autorka j.w.
Przed wygrabieniem
spadających liści,
zanim przekwitną
marcinki i dalie.
Póki nie spłoną,
w wieczornych
ogniskach,
okruchy lata,
niby pyły marne.
Zanim mgła mroźna
opadnie na pola,
kałuże stworzy
na dróżkach ulewa.
Nim śnieg zasypie
łąki i bezdroża,
wiatr leśne dukty
przyleci owiewać.
Dopóki atak zimy
nie skuł lodem;
chwile łuskane
na życia pogodę.
fot: autorka