Weszłam na zieloną stronę,
rozwinęłam z kłębka słowa.
Przeczytałam kilka wierszy,
i wynikła z nich rozmowa.
Strona w łąkę się zmieniła
zimą, i rozkwitła kwieciem.
Słońce w górze zaświeciło,
wielobarwnyy motyl wleciał.
Upłynęła dłuźsza chwila
pośród wersów, i pomiędzy.
Ustrzeliłam także słowa,
co to "droższe od pieniędzy."
A po uczcie tej na spacer
poszłam, bo najwyższa pora.
Rozejrzałam się uważnie;
n i j e d n e g o t u a u t o r a.
Usta milczą, zmilkła dusza,
dookoła mnie codzienność.
Moje myśli... coś porusza,
mnie osłania nocy ciemność.
I wtem znowu mnie olśniło,
przeniknęło jasno skronie;
z a p o m n i n a j rajską łąkę,
kiedy już domykasz stronę.