-
Postów
40 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Sparrovsky
-
- Poda mi Pan rymy do słowa: o j c z y z n a? - Pewnie, proszę: dłużyzna, chińszczyzna, łatwizna, płaszczyzna, polszczyzna, drożyzna, szarzyzna, dulszczyzna, pańszczyzna, bohaterszczyzna, obczyzna, amatorszczyzna, … - Spierdalaj, lewaku jebany…
-
@aff Dzięki, tu nie chodzi o PL.
-
Dzięki. Nie, to nie proza :-)
-
Ranne monstrum podnosi swój łeb, W milczeniu wbija pazury wprost w moje serce, A gdy dowiedzie swego triumfu gromkim rykiem, Oddala się, lecz nie na długo. Powraca, by znów zadać cios, Tym razem słabszy. Za każdym razem, stwór, wychodzi z ukrycia wolniej, I bardziej mi się przygląda, Nie atakuje bezmyślnie, mruży ślepia i pomrukuje. Pod koniec dnia stoi przede mną w bezruchu, Nie jest już groźny i wygląda inaczej, Jakby przeszedł metamorfozę. Gdy kładę dłoń na jego grzbiecie, poddaje się. Wieczorem, patrząc w jego wielkie ślepia, dostrzegam swoje odbicie.
-
Zbudowałem pomost do przeszłości. Jest równie ważna, jak teraźniejszość, Bo w niej mieszkają obrazy. Nie są to dzieła sztuki – W galerii życia nie ma na nie miejsca. Każdy z nich jest dosłowny, Zamknięty ramą o nieuchwytnej barwie. Długo szukałem człowieka, który je namalował, Chciałem zrozumieć, Czemu - gdy im bardziej pragnąłem Widzieć je jaskrawymi - mieniły się Szarościami... Lecz pojąłem, że nikt ich nie stworzył. To one są twórcą, Pasteli...
-
Urodziła się późno, Nie byłem już najmłodszy. Sam poród trwał wieki, Ale odbył się drogami natury I bez znieczulenia. Akuszerki przychodziły i odchodziły, Mówiły, że nie lubią widoku krwi, Ale ja wiem że nie chciały się pobrudzić. … Dziś ma kilka lat I oczy po ojcu. Jest nieśmiała – czasem gdzieś znika, Wtedy boję się, że nie wróci… Dbam o nią najlepiej jak umiem, Choć zawsze mógłbym lepiej. … A ile lat ma twoja Świadomość?
- 3 odpowiedzi
-
9
-
ja w ja ty w ty wczoraj my i wy dziś my i oni my wszystko wszystkim o wszystkich dużo za mało więcej za krótko wezmę rząd dusz ... jeśli gdzieś tli się jeszcze blade światło ascezy roznieć je i spal co Ci się wszystkim wydaje że jest...
-
2
-
- Kierowniku! Poratuj pan… Mogący być moim ojcem, żul z szafirem pizdy pod lewym okiem zbliżał się nieuchronnie. Lawina złości przetoczyła się przez moje myśli, ale odruchowo zacząłem szukać drobnych w kieszeni. - Proszę. Rzuciłem i wręczyłem mu piątkę. Już chciałem odchodzić, ale żul przymknął tylko winne, zmęczone oczy i wycharczał: - Prezesie, (szybko i tanio kupiony awans) nie słyszaeś o…, tej…inflacji? - Nie, nie słyszałem, a co to? Zryłem mu banię pytaniem. - No…, yyy…, tego…, kurwa, szysko drożee… - Ale co? Nie dawałem za wygraną. - Jak to so?! Yyy…, chlep, masło, wędlina…ten, prunt… Koleś, który odżywia się głównie roztworem z moszczu owocowego i siarki, a i energię z tego pobiera, referuje mi sytuację ekonomiczną kraju. - Ma pan rację. Odparłem. - Ale zarobki chyba też wzrosły... Żul dołożył elementy gestykulacji, z których mogło wynikać, że zgadza się ze mną. Choć jakby nie do końca, bo na twarz wpełzł mu grymas bólu. Cmokał, pojękiwał. Widać, że targały nim mieszane uczucia. - Kolego, (bariera dystansu społecznego pękła, jak flaszka po alpadze) ja si soś poem… Ja prasowaem za graniso… Otworzył szeroko oczy, wlepił je we mnie i oczekiwany dłuższy wywód zawisł. Gdy zajarzył, że oklasków nie usłyszy, z lekka rozczarowany postanowił kontynuować. - Przy rozładunkach…na kolei. To si poem, że się człoek musioł nazapierdalać, że…, no…, w chuj…, co nie? Nieroz, siły ni mioem na mieszkanie wrósiś… Potakiwałem, ale dalej bez owacji. - No, to tam…przez szy lata…, nie? Szy! Tu rozłożył mi przed nosem wachlarz czterech palców, lecz zaraz schował jeden. - Zarobi-em, że kurwa, tego, chaupe byś se kupił. I to nie… kurwa, jakiś kurnik…, duży dom, kurwa, piętrowy! Nie? Akcentując „duży dom” użył mowy ciała i stanął na palcach. - To tam…kurwa, byle so chcioeś kupiś, to kurwa drogie, że chuj jasny! Papierosy…, już nie pamiętam ile… Flaszka, pisiont złoty w przeliczeniu na nasze, nie? No, to…ceny dopiro były, w kurwę jebane! Poczułem zmęczenie i rozdrażnienie. Czemu zawsze do mnie ciągną tacy, jak ten? Odkąd tylko zacząłem, swym młodzieńczym wyglądem, przejawiać ewentualność posiadania jakichś pieniędzy kloszardzi i żebracy różnego autoramentu namierzali mnie z kilometra. Postanowiłem uciąć rozmowę. - No dobra, skoro przywiózł pan taką górę forsy z zagranicy, to chyba odłożył pan, albo w coś zainwestował. Ściszył głos i opuścił wzrok. - A chuja tam przywiosem, panie… Nic nie przywiosem. Parę groszy…kurwa. - Jak to? Przecież na dom pan zarobiłeś! - Zarobi-em, no…na dużo chaupe, kurwa… - No i co? - No i co...przepiło się, panie…kurwa, szysko. Tam jesze…, po robocie i w łikendy, a i w robocie się piło… A co zostało tu…gówno, od razu poszło… Pociągnął nosem, otarł brudną dłonią zdrowe oko. Zrobiło mi się go naprawdę żal. Odebrałem mu moją piątkę i odszedłem…
-
@Dared Dzięki za radę. To celowy patos.
-
Byłem jak drzazga… Odłupana od macierzy dębu ostrzem topora. Niosły mnie wody, Mętne i rwące. I tylko wbić się w ciało – Wrazić boleśnie, Na chwilę ciepła, Na moment oddechu, Na nędzną iluzję serca, Które mi domem jaśniało… Lecz bólu nie znieśli, I w ogień rzucili. Na spopielenie, na śmierć. A żar wypalił tylko me imię i zgasł… Powstałem na nowo, Zrodzony ze światła. I choć mi lekko, czuję ukłucia… By pamięć nie zbladła, Że byłem jak drzazga…
-
W archipelagu wysp niczyich jest jedna taka, Którą gołym okiem widać czasami z Księżyca. Nie rosną tu żadne drzewa, nawet trawa jest przyblakła. Zwierzęta tylko nieliczne: kojoty, hieny, dzikie psy... Wyłażą nieśmiało z dziur w ziemi i walczą o szacunek. Są też istoty dwunożne, lecz próżno ich szukać na wyspie, Bo całe dorosłe życie spędzają biegając. A dzieci...cóż, Jedyna prawda zamknięta w wątłych ciałkach nie umie krzyczeć. A płacz nie zawsze rodzi się z głodu. Nie mają tu słodkiej wody, deszcz pada wprawdzie dość często, Lecz w biegu trudno go łapać w skorupy. Poją się wodą z morza... Tak, są szaleni i często zdarza im się zapadać na ciężkie choroby Układu nerwowego, brak empatii i rozmaite nałogi. Wiem o nich sporo, bo kiedyś mieszkałem na wyspie - Szturchali mnie swymi kościstymi łokciami strzelając Oczami na prawo i lewo, nigdy nie patrząc przed siebie. Bolało mnie serce... Zatrzymałem się w biegu, nabrałem deszczu w kielich dłoni, Zanurzyłem spierzchnięte usta, I odpłynąłem na łupinie martwych idei. Do żywych...