Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wuren

Użytkownicy
  • Postów

    980
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wuren

  1. Dzięki, Leszku. Hmm... może... A nie wiem. Mi gra - ale może ktoś świeżym uchem coś podpowie :) Pozdrawiam Wuren
  2. Pani wszystkich dźwięków – Noże, nożyczki... – donośny głos wdzierał się w spokój mroźnego poranka na Kruczej. Nieliczni przechodnie nie zwracali uwagi na dwukółkę ciągniętą przez starca ubranego w bure łachmany. Metaliczny brzęk ostrzy, klekotanie garnków i stukot kół o bruk. Dysharmonii tej przysłuchiwał się z zainteresowaniem kilkuletni malec. Wiatr łagodził kontrasty, polerował zgrzyty czmychające spod kół przejeżdżającej dorożki, unosił z ulicy płatki śniegu. Chłopiec podskoczył kilka razy, okręcił mocniej szalik i pobiegł, wybijając obcasami przesadnie równomierny rytm. Nagle wszystko ucichło – a może tylko jemu się tak wydało. Rozejrzał się uważnie i nieśmiało wszedł przez jakąś wpółotwartą bramę na studzienne podwórze. Pod przymkniętymi oczyma rozgościł niepewny jeszcze uśmiech. „O! To tu!” - pomyślał i zamarł, aby nie spłoszyć subtelnego, kobiecego nucenia, które, niczym niewidoczna mgła osiadająca rosą na świeżym sianie, otuliło go ze wszystkich stron. Zaczął tańczyć; najpierw samymi dłońmi, potem rękoma, wreszcie całą duszą. Tańczył w ciszy i bezgłośnie pytał: „Kim jesteś, Pani?” * – Łapać go, to złodziej! – starsza kobieta bezskutecznie apelowała o pomoc. Za rogiem Kruczej zniknął chuderlawy młodzieniaszek. Wszechobecne wycie silników mieszało się z tłumem. Natarczywe nawoływania do kupienia właśnie w tym sklepie nie wzbudzały niczyjego zainteresowania, podobnie jak przejeżdżająca tuż przy chodniku karetka na sygnale. Dwóch osiłków w dresach kołysało się w rytm trzeszczących, miarowych jak uderzenia pneumatycznego młota dźwięków, wydobywających się z niesionego na ramieniu przenośnego radiomagnetofonu o rozmiarach małej lodówki. Kilkanaście metrów dalej młoda kobieta z zaczerwienionymi oczyma głośno jęczała. Jakiś chłopiec z szelmowskim uśmiechem biegał po całej ulicy i prosił o drobne. Ucieszony większym datkiem zaczął radośnie skakać, potrącać ludzi, aż przypadkiem znalazł się w cichej bramie. Zatrzymał się zdumiony i zaczął nasłuchiwać. Po chwili zdjął słuchawki walkmana i otworzył szeroko oczy. Na podwórku, między kamienicami o pozamykanych na głucho oknach, nie było żywej duszy. Zastanawiał się: „Kto tak śpiewa?” 25 marca 2005
  3. Niech znikną z Ziemi zacisza! Wystrzelmy ich za Jowisza!
  4. Rozmyślania na trawniku (rzecz o butach) [felieton] Tak sobie siedziałem dziś rano na trawniku i czekałem, aż otworzą sklep. Jako że głowę trzymałem już dość nisko, to widziałem głównie buty. Różne. Od razu przypomniał mi się program, który niedawno dawali na kanale z modą - też o butach. Pokazywali takie różne konstrukcje, które przypominały wszystko, za wyjątkiem butów. Wymyślne, błyskające światełkami, korki w kształcie odwróconej wieży Eiffle'a, buciory o podeszwach tak grubych, że nadawałyby się dla hutników, pracujących w kadziach z surówką, czółenka z drutu, odcinające przy każdym kroku stopę i blaszane potwory rodem ze snu średniowiecznego kata. Bo nie ma szewców-artystów, są fabryki i dyktatorzy; fabrykantom marzą się wielkie pieniądze, dyktatorom również. Zgubiła się wygoda zwykłego spacerowicza, but nie ma służyć nodze - każdy but, to manifest. Manifest inności: nic to, że niewygoda - ważne, że nikt inny nie ma butów z cholewką z tytanowej stali. Manifest tożsamości: bądź oryginalny - noś to, co wszyscy. Również nieważne, że niewygodne, ważne, że wszyscy w pracy noszą kwadratowe czubki szpecące kobiecą stópkę. Wdzięk nieważny, powab nieważny. Ważna forma. Gdzieś zaginęła funkcja, zaginęło rzemiosło, artyzm. No i zeszło mi na buty, a chciałem opowiedzieć wam o współczesnej poezji. Ale chyba i tak opowiedziałem.
  5. Wuren

    ptaszek

    Dawno mnie tu nie było... Ech.
  6. Wuren

    na trenera

    Łomatko.
  7. Wszelkich archetypów spotkasz w Polsce wzory szczególnie, gdy za pasem (p)osłów są wybory jednak brak proporcji - mówię z żalem kretynów pełno - tych z klasą wcale... Bo: "gdy rozum śpi, to budzą się potwory"
  8. Brawo, Leszku :) Czyżbyś też nie lubił? :D Pozdrawiam Wuren
  9. Wuren

    Tenorów trzech

    Leszku! Super poezyje! Lecz to groźna tematyka, "to w krysztale są pomyje". Trudno spotkać polityka, który pojmie świat aluzji i zawróci ze złej drogi. Prędzej możesz się kontuzji Waść doczekać - lud jest wrogi! Ja nie widzę (bom jest stary) różnic w Olkach czy Andrzejach. W polityków we mnie wiary już nie znadziesz. O złodziejach myślę zawsze, kiedy słyszę, jak przemawia o przyszłości jeden z drugim. Wiem, kapryszę, ale wszystko to mnie złości. Twa poezja nic nie wskóra, na nic prawdy Twe apele! Po mojemu cała góra to szubrawcy i (cenzura) Pozdrawiam Wuren
  10. Kilka kontr-limeryków, zainspirowanych limerykową twórczością pana Leszka Żulińskiego :) Zainteresowanym pierwowzorami podaję adres: www.zulinski.pl Limeryk o wyższości snów na jawie Pewnej damie z Ontario śni się wciąż Konstanty, któremu na ramieniu wiszą akselbanty. Wtem głos Leszka słyszy z góry: - Zostaw, panno, srebrne sznury, ze mną zielony sen przeżyj - chodźmy na planty! Limeryk o próbie wyjaśnienia wspomnianych w blogu kłopotów kardiologicznych Nadal się kłóciły panie o Murzyna aż zarosła całkiem im tam pajęczyna. Na to krzyczy Leszek: ze mną zróbcie grzeszek! Taka kardiologii problemów przyczyna. Limeryk zdrowotny z ulicy Floriańskiej Jechał Leszek Floriańską, lecz wtem: "Co to, czary?" krzyknął, bo miast dorożek stoją autokary, zamiast konia – taksówka! "Szkodzi mi dereniówka, zielonego absyntu będę pił puchary" Limeryk o kochaniu ptaszków, choć niekoniecznie małych Pani Ania, Zuzanna i panna Agnieszka Polka, Niemka, Węgierka, Litwinka i Czeszka Każda miłości spragniona wciąż szuka swego Filona. Kochajcie do cholery, kochajcie więc Leszka. Limeryk ocalający Leszka Ż. Ocalał Leszek pannę Jadzię ze Zwolenia aż zasnął nieprzytomny: szczęściem? z niedokrwienia? Teraz mu Jadzia robi okłady: "Kochać powinnam, lecz bez przesady! Niech się Leszkiem nacieszą przyszłe pokolenia." Pozdrawiam Wuren
  11. Jak już pisałem -nie wiem, czy zazdrościć, czy współczuć Twojemu facetowi :) Pozdrawiam Wuren
  12. drohiczyński koniec szary i szorstki jak sukienki nastolatek sprzedawczyni bez jutra w fioletowym półuśmiechu nie zagląda w pytania nawet powietrze pachnie pustką gestów bez echa * kawa z deszczem najlepiej smakuje gdy przed nami jeszcze góra Fuji Inowrocław, lipiec-wrzesień 2005
  13. Heh - komuno, wiernijsia ? hahaha Niezłe :) Pozdrawiam Wuren
  14. No, no - ekologiczny nagietek :) Brawo. Tak lubię ;) Pozdrawiam Wuren
  15. To tylko ważniejsze błędy :) Pozdrawiam Wuren
  16. Bajka dla (nie)kulturalnego społeczeństwa o Warszawie, Chopinie, związkach i co z tego wynikło wierszem przez barda wpółczesnego spisana Siedzą wszyscy? To zaczynam! Losy mistrza ujawnione! Więc: przyczynkiem jest dziewczyna, a dokładniej - wszystkie one. Pierwszą siostra jest, Ludwika, która Frycka za nos wodzi. Pokazuje, czym muzyka może być, choć są tak młodzi... Szybko pojął jej nauki. Znów się nudzi, biedaczyna, więc do fortepianu sztuki go zachęca C. Justyna. Kiedy osiem miał już latek o kobietach myślał głównie; tańce dwa usłyszał światek: dał je M. Teodorównie Już domyśla się, co miłe. Nowa miłość rozpalona, nuty płyną znów zawiłe: to Joanna, wodza żona... Pojął w końcu - na ludowo trzeba zwodzić, urzec lipą, wierzbą, nutą bursztynową: "Dedykuję Pani Du Pont" Zdrowie swe podleczyć musi w Reinerz z siostrą. Woli sławę, a w stolicy dam rój kusi - powracają do Warszawy. Dziewiętnaście lat na karku! Już hormonów w nim gwarancja - czas miłości, jak w zegarku. Jest i miłość - G. Konstancja. Tak dryfuje Frycek młody pośród dam archipelagu, większej szuka wciąż urody W końcu znalazł - Marie d'Agoult Nie trwa długo ta sielanka, dusza w nim wre amatora wdzięków. O! Jest paryżanka! pseudo: Sand George - D. Aurora Znów tragedia nowa rośnie! "Słabowity to chłopina, niech nie bredzi o miłości!" - mówi Marii W. rodzina Już się kończą smutne dzieje mistrza, co nam kraj rozsławił. Do Jane S. się jeszcze śmieje, jeszcze ją koncertem bawi, lecz już dni są policzone. Nie miał szczęścia F. w miłości. Morał: Każdy, kto ma żonę, niech się na nią już nie złości, niech doceni, co mu w darze los podesłał! (Myśl poety: Czytelnicy i pisarze! Nasze chwalmy dziś kobiety!) 24 marca 2005
  17. Wuren

    Entliczek-pentliczek

    Entliczek-pentliczek, zielony stoliczek, a na tym stoliczku już jest celowniczek, a na celowniczku ten zły urzędniczek, a na urzędniczka donosów dzienniczek. Tu teczka, tam podsłuch, a naród się bawi bo temat świństewek każdego ciekawi. Opery mydlane komisja powiela, przewraca się w grobie Zapolska Gabriela. Ktoś chrząka, ów kłamie, ten znowu coś kręci i szuka gdzieś w teczkach lub w lukach w pamięci, ten Polski oparciem, ten znów nawiedzony, a mi wciąż się mylą stoliczka dwie strony. Bo kto jest tym dobrym, kto zły jest do szpiku, gdy nawet podsłuchy nie dają wyniku, gdy ktoś, jak łza czysty, jest nagle złodziejem, a złodziej największy dla mas dobrodziejem. I nie wiem, kto gorszym dla Polski jest wrogiem: ci, wokół stoliczka, dla których wymogiem jest praca, co w niwecz logikę obala, czy naród, co szopki wyprawiać pozwala? Bo wolałbym by ten stoliczek zielony przy brydżu gromadził. - To ja, przerażony. Z cyklu: Bajki Polskie
  18. Antoni - jak miód na rany :) Wielki plus Pozdrawiam Wuren ps. Natchnąłeś mnie do kolejnej "Bajki Polskiej" :) A nad erekcjato pomyślę, chociaż-em skazan na porażkę :)
  19. Wuren

    [Limeryk] Wada Ady

    Zapewne Ada bez liku miała mężczyzn w hoteliku. By zdała się cenniejsza SWOJE sprawy pomniejsza, nim zacznie harce na sienniku.
  20. Dawno się tak nie uśmiałem :) Pozdrawiam Wuren ps. Kto mi powie, że Antoni zdrowych zmysłów jest przykładem, temu flaszką wnet przydzwonię, podkościelnym będzie dziadem :)
  21. Wuren

    Renata-Samosia

    Jest taka Renata, Pani dyplomata Co wszystko "Sama! Sama! Sama!" Biało-czerwona dama! Zawsze chodzi w warkoczu i coś jej wyziera z oczu (środków anty reklama?) Wszystko sama robić chce Wielka Pani B. Dla niej studia, sejm i pole nic nie znaczą - ja seks wolę! Uczyć się nie chce, lecz musi choć posłów tylu ją kusi A jak zapytać Renatę: - Co ceni u lidera? - Prostatę! - A kto to Jan Maria? - Szatan! - A jaki market? - Lewiatan! - A gdzie raj na ziemi? - W Brukseli! - A syna tam wzięli? - Nie chcieli... Bo ja jestem wielka dama I do sejmu trafię sama I wysypać umiem zboże I blokadę dróg założę I rozpętam w studiu kłótnię I odpowiem bałamutnie! Wszystko mogę sama, sama! - Toś ty taka mądra dama? A głupia posłanka jest która? (wycięta odpowiedź - cenzura) Z cyklu: Bajki Polskie
  22. Szpanie BeZecie :) dłonie chyba faktycznie zbędne. A psy? no cóż - zboczenie (zawodowo-uczelnianie)? Boć to psy, czy owce (Pan mym pasterzem... a my jako stado:) Zawsze mnie nerwują. Więc jak? Owce jak psy? Heh. Dzięki, pomyślę jeszcze :) Pozdrawiam z ukłonem do samiućkiego końca jankielowej brody, bo chyba Asan na Kazimierzu bawisz (zazdroszczę - też chciałbym chwalić Pana na cytrze:) Wuren
  23. Kroiliśmy łąkę jak tort z rodzynkowymi motylami a błękitny zapach cykorii upoił nawet jemiołuszki Kłosy gęstniały złotem i schły ciszą jak łzy hekatombicznych wieści W oddali ignorowany wybuchał świat stopiliśmy dłonie Psy Pawłowa posłuszne imperatywom dzwonów płynęły ku jonaszowym świątyniom A my nurzając się w stojącym strumieniu czasu zobaczyliśmy pierwotnie jasne słońce Inowrocław, 2005.07.03
  24. Wuren

    Trzy

    Dzięki, Leszku. Z krzyknięciem powalczę, z poprawek skorzystałem - choć nie w pełni: jest wpół - zostaje - tu, w Toruniu, wszyscy tak mówią :) przynajmniej nie mi/mnie - poprawiłem, choć mam wątpliwości - może Pani Psor podpowie :) Dziwne cudzywsłowy z OpenOffice'a :D Pozdrawiam Wuren
  25. Miodowy (od miodu pitnego) początek. Doczytam z przyjemnością, jak wrócę :) Chwilowo tylko oozdrawiam Wuren
×
×
  • Dodaj nową pozycję...