Roztrzaskując słowa o niewidzialny mur
To ściana wyobraźni zmęczonej przez noc
Odurzonej przez kawę i srebrne wspomnienia
Plując duszą ze stalówki
Każdy moment
Każda chwila
Pokolei wyłaniają się z mgły zapomnienia
Topiąc się w jej ustach
Kiedy delikatna kropelka zsunęła się
Po tym jak wreszczcie dotarło
Nieunikniona przeszłość
Pogruchotana deszczem
Z różowych chmur
Znad mazurskich jezior
Setek lasów
Setek dzikich brzegów wody
Właśnie tam najlepiej czuć
Chłód pozostającej w tyle chwili
Składając starannie kartkę
Papier modlitwa
Niosę go światu
Pamięć po Niej...
Pamięć o milionach wspólnych sekund...
Wszystko okej, jest dobrze... podoba mi się... ale wydaje mi się, że rymy "Ciebie" i "Niebie" są już za mocno oklepane i za dokładne... to jeśli chodzi o warsztat, ale czy rymy się liczą jak chodzi o szczęście... Pozdrawiam
Spada kamień
Dziwny dźwięk otoczył
Znikł…
Stary człowiek ku światłu kroczy
Ostatnia minuta
Wszystkie dni
Stare dni
Teraz są tutaj
Tak!
Steki myśli
Gonią
Jedna, drugą
By wygrać wyścig z czasem
Kończą wędrówkę
Długą…
W tej księdze
Noc…
Cisza… Myśl ukryta…
Właśnie teraz
Właśnie dzisiaj
Piszę!
Czytaj!
Melancholio!
Znikaj
Niech szczęście błyszczy
Jak gwiazda
Jak Syriusz
Ale….
Nic już….
***
Ciekłym mieczem
Podcinasz własne przeznaczenie
Idąc w jego stronę
Potykasz się o ostre kamienie
***
Płynie krew po nich
Skąpana w nieba błękicie
Które widocznie jeszcze nie wie
Że życie już na szczycie
Permanencji
Której drzwi jeszcze nie zamknięte
Ścieka zimny pot
Już patrzeć nie będę
***
Schowam się
Daleko od jej spojrzenia
Nie gram tu roli
Mimo, że życie to scena
***
Widziałem jej postać
Próbowałem krzyknąć
Ale szarpiące czucie, które miażdżyło
Zmiażdżyło wszystko
Nie pozwoliło wydobyć choćby tchnienia dźwięku
***
Widziałem jej postać
Przeszła stąpając tak delikatnie niczym anioł
Przez drewniany pomost
I zmierzała ku drodze
Drodze ku nikąd
***
Do dziś nie wiem
Kim była…
Lecz gdzieś w umyśle zdaje się
Jakbym ją znał od bardzo dawna
***
Z tła się rozpościera
Widzę krwawiące kwiaty
Krzyczące z bólu
Są czerwone
Są tak czerwone!!
***
Kroczą w męce
Słowa przepełnione grozą
Nie..
Nawet one…
Nie oddadzą tego
***
Zabija je coś
Spadła ciemność
I ten głos
Jeden dzień
Tylko jeden taki dzień
***
Tylko taki obraz
W złotej ramie
Poplamionej krwią
Z żółtym domem
W polu krwawiących kwiatów
Konających powoli…
Bardzo powoli…
***
Kolejny raz
Wypełniam kofeiną głowę
Spoglądam na to zdjęcie
I myślę, co będzie dalej
***
Kolejny raz
Spadł deszcz z impetem
Po oknie spływa kropla minionego istnienia
A ona niczym pryzmat rzuca obraz
***
Kolejny raz
Ten obraz widzę
Koduje w pamięci te sceny
Krzyk je mocno chwycił
***
Kolejny raz
Dokonam cichej śmierci
Tu i teraz
Na kartce się rozgrywa
***
Niezauważalny w oddali
Patrząc wytężając wzrok
Po raz kolejny braknie wiary
Jej brak… pcha w mrok
***
Szukam wciąż bez wytchnienia
Brak pojęcia wbił mocno w ziemię
Mignęły srebrne wspomnienia
I to zniekształcone brzmienie
***
Ta treść szarpie się w powietrzu
Uderzając o twardą skałę
Patrząc na świat w deszczu
Zastanawiając co się stanie
***
Wszystko spłonęło w dziwności
Sam proch na życia błocie
Mogę jedynie zazdrościć
Tej prawdy w złocie