Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Florian Konrad

Użytkownicy
  • Postów

    293
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Florian Konrad

  1. @Alicja_Wysocka Dziękuję za tak uczuciowy odbiór @wierszyki Fajne porównanie
  2. po wielu latach pustki – jest coś! na Ścianie Królewskiej wywieszono malunek ust. zaraz zaczęli się schodzić przeszkadzacze i ohydusy twierdzący, że to widnieje na brudnej szmacie, między wargami pewnie znalazłaby się cała paleta przeterminowanego jedzenia, a w ogóle – co to jest? jakieś takie niezgrabne i trzeba by się zastanowić, ile się kuruje, a może nawet i trzeźwieje po pocałowaniu tego. jeszcze gorsi z fałszywą pokorą palili znicze, składali pod Ścianą wieńce, niby pod pomnikiem poległego wodza. ktoś próbował banalizować, że "co w tym niezwykłego, ot – usta-symbol, nic ponad oczywisty kształt i przesłanie". inny zaś – patrzył na krwistoczerwone wargi tak długo, że aż zanurzył się w okruchu ich istoty, uszczknął sobie z formy, koloru i miękkości mały odłamek – i wpłynął w niego, powoli, cal po calu. zniknął, wtopił się w tę mistyczną Odrębność. i jest tam ciągle, bytuje w owym fragmencie, jakby był on miejscem nadającym się do zamieszkania. i słyszy głos mówiący tylko do niego przez ciszę i gwar, włókna i czerwień.
  3. Dziękuję za lekturę i komentarze.
  4. często łapię się na zbytecznym i zatruwającym humor wydreptywaniu w przyszłość. tę najgłębszą: po mnie. bo uwielbiam urbex, a nawet samo oglądanie filmików i zdjęć z wypadów do opuszczonych miejsc. a takim bez wątpienia, prędzej czy później, będzie mój dom. gdy nie starczy, gdy zabraknie. wiem, nie powinienem przejmować się czymkolwiek co nastąpi w czasach, gdy będę górką mięsnego łajna albo cuchnącymi kośćmi. a jednak: potrzeba ochrony miejsca, w którym się bytuje. ochrony postletalnej, hi, hi, że tak pośmieszkuję. zatem: co robić? muszę wytworzyć w sobie złotą opończę, otoczyć nią i tak sięgający gwiazd egocentryzm. i uwarzyć specyficzny drag, silny narkotyk odśrodkowy, którym znieczuliłbym się, zmienił w bezwolne, kroczące na sztywnych nogach zombie co ma kompletnie gdzieś fakt, że nie ma dzieci, więc nikt okien, szklanek, kasetonów po nim w miarę szybko nie przejmie. bo rodzina – daleko. jedynie ewentualni złodzieje tego, co warte wzięcia (czytaj: spieniężenia na alkohol) – bliscy jak zawsze. muszę stać się otępiały na fakt, że kiedyś będę ograbionym do cna nowobiedniakiem. że zapanują zwietrzeliny, może: sprej, zygzaki grafficiarskich psujów. albo spisać (koniecznie para-gotyckimi zawijasami!) ostatnią wolę, gdzie daruję wszystko... komu? czemu? błyszczącemu listkowi, który od wieków spada z drzewa rosnącego w całkiem innym świecie i ciągle nie jest nawet w połowie drogi.
  5. @Maciek.J A moim - że jednak tak.@tetu @wierszyki Dziękuję!
  6. na naszej planecie dobrze widzi się jedynie w ciemnościach. tu książę władający całym globem okazał się zbyt mały, by żyć, uniósł się na ulotną chwilę, po czym rozprysnął, niczym przekłuta bańka mydlana. ledwie widoczne drobinki jego ciała osiadły kropelkami na trawie, po której, w poszukiwaniu tajemnic do odkrycia, przeszedł mój kot. a potem w domu wskoczył mi na kolana (pamiętasz? wymyśliłaś mu wtedy ksywkę, co brzmiała bardziej jak rycerski przydomek: Kryspin Rosołapy). tak: cząstki książątka wszechpaństwa są roznoszone na miękkich poduszeczkach. mówię ci słowa o tej wilgoci sięgając nimi aż po granice oddania.
  7. @Alicja_Wysocka Dobrze, peel tego nie zrobi. @Berenika97 Dzięks za obszerny, wyczerpujący komentarz.
  8. Dla Najukochańszej P., Miłości Mojego Życia promień jest wyjątkowo czysty, delikatnie przenika wszelkie Znaki. trafia, niczym w piosence zespołu Houk: Transmission into your heart, w głąb twojego ciepła. rozświetla je. bo tym właśnie chcę być, w twoich dłoniach i wargach: jasnotą, czarnopiórym wesołkiem bez krzyża przy duszy. a nie: jak biuro Lucyfera albo przybudówka, w której przechowywane są inne przybudówki. lub niczym gazeta z fałszywych czasów, krzycząca na pierwszej stronie, że Odbudowa Kolosa Rodyjskiego nabiera tempa. sama widzisz, że nie wychodzi, jestem partaczony i rozprzęgany, chłoszczę po plecach jadowym ozorem, wredne licho po kryjomu wciska klawisz Insert i kasuje się każdy miłosny list. z kranów zamiast oligocenki leje się brudna woda. a przecież nie tak ma być! nieboskłony ci składam w darze baśnie dziergam z włóczki, całe światy ofiarowuję, by za moement wychylić durny łeb z pędzącego pociągu i roztrzaskać go o słup.
  9. ciemność aż do przesady? nie, energicznym ruchem zrywam z kory ten plakacik, namokniętą rosą fiszkę. zaraz odrasta. zdecydowanie bardziej – to kinderbal w czekoladerii, poszycie humoru zakrywające wszyściuchne odmiany katastrofizmu. więc – tańczmy. pomimo, iż wczoraj odkryłem pod kolanem, głęboko wbitą w miękką materię mięsa, malutką igłę. i już boję się, że źli krasnale coś wszczepili. a ty mówisz: niemożliwe, to tylko drzazga. jednak durnieję, bo mam naturę wyśliniaczonego tragifarseusza, nie rośliny wyrosłej na skałach magmowych ale bazaltu kiełkującego w zagonie słoneczników. kochaj na złość wszystkim gnomom, kanibalom z bajek, armii pluszowych miśków z siekierami. mimo strzyg-wypluwek, które z uporem wracają mi pod język i do gardła.
  10. @Annna2 Dziękuję @Jacek_Suchowicz Również pozdrawiam
  11. kropla ciebie, idealnie rozprowadzona po powierzchni świata naprawia chropowatości, meandry bitumiki, wszelkie ścieżki zaczynają kierować się w stronę Blasku, stolicy ulubionego państwa, a wszystko, co jest we mnie niczym szmaciak gałęzisty, nabiera cech insygniów. tą samą kropelką rysują się stalagnaty, zęby wiecznie uśmiechniętych mięsożerców, piszą traktaty pokojowe zawarte pomiędzy liśćmi a piaskiem, rozpuszczają się potraktowane nią ostrza maczet.
  12. czas złączeń, przywracania porządku w domu, który do niedawna, w ślepocie i oczadzeniu, uważało się za półzburzony. zdarcie z oczu filtrów i jasne widzenie: stabilizacja, budynek jest posadowiony na przedwieczności, a gdy nie opuszczamy go przez dłużej niż godzinę, nasz współdzielony umysł staje się niebem rozpościerającym się nad połoniną srebrnych traw. puf! – korek odrywa się od butelki szampana. początek imprezy tylko dla dwojga. tysiące odpędzonych duchów. papierki rozrywające się w powietrzu. czas ulotności i jednocześnie czas spoin, świętowanie powrotu w głąb opoki. ...a tam się ciągle kruszą, zderzają wywrotkami pełnymi gruzu, ciemniacy, architekci rumowisk. chyba nie mogą przestać.
  13. Dziękuje za komentarze. Tak, to o miłości.
  14. ucieczka z generycznego snu. prosto w taki o przenikaniu się form. jak nasiąkniętych bibułek. gdzie, grając w kosi kosi łapci, gaworzymy para-wyliczankę: "świndroń-dryńdroń, czy pojawi się klawidroń", mam na nazwisko Manisterdziołek, co w tutejszym narzeczu jest słowem gorszym, niż obelga, za to ciebie – w ogóle nie dotknęło ugroteskowienie. świetlista jak zawsze pokazujesz mi znaki na skórze. poezję spokoju i wolności, od czytania której zwijają się we mnie, kompletnie martwe, liście pełne kolców.
  15. @Naram-sin Dzięki za komentarz.
  16. jeśli znowu przygrandzę powinnaś poskarżyć się na mnie łąkom, zbetonowiałym arteriom, głazińcom. że jestem groteskowy jak kochanek-impotent albo skała przymierza z przybitą do niej trumną, czy przyrzeczenie wydrapane na kostce masła lub mydła. wiem! rozrzuć to, w gniewie i z nonszalancją. zjawię się późnym wieczorem jako bestia cierpiąca na pokraczność: wyjątkowo zawszona mangalica. w dodatku rozmiarów krowy. powybieram lepkim językiem, spomiędzy ździebeł, kostki soli, słowa i szpilki, rozetrę zębami na miazgę. wrócę do ciebie uśmiechnięty, pełen kłębiących się w futrze, milszych, niepasożytniczych zwierzątek. i znów będę się podobać.
  17. @wierszyki Dziękuję i również pozdrawiam
  18. ten rodzaj energii mogę ci przekazać wyłącznie językiem. z ust – prosto w serce. niech rozrośnie się tam do rozmiarów opowieści o staruszku który, w opinii współmieszkańców wsi kompletnie oszalał w tym swoim próbowaniu... przyciągnięcia Wenus. samorobnym Marsem. ach, ileż dni spędził on na rozsypywaniu po podwórku rudego piaszczydła, na obtaczaniu w nim, niby mięsa w panierce, każdej swojej ruchomości: od agrafek – na wersalkach i meblościance kończąc! kto policzy, ile ton kamienisk nazwoził biedny, jak się zdawało, pomyleniec, na posesję, by imitowały marsjańskie głazidła? chyba mniejsza o to. ważne było czekanie, tęskne, z oczami skanującymi czerń dnia i nocny błękit. to zasychanie w środku i na zewnątrz, upodabniając się do skalnego odłamka. ta wiara kierowana wzwyż. aż pewnej nocy całe jego obejście zakwitło, z piachu i kamieni wystrzeliły łodygi. ciepłota, niby wielki koc, miękko i powoli rozścieliła się na dachach budynków, rudym piasku, na studni. ciało staruszka, nie większe od śmiejżelka, znaleziono w zagonie petunii. pochowano w pudełku po zapałkach na kocim cmentarzu. jego duch ciągle zespala się ze Ziszczoną. ...widzisz, jaka ładna historia? powiem w sekrecie: to nie wymysły. choć też – bajka!
  19. @wierszyki Dziękuję i również pozdrawiam.
  20. co za okrutny i okropny rok! tato stracił zdolność chodzenia, zdrowie mi się, w pewnym aspekcie, okropnie posypało i, last but not least, nie powiem ci już nigdy radosnym tonem: "Ilfi wrócił!". bo odszedł Illpherenion. a wiesz, jak kocham koty. pozwól mi się porozklejać, jak niewprawnie złożonemu modelikowi stateczku, a gdy wrócę do nieco bardziej ludzkich kształtów – pogłaszcz kocim ruchem po niewidzialnej, srebrzystej czuprynie. niech z kilkumetrowych włosów, których oczywiście w tej wersji rzeczywistości nie mam, sypią się gwiazdy, kartki zdychającego kalendarza, pocieszne mgławice. i oby jak najszybciej przebrzmiało, co złe. moja konstrukcyjka chce runąć i odradzać się w twoich dłoniach, scalać z wszelkich odmian pustek, gryzących dymów. wyciszam się. wielki, kamienny posąg kociska powoli otwiera oczy.
  21. @Leszczym Dziękuję.@Waldemar_Talar_Talar Dziękuję również :D
  22. @Łukasz Jasiński Dziękuję!
  23. miłość – i nie ma odwrotu. to tarcza przed paskudstwami, lekarstwo na codzienność (po zażyciu organizm przekształca ohydę w witaminy, przykład: wskoczenie do sadzawki pełnej tarczowych pił skutkuje byciem przez nie wymasowanym. to istne zawiązywanie kokardek na synapsach.). nic nie boli, nie rani. matkiboskizm, ale pozareligijny. pełnobarwna dobroć, nasycanie kształtów, ramek, w które zostaje się ujętym. zwariowanie ze szczęścia, dysymulacja powagi. dwór został rozebrany na cegły, ale uparliśmy się, że będziemy w nim mieszkać. i udaje się nam ta niełatwa sztuka. portreciki wiszą w powietrzu, na skórach kwitną arrasy. szaleniec we mnie pokrzykuje, że złole napuszczają na nas hordy tresowanych myszy. na futrze każdej – napisane obelgi. depczę. drugi psychol próbuje tańczyć w rytm stuku podeszew. rozjeżdżam się w kompletną zgrozę: tak niskie poczucie własnej wartości, że jest się w stanie fantazjować wyłącznie o celebrytkach, wszystkich tych Madonnach Szymborskich-Kardashian. i scalam. w Ukochanej.
  24. pochichoczmy. opowiem historię biednego weneryka, który za opłatą udostępnia krasnoludkom pokryte szankrami ciało, robi za żywą ścianę wspinaczkową. postarajmy się nie pamiętać o grozach typu instynkt samozachowawczy, co sprawia, że nieraz czuję się jak zamknięte w klatce zwierzątko albo jak człowiek, w którego podczas sumy wlazł demon, kazał wyciągnąć z kieszeni noszoną od czasów harcerstwa finkę, wbiec na ołtarz i przyłożyć ją do szyi odprawiającego nabożeństwo księdza, po czym opuścił ciało opętanego (i co teraz? ocykasz się, biedaku, w samym środku szamba-tornada, nie chciałeś, nie ty zrobiłeś, nie wiesz, co jest grane, a tu nagle rzucają się na ciebie jakieś chłopy, obezwładniają). że bywa się rozkraczonym jak przejechana żaba, próbując złapać, spoić rozjeżdżające się wymiary. oj tam, jest dobrze. wiesz, przyśniło mi się słowo "wypoliczkowany". i nozdrza pełne krakersów. nie wiem, czyje. pośmiejmy się z tego.
  25. @Alicja_Wysocka Dziękuję serdecznie. @Roma Również dziękuję, najserdeczniej!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...