-
Postów
75 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez infelia
-
@Leszczym Ktoś uciekł przed karnymi... znaczy się walkower.
-
Pojawiłaś się jak anioł z mgły, znikąd, Bez zbędnej aureoli, z szarości zwyczajnych dni. Stworzyłaś ognisko rodzinne, przytulne; Czepialiśmy się twojej spódnicy Przed złym wilkiem i upiorami. Uczyłaś nas ugniatać ciasto i lepić pierogi. Czarodziejskie zupy razem gotowaliśmy Z tajemniczych składników, aromatów i przypraw. Palcem każącym przed nosami nam machałaś Za wybryki dziecięce i swawole dzikie. Kołysałaś do snu baśniami snutymi Z mroków leśnych kniei i moczarów. Pod kocem chybcikiem zasypiało się ze zgrozy. Gdy w kąpieli my, łobuzy-krauliści, Pianę rozbełtaliśmy aż pod sufit, Za uszy i nosy nas nie wytargałaś. Przemawiałaś do nas słowiczym głosem. Śpiewałaś dawne przeboje z płyt gramofonowych. Tańców nas uczyłaś, krok za krokiem zwiewnym. Smutek i łzy nigdy nie zagościły na Twoim obliczu. Pokazałaś nam świat za oknem, inny, W nieznanych nam barwach, ulotny. Uczyłaś pokory i zrozumienia dla nieszczęśliwców; Grosza nie szczędziłaś dla wędrownych grajków. Dorastaliśmy jak na drożdżach ciasto chlebowe; Z portek, koszul aż łokcie i kolana wystawały. Szliśmy drogami polnymi pobierać nauki, Liznąć wiedzę i arkana tajemnic u mistrzów. A ty zawsze przy nas, obecna duchem, Z rozpostartymi skrzydłami pieczą nas otaczałaś. Przed klątwami chroniłaś talizmanem; Zło podkradające się z ciemności czmychało. I tak oto po dziesiątkach lat, strawieni życiem, My, te urwisy i berbecie rozwydrzone, Przy Twoim fotelu bujanym się rozsiadamy. Ciepłym kocem okrytą, pogodną, uśmiechniętą, Opowieściami nawzajem zabawiamy Z tego pokręconego, nieznanego Ci świata. Wzdychasz, okulary poprawiasz na nosie: „Och, zdradzę wam swoją historię, dzieci drogie...”
-
Przyłapałam się.
infelia odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@viola arvensis Śpiewasz lepiej niż w operze, a jak jeździsz na rowerze? -
Przyłapałam się.
infelia odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@viola arvensis Napiszę tak: Kłamczucho, Ty to masz talent! -
Przyłapałam się.
infelia odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@viola arvensis Edytuj z peceta, laptopa, inaczej może być kłopot. -
Przyłapałam się.
infelia odpowiedział(a) na viola arvensis utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@viola arvensis Ugryzienie się w koniec języka musiało zaboleć... Doskonałe. -
@Roma Jeśli zmiękniesz i uciekniesz, w sidła załapię Cię i z powrotem przywlokę w nasz grajdołek...
-
@Roma Dam garniec złota za taką diagnozę...
-
Tak czy siak
infelia odpowiedział(a) na Poezja to życie utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Poezja to życie Jest tak i siak. W ostatnim wersie "śmierć" jest zbędna. Tak mi się wymsknęło... -
@wierszyki Prawdziwy Pan Nikt.
-
@wierszyki Co za czasy, w głowie się nie mieści. A do kąta dzieci jeszcze stają? Czas umierać chyba... @Berenika97 Dokładnie te lata... a o konserwatorze nie dałoby się napisać wiersza...
-
@wierszyki No i gdzie te czasy, kiedy pan woźny tarabanił dzwonkiem?
-
Poszukuję pewnego opowiadania...
infelia odpowiedział(a) na Sara94 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Sara94 Sprawdź- Maria Dąbrowska nowela "Ala", może to dobry traf. -
Nadciągają tyralierą, hurra! Głodni i spragnieni nauki, Tornistrami tłuką się po głowach. Gwiżdżą, piszczą — uszy więdną. Kluczem celuję w zamek, blady ze strachu, Podwoje szkoły otwieram, och! Teraz to się zacznie — horroru ekranizacja, Jak te bąble dadzą mi popalić, żywcem zjedzą. Schody drżą z przerażenia, Oj, zaraz dachówki spadną zemdlone, Szkła w oknach — trach! — pękają Od tych arii operowych: łiiiiiii. Ni „dzień dobry”, ni „pies cię lizał”, Zośka w progu za fartuch mnie łapie: „Proszę pana, tenisówki mi ukradli! Beeee, mama z domu mnie wygoni” Wytrzyj gila — nie, nie w rękaw! No i usmarkane dziecię jak malowane. Zgłoszenie przyjęte, referuję, Śledztwo ruszy pełną parą, moje słowo. Dorwę ja gangsterów i mafiozów W krótkich spodenkach i w sandałach. Za szelki ich capnę, za uszy wytargam, Przed trybunał poprowadzę Do pani dyrektor na dywanik. Chwytam miotłę i detektor rozrabiaków. Pik, pik, pik! mam was, łotry, zbójcy! W toalecie się bunkrują bohaterzy. Zaraz! przegapiłem uroczystą chwilę, Niech to licho, gnam co sił do pakamery. Pierwszy dzwonek niechaj zabrzmi. Do klas mi zmiatać, ananasy — tup, tup, tup! Jeszcze z wami się policzę, jakem woźny. Uff! wreszcie chwila wytchnienia i spokoju. Czekolady zjem tabliczkę z orzechami, A wy, urwipołcie, gryźcie tę od mnożenia...
-
Poszukuję pewnego opowiadania...
infelia odpowiedział(a) na Sara94 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Sara94 Właśnie napisałaś opowiadanie. Cel osiągnięty. -
Krótki wiersz o Anonimowych
infelia odpowiedział(a) na Starzec utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
@Starzec Cisi bohaterzy. -
Wstając rano z łóżka, zakłopotany, Nie wiesz, jak spodnie założyć, Ni koszulę, na którą stronę ubrać. Załzawionym okiem o pomoc prosisz. Na śniadanie w talerz patrzysz ślepo, Z wysiłkiem drgającymi dłońmi Ledwo kubek herbaty unosisz, A na tym kubku napis: „Najlepszy tata” Nie odpowiadasz na ciepłe słowa, Zapominasz naszych imion i twarzy. Czasem obcy ci się zdajemy – rykniesz I pięściami pogrozisz wrogom zmyślonym. Z ust twoich już nie płyną mądre porady. Gdzie ten dowcip, gdzie ta werwa? Rześki byłeś, pełen życia – na barana nas nosiłeś. Jacht w stodole budowałeś dalekomorski, Z myślą o wyprawie dookoła świata. W okno patrzysz zadumany, zlękniony, Nie znajdujesz tam nic ze znanego życia. Okolica nie do poznania – stanęło wszystko na głowie. Gdzie furmanki, trzaski batem, rżenie koni? I koguta pianie o poranku? kwik i muczenie? Już wiem, co mogę zrobić dla ciebie. W wierszach przywrócę ci moc, smak i węch. Wstaniesz o własnych siłach, klapniesz po udach, Przeciągniesz się, aż w kościach łupnie, Konia osiodłasz i galopem ruszysz Na polowanie swoich marzeń ulotnych... Lampkę zapalam, Ojcze, głowę pochylam, Kwiaty składam pod napisem rytym w granicie: „Zawsze w naszej pamięci” Życzyłem Ci wiele lat w zdrowiu i szczęściu. Jak tu wydobyć z siebie pożegnania słowo? Smutek gardło ściska, kamienieję. Dech ledwie łapiąc, szepczę do Twojego ucha: To ja, tato... wybacz mi, zawiodłem.
-
Przechodniu, dokąd tak pędzisz? Odsapnij, nabierz tchu, daj odpocząć nogom, Zluzuj krawat, otrzyj pot. „Masz rację, dobry człowieku. Strudzony jestem niemiłosiernie, Sam nie wiem, gdzie lezę, gdzie biegnę.” Opowiedz mi swoją historię. „Nie jest łatwa, jedna wielka podróż, Pełna klęsk, rozczarowań i pomyłek. Przyszłość widziała mi się obrazem doskonałym. Miałem plany, aspiracje i pomysły. Chciałem dotknąć szczęścia, Złapać je za guzik kominiarza. Oj, działo się w mym życiu, a było to tak: Ukończywszy kurs raczkowania, dyplomem wyróżniony, Przysposobiony do maratonu w chodzie, Wyskoczyłem z łóżka dziecinnego, Po rynnie i piorunochronie ruszyłem w dal. Na Hogwarcie, nauki pobierałem pilnie, Na jarmarkach, sztuczki wyczyniałem dzikie. Z Robin Hoodem królewiczów napadałem, Na lasso łapałem meteory zabłąkane. „Ośle”, łajał mnie Albercik Einstein: „Co tu kartkę mi zakrzywiasz, co ty knujesz?” Grawitacja! — w brodę mu plułem. W Toruniu, będąc gościnnie przejazdem, U pani uczonej, astronom Kopernik zwanej, Gały wlepiałem w lunetę namiętnie. Nie gwiazd szukając, ni czarnej materii Lecz dziewoi w wieczornych ablucjach. Fundamenty pod wieżę Babel kładłem… Co za wstyd!— runęło, poszło w proch. Na Santa Marii, pod okiem Kolumba, Żagle rozwijałem, w bocianim gnieździe, Zamiast czuwać, mocno chrapałem. Pod Troją, w bebechach konia, Z desek okrętowych zbitym Na szturm czekałem, prężąc muskuły. Po latach, o siwym włosie, obolały Zamarzył mi się uniwersytet trzeciego wieku. Czterystostronicowe CV w kopercie Łup — na biurko złożyłem. Sekretarka czujna, spisek zwęszyła, Już po saperów miała dzwonić. Oko jej puściłem z błazeńskim uśmiechem, Aż zachichotała, skrywając w dłoniach rumieniec. „Kawy? ciastko? niech Pan opowiada” A było to tak...
-
Od czasów szkolnej ławki, tej oślej, Ochoczo palce podnosiłem w klasie piątej „b”: „Proszę pani, Anka ściąga, Rysiek kredę zjadł, Baśka cycki pokazuje naokoło” Dobry w tej profesji byłem, mistrzunio, Aż duma mnie rozpierała, skrzydła rosły. Na przerwie łomot srogi brałem, Becząc, do domu gnałem pod spódnicę mamy. Na podwórku wielbiony byłem za wyczyny, Odznakę konfidenta mi przyznano jednogłośnie Oraz dyplom zdrajcy nieugiętego. Puchar wznosiłem – kolaboranta. Z gospodarzem domu sztamę miałem, Donosiłem na ekscesy i złodziejstwo. Dzielnicowy klepał mnie po plecach Za meldunki i dowody zbrodni. Pod drzwiami zwąchałem, razu pewnego: Sąsiad bimber pędzi, drugi kradnie prąd, Bale urządzają do białego rana – na golasa. Stare dzieje… szczeniak byłem głupi. Dziś, zza biurka, w garniturze marki Gucci, W butach wyglancowanych od Diora, Z duszą urzędnika i poważną miną Okiem rzucam na petenta: „Czego?” W zębach dłubię, po brzuchu się drapię, Wielkim jak bęben dobosza... bum! bum! Na postrach wybijam niedowiarkom. Oto mój życiowy sukces: skargi rozpatruję.
-
@JWF Bezludna wyspa i hamak rozpostarty w cieniu kokosów... taki koloryt.
-
@Dekaos Dondi Na początku było słowo, z niego powstał wiersz...
-
@Berenika97 Tanio sprzedam mieszkanie...
-
Głowę zadzieram – co za kolos! Aż chmury po piętach drapie. Czy da się tu zamieszkać? Winda płatna, na żetony, cyrk na linie. Oto klucze do bram raju, Deweloper okiem mruga podejrzanie. To tutaj – dziupla jak dla krasnali, Kuchnia ślepa, głucha i bez zęba. W stołowym miejsce tylko na taboret. Prysznic? instrukcja do rynny kieruje. Parapetów nie ma – kumple będą kręcić nosem. Co tam – widok z okna pełen wrażeń: Z dziesiątego piętra spadł fortepian; Telewizor i lodówka za nim. Na parterze Władek po robocie Miechem w grilla dmucha ostro. Z dwunastego wędka zarzucona, Haczyk opór stawia – jest i branie. Taaaka ryba – rower od sąsiada w górę! Kołowrotek skrzypi, żyłka jak na suma. Pod trzynastką lokal pusty, Ale tylko tak na niby – nawiedzony. Za ścianą łańcuchem: dzyń, dzyń, Klang, klang – na trwogę zbiera. Uwaga! z setnego piętra, gdzie melina, Tapczan rozpoczął szybowanie. Na poziomie minus dziesięć pot się ze mnie leje: „Porzuć wszelką nadzieję” – napis wita. Smoła w kotle pyrka, siarką trąci. Dziwne typki z ogonami węgle podkładają. Lucyfer w kopycie dłubie scyzorykiem: „Gościu niespodziany, witaj w piekle…”
-
@Nata_Kruk Warto wszcząć poszukiwania... Jak dla mnie bomba! Jest na czym oko zawiesić.
-
@JWF Lekkość i zwiewność to podstawa. Takie wiersze chce się czytać... przynajmniej mam taką nadzieję. Dziękuję za komentarz.