokowe zdania z odległej przeszłości, a poza tym wszechobecna jest tendencja do maksymalnej skrótowości. Bardzo długo trwało, zanim zdołałem zrozumieć, na czym to wszystko polega. ( Sprawę przybliży materiał video na minidyskach, które dołączam). Hot-Dog City to centralna część zachodniej Trypolii. W jej skład wchodzą także dwie pomniejsze konglomeracje - Cheesburg oraz Martensy. Trypolia powstała w czasach IV Triumwiratu Korporacji, kiedy wdrożono plan Gibsona i Dicka. Chodziło w nim o to, by zagospodarować zdewastowane tereny pomiędzy duszącymi się metropoliami, gdzie wszyscy pracowali, lecz mało kto chciał mieszkać. Zrezygnowano z budownictwa wertykalnego, dlatego suborby to ciągi nieskończenie długich mrówkowców o wysokości najwyżej dziesięciu pięter. Całkowicie znikły nazwy ulic, ponieważ środkiem suborbów biegną strzeliste autostrady H1, H2, H3 itd. Nazwy za to zaczęły uzyskiwać poszczególne domy - zwłaszcza te, którym udało się uniknąć całkowitej unifikacji. „Moja” rodzina mieszka w Kubrick House, zaś sąsiedni mrówkowiec nosi nazwę VanVogter. Oba stanęły na gruzach zabytkowej elektrowni jądrowej, reliktu tak zwanej „trzeciej fali”. Budynki, podobnie jak 75% konstrukcji użytkowych, powstały przy użyciu idealnie odpornego tworzywa - Ubikolu. Zapewnia on bezpieczeństwo i długowieczność rzeczy, a przy tym powoduje znaczne odmłodnienie jej użytkowników. Jak już wspominałem, przebywam tu od trzech dni. Pierwszego dnia poznałem rodzinę typu XXL. Najstarszy w domu jest T-shirt - niemal 121-letni imigrant ze Wschodu, były account manager w firmie psychofaramceutycznej, od 31 lat przebywający na zasłużonej emeryturze. Wcale nie wygląda na swój wiek. Jest całkiem sprawny: siedzi w sterowanym nogami wózku i przygląda się wszystkiemu i wszystkim w domu z nieco chorobliwym zaciekawieniem. Jak każdy wychował się w systemie prowizyjnym, więc lubi, gdy inni robią coś szybko i ekonomicznie. Wolno przesuwa wokół rozwodnionymi oczami i w razie pewnych odstępstw od normy, potrafi w nieprzyjemny sposób pouczyć winowajcę. Pięć lat temu zmarła mu żona i od tego czasu stał się nieznośny dla reszty otoczenia. Prawo nie pozwala umieszczać nikogo w geriatoriach, jak do niedawna bywało, bo uchodzi to za marnotrawstwo energii. T-shirta poddano fachowej ocenie i testom wydolnościowym, po czym uczyniono go odpowiedzialnym za obsługę lokalnego utylizatora. Ma, jak każdy członek rodziny, swój monitor z klawiaturą, podłączony do blokowego Intranetu i za jego pośrednictwem steruje pracą umieszczonego w piwnicach zbiornika wywarzającego komponenty do dalszej produkcji Ubikolu. Mógł też odpowiadać za rezerwuar energii elektrycznej lub za funkcjonowanie kompostownika blokowej szklarni, ale uznano, że jest już za stary, by łączyć kilka stanowisk w ramach geriatrycznej grupy zawodowej. Drugi po względem hierarchii jest Termomix, energiczny 80-latek. Jest wciąż aktywny zawodowo, pracuje na dwa etaty, a do tego jest redaguje wieczorne wydanie osiedlowego serwisu informacyjnego. Ma solidny brzuszek i krótką bródkę, jak u dwudziestowiecznych hackerów. Jest przybranym synem T-shirta, sierotą po pilotach wojskowych z okresu I wojny kolonialnej. Prawo mówi, iż każdy, kto nie założy klasycznej rodziny typu XL, zobowiązany jest do adopcji dziecka, w terminie 6 miesięcy od dnia, kiedy ukończy 40 rok życia. T-Shirt uczynił to dopiero na tydzień przed upływem terminu, po którym groziły mu poważne sankcje. Termomix, co łatwo zrozumieć, nie poszedł w jego ślady. Został specjalistą w zakresie broni subgalaktycznej i autorem programu wykładowego dla studentów Internetowego Instytutu Biofizyki. Na przekór zaciętemu, mizogynicznemu ojcu, ożenił się z jedną ze swoich studentek, z którą chadzał na długie randki w sieci pod pseudonimem Hiro. Podświadomie lgnęli do siebie, czując wyjątkowe pokrewieństwo dusz podczas wizyt w zaciszu internetowej kawiarenki. Varoma okazała się cudowną partnerką życiową, wyrozumiałą i czułą żoną oraz troskliwą matką. Jest o 12 lat młodsza, ale nie widać tej różnicy, bo Termomix jest w doskonałej formie. Widują się rzadko, głównie wieczorami, gdy zgiełk klasy pracującej powoli cichnie, lecz są z tego powodu zadowoleni. W czasach indywidualistów, specjalnych programów karier osobistych i idei łączenia etatów, ludzie nie mają szans przebywać ze sobą przez cały dzień. Mniej zdarza się więc nieporozumień, tęsknota za drugą osobą utrzymuje się przez długie lata i wcale nie słabnie. Varoma pracuje jako konsultant w dziale eksperymentów naukowych przy rodzimej jednostce akademickiej, zaś pod godzinach opiekuje się ofiarami mutacji genetycznych. Czasem przywozi do domu Joysticka, pogodnego piętnastolatka z trzecim płucem. Coraz częściej zdarza się bowiem, że organizm ludzki ewoluuje na skutek przemian atmosfery oraz zanieczyszczeń. Trzecie płuco wytworzyło się u niego jako próba ochrony organizmu przed nawałą toksyn zawartych w powietrzu. Ma ono służyć za naturalną osłonę przed związkami metali i pochodnymi odpadów nuklearnych, które pozostawiły po sobie poprzednie generacje. Faktycznie, wchłania ono toksyny, ale jeszcze nie wykształciło w sobie cech rozkładających je na elementy przyswajalne przez organizm. Trzecie płuco infekuje resztę organów i w stosunkowo niedługim czasie prokuruje aktywność komórek nowotworowych. Istnieją już metody radzenia sobie z tą chorobą, ale ona sama i długotrwały proces leczenia, poważnie zakłócają dzieciństwo chłopca. (Szerzej na ten temat piszę w eseju „Mutowanie jako szansa i zagrożenie”, gdzie opisuję również przypadek Joysticka). Kiedy tylko się da, Varoma przywozi go i gości po królewsku. Wszyscy go zresztą bardzo lubią. Przepada za nim zwłaszcza syn Termomixa i Varomy - Erdees. Razem buszują w sieci, wymyślają programy użytkowe, aplikacje i gry. Potrafią tak spędzić całą noc i zmęczony Erdees musi brać przed wyjściem do pracy kilka sztuk Stymul-Zeltzera – parafarmaceutyku stworzonego na bazie amfetaminy, aby nikt w biurze nie mógł mu zarzucić braku efektywności. Joystick zaraził go marzeniami, o jakie rodzice nigdy by go nie podejrzewali. Wiadomo powszechnie, że poziom dojrzałości u chłopców bardzo się wydłużył i osiągają oni stan optymalny około 28 roku życia, ale w przypadku Erdeesa dojrzewanie osobowości trwa jeszcze dłużej. Miałem przyjemność podglądać chłopców przy konsoli inwentorskiej. Program kreatorski, zwany Pop-up, zawiera pewien schemat produkcyjny, ale należy nasycić go olbrzymim wkładem własnej wyobraźni, by osiągnąć sukces. Przypomina nieco softwarowe programy do tworzenia scenariuszy filmowych oraz książek, z których masowo korzystali ich przodkowie, kiedy jeszcze kino i edytorstwo kwitło w najlepsze. Poziom inwentorski bardzo wzrósł w ostatnich latach i coraz trudniej jest młodym twórcom przebić się przez biomasę konkurencji. Idolem Joysticka jest Sam Sung, 25-letni inwentor, asymilant pochodzący z Idoru na Dalekim Wschodzie. Sam stworzył możliwość połączenia tradycji z nowoczesnością, zaś jego najnowsza gra - Gatea wygrała najbardziej prestiżowy konkurs „O Złoty Ball-port”. Stał się niebotycznie sławny i bogaty. Gatea wciąż robi furorę wśród użytkowników, ponieważ zapewnia nieskończone możliwości uwolnienia wyobraźni. Po pierwsze: pozwala robić filmy dowolną techniką, obrabiać je i montować, po drugie: kreuje aktorów, kompilując dowolne cechy wybrane przez użytkownika, po trzecie i najlepsze: pozwala łączyć zasoby archiwalne z pomysłami z ostatniej chwili. Strasznie się ubawiłem na seansie, który mi zafundowali Erdees i Joystick. Film był krótki, ale wyjątkowo zabawny. Opowiadał o tym, jak w realiach hollywoodzkiej superprodukcji pod tytułem „Ben Hur” lądują kosmici, przywożąc ze sobą poprzedniego, nieżyjącego już cesarza. Fantastycznie wyglądał wyścig rydwanów, do którego dołącza się pewien dowcipniś na latającym skuterze. W innym filmie chłopcy sprowokowali spotkanie kilku herosów z dawnego kina z obecnymi superbohaterami. Golem, Terminator, Batman, Robocop, zmutowana kilkakrotnie oficer Ripley, Han-Solo i James Bond zostali zmuszeni do starcia z Igonem, Jerubalem, doktorem Mituro, Fangayem, Hungarem, Sylwią Wang oraz bliźniakami Trans Twins. 112 minut walki przeszłości z przyszłością wyszło oczywiście na korzyść tej drugiej, choć swoje walki wygrała pasażerka Nostromo i Terminator. W programie zarejestrowani są wszyscy aktorzy, jacy kiedykolwiek pojawili się w filmie, choćby w epizodzie. Można znaleźć takie persony, jak Stanko Kraijl z Bośni, Uta Uaa z Mururoa, czy Bogusław Linda z Polski. Postanowiłem, że w wolnej chwili też coś sobie skompiluję. Mam już nawet scenariusz. P.S. Nie mogłem się powstrzymać... :)))
-
Racja z tym centrum, cholerka. Masz jakiś pomysł??? No i do reszty mnie zachęciłeś, żeby dokończyć Triduum-Tryptyk. Właśnie siedzę nad tym, jak Judasz chodzi po mieście i pyta ludzi, co można mieć za 40 srebrników. Wie ktoś może, jaki był wtedy przelicznik??? Nigdzie nie mogę się doszukać... Plik podmieniony. Liczę, że teraz wsio ok.
-
Próba wiersza może? Lub efekt sprozowania poezji?
-
Piękny język! A zdanie o darmowych, stylowych koncertach - sam miód.
-
Ale ja chciałem tylko swoją wersję szumu informacyjnego zapodać :( Fakt, chłopiec to nie jest. No co Nata z tym megafonem? Ano zniknął w tłumie i go wessało... Resztę się poprawi... Freney, nie gniewaj się. To już resztki marne, które wejdą do zbioru albo nie. Jak wrzucałem "Teczkę", "Gadające głowy" i inne lepsze Szorty, jeszcze Cię nie było... Aniu, Piotrze - dzięki!!!
-
Dzieki za wgląd. Poprawki wkrótce :))) O Judaszu fajnie mi wyszło, więc może wrzuce...