Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Andrzej Borecki

Użytkownicy
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Andrzej Borecki

  1. słowa sztylety utkwiły w sercu ogłuszyły obuchem obelg zakręcam wieczko duszy marynując się w żalu synu zjesz słono - gorzkie konfitury
  2. Broda mi rośnie, twarz szarzeje, O Panie Czasu – co się dzieje. Spoglądam w lustro, twarz obleśna, Jak satyr z bajki lub zjawa leśna. Gęba tak obca, choć oczy moje. Co myślą inni gdy ja się boję ! Po kiego diabła uległem żonie, Wszak mogłem toczyć o brodę boje. Nie lepiej było kupić perukę ? Miałbym ci włosów od razu pukiel. A tak ni włosów ani wyglądu, Twarz taka szara jakby od trądu. Patrzę tak w lustro i parskam śmiechem. Myśl jakaś znana powraca echem. Coś przypomina moje vis – a – vis, Lepiej nie wracać wspomnień myślami. Orzeł czy reszka, golić nie golić, Ciąć czy też dalej rosnąć pozwolić. Jak Hamlet czaszkę, żyletkę trzymam. „Ciąć albo nie ciąć” – dramatu finał. Dam ci skubana czas do soboty. Jak nie urośniesz będą kłopoty. Stanę przy lustrze, wezmę maszynkę I tuż przy skórze zetnę szczecinkę..
  3. Cicha noc, święta noc. Wraca często wspomnień świat. Kiedy byłem mały brzdąc, Gdy był wyższy stołu blat. Chata na wsi, śniegu biel Na polach i drzewach. W domu izba, mała sień, Piec gdzie chleb dojrzewał. Ściany z drewna, z słomy dach, Glina na klepisku. Tak bezpieczny bywał świat W rodzinnym uścisku. W jednej z ścian okienko tkwi, Ot – szybka maleńka. Nawet w słońca pełne dni Jasność tu niewielka. Z ścian spogląda świętych krąg Zamkniętych w obrazach. Na zapiecku mruczy kot Śniąc o lepszych czasach. W rogu izby świerka pień Pachnie jeszcze lasem. Wszak wigilii jest to dzień, Gwiazdka już za pasem. Na choince ozdób moc Z papieru i złotka. Świeczki rozjaśniają noc, Z ciasta gwiazdka słodka. Pod obrusu lśniącą biel Garść siana włożono. By pomyślność w każdy dzień, By szczęściem darzono. Dla każdego talerz jest Plus jeden dla gościa, By samotny mógł też zjeść Gdy chatkę tę spotka. Zapach barszczu, grzybów woń, Na patelni karp skwierczy. Spracowana dziadka dłoń Opłatek już dzierży. Życzeń moc, uśmiechów moc. Radość w duszy wielka. Potem na dwór, w mroźną noc Przez pola pasterka. Dziś gdy chaty dawno brak, Gdy dziadkowie w niebie. Wraca czasem tamten świat, Sen o swojskim chlebie.
  4. Faktycznie Zofio. Dziękuję, poprawiłem.
  5. Ulotne światełka, falujące płomyki powracają wspomnieniami, chwilą, gdy Parki przerwały nić. W zimnych dłoniach trzymam ich poszarpane końce. Delikatne niczym pajęcza sieć drżą potrącane oddechem. Coraz trudniej utrzymać rosnącą pajęczynę.
  6. Czy znasz ten stan myśli nie dających się ująć w słowa ? Tak bardzo chcesz. lecz one odlatują ostatnią jaskółką. Klatka liryki ciągle stoi pusta. Czy znasz tą gorycz, gdy z pióra zamiast słów, spływają kleksy atramentu ? Czarne wrony grafomana, miast kolibrów poezji. Czy znasz tą chwilę, gdy jedna nuta inicjuje wewnętrzny taniec ? Partytura liter wpisana w pięciolinię spełnienia. Zatracony w tańcu jesteś Bogiem. Czy znasz ... ?
  7. Szalony rytm Piekielny puls Szamańskich bębnów Bicie Me serce w takt Uderza wciąż Tym jednym słowem Życie Wiruje cień Wiruje świat Nogi rwą się do Tańca Partnerką los Partnerem ból Zabawie nie ma Końca Korowód par Taneczne pa Łączy obecnych w Sali Tracimy sens Orkiestra gra Ten taniec życia Dalej
  8. Zaskoczyłaś mnie. Po twoich opowiadaniach, to był dla mnie szok. Zauroczyła mnie forma tego wiersza.
  9. Wymyśliłem twój obraz malowany tęczą. Pociągnięciami słonecznych promieni utrwalam zwiewne barwy. W nocy dodam zimny blask księżyca, migotanie gwiazd we włosach. Wymyśliłem twój obraz malowany wiatrem. Delikatnym powiewem ożywiam kolorowe kontury. Nagłymi smagnięciami rozrzucę gwiazdy. Rozdmuchane, zapłoną płomykiem we włosach. Wymyśliłem twój obraz malowany zapachem. Szczyptą aromatu dojrzałych zbóż utrwalam wspomnienie lata. Rozpylę stokrotkę i rumianek, dodam woń siana, by zapaść się w łąkę we włosach. Wymyśliłem twój obraz w myślach malowany.
  10. Otwieram serce na krzyk twoich myśli tak starannie skrywanych płacz bezsilności przyjmuję z miłością jestem twoim lękiem cierpieniem palcami zdartymi do krwi odłamuję drzazgi z krzyża boleści krople czerwonego miłosierdzia znaczą ścieżkę otwartego serca drogę poznania
  11. Dawno śpią domy w nocy granacie, Okien ich oczy zamknęły żaluzje. W mdłej lamp ulicznych bladej poświacie Śpią samochody po jeździe późnej. Drzemią już drzewa w konarach kryjąc Uśpione ciała ptasiego bractwa. Jedynie zegar godziny bijąc Czuwa nad czasem mojego miasta. W miękkość pościeli wtulonych zwoje Ludzi okryła senna fantazja. Lecz ja wciąż nie śpię i myśli moje Błądzą samotnie wśród ulic miasta. W blasku księżyca, wśród gwiazd migotań Szukam zgubionych scen i wydarzeń. Odtwarzam przeszłość, sto w głowie pytań Nie daje uciec od dziennych wrażeń. Robię rachunek dnia co już minął. Co dobre było a w czym ma wina. Na mym zegarku minuty płyną I coraz bliższa poranku chwila. Wreszcie zmęczony myśli wędrówką Wtulam się w poszwę białej poduszki. Zamykam oczy i w chwilę krótką Jestem już w głębi snu mego pustki.
  12. 1. Wieje wiatr, zimny wiatr, Sypie piaskiem w oczy. Raz od morza, raz od Tatr Niebo chmura mroczy. Gwiżdże wiatr smętną pieśń W drzewach wpół zgarbionych. W strunach liści chmurna treść Brzmi od fraz wzgardzonych. Rzekłbyś stado dzikich hien Wyje gdzieś w oddali, Lecz to tylko stary pień Z zimna tak się żali. Ptaki ścichły, umilkł gwar Świergotań i treli. Jak wymarły stał się jar Wśród deszczu kipieli. Dusza moja także gra Strojąc się z powietrzem. W sercu jakaś szara mgła Zataja kim jestem. Słońca brak i ciepła brak, Ciążą chmurne myśli. Może w nocy lepszy świat Wreszcie mi się przyśni. 2. Odnajdę we śnie ogród róż, W nim róże trzy tak znane. I wśród odgłosów uczuć burz Uplotę z róż tych wianek. Zespolę razem kwiaty trzy W jedną koronę szczęścia. Miłość, szacunek, młode dni, Na wszystko starczy miejsca. Włożę na czoło twór mych rąk, Kolce krwią własną pojąc I z krwią do mózgu spłynie prąd Wiatr myśli wreszcie kojąc.
  13. Bartuss - pytanie retoryczne. Jolu - też wolę swoje opowiadania.
  14. Wiem Jolu, że to nie w Twoim stylu. Chodzi o to, że Natalia niejako przymusiła mnie, abym oprócz opowiadań, zamieścił też wiersze. Powiedziałem wtedy, że mi dołożysz (znałem już Twoje preferencje z innej strony). Dziękuję, że zajrzałaś.
  15. Lubię Twoje wiersze. Nie komentuję wszystkich, ale je czytam. Masz swój styl, po którym można Cię poznać. Brawo.
  16. ojej, co się stało? Na pana opiniach najmniej mi zależy.
  17. Nieźle. Strach przed samym sobą, przed myślami. Podoba mi się.
  18. Gdybym mógł być słońcem na bezchmurnym niebie Świeciłbym jasno, prosto w twoje okno. Ciepłymi promieniami ogrzewałbym ciebie, Dałbym moją siłę, energię stokrotną. Gdybym jako księżyc mógł wschodzić co nocy Zostałbym strażnikiem snu twego spokoju. Razem z gwiazd rojami chroniłbym od mocy, Które by czyhały w mroku po kryjomu. Później bym wiaterkiem twoje włosy bawił, Lekkim swym oddechem chłodził gorąc czoła, Z powiek pyłki zmiatał aby wzrok nie łzawił Kiedy w liściach wierzby zaszumię żeś moja. Zostałbym deszczykiem w sierpniowe południe, Spływałbym kroplami po ciele twym drżącym. Później ptakiem śpiewał serenady cudne O swojej tęsknocie i sercu gorącym. Byłbym kwiatem, który rozkosz sprawia wonią, Trawą, abyś mogła miękko stawiać kroki. Szmerem rzeki, źródłem, stawu czystą tonią, W której twe odbicie ryb przyciąga wzroki. Zostałbym powietrzem karmiącym twe płuca. Światłem, które wpada w brązu cudne oczy. Samą myślą w głowie, która ci narzuca Żeś jest mi niezbędną, że wołam pomocy.
  19. Czy patrząc, widzę to co widzę. Czy słysząc wiatr to słyszę wiatr. Czy twarz twa dalej to znów bliżej Jest jawą, czy też snów to świat. Czy dotyk ręki na mym ciele Co sprawia rozkosz ciepłem swym, Jest tylko wielkim mym pragnieniem, Fantomem marzeń, tworem mym. Gdy czuję słodycz ust czerwonych Co w pocałunku do mnie lgną, To tylko miraż warg spragnionych, O których myśli moje śnią. Jesteś naprawdę, czy cię nie ma. Na jawie jesteś, czy we śnie. Zmyśliłem ciebie, czy powielam Kogoś, kto blisko był tak mnie. Naprawdę nie wiem już co czuję. Umysł zwariował, rozum śpi. Wiem tylko jedno - Kochać umiem Sercem i duszą. Uwierz mi.
  20. Beato w jednym przyznam Ci rację. Jest to rzeczywiście rodzaj modlitwy.
  21. Kaj - ma być "pojąc". Dziękuję wszystkim za komentarze. Już myślałem, że mój staroświecki styl nie przypadnie do gustu. A tu taka miła niespodzianka.
  22. Mam takie miejsce w głębi duszy Gdzie mogę skryć się kiedy trzeba. Tu wśród ostępów dzikiej głuszy Znajduję spokój, skrawek nieba. Piękne to miejsce, pełne czaru. Dostępu broni las bezkresny. U stóp nieśmiały nurt ruczaju Falą swą śpiewa rytm odwieczny. Przez skalne progi, wód kaskadą Spada w dół, w stawu toń głęboką, A w kroplach wody gwiazd miriady Zapala słońce barwą złotą. Powierzchnia stawu niczym lustro Odbija górskie szczyty w dali I tak tu cicho, tak tu pusto, Że serce samo Boga chwali. Zwierzęta lęku tu nie mają, Podchodzą do mnie bez obawy. Ptaki chóralny koncert dają. Zielona świeżość wokół trawy. Niczym w biblijnym raju scena Gdzie grzech dostępu nie ma jeszcze. Tutaj mój azyl, snów arena, Tutaj się rodzą wizje wieszcze. Czuję tu jedność ze wszechświatem, Z wszystkim, co kiedyś Stwórca stworzył. Najmniejszy kamyk jest mym bratem Gdyż w sercu mym wspomnieniem ożył. Każda roślina cząstką moją, Oddycham liśćmi drzew wokoło. Gałęzie dębu moją dłonią, Szarym granitem moje czoło. I sam już nie wiem czy mam ciało, Czy myślą samą tylko jestem I wiedzy ciągle tak mi mało Aby zrozumieć, poznać sercem. Anielskie głosy w mojej głowie Lecz sens ich jakże poznać trudno, Tworzą w mym ciele dziwne mrowie Śpiewając pieśń tak wzniośle cudną. W pieśni tej dźwięki dziwnie znane, Łzy same z oczu już mi płyną. Takie są piękne, tak dobrane, Że wieczność jedną zda się chwilą. Co było, jest lub kiedyś będzie Tutaj się w jednej chwili dzieje I będąc tu to jestem wszędzie. W mej głowie wiatr kosmiczny wieje. Umysł nie zdąża za lawiną Dźwięków, obrazów, dziwnych woni, Odczuć przeróżnych co przed chwilą Rozbłysły światłem, przed zniknięciem w toni. Jutro tu wrócę, wiem to dobrze, By poznać nuty jednej świętość I jeśli będziesz chciał mój Boże Znowu poczuję z Tobą jedność.
  23. Brzoza listki wypuściła, Srebrne listki, drobne takie. Wiatru tchnienie uchwyciła, Zaśpiewała z rannym ptakiem. Swe gałązki rozpostarła By przywitać słońca promień, Lecz jemioła, ta uparta Bólu w korze wzbudza płomień. Szepce brzózka - przyjdź aniele, Zdejmnij z ciała ciężar wielki. Bym poczuła w całym ciele, Że świat piękny a Bóg wielki. Bym jej żywić nie musiała Bo mych soków brak już dla mnie. Tak szeleścić już bym chciała Tylko ptakom, kwiatom na dnie. Kora moja srebrem błyszczy, Niepotrzebny rak w mym ciele, Który urok drzewa niszczy. Więc cię proszę - PRZYJDŹ ANIELE!!!
  24. Tych wrażeń miałem aż nadto. Cztery razy kostucha upominała się o mnie i cztery razy wygrałem swój los w karty. Śmieję się, że mam 7 żyć jak kot. Lecz połowa już za mną.
  25. Niestety. Już nie tak wiele. Większość pokonałem pod prąd, kilka razy pod wodą. Nauczyłem się pływać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...