wieżowce roztrzęsione październikiem
słaniają się na nogach z cementu
(w eterze niusy. brawo - docierasz do sedna materii)
przyznaję rację i wychodzę
z insomnią wokół źrenic
slalom na pełnej prędkości empty souls. city lights
eklektyczne dziwki w baletkach
i wszyscy diabli
nikt nie widział
nikt nie słyszał
***
plac przesiąkniety potem policjantów do cna.
dwa hausty halogenowego powietrza
echo Twojej nieobecności pod szesnastką lewitowaliśmy nad pomnikiem czterech skoczni
grawelowaliśmy nasze wspomnienia w poz-bruku
***
przeżarta siarką na wylot
wytykam niebiosom nihilizm
a sobie szósty.
Ecce homo - ponoć już dwa tysiące lat
trzystu proroków bez twarzy i żadnej zmiany.
powąchaj mnie.
wszyscy przyklejeni do miasta
zbieramy się na sabat
zapalamy gromnice z nadzieją na amnezję
po drugiej stronie granatu
przeplatamy ciszę
palcami śliną
nadzwyczajnie jednorazowo
nikotynowa medytacja
kontemplacja cegieł i trawników od roku stawiam duży kwantyfikator
przed zbawieniem wszystkich ludzi
najwidoczniej implikacja nie była prawdziwa.
sorry
Paatryku Nikodemie
jesteś strasznie niemożliwie świetny
moze nie tyle ten wiersz, co całokształt
i musze Ci się do tego przyznać :]
pozdrawiam, marysia
czasami mam wrażenie, że taka poezja to żart.
hm, niewątpliwie jest jakiś pomysł,
ale te grafomańskie zabiegi.
ekhm, nie znam sie na tym, po prostu nie trafia do mnie.
pozdrawiam, marysia