Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

padalec

Użytkownicy
  • Postów

    76
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez padalec

  1. wzruszający i uroczy; pozdr.
  2. z przymrużeniem oka powiem, że taki miał być; serdeczne dzięki;
  3. owszem, dla zaistnienia rezonansu myślowego, albo tak mi się tylko wydaje.
  4. ranek dudka wołanie spać nie daje świt trawy rosi motyl skrzydła słońcem suszy psy nocnym czuwaniem zmęczone zasypiają wstaję kąpiel i kawa i pośpiech bo szef spóźnialskich nie lubi godziny mdłe za biurkiem wieczór już słychać świerszcze karasie w sadzawce namiętnie mlaskają zasypiam gdy pan minister w telewizorze coś nam obiecuję sen kogoś gonię mnie ktoś już prawie łapie znowuż zdaję maturę pływam w morzu budzę się dziwnie spocony a tu już ranek
  5. nata! w swojej polemice lekko się zagalopowałaś, a mianowicie: demek nie popełnił aż tylu błędów żebym nie mógł tego płynnie przeczytać, a ty w swoim komentarzu /wiem, że celowo/, walnęłaś ich tyle,że ciężko przez ten kawałek tekstu przebrnąć, a więc nie było w pierwotnym tekście demka dramatycznego ich nagromadzenia; upieram się, mimo twojej długiej tu bytności, że błędy pisowni nie są tutaj, na tym forum, najważniejsze - o wiele więcej ważna jest treść o której, mimo swojej długotrwałej tu obecności, nawet się nie zająknęłaś; z błędami można sobie spokojnie poradzić korzystając z odpowiedniego programu /chociaż przeżywanie życia z popełnianiem rażących błędów jest mocno kompromitujące/, a jeżeli chodzi o napisanie treści literacko istotnej nie można sobie pomóc żadnym programem; nata, czy ty w cywilu jesteś nauczycielką polskiego ? pozdrawiam.
  6. pani natalia zapomniała o treści opowiadania a obruszyła się na banalne błędy - nikt tutaj nie piszę wypracowania szkolnego, tu raczej istotny jest pomysł zrodzony z wyobraźni lub obserwacji - już sobie wyobrażam co ten zły z opowiadania, mógłby pani zrobić za takie głupiutkie czepianie się ! więcej luzu natalio !
  7. bardzo interesujące opowiadanko ! z przyjemnością przeczytałem;
  8. świetny tekst; miło jest znaleźć tutaj taką perełkę; jestem pod wrażeniem;
  9. z przyjemnoscią przeczytałem, dotykowe zmysłami, pozdrawiam.
  10. o, Piotr, masz rację, dzięki i pozdrawiam,
  11. Słoneczny marcowy dzień. Rankiem wyjeżdżam na swoją działkę położona wśród lasów Wyżyny Przedborskiej. W torbie z aparatem fotograficznym, wiozę mój nowy nabytek, Colta nawy yank sherif kal.44. Karmię swoje pieski a ptaszkom sypię do karmnika słonecznik. Później rozpalam w kominku i czytam nowy numer tygodnika „Wprost”. Około południa, ładuję proch z fiolek w magazynek colta, dalej przybitka z kaszy manny i ołowiana kuleczka. Do kieszeni kurtki wkładam ślimaka z kapiszonami, zamykam psy na podwórku i przez laski idę w kierunku starej, pochodzącej chyba z lat siedemdziesiątych kopalni żwiru. Jest tu pusto, a wysokie na kilkanaście metrów ściany wyrobiska zapewniają bezpieczeństwo. Ustawiam, przyniesione z domu trzy tomy dzieł Lenina i oddaję pierwszy strzał. Huk strzału jest niski i miło brzmiący. Strzelam jeszcze raz i wtedy zauważam nadjeżdżającą na rowerze znajoma doktorantkę jakiejś uczelni rolniczej zatrudnioną w niedalekim P. jako nadzorująca straż leśną tutejszego nadleśnictwa. Znam ją z lakonicznych rozmów jakie kilka razy prowadziliśmy a raz nawet była w moim wiejskim domku. - Jaka urocza strzelnica, żartowała zsiadając z roweru. - A ten rewolwer, kapitalny, piękny, te dzisiejsze pistolety maja się do niego jak polonez do bentleja, śmiała się głośno. - A ta lufa, jaka długa i urocza. Rozanielony obecnością pachnącej i śmiejącej się pięknej, młodej kobiety zacząłem jak ten kretyn robić aluzje, że to nie jedyna taka lufa tutaj i teraz, i kiedy ona rąbnęła do cholernego Lenina aż się zakurzyło, to z tej radości zanurzyłem dłoń w jej długich czarnych włosach. Odwróciła twarz do mnie i jakoś tak się nagle stało, że zaczęliśmy się całować. Jakoś mi teraz wstyd, że ja tam wtedy, z kobietą która mogłaby być moja córką, po tych namiętnych pocałunkach i pieszczotach w marcowym słoneczku, rozłożyłem na ziemi kurteczkę, moja partnerka ściągnęła spodnie, a ja swoje zsunąłem tylko na buty. I siadła mi na twarzy, a ja smakowałem jej ciepło dziewczęcych wdzięków, a kiedy miałem już mokrą jej sokami twarz, ona zaczęła pieścić ustami moja lufę. I mruczeliśmy oboje jak marcowe koty. A później siadła na mnie. To była jazda jakiej nie zapomnę do końca życia. Dźwięki jakie wydawała świdrują mi mózg tak bardzo, że dziś jeszcze czuje ciarki na plecach a w białawej substancji mózgowej mojego teatru życia, coś skowytem miłosnym spać mi nie daje. Kiedy moja wspaniała dziewczyna przeżywała orgazm cała się skręcając i pokrzykując jakieś komendy, kątem oka zauważyłem, dwa metry od nas, trochę z tyłu, wąsatą twarz jakiegoś osobnika. Zanim się do tego widoku przyzwyczaiłem twarz powiedziała: - To jest teren prywatny. Danka jak oparzona gorącym ołowiem poderwała się i obróciła głowę. Wąsata twarz powiedziała: - A to pani, dzień dobry, nie poznałem pani. Na jakaś chwilę zapadła cisza. A ja w tej stresującej sytuacji, Bóg jeden wie dlaczego, eksplodowałem, ale z powodu dziwnej sytuacji do przeżywania orgazmu z gardła wydobył mi się jakiś bulgot. Moja partnerka skoczyła na równe nogi zanim ja skończyłem swoje przeżywania i zaczęła w pośpiechu zakładać spodnie. Nie wiem jak ten mój miłosny gardłowy bulgot zrozumiał chłop z wąsata twarzą, ale podszedł do mnie leżącego na plecach, wyciągnął dłoń i powiedział dzień dobry. Podałem mu rękę ale nic się nie odezwałem. Patrzałem na sterczącą jak komin fabryczny fujarę z bajecznie poskręcana, rozdartą na czubku, prezerwatywą. W chłodnym, marcowym powietrzu unosiło się nad koniem ciepło co mi nasunęło myśl, że właśnie jest po strzale. Szybko się zerwałem mimo kłopotów z utrzymaniem równowagi. Ubrałem się, podniosłem kurtkę, do kieszeni wsadziłem naładowany rewolwer, objąłem ramieniem Danusię trzymającą w rozdygotanych dłoniach rower, i niespiesznie odeszliśmy w stronę lasu. Jeszcze tylko odwróciłem głowę i powiedziałem do wąsatej twarzy, że tarcze mają tutaj zostać. - Nikt tu nic nie zabierze, odkrzyknął dziarsko. Kiedy wiedzieliśmy, że intruz jest już daleko, zaczęliśmy się tulić, upadliśmy ze śmiechu na ściółkę i dobrą chwilę żeśmy się po niej turlali. I to w zasadzie już wszystko. Jeszcze tylko chciałbym powiedzieć, że colt jest bardzo fajny i ma to coś miłego w sobie, a Danusia, no cóż, chyba jednak jest od niego dużo lepsza.
  12. no tak, mało prozowate, ale z wdziękiem napisane, chociaż marcin ma rację, warto nad tym trochę popracować.
  13. owszem tak, niebyszczykowi też się przyda okruszek ciepła, a ja w rewanżu na grzeczność, uchylę w pozdrowieniu wieko trumny tak mniej wiecej, jak dżentelmen uchyla swojego kapelusza; jacek.
  14. no tak, oczywiście, że z autopsji, bo jakby mogło być inaczej; ale nie zmienia to mojej osądu twojego "dzieła", jak sądząc z twojej złośliwosci, dzieła wielkopomnego - słabowite bardzo ! bez zwyczajowych pozdrowień - padalec.
  15. ładne to jest !
  16. interesujące bardzo; podobało mi się;
  17. no całkiem ta proza niezła;
  18. słabiutko; takie majaczenia nieboszczyka w domu pogrzebowym;
  19. Marcepan - popatrz sam, oxycort nie przeczytał a wie, że opowiadanie słabe. A więc jego opinia jest taka poważna jak on sam ! A opko całkiem ciekawe w odróżnieniu od pisaniny tego całego oxycorta.
  20. Ty się menda tym oxycortem nie przejmuj bo to stary zgorzkniały pierdziel jest. Opisz tą historie. A ty oxyteracyna idż na forum dla zaawansowanych i tam sobie poszalej.
  21. też mam kawałek lasu, też karmię ptaki i też mnie przygnębia widok gnojków ze strzelbami; zamyśliłem się nad tym co napisałeś, pozdrawiam - p.
  22. john, myślę jednak, że hłasko razem z edwardem stachurą to troszke inna bajka, możliwe, że tylko z powodu innego widzenia rzeczywistości w przypadku hłaski a innego temperamentu pisarskiego u stachury; jeżeli chodzi o bukowskiego to pełna zgoda; pozdrawiam - p.
  23. jeżeli pozwolisz to pierdolne malutki koment; więc tak - był sobie taki pisarz /żyje ale już tak jak dawniej nie pisze/ o nazwisku marek nowakowski /młode wilczki i wilczyce pewnie go nie znają z pisania opowiadań/, więc ten marek n. pisywał świetne teksty które wnikały we mnie jak nóż w masło a towarzyszył mu w czasie inny świetny gość o nazwisku andrzej brycht - oni razem wyznaczyli rytm bicia serca młodej literatury, a było to epitafium wspaniałej epoki, epoki jeansów, nylonowych koszul, poezji jamesa joyce i radia luxembourg; twoje opowiadania wpisują się w tamten klimat, są oddechem wspomnień tamtych lat; podobało mi się; padalec.
  24. sanestis, lektura miła i przyjemna, pozwoliła mi wczuć się w życie kibiców, natchniony patriotycznym heroizmem będę ćwiczył swojego konia aby stawał w czasie hymnu państwowego na baczność - już mu to powiedziałem, pozdrawiam - p.
  25. fajna projekcja przyszłości, podoba mi się, pozdrawiam, ps. do kefasa, a ja lubie antoniego maciarewicza ! pozdrawiam,
×
×
  • Dodaj nową pozycję...