Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

hyzwar

Użytkownicy
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez hyzwar

  1. Przyjechałem w styczniu Czy pada wtedy śnieg Grudzień, nie wiem, nie wiedziałem Piasek, woda, ten sam brzeg Śni koniec miniony początek Nieważne, w którą stronę szedł Więdnące pytania, kwitnące odpowiedzi Wygodny trudnych rzeczy bieg Udręka w obliczu wieczności Trudno pamiętać i smutno Myśliwi na śniegu, padają zwierzęta Ostatnia myśl ożywia martwe płótno
  2. @TomaszT Pięknie dopisane i skomentowane. Dziękuję. Ja o sobie nic dobrego nie śmiałbym powiedzieć w dziedzinie sztuki, ale jestem wielkim fanem tejże uprawiania, bez względu na predyspozycje. Wiem, nic nie wiem. Imposter syndrome? Może Kolega się jeszcze zreflektuje. Warto walczyć o piękne rzeczy. ' Time is an ocean, but it ends at the shore You may not see me tomorrow '
  3. @TomaszT Kiedyś byłem w tym aspekcie bardziej skrupulatny, ale się postarzałem i zrobiłem nieco złośliwy. Natomiast, ma Pan rację, lepiej czyta się 'klasyki' uporządkowane. Tu popsuto wiersz z premedytacją. Marzyło mi się mocniej jeszcze, ale uległem cienion starych przyzwyczajeń. Łamanie rytmu to też u mnie jakaś pokręcona forma emfazy ostatnio - nowy fetysz. Bardzo dziękuję za trafny komentarz. Obiektywnie, pełna zgoda. To czasami w duszy nawet boli. Pozdrawiam @poezja.tanczy Umie, to sam cierpi Nawet grzęznąc w tłumie Zawsze miło Pana poczytać w komentarzu. Od razu mi weselej. Dzięki!
  4. Nieuchronnie, wędrując, każdemu się zdarza W rozważań dzikich zabrnąć ostępy Gdzie wyobrażeń psyche spokój topią Lęków nieskończonych, wyśnione odmęty Ze strachów budują dla krzywdy instrument W rytm złowrogiej ciszy, co nie koi serca Niczym zniewolona udręką partytura W duszy wybrzmiewa wyszczekane scherzo Płonne nadzieje, życia rozterki W popiół się obrócą i zostaną kości Przyjdzie ogień, poprosi, a ty wszystko mu dasz Tylko gniewu nie składaj na ołtarzu miłości
  5. Każda samotna sekunda istnienia Każda wody kropla, co bez celu płynie W słońcu, zanim zajdzie, chwila zamyślenia Każda, nawet piękna, a i tak przeminie Każda namiętności razem minuta Każda, co po miłość w uniesieniu woła Niepoważna, bo w ulotnej kuźni kuta W uczuć miecz, tak żadna zaistnieć nie zdoła
  6. @Sylwester_Lasota Cenna 'korekta'. Bez wątpienia zdecydowanie lepiej i nie tak trywialnie ;) Chylę czoła.
  7. Raz to prawie wystarczy Żeby się zachwycić Zdążyć może przegrać Mglistą szansę chwycić Trzymać i nie puścić Na raz starczy siły Jeden raz się zakochać Raz była, raz były Raz, by zacząć szukać Może nawet znaleźć Raz dla kupić prawdę Raz dać się oszukać Raz kwitnąć, dojrzewać Potem zrzucić liście Raz przynajmniej zmoknąć Dla zgnić uroczyście Po jednej tylko nocy Jeden raz się obudzić Zapomnieć o smutkach W rosie gniew ostudzić Raz trzeba nienawidzić Żeby raz wybaczyć Znaczyć nic raz wystarczy Żeby raz coś znaczyć Raz posłuchać zmysłów By piękno zobaczyć A raz zamknąć oczy By nie widzieć strachów Raz to nawet za dużo Żeby poznać cierpienie Jeden raz stanąć w Słońcu By zobaczyć cienie Można raz być mądrym Albo nic nie umieć Ale raz to za mało Żeby życie zrozumieć
  8. Istniejemy wszyscy tu i teraz razem. Ani za wcześnie, ani zbyt późno. Piękna wiosna, Panie Waldemarze! Wzruszający ten Pana wiersz, w którym niech troski pozostaną zamknięte ;)
  9. @poezja.tanczy Przerażająca przenikliwość. Tak właśnie było. Brzuszek do dzisiaj boli 🤗
  10. @viola arvensis Próbuję sobie przypomnieć, o czym myślałem, kiedy to pisałem. Bezskutecznie. Integruję się z Twoją interpretacją dlatego :D
  11. Usłyszała, że nie wolno Bo podobno nie wypada Można nic i coś tam trzeba Weź parasol, przecież pada! Zapomniała rozbić lustro Nie ma już wytłumaczenia Miał być pech, a będzie kara Czemu zmokła? Bez znaczenia I tak stoją w strugach deszczu Syty wilk i owca cała Jedną pożarł, druga beczy Żadna losu nie wybrała
  12. Żegna łąki, żegna drzewa Zapomina kwiatów woń Tylko serce kradnie do snu W oceanów ulgi toń Tak jak niebo płacze deszczem Tak i ty nie żałuj łez Nad rozstaniem, nie ze strachu Miłość nie wie, co to kres
  13. Chciałbym przeprosić, bo zapomniałem Zapytać słońce: dla kogo świecisz? Bardzo mi przykro, nie wiem jakim cudem Poznałem odpowiedź, której nie dostałem… Byłbym zapomniał – chciałbym sam siebie Nieśmiało o przebaczenie błagać Za to, że muszę przed samym sobą Cudze, wyśnione wyjaśnienia składać I jeszcze, a co tam, najwyżej stracę! Chciałbym na kolanach, błagalnym tonem Wyrecytować fałszywą przysięgę: Już nigdy w morzu iluzji nie utonę! Jest taka zasada, w kamieniu wyryta Kocha – nie musisz, nie kocha – nie możesz Puenta: nieistotne, nic nie trzeba robić Skoro tak, to po co miałbym pytać? Smutki nie znikają, kiedy zamknąć oczy Prawda po omacku jest tak samo naga Piękne marzenia, smutna grawitacja Jestem ptakiem? Nie – ja tylko spadam…
  14. Głośniej oddycham Ty zamysły moje studzisz Przerażający bezdech I nagle sama się budzisz // Trywialna kontra Tudzież pozdrawiam
  15. @poezja.tanczy Ten akurat kiedyś dawno, ale z serca - wiersz. Bardzo dziękuję za zwieńczenie dzieła. Właśnie tych takich dwóch wersów wcześniej brakowało. Mistrz! Pozdrawiam
  16. Gzuby, Słodziaki, inne epitety W gąszczu trywialnych pretekstów Pozory nieszczere Nieteatralne gesty Nie sztuka, ta farsa Niestety Szukać i pytać, by nigdy nie znaleźć Paradoks, próżne starania Przewrotność pozorna Kiepsko zagrana inność Nie przyjaźń i nie nic Pusta treść Chcąc nie chcąc, spotkałem, straciłem umiar Chociaż nie miałem zamiaru A może to kara Święci triumfy niewinność Nowa czarownica Stary czar
  17. Można pić i pić nie trzeba Żyć nie trzeba, można żyć Można trzeźwym szukać nieba Albo w piekle, wódkę Pić
  18. @violetta Miał być tylko irytujący. Dodatkowe cechy pojawiły się samoistnie, za co przepraszam ;)
  19. Znudzone wiecznością Z krainy bez skazy Gdzie piękno nie znaczy nic Jest go pod dostatkiem Gdzie miłość jest prawem Gdzie zło to postać z legend Podróżują na ziemię Spadając, bo nie ma innej drogi Z nieba do śmiertelności, nie ma Ich małe bagaże Pełne odwiecznych trosk Tam u góry niczym puch W objęciach grawitacji zaczynają ciążyć A zło ma tu u nas oblicze Piękno ma swoją cenę A miłość to iluzja Z daleka to tylko oczywistość Z bliska już tylko trudne pytania I te przeklęte zegary Szarlatan z raju wygnany Trzyma w ręku batutę Jedna fałszywa nuta Wypadasz z orkiestry Anioł patrzy troskliwie Nie martw się, mówi Ale niełatwo uwierzyć Kiedy się patrzyło Na niejednego cudu koniec Spłonęły w objęciach nadziei W świętym ogniu nauki Otwórz oczy, prosi anioł Spójrz na odpowiedź Nie chcę, nie mogę Poznam ją, a oni mi ją zabiorą Dadzą w zamian strach i niepewność Trudno jest czasami wrócić do domu Łatwo zapomnieć słodki smak ukojenia Wątpliwości zdążyły dojrzeć w łonie żywota Czy wciąż tam na mnie czekasz, wieczności? W bólach mam się rozstać ze światem Porzucić doczesność, tak cenne wspomnienia Żeby znowu dotknąć absolutu Już kiedyś nim wzgardziłem Schodziłem po schodach w mrok To była zwykła ciekawość Poznać prawdę, którą teraz chciałbym nazwać kłamstwem Tam przecież nie ma nic Ale zostawiłem wszystko, żeby w tej nicości utonąć Razem z innymi stworzyć coś pięknego czasami Bo przecież piękne słowa nie mogą być puste A zachwyt nie może być sierotą Dlatego wymyśliłem sztukę Nauczyłem się mówić i pisać Nadałem imiona demonom A one zaczęły istnieć Teraz mnie prześladują Człowiecze dzieci
  20. nieskazitelna, martwa ciemność jej dziewiczą doskonałość gwałcą jedynie płonące w oddali bramy piekieł tam w cieniu tylko mogłaby zamieszkać radość nieskończona pustka, pożerająca mroczne serca skute lodem pustkowia, nad którymi nie świeci już słońce miłości płonna nadzieja czeka odwilży gniewna desperacja wypluwa gorzkie plony słodkiej zemsty z płonącego ogniem bezsilności łona zagubione, nagie dusze karcone spojrzeniem miliona pełnych taniej litości spojrzeń moja samotność mieszka w lesie ignorancji a ja się w tej lepkiej samotności duszę ślepa furia wraca z piekła złamanej Psyche trzyma w ręku płonące kikuty skrzydeł ale już nigdy nie zobaczy swoimi niewidzącymi oczyma kulącego się u stóp przerażonego szczęścia mogłaby tak po omacku, spróbować nawet wieczność nie ma tyle czasu bez nadziei może to tylko tęsknota
  21. wolno płynie na budowie czas jak leniwa rzeka wejdę do niej raz wejdę i zostanę bo to inny świat płynę ciągle z prądem tak od wielu lat 'miast wody, procenty 'miast koryta szkło dryfuję ku morzu tam, gdzie czeka dno od rana katana nie policzę dni anioł stróż wciąż walczy trzeźwość mi się śni piję i buduję chociaż sensu brak mój dom to rudera kto w nim mieszka wrak losie, co mnie kusisz pokaż swoją twarz ten zgon? ta butelka? co tam w spodniach masz? przecudna niefajność kiedy wrząca krew chciałbyś to zrozumieć? poczuć wódki zew? pozostanie suchy kto na brzegu trwa boskość mieszka w rzece wieczność w rzece trwa drzwi do zrozumienia a raz cegieł stos trzeźwa rzeczywistość daje pstryczka w nos pociągam z butelki który to już łyk? w dali słyszę hałas wodospadu ryk? to delirium tremens opuszcza mnie moc wszechświat nagle zwalnia drżę, wtulam się w koc złowieszczy na ziemi betoniarki cień słońce ledwo wzeszło a ja kończę dzień kto buduje, pije dobro pragnie zła da łopatę? wstanę da butelkę? da
  22. @Waldemar_Talar_Talar czasami lepiej prawdy nie znać, a już rozbierać to zdecydowanie nie polecam :) Świetny wiersz!
  23. @iwonaroma Kasowanie fejsa oczyszcza, a propos bólu dupy, polecam! Poprawił mi humor Twój wiersz, dziękuję :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...