Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cecorka

Użytkownicy
  • Postów

    106
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Cecorka

  1. Przegadana Maria Jasnorzewsko Pawilkowska . Zebra Nie widziałam cię już od miesiąca i nic - jestem nieco bledsza, trochę śpiąca, jeszcze bardziej milcząca: widocznie można żyć bez zebry... Powietrza! Czy jakoś tak (cytuję z pamięci). W każdym razie miło było sobie wspomnieć przy okazji Twojego wiersza. Pozdrawiam.
  2. Równie dobrze mogłeś napisać: mówię. Słowo mówię wystarczająco dużo mówi o tym, że chcesz coś powiedzieć :) Pozdrawiam.
  3. buahaha masz racje Nie macie racji, a raczej rozumujecie powierzchownie: już słowo dusza sugeruje, że Peel mówi WIERZĘ. Że też trzeba wszystko tłumaczyć takim dużym chłopcom :) Pozdrawiam.
  4. Ale nie tu i teraz tylko od zawsze - w pacierzu.
  5. Tak właśnie się czuję... z dala od kraju, wyobcowana z kultury choćby była nawet jej brakiem, przenicowana wiatrem co może przed chwilą dotykał wierzb nad stawem w którym spoczęły moje myśli...
  6. Bez duszy, na sam z ciałem, czymże byłbym Panie? Dzień po dniu umierałbym jedynie dla siebie, A na grzechy wszelakie, czy dobre staranie Nie czekałby ni Anioł, ni Szatan przy Drzewie. Czy grzeszyłbym w ogóle, bez grzechu oceny? Lub piękny był i dobry w oczach swych, stronniczych? To dusza jest treserem ciała, w trzewiach sceny Klaszcząc mu, albo gwiżdżąc - kiedy role ćwiczy! Dusza jeszcze zostaje, chociaż zgasną światła - Ciało grając od wieków wyuczoną rolę: Żarło, rosło, kochało, jak zwierz w oczach Gapia A dusza zbiera po nim Karę lub Nagrodę. Bez duszy, na sam z ciałem, czymże byłbym Panie? Zwierzęciem, co choć wolne - nikt nie spojrzy na nie.
  7. Bardzo mi miło. Ech... trafić choć w jednego odbiorcę w bezkresach Kosmosu... nawet Bogowie mają z tym trudności ;) Pozdrawiam.
  8. Jak najbardziej, przecież po to właśnie wymyśliłam tą historyjkę -) Pozdrawiam.
  9. No, może i tak. Ale tak czy siak napisałaś, że chodzi tu o Monę Lisę. Tyle, że później zaczęłaś się z tego stwierdzenia wycofywać... Ponieważ ja takowych badań nie prowadzę - nie bardzo rozumiem. Czy to Leonardo zaciera ten uśmiech? (Jak? Powraca co jakiś czas z zaświatów, by trochę "udoskonalić" swe płótno? Też tak chcę!) Czy kolejni kopiści? (Jakim prawem?!) Czy on się sam zaciera? (W jaki sposób? Leo faktycznie był alchemikiem i czarnym magiem, jak o nim kiedyś czytałam?) Jeśli ta środkowa teza/przypuszczenie jest prawdziwa/e, to należy uznać, że "oryginał" już nie jest oryginałem. To tylko kopia kopii, kopii... itd. W takim razie - gdzie oryginał? I czy jeszcze istnieje? Z drugiej strony - ileż można wytrzymać z tym samym głupim uśmiechem na twarzy? Może to logiczne, że po tych kilkuset latach mięśnie odmówiły posłuszeństwa i kącik ust nieco opadł...? Niedługo nam Lisa posiwieje... A ludzie wciąż twierdzą, że to takie tajemnicze... ;D ;D ;D Ja również serdecznie, R. Tak, został przeze mnie wklejony link do Mona Lisy i zamiast pomóc, zaciemnił. W sumie nie jest to ważne - wazniejsze jest kim jest obserwator. Co do badań nad Mona Lisą... jak wiadomo Leonardo często przemalowywał swoje obrazy, przynajmniej tak uważano do dzisiaj. A uważam, że posiadł sztukę takiego nakładania wartw farby, że ta pod wpływem ściśle okreslonego czasu utlenia się miejscami nadając obrazom nowego wymiaru. To tłumaczyłoby zanikający uśmiech Mona Lisy, jednak pozostaje pytanie o zamiar - jaki cel przyświecał mistrzowi Leonardo? Z pewnością dzień w którym Mona Lisa przestanie się uśmiechać nie został wybrany przypadkowo, choć myślę czasami, czy stary Leonardo da Vinci nie chciał potomnych po prostu zmusić do innego spojrzenia na to, co setki lat wydawało się takie oczywiste? ;) Pozdrawiam.
  10. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ lubię ten obraz. Zapodział się gdzieś w zakamarkach pamięci ale przyjemnie było jeszcze raz rzucić nań okiem ;) Mam napisanych wiele sonetów, chyba ponad setkę - klasyczne, francuskie, angielskie, jedne lekkie, inne trudniejsze w odbiorze i poruszające tematy rzadko spotykane. Pozdrawiam.
  11. Takie wyjaśnienie mnie zadowala, tym bardziej, że pytanie "jak osiodłac centaury" jest na tyle poetyckie by mozna je było wpasować w jakąkolwiek sytuację. Pozdrawiam.
  12. Dotknęła pani sedna. Proszę postawić się w roli Peela, Peelki (wszystko jedno): ogląda pani damę na obrazie i nagle czuje zapach jej sukni, dookoła słyszy szum drzew i śpiew ptaków. Gdzie pani sę odnajduje? W jakim czasie i przestrzeni skoro już nie na wystawie? Pozdrawiam, Cecorka To już zależy od nastroju i humoru, jaki wtedy mam. :) Trudno określić, gdy się ma pytanie przed sobą, a nie sytuację. Cóż, kobieta podobno zmienną jest... ;) Ale - szczerze mówiąc - również nie zauważyłam, że jest to wiersz o przenikaniu się światów (to tak nawiązując do innych komentarzy) - podobnie jak Oxyvia widziałam tu sonet o patrzeniu na "Monę Lisę". A to, że nagle peel zaczyna słyszeć śpiew ptaka, zapach sukni i inne takie zmysłowe... Cóż. Zinterpretowałam to tak, że po prostu mu się wydawało. Że obraz jest tak dobrze namalowany, że niby się światy przenikają. Ale tak naprawdę pozostaje wciąż w Luwrze, przed ścianą, na której wisi płótno. Pozdrawiam, R. Pięknie :) A teraz prosze sobie uprzytomnieć, jak głęboko zapadła w naszej wyobraźni Mona Lisa, że wystarczy napisac "dama uśmiechająca się na obrazie" i od razu nam się z nią skojarzy? Temat do rozmyślań, ale na wieczór podam jeszcze lepszy: Od dawna prowadzę badania nad uśmiechem Mona Lisy. Przejrzałam tysiące reprodukcji pochodzących z różnych okresów, w tym ówczesnych Leonardowi da Vinci i poddałam je dokładenej analizie komputerowej. Co się okazuje? Mona Lisa z obrazu Leonarda uśmiechała się kiedyś szerzej, pełniej, radośniej! Na oryginale jej uśmiech powoli zaciera się, staje się coraz mniej widoczny a to co widzimy jest jedynie cieniem tego co przed laty namalował mistrz Leonardo. Obecnie pracuję nad tym aby okreslić mniej więcej okres kiedy Mona lisa przestanie się całkiem uśmiechać i zastanawiam się, co Leonardo chciał przekazać wskazując na tą datę? Być może Mona Lisa nie będzie się uśmiechać za 500 lat, może za 1000 - tego jeszcze nie wiem ale pewne jest, że jej zanikajacy uśmiech nie jest li tylko przypadkiem. Pozdrawiam serdecznie ;)
  13. Nieufnie podchodzę do tego wiersza. Zaczyna się od piorunów, by ostatecznie skończyć się na centaurach - tak jakby Autora wodziły kolejne skojarzenia tego co napisał wcześniej? "Słyszę parskanie" proszę wierzyć, że od razu przyszło mi na myśl, że dalej będzie coś o koniach :) Ale skoro zaczęło się od dłoni, które ni stąd ni zowąd zamieniły się w kopyto? Mam wrażenie, że najpierw powstała ostatnia strofa ("jak osiodłać centaury?") a następnie Autor usilnie próbował coś do niej dopasować. Nawiązując do początku i treści wiersza ostateczne pytanie, coda spinająca temat, powinna raczej brzmieć: "jak posiąść centaura?" Pozdrawiam.
  14. Dobrze, jest to pierwszy i najbardziej oczywisty sposób czytania - a posteriori. Wiersz celowo nie zawiera skomplikowanych metafor, naukowych terminów a jednak jak widzę i bez tego nie mieści się w głowie :) Pozdrawiam.
  15. "Czemu, o czemu" - ma oddawać charakter Peela. Jest to obraz pewnego człowieka patrzącego na inny obraz. Nie było moim zamiarem robienie z tego rewlucji w dziedzinie fizyki czy poezji - raczej zwrócenia na coś uwagi bez odautosrkiej próby wyjasniania tego. Pozdrawiam. Proszę, oto przykład innego podobnie napisanego sonetu, gdzie JESTEM zwykłym wieśniakiem, wieśniaczką, dlatego w prosty sposób opisuję to co widzę: Na miedzy. Tłusta dziewucha oparta o gruszę usta nadęła, cyce stroszy wielkie; Obok, chłop chudy przeżywa katusze i nieuważnie rozgniata brukselkę. Przy bluzce słońce guziki rozpina, "cóś dziś gorąco..." niesie przed się wietrzyk; Jak brzoza pobladł i zgłupiał chłopina gdy z piersi wielkiej oko puścił pieprzyk! I ulęgałki - jak jaka ulewa raptem spadają choć dzień tak bezchmurny, ptak wesolutki w gałęziach nie śpiewa a tylko wietrzyk w pustym gniazdku jurny mruczy i trzęsie i drży drżączką wielką: nad chłopem, babą i ponad brukselką. Jest to obraz pewnej chwili. Prawdziwej ale przez swoją sielskość i prostotę stający się metaforą tego co odeszło, lub prawie odeszło. Pozdrawiam.
  16. Jest to bardzo oklepany temat - podróżujący ludzie, niiekiedy jak choćby u Schultza nie zdający sobie sprawy, że ich podróż skończyła się katastrofą i od dawna nie żyją. W każdym razie - miło się czytało Pozdrawiam.
  17. "Czemu, o czemu" - ma oddawać charakter Peela. Jest to obraz pewnego człowieka patrzącego na inny obraz. Nie było moim zamiarem robienie z tego rewlucji w dziedzinie fizyki czy poezji - raczej zwrócenia na coś uwagi bez odautosrkiej próby wyjasniania tego. Pozdrawiam.
  18. Oba wiersze są o malarskich portretach kobiet. I nie ja pierwsza je zestawiłam ze sobą... Porównywać można wszelkie wiersze, choćby z tej racji, że należą do tego samego rodzaju literackiego. Dlaczego zwraca się Pan/i do mnie z małej litery? Błąd ortograficzny czy chęć okazania lekceważenia? Pozdrawiam. Nie - mój jest o przenikaniu się dwóch światów. Portret/obraz jest tu tylko granicą, punktem w którym się stykają. Prosze nie kierować tamatu na małą/dużą literę bo to małostkowe. Przykład? zwracono tu się do mnie per ty a jakoś nie robiłam z tego tragedii - uważam ,że sam fakt, że ktoś komus odpowiada jest wyrażeniem do niego szacunku. Jest to portal towarzyski i ludzie przychodzą do niego dla siebie a nie przeciw sobie. Proszę nie traktować go jak oficjalnego zebrania polityków przeciwnych, wrogich sobie partii. Pozdrawiam. (Proszę zwrócic uwagę, że za każdym razem Pozdrawiam, a przecież jest to wyrazem szacunku dla swojego Rozmówcy?)
  19. No cóż... nie rozpłaczę się z tego powodu, rwać włosów nie będę ani rąk załamywać. Poza tym to oczywiste, że nic tak nie porusza jak tematy sercowe węc nie dziwi mnie, że pisanie o czymś innym bywa z reguły mniej pociągające. Pozdrawiam, Cecorka
  20. Ach, nie ma powodu żeby przepraszać i miło Cię tu widzieć, Messalinowy Bardzie. W końcu to zółty, wesoły wątek który jak kurczaczek rośnie, żeby można było łeb kurze ukręcić ;)
  21. Po tamtej stronie jest wszystko oprócz liryki a pan, Leszku, jest tam słońcem którego miesiącami czekają martwe pingwiny kiwając się na mrozie: tik tak... tik tak... To prawda - Sokratex mnie utopił ale zapomniał o odbiciu wyrytym w wodzie. Wymykam się nim niekiedy przypomnieć sobie łamanie w kościach gdy tafla jeziora pulsuje jak krew w aortach a wiatr miesza liście drzew z ludzkimi myślami... Stała naprzeciw siebie nad wezbraną rzeką i padał deszcz ze śniegiem i ze śniegiem deszcz przebiegały przez nią i przez jej przeźrocze, łabędzie po niebach wracały jak echo. Która była którą? Zatracone w sobie zagubiły drogę którą tutaj przyszły: rzuciły się, chcąc odejść, przez wezbraną wodę i przez siebie na brzeg jeszcze bledsze wyszły. I patrzyły na siebie przez piany na rzece, jak śnieg pada z deszczem i jak z deszczem śnieg. Na łabędzie, jak echo, na przeciwnym niebie lecące za nimi do drugiego z nieb. .
  22. Przyjazna jak gołąbek pokoju w którym został napisany :) Dlaczego próba? Skoro sonet wzbudza wątpliwości, że jest sonetem, to może teraz trochę o samym sonecie O sonecie Przeróżnie przez stulecia pisano sonety, od Dantego, Petrarki nazwane włoskimi, Później, w trochę zmienionej formie francuskimi - Lecz tworzono je zawsze... głównie dla kobiety! A, że i ta zmieniła się ponoć przez wieki, Więc nieco nasz Grochowiak metrum, rym przetrącił, Wreszcie dla mnie Sokratex do reszty go zmącił, Powodując na licach Muzy swej wypieki. Lecz ciągle osiem wersów zostało w dwóch strofach, A na końcu przemienne rymami tercyny, Niczym inna fryzura tej samej dziewczyny. A choć sonet jak gdyby do tyłu czas cofa, to po to, by tam przetrwać nas wszystkich... niestety! i gdzieś, kiedyś - zamarzyć dla Nowej Kobiety.
  23. Przyjazna jak gołąbek pokoju w którym został napisany :) Dlaczego próba?
  24. Mój wiersz nie jest erotykiem, więc nie rozumiem jak można porównywać go do wiersza o kobiecie Leszka? Prędzej do kota Edwina Schroedingera, na wpół martwego, na wpół żywego - należącego do dwóch światów jednocześnie. Nigdzie też nie wynika z niego, że dotyczy konkretnie Mona Lisy, a podany przeze mnie link jest tylko przykładem obrazu zamkniętego w ramach i składającego się z dwóch wymiarów: szerokości i długości do których w moim wierszu dochodzi nagle: zmysł węchu i słuchu. Porównuje pani zupełnie dwie różne rzeczy i to mnie własnie dziwi? Pozdrawiam, Cecorka
  25. Dotknęła pani sedna. Proszę postawić się w roli Peela, Peelki (wszystko jedno): ogląda pani damę na obrazie i nagle czuje zapach jej sukni, dookoła słyszy szum drzew i śpiew ptaków. Gdzie pani sę odnajduje? W jakim czasie i przestrzeni skoro już nie na wystawie? Pozdrawiam, Cecorka a mi ten fragment fatalnie sie kojarzy Zaraz fatalnie... a może tylko pogłębia przekaz? Skoro zmysłowość (słuch, węch, wzrok) to i ptak mógl się tak panu skojarzyć, to oczywiste ;) Pozdrawiam, Cecorka
×
×
  • Dodaj nową pozycję...