Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

KatarzynaBoraczek

Użytkownicy
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez KatarzynaBoraczek

  1. Miłość twarda jak skała Nikt i nic nie zabierze jaj głębi duszy Jest jedyna i niezapomniana Życiu nadaje większy sens Każdego zrozumie i cię też Jest jak zegar W każdej sekundzie Myśli o drugiej połowie słońca Świeci jak twoja twarz Jak księżyc Lśni jak gwiazda Nawet piękno czarnej róży jej nie dorówna Przepełniona kolorami tęczy Łączy barwy serc Czerń i czerwień Ja i Ty Miłość mieszka od zawsze w nas Czerń na czerwieni odmieni dawne życie Jesteśmy w końcu sami swoimi Malarzami miłości Jest jak woda morska Im więcej pijesz jej Tym bardziej jesteś jej spragniony Przyfrunie do ciebie jak trzeci anioł Wypełni fantasmagorią swą Już cię nie opuści Ten rozżarzony widok to miłość Jej płomień jest wszędzie Niech nigdy nie zgaśnie Miłość jak tajemniczy blask Nigdy nie dowiesz się kiedy zaświeci Kiedy olśni Ogromna nieobliczalna idealna Siła To Miłość Patrzy głęboko w oczy Tańczy wokół ciebie Zagłębia się w twoje ciało W twą duszę Jest jak ogromna siła mroku Jak piękna dana w swym zamczysku Jak sen z chmur Jak mgła tajemnicy serc Jej akme jest już Zbliża się Jest za zakrętem I tak i tak dotrzemy do niej Nikt nas nie powstrzyma Na granicy swych uczuć Stoimy trzymając naszą miłość A ona Była Jest i Będzie Trwać na wieki...
  2. :) poeta miłosno-post-nuklearny= to lubię!
  3. W tych oczach jest nadzieja W tych oczach jest samotność Nadzieja-samotność Nadzieja jest gdy światłość się pojawia Samotność gdy wszystko znika Gdy się umiera Zawsze jest się samotnym Ta chwila jest jedyna Okryta innością Jest Twoja! 9.03.06.
  4. Umiar – znaczy nie krzywdzić Sprawiedliwość – znacz dobro Żyć – przeżyć godnie i umrzeć Sumienie – znaczy pokorę Czy spełniacie to Na pewno nie Nie pozwalacie żyć po ludzku To Wasz cel Zniszczyć nas By było więcej dla Was Siedzicie tam kradniecie zabijacie się Żałośni oportuniści Wyrachowani... Śpiący na złu tego świata Zatruwacie życie Wlewacie w nasze organizmy Śmierć!!! Więcej dla Was... Tak tego właśnie chcecie!!! Sami walczycie między sobą Wyniszczacie się Podstępne człowieczki W końcu kto pierwszy ten lepszy Hehe... i przegrany Gdy tylko się zjawiliście Siejecie spustoszenie W gatunku ludzkim I co z tego że macie więcej I tak jesteście skazani na Wyalienowanie Dopóki jesteście Ten świat nie jest ani prawdziwy Ani ludzki ani nie jest światem... 2005
  5. Czy żyjesz? W tej cudownej mgle Czy mogę pójść z tobą Wszyscy pójdziemy z duchami naszymi Uwolnię moje wnętrze W kąpieli z brzegiem i uczynię go szczęśliwym Wypuszczę go i pozwolę mu iść Jesteś jeszcze tam? To dobrze że znalazłeś swój kąt Ja poszukam czegoś dla siebie -Wcale nie musisz szukać! Masz rację nie muszę Odnalazłam ciszę Która ukoi moją przestrzeń Tu nie ma tego co jest za tą mgłą Tu jestem ja Piasek woda góry Atrament papier szczyt Fala morska bryza wolność Muzyka syren dusze i ja Miłość smutek szczęście Żal śmiech ból Śmierć złość przemoc Pochowałam razem z nienawiścią 2004
  6. Widzę szary kolor listopada. I śmierć która ma w ręku sztylet z wiatru. Śmierć jest w starej kuchni. Jest w polu pośród kłosów. W wannie łóżku na wakacjach. W Tobie Chodzi po cmentarzach. Jeździ tramwajami. W jednym ja w drugim ona. Mijając się nasze oczy tkwią w sobie. Łagodna otwarta przestrzeń między jesiennym zmierzchem. Tam jest śmierć Śmierć pisze list do dzieci. Siedzi w bujanym fotelu. Myśli. Jest wielka jak duże miasto. Jest mała jak to dziecko. Bezwzględny gracz starego życia. Ulice domy kominy i pochłonięta ja 7-8.07.04
  7. Okno przez całe życie. Wciąż ten sam asfalt, Ten deszcz i mgła, Nawet śnieg i słońce Są takie same. Oddechy powtarzające się, Od tylu lat wciąż ktoś nowy jest, Ale odchodzi i zostaje okno,Przez które patrzyłam Gdy ty odchodziłeś. Ta sama kolejność- Ranek-noc-świt. Wstaję i widzę drzewo, Które rozkwita i umiera, Gdy nadchodzi zima. Budzi się gdy wiosna się zjawia, Patrzy na to samo słońce Już od tylu lat. Ja te- przez to samo okno. Chodzę tymi samymi ścieżkami Brodząc po kałużach i śniegu, Czasem nawet lód się załamuje. Ta droga zawsze coś śpiewa, Na przykład Że jej już nie ma. Dymy z kominów wchłaniają się W moje włosy, czuję go nawet teraz. Czas płynie płynie nie ubłagalnie, Choć chciałabym cofnąć wskazówki Chociaż o parę lat. Pełni życia nie ma, Bo nie ma co chwytać, Zrozumiesz kiedy zdejmiesz buty I położysz się u mnie. 9.03.06.
  8. Niczym dziecko z probówki, Jakieś takie niewykształcone. Ciągle myśli o tym, żeby zapalić. Co za nałóg, nałóg? Dobre są mentolowe, Ale zwykłe są lepsze, gdy sie pije wódkę, Lub pije zimne piwo. Ale on ciągle nie może się zdecydowac. Pić i palić, No ile tak mozna?! -Daj spokój już. Piszesz same bzdury, Chodź lepiej na whisky. -poczekaj tylko spalę papierosa. 23.07.06
  9. Tam gdzie nic nie było W krainie wiecznego odpoczynku Z Aniołami Śmierci Na wichrach budować Nowy wyalienowany świat Spocząć na głazie Okrytym blaskiem nadaremności W płaszczu spływającym Trupią krwią Jeśli być to nie żyć W umyśle zamkniętym Maska zakryta dłonią Wiecznego wielkiego Bólu i krwawych ran Błąkając się po lesie Gdzie wiatr zabija Swym wzrokiem A miecz srebra Oślepia ostatni krok W podziemiach gdzie drogi Splatają się w krąg Nie wartych marzeń Snów... Nie opuszczać ziaren smaku Egzystencji? Stawać się budować się i Splatać się na wieczność... 14.01.2005
  10. Czy warto było ją zabić? Dlaczego to zrobiłeś? Ze strachu, bo tak trzeba było? Ona tylko pytała się gdzie ich zabieracie... Ona tylko...Spytała. A ten chłopiec On był głodny, tylko głodny Pobiłeś go...Zabiłeś. To go bolało, tak bardzo bolało. Gdybyś widział jego twarz, Żołnierzu... Była taka błagalna, zalana łzami, Cierpieniem. Tak bardzo mu pomogłeś, że już więcej nie poczuł Głodu i nienawiści od ciebie. Ale ciebie to nie obchodzi przecież Ty mógłbyś go nawet zadźgać nożem I niemiałbyś wyrzutów W końcu co to dla ciebie- zabić małe dziecko Pestka... Musiałeś zabić, bo z nieznanej przyczyny tak bardzo Ich nienawidziłeś!!! Ich śmierć była dla ciebie uciechą Lubiłeś swój antysemityzm Zakazy dla NICH „Kawiarnia-Żydom wstęp wzbroniony!!!” Dziś nawet nie mam już sił By cię uderzyć, by cię nienawidzić Bo nie potrafię, nie umiem Nie potrafię tego uczynić, tak ja zrobiłeś to ty! Władza za śmierć milionów ludzi, którzy nic nie zrobili Widok krwi, kości, rozkładających się ciał Wciąż tkwi mi przed oczyma. Nawet nie masz pojęcia, co czuła ta matka Uciszając dziecko przed tobą Była pe4łna strachu, który mówił jej, że zginie Razem z maleństwem... A dziecko...udusiła próbując powstrzymać jego płacz Ostatni płacz, ostatni krzyk... Stałeś tam, patrząc na NICH I cieszyłeś się, że umierają Giną jak ścierwo na twych oczach!!! Jak myślisz Morderco... Co czuła rodzina, która dzieliła się ostatnią połówką Kromki chleba!!? Nie potrafisz odpowiedzieć! Bo nigdy nie czułeś uczucia głodu i śmierci Która stała obok NICH. Ten starszy Pan, który podszedł do ciebie Która godzina, pamiętasz Go na pewno, Czemu nie odpowiedziałeś Tak, duma, honor i władza cię rozpierały!? Nawet nie wiesz kim Był... A twoja odpowiedź to strzał w głowę... Zapytam cię- Dlaczego? Nie potrafisz odpowiedzieć??? Czyżbyś dopiero zrozumiał co uczyniłeś?! Teraz już za późno Sam dobrze o tym wiesz, Nie oddasz im życia! Matce nie oddasz szczęścia macierzyństwa! Tej rodziny nie nakarmisz! Tej „pytającej” kobiecie już nie odpowiesz! Nie napoisz tego dziecka, które prosiło o kroplę wody! Nie odzyskasz ICH życia! Gdy sam zostałeś zabity Przez swego antysemityckiego brata... Dla władzy! Za to co uczyniłeś, zapalam światełko na Twym grobie I kładę tę różę, na znak, że nigdy Ci nie wybaczę!!! Że zabiłeś mego dziadka!!! Nienawidzę Cię!!! 2003
  11. Ten wiersz przypomniał mi moją przeszłość, niemiłą, ale była. Ten wiersz napewno trafi do wielu, bo wielu to przezywało. Pozdrawiam Kasia
  12. Ulicą mknie podejrzanie wełniany beret Z trzema nogami Dwie z nich z krwi i kości Jedna z drewna Mknie ulicą metr po metrze. Moherowy beret w metrze. Mkną ich tysiące Z torbami i koszami wiklinowymi Wypełnione po brzegi niepotrzebnymi rzeczami Bo wszystko się przyda Kiedyś... Tak tajemnicze moherowe berety Podążają ku chatkom Chatkom przeznaczonym pradziadkom. Wełna z kóz angorskich Z finezją oplata siwe warkocze Loki, strzępki, balejaże By wysoko nosić się By kapelusze i czapki Dostrzegły moherowe babki. Z fantazją i dumą na głowie Podąża moherowe pokolenie beretów. 28.12.05
  13. Fabryka robi kartki Pędzel maluje je na kolory Moich dni Długopis wypełnia je Nożyczki tną Moje ręce niszczą moje życie. Wciąż obracam się wśród kolorowych kartek Nie mogę stąd uciec Jestem wtopiona w ten papier Mdli mnie na widok tych ludzi Masowa świadomość zgniata mnie Dziwne rzeczy dzieją się w mózgu. W środku ciała życia coś błyskało Płynęły krople wody, krwi, łez Baba siedziała przed chatą i karmiła koty Wiedźma latała nad niebem Lilie pływały po tafli wody A ja gniłam w połowie kartki. Zginęły kartki na których byłam ja Przyleciał ptak I wydziobał mnie Został tylko mój rozdziobany wiersz I przerażona twarz. 19.07.04
  14. Znikam, rosa, hmmm wiosna mi sie przypomniała, ale tu nie o to chodzi, chyba? Pozdrawiam Kasia:)
  15. Ciemno, zimno, brudno Cały ten syf cię otacza Siedzisz tu bo Ci dobrze Kąpiesz się w kłamstwie Swych brudnych złudzeń A oni robią z tobą co chcą Jesteś jak kosz na śmieci Przepełniony, z milionem bakterii Gnijesz sam w sobie Znikasz... Oni cię przerobią na następną maszynę Nic z ciebie nie zostanie Twoje puste życie zgrało się z ich Oczekiwaniami... 2002
  16. Brak dłoni nie pozwala mi klaskać Brak oczu nie pozwala mi widzieć Brak nóg nie pozwala mi chodzić Brak uszu nie pozwala mi słyszeć Brak nosa nie pozwala mi wąchać Brak serca nie pozwala mi czuć Nie widząc nie słysząc nie czując Jestem roślinką skazaną na wegetację. 23.07.05
  17. Bo tego już nie ma I nie będzie Ciągle to samo I mnie posiądzie To odeszło oni też Ta miłość Której tak naprawdę nigdy Nie było I przyjaźni Która nigdy nie miała czasu Która mnie nigdy nie rozumiała Nikt nie chciał nie mógł czy nie potrafił??? W nic nie wierzyć jest łatwo Jeśli jesteś sam Nie ma wiary przyjaźni i miłości I mnie Nikt nie pokochał i odrzucił Jak pył sprzątnął z półki Bo tak naprawdę Nie warto marzyć!!! 2004
  18. Chyba wiem o co chodziło Ci w przekazie tego wiersza:) Mógłby być trochę dłuższy, ale dawanie rad poecie to nie trafna decyzja. Pozdrawiam Kasia
  19. Coś się skończyło, Gdy w inny wymiar wskoczyłam. Nauczyłam się, że prawda to cienka nitka, A zaufanie to przelotna opowiastka. Gdybym wcześniej wiedziała To to teraz wiem, Świat byłby łatwiejszy do przełknięcia. Tak dawno to było, Te wspomnienia ech... Oczy, które patrzyły na uciekająca drogę. Te czasy tak dawno były. Warto być mocnym, choć teraz trudno, Gdy kiedyś życie pędziło... Szybko i łatwo. A teraz coraz rzadziej odbijam się w lustrze, które pęka. 7.08.06
  20. *Kuchnia w paski szkarłatne, Okrągły dom Dom zabawka, ech... Burza mózgów. Figurki filigranowe, Złoto, złoto. *Czekałam na niego wiek W końcu przyszedł Był nudny i rozsypywał się Pił okropnie drogie drinki I cuchniał brudną forsą Z butów za dwa tysiące dolców Wysypywały się kłamstwa *Był trochę konformistyczny Jego kawały- przestarzałe Miał sześć palców na prawej dłoni Hahahaha! Nie dość że bogaty i nieczysty To na dodatek zmutowany Panie daj mi siłę! *Teraz już bolą mnie tylko paznokcie. 21.06.06.
  21. Mgła w mym pokoju Nadeszła w niebieską noc Widzę mą krwawiącą twarz Pozwól umrzeć Zamknij me oczy I ucichnij na wieki Wszędzie będę czuła twą postać Pod pytaniami uśmiechów Ale proszę oddaj mi dzień W którym będzie dobrze Gdzie jest moja dusza? Zabiłeś ją każdym mym dotykiem! Błądząc w swych strapieniach Jak deszcz szukając miejsca do wchłonięcia się... Nadszedł dzień twego krwawienia Lecz jest za późno byś złączył się z moja duszą Dałeś mi swoje serce do życia Ale to nie ten czas Nie dałeś mi swojej dłoni I rozpłynęłam się Jak nic nie warta kropla bezmyślności. 2004
  22. Pociąg Bydgoszcz- metal, Betonowy słup. Podstaw nogę, By zrobić wielkie łup! Kolorowe mury, By w cegłę trafić znów. Tam, gdzie wielki rogal I kawy chlup. Na pomniku ratatatam Trzy gołębie i już rzygam. Sowa ci puści oczko I zaśniesz z butla wina. Gdzie wino ma kolor krwi Tam, gdzie rytmu spokoju. Tam podróż trwa za pół ceny. Uważaj bo natkniesz się na sosny nogę, Kulejącą i bezwstydną, bo nagą. Tu dużo by gadać Ale zjedzmy cukierka. 2.08.06
  23. Zapełnione fotele poselskie. Urzędy- wieczne kolejki. Polityka wdziera się do mózgu, Kręci, wierci korytarze. Wszystkie kroki prowadzą ku samodestrukcji. Wzorujecie się głupie nastolatki, Na nieudacznikach komercyjnych. Stare, zrzędliwe sąsiadki, Obgadujące się za plecami. Beznadziejne bunty. Walczące sceny o podpis. Łajdacy jakich mało. Wojny- krwawe rzezie Planowane do zaspokojenia Ich chorych ambicji. Włażą na drabiny, Chcą jak najwięcej, Wyniszczyć wszystkich na swej drodze: Byle by się pozbyć. Schować grubą, śmierdzącą forsę do sejfów. Grube grubasy, Tłuste szlachcianki, Wszyscy złodzieje. Dlatego dziś dla polityki, polityków I was Jestem Aspołeczna, Bo wśród was -Nie ma ideałów! -Nie ma autorytetów! -Nie ma przyszłości! 25.10.04
  24. Hej! Wiesz pasuje idealnie do obecnej mojej sytuacji :) hehe Życiowy:) Pozdrawiam Kasia
  25. Wstałam w piątek, po południu. Na stole stały dwa kieliszki, z czerwonym winem. A on leżał na dywanie, chyba martwy. Cholera! Czy już zawsze będziesz taki, przewidywalny?! Nawet umrzeć z zaskoczenia, nie potrafiłeś!!! 19.07.06
×
×
  • Dodaj nową pozycję...