Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Szugar

Użytkownicy
  • Postów

    138
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Szugar

  1. troszkę takie za bardzo oklepane jak dla mnie. Pozdrawiam;))
  2. czarny tusz na palcach nie przeszkadza mi cii zgaś papierosa kochanie miasto śpi tss jestem wrogiem nikotyny jej zapach się tli Nie daje mi spać tracę wenę goni mnie świt tusz wysycha ktoś przyszedł słyszę szept zza anty-włamaniowych drzwi strach napełnia pióro chowasz się pod kartką nie bój się śnij obronię cię czarnymi od słów palcami dotknę twojej szyi nie budź się gdy zanurzam w tobie usta śpij
  3. Papieros nad ranem- Rozchylone usta Zapach nikotyny
  4. masz rację;) uczę się
  5. z mojej lodówki cuchnie okropnie schowałam w niej wspomnienia o których chcę zapomnieć
  6. Łza sunąca po policzku swobodnie, przez zamknięte okno, nie widzą jej przechodnie. Kaloryfera dotykam, by kontrast wyczuć między zimą a latem, niewolnik w wolnym świecie tak to bywa zatem. Delikatnie sklejone, białe chmury na ziemi. Jakby grożąc nieustannie, żyjącym w świecie cieni. Słońca już nie będzie? Tylko bladość usypana. Siedzę i patrzę na nią nie mogąc się doczekać rana. Zerkając na światła samochodów co pędzą nieroztropnie... Patrzę na świat wolności, lecz przy zamkniętym oknie.
  7. Stoję naga nad przepaścią Na krawędzi łóżka Pod błękitnym kocem
  8. Dobry początek nieistniejącego > opowiadania;) Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam.
  9. hehe Ty to jestes Jimmi;) nie denerwuj się;) są krzesła, taborety i zielone słonie;) hehe
  10. Dobry fragment Kilka literówek wystąpiło. Całość do mnie nie przemawia.
  11. jak dla mnie troszkę zbyt oczywiste, może skusisz się na większe wyszukanie?;)
  12. ładne, lecz takie bez większego polotu;) Pozdrawiam serdecznie.
  13. Mi się podoba, ma w sobie to coś. Jestem generalnie na tak;)
  14. zbyt banalne i pospolite, jak dla mnie.
  15. Szugar

    Brud

    W brudnym domu obgryzione paznokcie dywan pocieszają
  16. Szare blokowisko Tu zielone oczy błyszczą Wśród kurw na murach
  17. hehe;) moja gramatyka jest trochę kulawa jednak wciąż nad nią pracuję w pocie czoła. Dziękuję za przychylność;)
  18. czy to opowiadanie czy rozprawka?
  19. Widziałeś kiedyś zielonego słonia, który ni stąd ni zowąd przemyka Ci przez drogę zostawiając Cię z głupimi myślami w głowie? Czy jeśli nigdy tego nie doświadczyłeś to znaczy, że nie jest to możliwe w najmniejszym stopniu, nierealne, karygodnie bezsensowne i kropka!? Moja wyobraźnia dostarcza mi wielu ciekawych przeżyć, np wtedy gdy po wykładzie profesora Lastarusa podeszła do mnie tamta dziewczyna. Akurat byłem w trakcie intrygującej konwersacji na temat skutków globalizacji gdy stanęła przede mną ta zjawiskowa piękność. Przywitała się i uśmiechem dającym do zrozumienia mojemu rozmówcy,że już czas na niego, zafascynowała mnie. Fascynacja niestety okazała się krótkotrwała gdyż dziewczyna była jedną z tych pięknych okładek książki, której treść powodowała u mnie skurcze wymiotne. Jednym słowem dziewczyna sprawiała wrażenie takiej co więcej powie na temat swoich paznokci niż tego o czym z taką pasją dyskutowałem z przedmówcą. Owszem swoją śliczną główką przytakiwała na każde moje słowo , lecz myślami była już ze mną w restauracji, lub innym miejscu do, którego mega piękności zabierają bogatych frajerów. Pamiętam, że moja wyobraźnia spotkała się wtedy z nie lada wyzwaniem. Musiałem wymyślić coś tak szokującego a jednocześnie bezsensownego by nie znana mi z imienia brunetka skupiła się na portfelu kogoś innego. - Wiesz przeżyłem ostatnio coś niesamowitego. Wyobraź sobie, że idę po ulicach Elbląga gdy nagle ujrzałem gromadę ludzi, chyba urządzali jakiś manifest... Skandowali coś o diable, który ukrył się w globalizacji i lepkimi mackami opatula nas jak ośmiornica. Jednak najdziwniejsze w tym wszystkim było to iż na przodach całej tej szopki przechadzał się zielony słoń....- aż mi oczy zabłysły, dziewczyna zaraz spojrzy na mnie jak na kretyna i odejdzie a mój plan zostanie w pełni zrealizowany. -Och... To musiało być niezwykłe, ileż farby musieli użyć Ci buntujący się ludzie....- nie mogłem w to uwierzyć, piękna łykała lepiej niż pelikan. - Nie jestem pewien czy słoń był oblany farbą - zaryzykowałem- wyglądał raczej jak efekt nieudanych badań genetycznych. Co prawda tłum krzyczał iż słoń zzieleniał w wyniku chemicznie przetwarzanej żywności, która w wyniku globalizacji zawładnęła w kuchniach, jednak mógł to być chwyt uwiarygodniający ich zgromadzenie... -Och... To takie niezwykłe. Wprost niewiarygodne co się dzieję na tym świecie. Dziewczyna miała racje, to było niewiarygodne, co więcej to był kompletny banialuk, który wymyślałem na poczekaniu. Postanowiłem sprawdzić jak daleko dojdę nim piękność spojrzy na mnie jak na imbecyla, kompletnego idiotę, kłamcę i perfidnego oszusta. - Wiesz niektóre subkultury wierzą iż nietypowo kolorowe zwierzęta przemykające Ci przez drogę przynoszą pecha większego niż czarny kot. Trochę się martwię bo od tamtego momentu przytrafiają mi się rzeczy, dość krępujące i wstydliwe. Ostatnio utknąłem w łazience na dworcu i minęła godzina nim straż pożarna w akompaniamencie tłumu gapiów mnie stamtąd wyciągneła, a wczoraj gdy siedziałem w restauracji z przyjaciółką zostałem nieświadomie napadnięty i okradziony ze wszystkiego co znajdowało się obecnie w mojej kurtce i koleżanka musiała uregulować nasz rachunek nie bagatela na 200 zł. - To straszne...! - krzyknęła, być może nie zdając sobie sprawy z używanych decybeli głosowych. Byłem w szoku! Piękność wierzyła we wszystko co wypadało z moich ust... a co najlepsze, dostrzegłem w jej oczach strach. Rozglądała się szukając niewidzialnego wroga, który czyhał na mnie od afery ze słoniem. -Wiesz... ja muszę już lecieć. Miło się z Tobą rozmawiało... Tak jak założyłem na początku, dziewczyna sama zrezygnowała z konwersacji ze mną lecz nie z przyczyn oczywistych czyli mojego kretyńskiego kłamstwa ale ze strachu o własną osobę lub portfel! Niewiarygodne! Czułem niedosyt, pragnąłem rozwinąć jeszcze trochę sytuację. -Spotkamy się jeszcze?- Zapytałem- Dasz mi swój numer telefonu? Piękność miała mętlik wypisany na twarzy. Gdybym mógł przeniknąć do wnętrza jej głowy zobaczył bym pracujące w niej intensywnie metalowe trybiki. -Dobrze. Zapisała mi w pośpiechu kilka cyfr na karteczce, którą wyciągnęła ze skórzanej torebki. - Dowidzenia- rzuciła na odchodne i eleganckim lecz dość pośpiesznym krokiem znikała z pola mojego wzroku. Wieczorem postanowiłem do niej zadzwonić. Nakazywała mi to ciekawość i w pewnym stopniu intuicja, która doskonale wiedziała jak potoczy się to wszystko. "...Nie ma takiego numeru..." Usłyszałem w słuchawce, po czym uśmiechnąłem się z satysfakcją.
  20. Dziękuję za komentarze i te "wporzo" i te trochę "mniej" ;) 3 część pojawi się w przyszłym tygodniu.
  21. Sto ukrytych cieni i blasków w oczach mych. Sto złudnych nadziei rosnących u podstaw złych. Sto serc bicia uderzeń, nachalnych miłości Sto twoich obietnic i ludzkich wątpliwości. Jedno me serce krwawiące, nic nie znaczące. Jedno uczucie piękne, do ciebie płynące. Jedno zdjęcie zapomniane, kawą oblane. Jedno spojrzenie codziennie na nie nad ranem. Tysiące smug światła wskazuje przyszłość naszą. Tysiące mrocznych cieni, brakiem jutra straszą. Tysiące znaków mówi, że Cię potrzebuję. Tysiące powodów czemu ich nie znajdujesz. Sto w tłumię obcych ust, gdy twoich poszukuję Jedno naiwne szczęście, którego próbuję. Tysiące nocy pośród dnia gdy zostawiasz mnie. I tylko jedna Ja, w której to mieści się.
  22. Wyszedłem, w sumie to zostałem wyrzucony na zbity pysk. Nieważny kontekst, ważne, że w końcu wyszedłem z tego pseudo leczniczego hotelu. Matka odebrała mnie z parkingu Skodą. Skoda z lat 80 tych. Gdy byłem mały marzyłem, że zasiądę kiedyś za kółkiem tego pięknego samochodu. Dziś gdy patrzę na tą kupę złomu, uświadamiam sobie ile mocy zawiera pieprzona dziecięca wyobraźnia. Dzieci siłą! Można by stworzyć armię tych małych cukierkożrących gnoi i podbić świat. W końcu Kaczyński miałby kogoś równego sobie rangą, albo wzrostem. Zresztą co za shit przychodzi mi do głowy. Gówno mnie obchodzi ta cała polityka, w zasadzie wszystko mnie gówno obchodzi, tak już mam, a jak komuś to nie pasuje to niech wypierdala. Bez odbioru. Dni dłużą się jak czekanie aż ta posrana pralka w końcu wypierze moje gacie. Mam pojebaną matkę, mogłaby sama wieszać pranie, bo tekst,że mam "Młodsze nogi" to teraz zajekurwabisty żart jest. Ewentualnie mogę mieć pseudo-modernistyczny wózek z masą przycisków, które w założeniu mojego ojca, kretyna chyba większego niż stara, mają ułatwić mi życie. Czasami odnoszę wrażenie, że oni wszyscy tylko udają takich niedorozwiniętych pojebów. Mam wrażenie, że nagle wyskoczy przede mną Ashton "Wkręciliśmy Cię" a moi starsi zaczną gadać tak mądre rzeczy, że jebnę z wrażenia głową o parapet. Więc czekam ale ten frajer ma chyba ciekawsze zajęcia. Wiedziałem, że ten dzień będzie jeszcze gorszy niż myślałem na początku. Przyszła Jolka i z miejsca zaczęła srać mi nad uchem o miłości. Kobieto weź wypierdalaj, bez kitu. Chyba, że masz jakieś dobre prochy to odpal działkę a później i tak wypierdalaj. Kiedyś chciałem zająć się handlem. Pamiętam, że już wydawałem w głowie pieniądze zarobione na gandzio-kokso-ułomach. Jednak wydarzyło się to co się wydarzyło a teraz moje marzenia są tak samo realne jak fakty w "Fakcie". Wiecie jak wygląda pizda między osiedlowa? Diler kany na wózku, właśnie tak. Ale wracając do Jolki to dziewczyna ma chyba jakieś zaburzenia w rozumowaniu. Czemu każda kobieta uważa, że facet, który ma tak szorstkie usposobienie jak ja w środku jest super gościem, za którym szaleją matki i babcie dziewczyn, gdy przy przywitaniu kłania się nisko i z zalotnym uśmiechem mówi "Panie są pewnie siostrami Joli tak?" Próbuję Jolce wyjaśnić, że w moich ustach taka gadka raczej nie była by supergościowa ale ona nie słucha. Uparła się, że nasze uczucie przetrwa tą próbę. Niech i sobie tak myśli. Cieszy mnie fakt, że dostarczam jej tak wielce intelektualnej rozrywki jak myślenie. Poszła. A ja nie wiedzieć czemu znów mam myśli samo okaleczające. Moje życie ma tyle samo sensu co połykanie gili przez mojego zjebanego siostrzeńca.
  23. No i znów to samo. Kolejny dzień sterczę przed tym pieprzonym oknem. Nie cierpię tego. Deszcz kapie mi po szybach, a może to już moje policzki? Płaczę, to takie dziwne uczucie. Chyba wstałem dziś lewą nogą. Haha. W dodatku dowcip się mnie trzyma. Zawsze mnie za to podziwiali. "Jesteś taki dzielny, wielu w Twojej sytuacji by się załamało" Naiwniacy. Posrani ludzie, którzy widzą tylko to co chcą zobaczyć. Skoro jestem taaki dzielny to niby co robię przed tym oknem? Kolejna łza. Wspomnienia to upiorny wynalazek ludzi, którzy boją się iść do przodu. No i znów to robię. Jestem wyrzutkiem, nie dane mi mówić "poszedłem", "idę"a już na pewno nie "biegnę". Synonimy tych słów, którymi obdarował mnie nasz łaskawy stwórca to "zostałem popchnięty przez", "podjechałem" i inne gówna tego typu. Jeszcze ten posrany telefon. Czy on może przestać dzwonić? Czy ludzie nie wiedzą, że nawet kaleka potrzebuje spokoju? Jezu... zamknij się. Dobra odbieram. - Co? - Cześć. -No cześć. O co chodzi? - Chciałam się tylko spytać czy u Ciebie wszystko w porządku... - Ta w porządku. Nic kurwa nie jest w porządku. Nie mam nóg. Jak myślisz jak się mogę czuć. -Wiesz, Ty chyba zapomniałeś o tym, że Cie kocham. Przecież ten wypadek to nie koniec świata. Poradzimy sobie. - Gówno mi teraz po Twojej miłości. Ona nie przywróci mi nóg. A poradzić to Ty sobie możesz, ale z końcem naszego związku. Rzuciłem słuchawką. Idiotka. Jak mogłem być w niej zakochany. Zajarał bym fajkę ale jak na złość pada a ja nie dosięgnę do szafy z okryciem. Chociaż... Wszystko spadło z hukiem wprost na mnie gdy próbowałem starą kulą ojca ściągnąć płaszcz z górnej półki. Mam matkę kretynkę, przecież mogła to przewidzieć. Hmm... Jakoś dziwnie się czuję. Chyba tracę przytomność. Obudziłem się w szpitalu. Nawet nie wiem ile leżałem na tej tysiąc razy obsikiwanej przez naszego głupiego kota podłodze. Nikt przy mnie nie siedział. Zawołałem siostrę. -Siooostrooo!! Zero odpowiedzi. Spróbuję jeszcze raz. -Sioooostroo kurwa!! -Pan tak nie krzyczy, to szpital. I o odrobinę kultury bym prosiła jeśli łaska. Była tu pańska matka, przywiozła kilka niezbędnych rzeczy. Przyjedzie po pana gdy poczuje pan się lepiej. -A co dokładnie mi jest? Umieram?- Mój głos ukrywał w sobie jakąś odrażającą nadzieję. Siostra najwyraźniej to wyczuła i spojrzała na mnie z niesmakiem. - Chyba oberwał pan czymś w głowę i zemdlał. Huk usłyszała sąsiadka, która zadzwoniła po pańską matkę. Ale proszę się nie martwić - Czyżbym wyczuł kpinę? - Nic panu nie będzie. I wyszła. I dobrze, niech idzie idiotka. W dodatku była krzywo umalowana. Pewnie ktoś zaraz do mnie przyjdzie. 3 dni później. Leżę tu jak ten cieć. Nikt mnie nie odwiedził. Jolka zadzwoniła tylko by sprawdzić czy wszystko w porządku. Kochana Jolka. Jak to wszystko mogło się tak potoczyć. Nogi straciłem przez tego imbecyla z bloku obok. W pierdlu pognije dobre 12 lat. Jednak resztę straciłem przez samego siebie. Nawet moja matka boi się do mnie przyjść. Mogłem być dla niej trochę milszy. Przecież to nie jej wina, że jest taką idiotką.
  24. Piękny. Naprawdę.
  25. Jestem Mam lat osiemnaście i włosy wiatrem okryte I Julią jestem i Hamletem Za guzikiem oliwkowym chowam moją twarz Krzyczysz że mnie znasz A pod moim guzikiem paznokciem są wyryte Wspomnienia złe ukryte Jestem Dziś będę sobą pewnie dla ludzkiej korzyści I napiszę prozą wiersze Z tyłu głowy noszę bunt schowany piórem Jestem wesołym gburem Na cmentarzu pochowane stare moje myśli O drodze jaką przebyliśmy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...