
Cecorka
Użytkownicy-
Postów
106 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Cecorka
-
Chyba pana polubię, bo trochę mi pan przypomina Sokratexa. No niech sam pan popatrzy, on też pisał podobnie: Wciąż mi mówisz: "ach bij, że mnie, bij!" wciąż domagasz się ode mnie krwi, w moją rękę wkładasz bat, kij : "Na co czekasz?! No uderz mnie, tyyyy... Zboczeńcu! Sadysto! Łobuzie! chcę się kochać, gdy jesteś na luzie, gdy małpolud z ciebie wyziera - na co czekasz? No bij mnie, cholera!!!" I w ogóle Cię to nie bawi, że ja mdleję, gdy zobaczę krew: "Ty mięczaku... nie puszczaj pawi! bądź krwiożerczy choć raz jak lew! Zboczeńcu! Sadysto! Łobuzie! chcę się kochać, gdy jesteś na luzie, kiedy tygrys z ciebie wyziera - na co czekasz? No żryj mnie, cholera!!!" "Słuchaj" - mówię - "kochana, przeciaż ja mam już tyle lat? słabe zęby i drżące kolana - jak chcesz, żebym ja ciebie jadł?" "Zboczeńcu! Sadysto! Łobuzie! chcę się kochać, gdy jesteś na luzie, kiedy zwierzę z ciebie wyziera - a ty tulisz i ględzisz... Cholera!!!"
-
Ja ryczałam i nadal popłakuję przy pierwszej zwrotce. To jak mieć czterech mężów: co z tego, że trzech ostatnich było bogatych i dobrych i każdy zostawił mi coś na resztę życia. Ale Sokratex, Sokratexa pamiętam najbardziej! Jak wracał pijany i łoił mi skórę za byle co a następnego dnia przychodził na paluszkach do mojej sypialni a jego szorstkie ręce tuliły się do mnie jak potulne, poskromione tygrysy: Burza Jadem węża ci wyszepcę, że nie kocham, nagle nie chcę. Sfrunę szklanką, kopnę drzwiami porozdzielać gniew krokami, słońcem Inków zaczaruję - niech cię spala! żarem pluje! Deszczem rąbnę o parapet, piorunami wtem postraszę, chrzanem tartym zalśnię w oczach, poznasz mnie w jesiennych błotach, w środku lata pęknę mrozem, tysiąc maszkar nocą stworzę... Rankiem wrócę, taki cichy... - tylko sercem mnie usłyszysz. Dziś już takich mężczyzn nie ma - albo biją albo tulą. A ja chciałabym na zmianę... .
-
Ach, gdzieżbym śmiała skoro są inni. lepsi którzy tego dowodzą. Przyznam, że trochę o tym czytałam, stąd zdaję sobie sprawę ile trzeba czasu aby zaledwie musnąć temat: Duszę identyfikuje się z osobą ludzką, Ja identyfikuje się często z duszą. Mówi się czasem: To miasteczko liczy około tysiąca dusz. U ludów pierwotnych człowiek może mieć jednak kilka dusz. Ale Melanezyjczyk, który ma aż siedem dusz, w kłótni z innym Malanezyjczykiem nie powie: obraziłeś moją piątą duszę. Ja Melanezyjczyka jest czymś innym niż jego dusze. Ale również w języku polskim mówić mogę o “duszy mojej”, jako o czymś zewnętrznym wobec mego Ja. Staf mówił: Jesień przyjść musi, duszo moja - to daremne. Patrzysz na mnie z przeczącą niewiarą w uśmiechu. A jednak przyjdzie, chociaż zwolna, bez pośpiechu. Pogodna słodka, złocąc skośnie źdźbła przyziemne. Cały artykuł na stronie http://rodman.most.org.pl/WP/O_tozsamosci.htm
-
ależ ja sobie nie życzę wyczerpującego komentarza, sama taki napisałam. śmierć w wenecji. stary film, ale uczy jak rozróżnić sensację od dramatu. dosłownie. polecam w celach edukacyjnych. i interpretacyjnych. Obiecuję, że natychmiast po powrocie do domu obejrzę a nawet, wczuwając się w rolę, polecę najbliższym samolotem do Wenecji i też umrę w celach edukacyjnych. Człowiek uczy się do samej śmierci... powiadają leniuszkowie. A potem to co? Ciało uczy się ziemi, włosy i paznokcie rosnąć bez światła, czaszka pękać i rozpadać. Więc ja będę uczyć się od nich na nowo przemijania, tej śmiertelności której tak bardzo będzie mi brakować - czy właśnie nie po to dane mi było ciało? Pozdrawiam.
-
doczekam się? z ukłonikiem i pozdrówką MN Bardzo ale to bardzo przepraszam - dopiero teraz widzę, że napisałeś już wcześniej. Troszkę chaotycznie rzucam okiem na to co się tu dzieje, więc gdybym gdzieś, czegoś nie dopisała, proszę darować do 14 tego - wtedy wracam po więcej czasu dla siebie do kraju. Siedem dusz? Rozterka ... Jest pewien rodzaj umowności tam gdzie mowa o czymś, czego nie ma. Zupełnie jak z duszą: dusza dostaje ciało do tresury i musi dać sobie z nim radę. Podobnie jak ciału choroby dziedziczne - duszyczce może przytrafić się okaz z dziada pradziada skory do alkoholizmu, chętny hulankom i ciężki do poskromienia. Innej z kolei flak potulny jak baranek, wystarczy takiego sumieniem postraszyć a już do kościółka leci w sukience w kwiatki. Nie wiem, jak po śmierci jest to rozliczane, czy niesprawiedliwie na akord, czy indywidualnie od łebka z uwzględnieniem stopnia trudności? Podejrzewam, że aby posiadać niesforne ciało dusza musi wykazać się poskramiając w przeszłości i doprowadzając do jako takiej uległości kilka innych, bardziej potulnych. W końcu u nas też nie wydaje się zezwolenia na broń byle komu. .. I jak widać z historii, dusze zajmujące kiedyś ciała Hitlera, Stalina i tym podobne, nie sprostały zadaniu - kto wie, może dostały je po znajomości, bez sprawdzenia czy posiadają ku temu odpowiednie kwalifikacje?... Tu mistrz Zadupuk Ościanek przestał mówić i zamyślił się. Może zastanowiał się, czemu wybrał ciało święte, skore do zadręczania się postem i niechętne kobietom i czy nie było to czasem pójściem na łatwiznę?
-
;-))) Ja też pozdrawiam. Oto jeden ze wspomnianych przykładów ciała bez duszy: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ram_Bahadur_Bomjon Ech, jak sobie pomyślę, że to samo mi się stało dawno temu i bez rozgłosu....
-
Pieśń Czwarta : Otoczeni Miłością
Cecorka odpowiedział(a) na slawomir_zeromski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Sokratex ciężko pracuje na obczyźnie, ale wiem co mniej więcej by chciał przekazać: oblubieniec: halo, kto mówi? oblubienica: oblubienica! (po namyśle) Twoja oblubienica... oblubieniec: acha... no to: kocham Cię oblubienica: ja Ciebie też oblubieniec: no to na razie, zadzwoń jakby coś się zmieniło -
I taką Panią lubię, Oxyvio! :) Jak wrócę do Polski to wkleję więcej opowieści o mistrzu Zadupku Ościanku plus oczywyście, sonety w przerwach. Pozdrawiam.
-
Rozumiem, że to ucina wszelkie dyskusje. Teraz i kiedyś, potomnych :) Pozdrawiam. Cecorko Droga, tak się składa, że ja nie próbuję za wszelką cenę udowodnić wszystkim, że mam rację. zgadzam się zarówno z Twoją opinią jak i reszty tu się wypowiadających. dyskusji pod tym wierszem (jak i pod innymi) nie ma i nie będzie. są jedynie uszczypliwości i zachowania przedszkolne na zasadzie jak kuba bogu etc. jeśli powołujesz się na poezję jasnorzewskiej pawlikowskiej, jak ją nazywasz, uważam to za nieporozumienie, skoro po rozwinięciu Twojej myśli okazuje się, że mój tekst to proza, a nie poezja. moje pytanie zatem - skąd wiesz, ze to proza? zamieściłam to w dziale poezji, czyżbyś była moim alter ego, które z wyborami moimi się nie zgadza? zatem - to jest WIERSZ i chciałabym, żebyś komentowała TO jak wiersz. nieważne, czy jest to totalny chłam, czy dzieło sztuki. powiem jedynie, że opinie na zasadzie 'tekst przegadany' albo 'to nie poezja-to proza' to czyste gówniarstwo i nieumięjętność wyrażania innych opinii, niż takie właśnie. bo tak naprawdę, jeśli przeczytać większość tekstów tu zamieszczonych, to 99% nie będzie poezją. najwidoczniej dla niektórych wiersz to taki twór literacki, który jeśli nie ma rymów, to ma chociaż rytm. więc nieważne jakbym pisała, ważne że musi mieć rym. odniosłam takie wrażenie czytając Twoje usilne próby wyjaśniania czymże jest Twój tekst, o czym jest i co to jest metafora... jednocześnie, jeśli powołujesz się na poetów i ich utwory, czyż taka Julia Hartwig nie była wyłącznie prozaikiem, czy taki Bukowski nie był wyłącznie prozaikiem, czy taki Crane nie był wyłącznie prozaikiem??? czas wyzwolić się z okowów średniowiecznej myśli i pójść trochę naprzód. i przy okazji nabrać trochę pokory i czasem z krytycyzmem spojrzeć w lustro. ave Jeśli życzysz sobie wyczerpującego komentarza, to odsyłam do filmu Rejs. Jest w nim fragment o tym, że on ją kocha, ale jej nie ma... jeden dzień, dwa dni... - więc on zaczyna klecić smutne wiersze i śpiewać. W filmie znajdziemy porady, co jest najlepsze dla autora-peela w takiej sytuacji. Stary film, ale to o czym mówi jak najbardziej na czasie - warto rzucić okiem :) Pozdrawiam
-
Owszem, bardzo Cię lubię a osądy szanuję ponieważ każdy może mieć swoje zdanie, nie tylko autorzy :) A wiesz, że ja na kanwie tego sonetu już prawie całą książkę napisałam? *Dusza* pojawia się w niej pomiędzy innymi sonetami przeplatana historyjkami pisanymi ku nauce grzesznikom: Lokator W samo południe mistrz Zadupuk Ościanek odpowiedzialny za nabór młodych mnichów, zebrał na klasztornym dziedzińcu przeszło stu kandydatów aby wyłonić z nich tych wyjątkowych, w których Bóg o tej mniej więcej porze dojrzewania wynajmuje mieszkanie na zimę. Wszystkim nakazał wpatrywać się w niebo a potem wzywał każdego z osobna, by zapytać: powiedz no, chłopcze, co takiego zobaczyłeś? Większość mówiła, zgodnie z prawdą, że słońce. Niektórzy kłamali, że widzieli Boga, aby móc dostąpić przywileju Nauk Świętych i tylko jeden, jak co roku, odpowiedział: widziałem ludzi wpatrujących się w niebo. 21 gram Nie wiadomo, na jakich badaniach opierał się reżyser filmu "21 gram", bo kiedy umarł mistrz Zadupek Ościanek, jego ciało uniosło się do góry i wniebowstąpiło, a był z niego za życia kawał chłopa - niemal dwa metry wzrostu których nabawił się sięgając przez całe lata nieba myślami. Mistrz Zadupek Ościanek umierał długo - najpierw jego nogi wisiały przez dwa dni nad łóżkiem, w niedzielę już tylko głowa spoczywała na poduszce - niechybny znak, że cała dwumetrowa dusza wypełniła czaszkę szykując się do skoku na druga stronę. Mistrz Ościanek poruszał głowa tą w tą to w tamtą a mnisi modlili się i szeptali: patrzcie no, braciszkowi, jak to dusza rozgrzewa swój mięsień przed skokiem na łydkę Pana Boga - zaiste, żadna inna tak daleko nie skoczy bo całe życie do tego szykowana była... W ostatniej chwili jeden z braci bosakiem złapał ciało, kiedy niesione przeciągiem przez okno wylatywało. Zaważono je potem - dwóch pokaźnych mnichów obłapiając je mocno stanęło na wadze a ta pokazała coś niecałe 15 kilogramców, następnie przywiązano je do pnia drzewa i zważono braciszków ponownie - równe 193 kilogramce dwóch ciał i dwóch dusz. Koniec świata Mistrz Zadupuk Ościanek pięć razy przewidział koniec świata. Zawsze, kiedy zbliżała się zagłada, siadał na klasztornym dziedzińcu i zakładał na głowę wielką, czarną prezerwatywę. Co czynisz, mistrzu?! - wykrzykiwali za pierwszym razem bardziej zdziwieni, niż przerażeni ostatnim dniem braciszkowie. Mistrz Zadupuk Ościanek odpowiadał: czynię cokolwiek co w takiej chwili leży w ludzkiej mocy by nie zarazić się paniką i brakiem nadziei. Pan bowiem zsyła nieszczęścia nie po to by nas zniszczyć, tylko żeby sprawdzić, czy kiwniemy choć palcem by jeszcze raz przetrwać.... Siedział tak na dziedzińcu w czarnej prezerwatywie na głowie a na zewnątrz jak zwykle wstawał kolejny dzień, świergotały ptaki nie zdające sobie sprawy jak bliskie były ostatecznej zagłady, tuż pod mistrzem w norkach grzeszyły dzikie chomiki bo tylko grzesząc można przetrwać. Pięć grzechów mistrza Pięć razy w życiu zgrzeszył mistrz Zadupuk Ościanek, żeby uratować świat przed gniewem bożym, bo co dla człowieka świętego jest największa ofiarą? Poświęcenie życia, które i tak nie należy do niego, tylko do Pana? Otóż grzech! Grzech, którym brzydzi się, jest mu wstrętny i obcy a który musi przyjąć na siebie w dowód największego oddania i miłości do Stwórcy. Zbawienie świata poprzez grzech - nie można sobie wyobrazić większej ofiary dla człowieka świętego, a takim poza po pięcioma wyjątkami był mistrz Ościanek Zadupuk. .
-
Rozumiem, że to ucina wszelkie dyskusje. Teraz i kiedyś, potomnych :) Pozdrawiam. Jeśli chodzi o gusta - tak, z pewnością; gusta nie podlegają dyskusji. Jest z tym pewien problem logiczny: osądzając coś za dobre czy złe podważamy tym samym odmienne gusta innych. Pułapka paradoksu :) Pozdrawiam.
-
Zwierzęta to też świat. I jeśli już mowa o duszy - czyli o niematerialnym aspekcie świata, jakkolwiek by go sobie wyobrażać i nazywać - to zwierzęta w tym samym stopniu należą do tego świata, co i ludzie (mówiąc Twoim słowem: w tym samym stopniu mają duszę czy też do niej należą). Ludzie nie są czymś oddzielnym od reszty przyrody, i to już w naszej epoce wiemy doskonale. "Matrix" jest utworem baśniowym, fantastycznym, więc z samego założenia pokazuje nieprawdziwy świat. Dlatego nikt oglądający "Matrixa" nie krzyczy: "To nieprawda!" Podobnie, jak nikt tak nie krzyczy przy czytaniu baśni o Kopciuszku na przykład. Ale poezja z założenia powinna pokazywać jakieś rzeczywiste zjawiska, wyrażane w subiektywny sposób i opatrzone odautorskim komentarzem. Toteż jeżeli wiersz wyraża jakiś pogląd (religijny, filozoficzny czy inny), czytelnicy mają prawo z nim polemizować. Twój sonet podoba mi się bardziej niż poprzedni. Nie jest najgorszy, chociaż preferuje dualistyczną koncepcję świata (czy może w dodatku tylko człowieka): podział na duszę i ciało. Ja się nie zgadzam z tą przestarzałą koncepcją, jest dla mnie zbyt uboga, naiwna, jednostonna, niczego nie wyjaśniająca, soprzeczna ze zdrowym rozsądkiem. Jednak niezły jest język i forma wiersza. Pozdrawiam. Twoja ocena jest zawsze tak definitywna, że mój przekaz daje więcej pola do manewru :) (choćby to, że z tego co wiem, podoba się wielu osobom) "Preferuję" - przecież to nie panaceum na wszelkie gusta! I to, że mój subiektywny pogląd - to chyba dobrze? Nie jestem rzecznikiem praw obywatelskich tylko poetką. Pozdrawiam.
-
Rozumiem, że to ucina wszelkie dyskusje. Teraz i kiedyś, potomnych :) Pozdrawiam.
-
Tak. pzdr. b Zgadzam się z tym. Dusza i ciało (przynajmniej żywego jeszcze człeka) stanowią nierozerwalną jedność. Kiedy człek nie ma co szamać i umiera z głodu, jest znacznie mniej uduchowiony, a nawet pewnie i wcale. Pozdrowienia. Czytałem trochę o tym. Według wielu religii nie zawsze dusza stanowi jedność z ciałem, niekiedy żywią się nim dwie, trzy i cztery dusze. Buddyjscy mnisi (ale nie tylko) potrafią je nawet na pewien czas opuścić. To znaczy na kilka lat :) Pozdrawiam
-
o ten tramwaj co nie chodzi O, nareszcie coś z jajem, można powiedzieć: warszawskiego.
-
Proszę to teraz odnieść do mojego tekstu. I swojego komentarza. O co Ci właściwie chodzi? Zamieściłam wiersz a w nim wyraziłam pewien punkt widzenia. Czy oglądając "Matrixa" też co chwila wykrzykiwałeś, że to nieprawda, nie istnieje coś takiego i temu podobne zdania? Nikt nikogo nie namawia do zmiany przekonań, to po prostu odautorskie spojrzenie, próba uświadomienia samemu sobie, że świat bez duszy byłby niepełny i niewiele znaczący. Zwierzęcy.
-
W kontekście sonetu to bardzo ciekawy komentarz :) Pisząc o głębiach poruszam się w sferze przenośni bliskiej poetom, czy wszystko musi być ułożone w wersy? Preferuje się niekumatym rodzaj szturchańca: "o patrz, patrz - to tylko taka metafora." "Acha... teraz rozumiem". Rozumiem, że coś się niepodoba ale co konkretnie? Zakładam co na początku wiersza a potem to udowadniam, choć nie muszę się zaraz z tym zgadzać. Stwierdzam, że istnieje dusza, coś takiego jak treser który będzie musiał się kiedyś rozliczyć z wynajmowanego ciała i mam gdzieś czy ktoś ma na ten temat inne zdanie bo ja też mam. I to jeszcze parę.
-
Czego się dowiadujemy? Przecież to prawda - proszę ułożyć sobie to wszystko w zdania i przeczytać a potem porównać z krótkimi tekstami prozatorskimi - też o czymś traktują, poruszają jakiś temat a jednak są prozą.
-
Nie macie racji, a raczej rozumujecie powierzchownie: już słowo dusza sugeruje, że Peel mówi WIERZĘ. Że też trzeba wszystko tłumaczyć takim dużym chłopcom :) Pozdrawiam. Mam racje - to dno, że też to ciągle trzeba tłumaczyc - takim niepoetom (dobra koncówka?) Panie Krzywak, jak powiem że najlepsze końcówki mają mężczyźni w rozporkach to pan będzie sikał z zachwytu? Pan jest nieciekawy i jednostronny poetycko. U gotowa jestem sobie pomyśleć, że mało inteligentny. Tak, człowiek inteligentny widzi coś tam, gdzie wydaje się nic nie ma. Weźmy dno, pan wie, jaki interesujący jest taki Rów Mariański (proszę nie kojarzyć od razu z rowem Marianny). Pan wie, że na dnie leży więcej szczegółów niż nad powierzchnią wód? A zresztą, co będę zarażała po godzinach i za darmo kogoś swoją ynteligencją :)
-
Przegadany, bo to po prostu proza rozbita na wersy. Na dodatek mało oryginalnie napisana nawet jak na prozę.
-
ad Twój tekst. dobrze, że się rozumiemy. Rozumiemy się dobrze: opinia. Sugerująca na dodatek, że ten kto ją wyraża wie coś więcej na ten temat. Ale nie powie :)
-
O. o to mi właśnie chodziło. Nie wiem skąd wzięła się ta zebra, może stąd, że kocham zebry a to wiersz o miłości i jej braku a ja również nie posiadam aktualnie żadnej zebry? Również nie lubię Jasnorzewskiej, ale muszę przyznać, że ten wiersz jest o niebo lepszy od Twojego. A przede wszystkim: krótszy.
-
Wiem, ale założyłam, że jesteś na tyle inteligentny, żeby nie dodawać do tego co chcesz powiedzieć nic poza: mówię tym samym wzmacniając efekt tego co chciałeś powiedzieć. Tym bardziej, że nie było to nic górnolotnego
-
Ale nie tu i teraz tylko od zawsze - w pacierzu. Ale ten wypocin wygląda jak pacierz... Pacierz to również forma wypowiedzi i ustosunkowanie się do otaczającego nas świata. Wiersz na tyle dobry, że niektórzy pokłócili się z nim i autorka zaciera ręce :)
-
Pierwsza konstruktywna krytyka :)) Jednak i tak pozdrawiam Panie M. E tam, konstruktywna. Zacytowana przeze mnie zwrotka ładnie koreluje ze Słowackim: Smutno mi, Boże... Dla mnie na zachodzie Rozlałeś tęczę blasków promienistą Przede mną gasisz w lazurowej wodzie Gwiazdę ognistą... a tak dzisiaj się czuję.