Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

igor kobylarek

Użytkownicy
  • Postów

    132
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez igor kobylarek

  1. to miał być taki dowcip śmieszny rozumiesz że to niby Lilianna taka jest
  2. nie o Liliannie
  3. patrzyła na uwarunkowania jak na błahe przedmioty jak na odpoczywającą czaplę,sen czy nierozstrzygniętą partię genialnych szachistów a może na czerwony płatek róży której żadna królowa nie ośmieliłaby się zerwać czasami spacerowała przez królewski ogród jak nieśmiała służąca kochana przez bawiące się dzieci i wzbijające się ptaki wśród kwiatów rósł podziw wobec jej zasłoniętych oczu względem nieba oraz niektórych elfów wyczekujących na zrealizowany wieczór aż do księżyca
  4. chusteczka ulicznej damy zaklinowała się w odstawionym kamieniu z nad przypuszczalnej czerwieni głębokich ust na palcach porozrzucane miała przyszłe pierścienie o zielonym kolorze z nigdy niewidzialnego ogrodu w gardle rwąca się z nurtem przytaczającej wody od wygasłego zachodem słońca i nieodnalezionej kopalni złota złego poszukiwacza w lustrzanym pomniejszeniu przygotowywała ją logika konstrukcji zabawkowej kolejki już w poprzednim wcieleniu zrozumiała czy Adam wziął zakazany owoc ze strachu czy z ciekawości?
  5. dzieki za przeczytanie chyba rzeczywiście nie jest zbyt spójny nie zawsze najlepiej wychodzi jak by się chciało życze dalszej przygody z pisaniem
  6. obejmuje myślami rzeczy mniej ważne insynujące jakieś powtarzanie ciągi algebraiczne i jego narzędzia dysponujące liczbami rozwoju jako takiego układają się w kwadraty te linie ze złożoności pionowe poziome wszystko niepotrzebne znaki i figury
  7. śmiertelnie przygotowany istnieje coś niezwykłego w liczeniu liczenie niezbadalności nienaruszalnych twarzy migocących w pokoju obok zesztywniał się stary uśmiech zesłany tu po to a powabny w przyzwyczajeniu i jego milczenie odzyskujące kawałki mokrego tytoniu pozostałości z niczego wszystko w zupełnosci wystarczy nie dla tych
  8. nie chcący skierowany teleskop błyśnięcie brzytwy zmierzony dziedziniec wieczornej galerii szyba szkielet orbitalny nie realnego człowieka ramie znak płci balsamują jego patrzące oko linia fragment niskiego urzeczywistnienia pochylnia i niebo wszystko zmywa się
  9. po drugiej stronie księżyca powiekszające szkła wyświetlają nie czynne wahadło widzialne przez najmłodsze oczy wystraszone mrugnięciem[nie przewidywalnej] białej gwiazdy odepchniętej w najpóżniejszą noc z chorym dzieckiem zaatakowanej wilczycy i w zębach z czarną różą wyje lecz dostrzegalny tylko płacz dziecka ta niebezpieczna noc do uchwycenia jest tylko przezornie ale ty śpisz spokojnie bo przeobraziła kontemplacje snu biała wiedżma
  10. oczy zwrócone na aleje drzew pantonima oświetla punkt wydobyty równomiernie w przebiegu kropla jak rzeka zawija ciepło zagubie się jedyny kontur odsłania grawitacje jedną ze trzech
  11. w prosektorium przyzwyczajeń wydobytych złudzeń lecz nie dostępnych w ptakach i flakonikach wylewanych ze złotym miodem wciąż poszukiwanym przez zawzięte pszczoły a księzyc zabłysnął w witrażach szerokich molach a na nich białe czrownice przywołujące dobre duchy i kąpiące się dzieci przedstawiające swoje imiona w przestawieniu położenia nie ruchomych planet ozdabiając kościelną ruine nad skarpą a nadniebny zamek wciągający się przez morze i nie egoistyczną miłość jaką daje lustro nim jest narcyz który myśli że czas zacząć myśleć o sobie
  12. pająki tkają marzenia własnymi kończynami lecz nie wydobytych słów z nostalgii i ze strachu przywilej otrzymany ptaki dotykają osłupienia zarośla pochłaniają piekło monsun nadciaga przed sprawdzeniem próbki z przyczynową-skutkową trucizną moje objawienie jakim jest twarz obcej kobiety i nadjerzdzają wolne pociągi
  13. w odcieniu pomidorów podglądujących którąś stronę serca którą? nie wiem i czekała go przechadzka z wieżowcami i chętnymi do wzięcia ptakami nisko lądującymi odwilż była przepiękna maskowała się przy użyciu kolorów bo we świecie zwierząt przy udziale nieba wilk podbiega a żeby się temu wszystkiemu bliżej przyjrzeć
  14. ''jeżeli coś dotyka cię znaczy dotyczy cię jeżeliby nie dotyczyło cię -nie dotykało cię , nie zrażało , nie obrażało nie drażniło nie kłuło nie raniło jeżeli bronisz się znaczy ;czujeś sie atakowany . jeżeli czujeś się atakowany znaczy; jesteś celnie trafiony . miej to na uwadze '' edward stachura fabula rasa oto może też przejrzyj na oczy pozdrawiam
  15. no przecież ja mówie o hipokryzji bo piszesz w złotej myśli że nie warto sie kłócić a z tego co ja tu widzę to uwielbiasz to robić i to jest hipokryzja
  16. bo nie lubie hipokryzji
  17. to po co tyle się kłócisz?
  18. a kiedy byłeś minionym latem spóżnionym listonoszem wpadajacym z przeprosinami o godzinie 22:00 do radosnego domu zapominającym widzialne wzruszenia wywoływane na taśmie dawnego pokolenia zefiru , morskiego koloru nie adaptującego się bo nie do zauważelnego odkrycia krótkiego przebłysku chłopca orientującego się gdzie? po co ? dlaczego? nie posiadającego[bo nie czujący takiej potrzeby] wykwintnej bielizny subtelności od nazbyt ufnego wspomnienia kokosu dotyku nie wydobytej tajemnicy zrozumianego zupełnie dla kogoś innego niż jest ono samo słońce ono słońce pochłania z dziecinną zachłannością jeszcze przez nikogo nie skosztowany owoc objaśniający podejrzliwość księżyca zmieniający odpowiedż z nie na tak bo rozumiejący auto wizje powstawania wszechświata odsunięcie nie uzadnionego lęku jakim jesteś a żeby uroczyście obchodzić urodziny księżyca chwytający za ręce wzbijające się poza zasięgiem wzroku orła moje gwiazdy gwiazdy a twoje gwiazdy gwiazdy zawsze rumieniejącym się przed spróbowaniem nazbyt zagadkowego pocałunku zmyślonego wiersza przez ciepło i chłód
  19. jestem w środku stracenia po zewnętrznej stronie nocy serca w wierszu pisania jestem umierający jaśniejący tylko pomiędzy rzeżbami cytujący piękne słowa zachowujacy dystans do rzeczy lepiej znanych dużo czytający z kwiatów rozdający uzyskiwane początki zamyślenia
  20. kompasem losu zwrócić się ku własnemu zbiegowi... w nieczystej próżni nostalgia przedziera się przez aleje namysłów zdziesiątkowanych przegubów serca które marzy żeby znów liczyć się z morzem wiary albo raczej oddawać mu się zawsze ten pierwszy raz tak łatwo dokładnie bez złudzeń iluzorycznych i natchnień nisko procentowych spijanych przez nie prawdziwe niebo i podstawione gwiazdy które świecą niewielkim odbiciem z góry ustalonym przez ciemną chybnie nieznanej planszy
  21. języki dwu znaczą stają się nie poważnymi po aferze namysłów przyjdzie kolej na zgwałcony śmiech i nie wyrażny taniec to wszystko usypia bez wyjątkowo i nigdy się nie stajesz i nie będziesz nie możesz nie tu nie teraz być właściwie wyspanym
  22. Wywołując bezmiar pośpieszył w kłótni jak rozmawiał o tym wczoraj z dopiero poznaną kochanką piekło albo raj to były jego ulubione dyskusje nigdy nie robiło mu to różnicy czy ściąga na siebie uwagę dobrze wiedział że wczoraj tak było tylko orgazm mu uprzytomniał a że życie może tak wiele znaczyć a ona bez przerwy przeglądała się w bezczynnym lustrze dopiero poznanym jak on sam dla niej skończyli rozmowę na tym że wyczerpują go jej nagie zdjęcia wywołane w przypuszczalnej grze światłocienia jej policzki mogły wydawać się nie zadbane przypominały mu twarz nieznajomej kobiety którą minął jakiś czas temu na nie swojej ulicy zapamiętał tylko krew i francuskie wino spijane przez myszy na długo wiecznym stole nocnego hotelu
  23. nie wypowie życzenia jakim on jest sam nie wyjawi życiorysu po to właśnie przyszedł między innymi po to też miesiącami tyle smutku i stachu po co przyszedł? rzeczywiście w noc ten księżyc znakomicie teraz objaśniony czy podzielisz się z kimś tym co przed chwilą mogłeś mieć? zegar jest genialniejszym fałszerzem zer
×
×
  • Dodaj nową pozycję...