Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jan Neck

Użytkownicy
  • Postów

    251
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Jan Neck

  1. stworzył świat misternie wklepując dni w utarty harmonogram zamysłu i przebiegu a przecież bardziej od boskich planów ceni się kosmiczne przypadki
  2. latają bardzo płynnie to tylko świat się cały trzęsie w okowach płatków nektar tocząc przykute do pyłku drobiny zachwalają dnia słodycz na dystansie do potknięcia pamiętają przemijanie z innym otarcie skrzydła wspólne działki kielicha i długie nic kończące się jak zwykle zaledwie tyle dostrzegą ich złożone oczy
  3. Widać, że dopiero zaczynasz. Nie jestem jakimś znawcą, ale co mogę, to pomogę. Ogólne wrażenie nie jest dobre. Forma strasznie kuleje. Fajnie piszesz rymowanki, ale to jest taka sama różnica, między wierszem a rymowanką, jak między fotografią a zwykłym pstrykiem. Co robisz źle: na siłę szukasz rymu, często popadając w częstochowszczyznę - rymy z tej samej formy gramatycznej (plądrować - żałować, posiali - bali, zbudować - zrujnować). Zagęszczasz ten sam rym (4x pod rząd posiali - bali - mali - wali). Brakuje rytmu, niektóre wersy mają po 12 sylab, inne 15 i więcej (nie jest to jakąś super regułą, ale lepiej się czyta wiersz rymowany, który jest sylabiczny lub zbliżony do sylabicznego, a gdy jest sylabotoniczny, to już jest brylancik). Kolejna sprawa - treść. Podana jak na tacy. Czego oczekujesz od czytelnika? Czytaj innych i interpretuj. Jak Ci się podoba - cokolwiek mocnego. Z czasem przestaniesz pisać rymowanki, a zaczniesz pisać wiersze. Pozdrawiam.
  4. [quote]Ale nie ma tu nikogo Można lekko szyk przestawić, bo tak rytm się trochę gubi. Inaczej się akcenty rozkładają i czyta się imho lepiej. [quote]Ale tu nie ma nikogo I to, co wyżej napisane: olej interpunkcję i wersaliki.
  5. wciągasz i się dławisz niczym zmartwychwstanie w ponętnym kwiatowiu buchającej pary ust w wyścigu kto dłużej na jednym wydechu tej drugiej zgasną razem bez cierpkiej woni w klatce rąk i w spowiedzi jak grób makiem zasiał kurhan chociaż
  6. łamię kolejny paznokieć na źdźble owiłym w niepoczuciu chwili bez obiektywizmu tyk-takt wspominając jak kiedyś nie byłem sobą jak teraz jestem przez skorumpowane usta
  7. widziałem już rzeczy prawdziwie małe cudeńka tworzone z myślą o jutrze że ucho igielne jest właściwą miarą a całość ułożysz na szpilkowej główce i gdyby nie strzałka gdzie patrzeć należy lub szkiełko magiczne co skalę określi byś skory nie był nawet w to wierzyć że wszystko można w nanometrze zmieścić lecz coraz mniej gestów prawdziwie małych cudów tworzonych z myślą o tej chwili że nigdzie nie znajdziesz najwłaściwszej miary co by określała jak to ludzie żyli
  8. widziałem już rzeczy prawdziwie małe cudeńka tworzone z myślą o jutrze że ucho igielne jest właściwą miarą a całość ułożysz na szpilkowej główce i gdyby nie strzałka gdzie patrzeć należy lub szkiełko magiczne co skalę określi byś skory nie był nawet w to wierzyć że wszystko można w nanometrze zmieścić lecz coraz mniej gestów prawdziwie małych cudów tworzonych z myślą o tej chwili że nigdzie nie znajdziesz najwłaściwszej miary co by określała jak to ludzie żyli Edit: dokonałem drobnej korekty w 2 strofce, poprawiając rytm.
  9. cóż wiemy o sobie my – głupcy myślące siedem miliardów próbując zrozumieć co ludzkie aż sobie skaczemy do gardeł cóż wiemy o naszym kochaniu siedem miliardów serc czułych mających wciąż inne mniemanie choć jedna jest miłość – w ogóle cóż wiemy o naszej śmierci to siedem miliardów wciąż żywe – wnet w ziemi się będzie wiercić i nikt nie odpowie pod krzyżem próbując to wszystko zrozumieć lub chociaż odgadnąć przez serce przybędzie nas jeszcze tłumniej a pytań ze sto razy więcej
  10. Wesja 1. zaśniłem końcem świata ponownie TU się dzieje i jakby nic więcej dla nich – im spada kometa na głowę może krótki przebłysk warkocza choć pewnie wiedzieli – zawsze uciekają i trudno poznać moment gdy znaleźli cel przed unicestwieniem a codzienność zdradziła poczucie czasu tylko dla mnie wszystko jest czyste zachwyt podziw i fascynacja niecierpliwie czekam na koniec nigdy mniej samotny Albo wersja 2: zaśniłem końcem świata ponownie TU się dzieje i jakby nic więcej dla nich – im spada kometa na głowę może krótki przebłysk warkocza choć pewnie wiedzieli zawsze uciekają i trudno poznać moment gdy znaleźli cel przed unicestwieniem codzienność zdradziła poczucie czasu tylko dla mnie wszystko jest czyste zachwyt podziw fascynacja niecierpliwie czekam na koniec nigdy mniej samotny
  11. Uff. Szczerze się obawiałem jakiegokolwiek komentarza, bo dawno nic nie bazgroliłem. Jakoś weny nie było, a pomysłów całe mnóstwo. Jakoś... Dziękuję za rady - na prawdę cenne. Tytuł i to "te" zamienię. "Ze" miast myślnika też dobre... Pozdrawiam noworocznie.
  12. cóż wiemy o sobie my – głupcy myślące siedem miliardów próbując zrozumieć co ludzkie aż sobie skaczemy do gardeł cóż wiemy o naszym kochaniu siedem miliardów serc czułych mających wciąż inne mniemanie choć jedna jest miłość – w ogóle cóż wiemy o naszej śmierci to siedem miliardów wciąż żywe – wnet w ziemi się będzie wiercić i nikt nie odpowie pod krzyżem próbując to wiedzieć w rozumie lub chociaż odgadnąć przez serce przybędzie nas jeszcze tłumniej a pytań – sto razy więcej
  13. Dobre pytanie: czy obietnice stawiane drugim osobom są próbami wierności samymi w sobie, czy tylko ich manifestacją. Ile osób dziennie mówi drugiej osobie "i nie opuszczę Cię aż do śmierci". Lub, idąc w bardziej pesymistyczną formę: "ja już nie będę...". W gruncie rzeczy każda obietnica może być jedynie manifestacją przed samym sobą, swoich intencji - bo albo ludzie się znają i są sobie wierni - wtedy nie muszą nic mówić, albo się nie znają - po cóż im więc obietnice jeśli nie ufają sobie nawzajem? Pzdr.
  14. Jak ładnie, obrazowo. Jak miło Cię poczytać. Ponownie. Pzdr.
  15. Bardzo mi się podoba, puenta tak życiowa, że jedyne co mi przychodzi do głowy, to: nie dajmy się nieżyć Moje gratulacje, dobrze czasem jest poczytać takie coś. Pzdr.
  16. stworzyłem potwora - myśl okutą w masie gliny która schnąc zalęgła się piekłem miast nabrać skorupy twardniejącej z czasem pękła na kawałki kruszejąc człowiekiem jeśli miałbym ulepić ludzkość po raz drugi przez powódź wytopić diabła pierwiastek - materiał by się strwonił kontur w toni zgubił lecz zamysł na dnie nigdy nie zagaśnie ta glina w ziemi niech stężeje złogiem nim obraz podobieństwo oblicza wygryzie bo człowieka dopóty pokochać nie mogę dopóki ludzkość pragnę nienawidzić
  17. stworzyłem potwora - myśl w bezkształtnej masie glina schnąc na słońcu zalęgła się piekłem miast nabrać skorupy twardniejącej z czasem pękła na kawałki kruszejąc człowiekiem jeśli miałbym ulepić ludzkość po raz drugi śląc powódź wytopić diabła pierwiastek - materiał by się strwonił kontur w toni zgubił lecz zamysł na dnie nigdy nie zagaśnie ta glina w ziemi niech stężeje złogiem nim obraz podobieństwo oblicza wygryzie bo człowieka dopóty pokochać nie mogę dopóki ludzkość pragnę znienawidzić
  18. Anno, pozwól, że sobie zabiorę ten wiersz do ulubionych. Jeszcze kilka takich i dodam autorkę do ulubionych. Nie mam szczęścia w miłości, jednak czytając ten wiersz, czuję, że to normalność i codzienność jest najbardziej niezwykła. Pozdrawiam.
  19. Bardzo się podoba. Utrzymane w stylu romantycznym, tak już niewiele ludzi pisze, ale czy to wada? Ładnie.
  20. Bez wątpienia dobry wiersz. Teraz dopiero dostrzegłem, że to sformułowanie można czytać dwojako - bez wątpienia czyli z całą pewnością, podkreślając swoje stanowisko na zewnątrz. Jest także bez wątpienia to w środku - bez wewnętrznej niepewności, niedowierzania nawet. Pozdr.
  21. świat zastał na mnie lukier opętania pięć zastanowień zgryz do bólu krzywy w gardle klepsydry bladą mąkę zamiast piasku którego rozpuszczą przypływy świat zastał na mnie potok jego cienia w oczach kwiat światła czy też odbicie chwil - włóczących istnień bez imienia a na ganku ziemi bezowocne życie świat zastał na mnie długie już paznokcie i blade spojrzenie spiętrzone szkwałem wolę być we krwi wrażliwym po łokcie niż do szpiku kości wypłowiałym chamem
  22. Warsztat jeszcze działa? :(
  23. Twoje wiersze są jak krzyczenie szeptem.
  24. Poeci często wykorzystują przeprowadzki (takie mam wrażenie), ale to przecież szukanie miejsca, mijanie się, zagubienie. Pozdrawiam ciepło.
  25. Wydaje mi się, że jest to kwestia do przemyślenia dla autorki. Seria serią, ale nie wiem, czy wygodne jest dla osoby czytającej i sugerującej zmiany i poprawki (bo chyba na tym polega warsztat), pracować naraz nad dwunastoma wierszami. Nie wiem, czy autorka była świadoma, że wrzucając te wiersze, de facto pokazała, że nad nimi dalej pracuje, dalej widzi w nich niedociągnięcia i po sugestiach, będzie je udoskonalać. Dwanaście naraz!? Nie widzę też sensu zamieszczania w warsztacie takowej serii, kiedy i tak w dziale "P" funkcjonuje limit, tam autorka i tak nie zamieści serii w przeciągu jednej godziny (chyba że pod jednym tytułem - to samo mogła uczynić tutaj). Takim sposobem dochodzę do wniosku, że autorka mogła nie mieć zamiaru publikować serii w dziale "P", tylko potraktowała sam warsztat jako tenże dział - wykazując się brakiem umiarkowania wobec innych autorów, faktycznie szukających pomocy, a także wobec pomagających. Przykro mi, ale przeczytałem jeden i miałem dosyć. Nie dlatego, że forma, że treść tegoż wiersza. Forma całej serii poraziła. Tym niemniej, pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...