Na granicy nocy i dnia, o ile taka jest, siedziałam w pustym pokoju, oparta o zimną, białą ścianę... Na szybie łzy deszczu, a za drzwiami krzyk i ckliwe piosenki o miłości... Modliłam się o śmierć lub chociażby o głęboki sen... Chciałam nawet wyjść pod wpływem iskry poranka, szukałam klucza...nadaremnie Wszedłeś i zasłoniłeś okna, by było ciemniej... A ja z ogromną siłą wyrwałam ci z rąk klucz... pamiętam to lepiej, niż cokolwiek... Teraz jestem tutaj... siedzę, piszę i dziękuję Bogu, że nie wysłuchał tamtej modlitwy....