Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Triengel

Użytkownicy
  • Postów

    91
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Triengel

  1. Istnieje pewna przeklęta broń... Dzięki której każdego przeciwnika powalisz, Lecz ze swoimi demonami polegniesz, Nadzwyczajną przewagę sobie zapewnisz, Lecz na samotność skazany będziesz. Dzierżą ją najbystrzejsi, Głupcy do niej dostępu nie mają, Ani też żołdacy najzwyklejsi, Czy też ci, co się luksusem obławiają. Wielu osób zostało zapamiętanych, Ich nazwiska są nam doskonale znane, Żądzą sukcesów za życia opętanych, Osiągnęli coś, czego niektórym nie będzie dane. Byli mistrzami w swoich dziedzinach, I choć ich śmierć echem się nie rozeszła Na zawsze będziemy pamiętać o ich wyczynach, Bo dzięki nim historia ludzkości na wyższy poziom weszła. Z ręki do ręki broń ta przechodziła, Dzieliła oraz łączyła pokolenia, Zagładę ludzkości ona przynosiła, Miała ona różne wcielenia. Historię ludzkości ona wielokrotnie zmieniła, Nowe zasady za jej pomocą ustalono, Całe dnie i noce właścicieli gnębiła, Jakby ich czymś poważnym zarażono. Nikt jej na oczy nie widział, Jej geneza do zrozumienia jest ciężka, Po prostu istnieje, każdy tylko korzystał, A potem jak wiadomo, czekała ich klęska.
  2. Pewne sprawy zaszły za daleko, Cofnąć czas tak bardzo bym chciał, Lecz pozostało mi się zmierzyć z demonami, Z którymi sobie nie radzę wcale. Wstaję wciąż z ciężką głową, Myślę, co poszło nie tak, Dlaczego do tego doszło I tak w kółko to samo, Aż do końca zasranego dnia. Pewne sprawy zaszły za daleko, Żałuję ich z całego serca, Nie potrafię tego naprawić, Choćbym nie wiadomo jak się starał, Będę musiał już z tym żyć. Tak łatwo coś jest zjebać, Człowieka drugiego tak bardzo skrzywdzić, Złamać i podeptać serce jego, Głupi byłem, a teraz sam się przekonałem, Jakie to jest uczucie. Pewne sprawy zaszły za daleko, I chyba dłużej tego nie dźwignę, Jakież to wszystko jest przewrotne, No, ale cóż mogę powiedzieć, W końcu sam sobie taki los zgotowałem...
  3. Czasami życia mam dość Skończyć to, najłatwiej by było Rzucić się w przepaść bez konsekwencji Z uśmiechem na twarzy móc umrzeć Coś mnie jednak powstrzymuje... Niebiosa wzywają mnie w snach Łzy w oczach mi się pojawiają Raj od tak dawna upragniony Niemal na wyciągnięcie ręki Lecz bariera nie pozwala mi się przebić Coś mnie powstrzymuje... Anielski śpiew rozbrzmiewa w moich uszach Taki piękny, taki czysty Dlaczego ja to słyszę? Czemu nie mogę do nich dołączyć? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi Za każdym razem, kiedy próbuje się wsłuchać w melodię Coś mnie powstrzymuje... Przyjaciele czekają na mnie Czekają z utęsknieniem Tak bardzo dołączyć do nich bym chciał Samotność mnie już męczy I zawsze kiedy chcę zrobić ten ostateczny krok Coś mnie powstrzymuje... Życie znaki ewidentne mi daje Każe wkroczyć na ścieżkę przeznaczenia A ja wciąż zrobić tego nie mogę Ogromny ból mi to sprawia Mimo iż tak bardzo się staram Do tej pory się zastanawiam Co mnie powstrzymuje?
  4. Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno Potencjał swój pełny odkryłem Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem Konsekwencje może i będą duże, Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze? W domku opuszczonym się zaszyję I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję. ********* Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili Często mnie do czerwoności bili Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć. Rówieśnicy wcale lepsi nie byli, Do różnych czynów się odważyli, Nigdzie bezpiecznie się nie czułem, Dla nauczycieli byłem chyba duchem, Prośby i skargi moje zostały zignorowane, Mieli na mnie totalnie wyjebane, I co, czy jakoś na to zareagowałem? Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem. Lata mijały, a ja wciąż taki sam Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam W świat dorosłych wdrążyć się chciałem Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć Myśli złych natłok na bok zepchnąć. W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili, Jedynie sprzątania i mycia nauczyli Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem Chyba to nie dla mnie - pomyślałem Szkoda jednak tak szybko było się poddać, W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać. Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli Bez wahania szefa mojego zastrzelili, Resztę pracowników śmiertelnie pobili Ja ukryłem się w jednej z szafek Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk. Moje najgorsze obawy się spełniły Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły Drzwiczki raptownie otworzyli Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem... Ocknąłem się po dłuższym czasie, Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie Otumaniony przez chwilę byłem Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem. Cholernie mnie bolała głowa, Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, Ale los najwyraźniej inne plany miał. Udało mi się w końcu wstać Trochę ciężko mi było równowagę złapać Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie Po chwili ruszyłem przed siebie Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali... Nie miałem pojęcia jak zareagować Tak szczerze, to chciało mi się śmiać, Widok tych wszystkich trupów Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, Przecież ten jeden gość pod wpływem Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem A teraz leżał na ziemi martwy I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. Od tego momentu inaczej się czuję, Morderstwami się strasznie lubuję, Nikomu tego nie mówiłem, W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem, Dziwną przyjemność mi to sprawiło I to uczucie w pamięci utkwiło, Zabrzmi to wręcz niepokojąco Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. Rodzice całe życie mnie bili, Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili, W własnym domu bezpiecznie się nie czułem Z lękami się codziennie budziłem Siniaki miałem praktycznie na całym ciele, Tego całego gówna było jeszcze wiele, Ale powiedziałem temu dość, Niech sprawiedliwości stanie się zadość! Obudziło się we mnie dzikie zwierzę, A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, Matkę i ojca z zimną krwią zabiłem I szczerze powiedziawszy, lepiej się poczułem Nie do opisania jednym słowem ulgę, Problem teraz, co zrobić z ciałami, kurdę... Może to najgłupsza rzecz jaką zrobiłem Ciała w ogrodzie, pod osłoną nocy, zakopałem Jeśli ich znajdą, a na pewno to się stanie Mnie na miejscu nie będzie, ukryję się póki co w jakimś pustostanie A kiedy uda mi się na bezpieczną odległość oddalić Cóż, mam nadzieję, że uda mi się kogoś dla zabawy zabić... ********* Cieszę się, że mogłem swoje myśli gdzieś zapisać, Moje życie móc w skrócie opisać. Co przyszłość pokaże, zobaczymy Gliny będą mnie ścigać za moje czyny Ale szczerze, jebać to... Dobrze się bawiłem, a to najważniejsze, ot co! Czy kiedyś coś tu jeszcze napiszę? Nie wiem, pewnie nie, to się jeszcze okaże...
  5. Myślałem, że życie chce mi powiedzieć jedno Lecz się pomyliłem, gdy trafiłem w samo sedno Potencjał swój pełny odkryłem Spodobał mi się, w końcu poczułem, że odżyłem Konsekwencje może i będą duże, Ale też i czemu miałbym się sprzeciwiać własnej naturze? W domku opuszczonym się zaszyję I kto wie, może ludzie uznają, że już nie żyję. ********* Od dzieciństwa wmawiano mi, że będę nikim Nic nie osiągnę, mimo, że zawsze miałem dobre wyniki Rodzice - durnie - codziennie alkohol pili Często mnie do czerwoności bili Wstydziłem się gdziekolwiek wyjść Gdyż rany, które miałem ciężko było zakryć. Rówieśnicy wcale lepsi nie byli, Do różnych czynów się odważyli, Nigdzie bezpiecznie się nie czułem, Dla nauczycieli byłem chyba duchem, Prośby i skargi moje zostały zignorowane, Mieli na mnie totalnie wyjebane, I co, czy jakoś na to zareagowałem? Nie - dzieckiem byłem i strasznie się wtedy bałem. Lata mijały, a ja wciąż taki sam Cichy, nielubiany, w skrócie jeden wielki chłam W świat dorosłych wdrążyć się chciałem Lecz prawdę powiedziawszy, niczego nie umiałem Praca, pomyślałem, pozwoli mi się ogarnąć Myśli złych natłok na bok zepchnąć. W warsztacie samochodowym mnie zatrudnili, Jedynie sprzątania i mycia nauczyli Dziwnych bardzo ludzi tam spotkałem Chyba to nie dla mnie - pomyślałem Szkoda jednak tak szybko było się poddać, W końcu sam chciałem dorosłe życie poznać. Z czasem, okazało się, że popełniłem błąd Mogłem uciec jak najdalej z tamtąd Wparowali ludzie w broń palną uzbrojeni Jakieś pieniądze oni bardzo chcieli Bez wahania szefa mojego zastrzelili, Resztę pracowników śmiertelnie pobili Ja ukryłem się w jednej z szafek Głupi sądziłem, że nie zajrzą do wszystkich wnęk. Moje najgorsze obawy się spełniły Wydarzyły się rzeczy, które do końca życia będą mi się śniły Drzwiczki raptownie otworzyli Wyciągnęli mnie z kryjówki, kogoś zawołali, a potem mocno w głowę uderzyli Traciłem powoli przytomność, mocno na podłogę upadłem Krew ze mnie leciała, gdyż mokro pod głową miałem... Ocknąłem się po dłuższym czasie, Nie wiedziałem, co się wydarzyło właśnie Otumaniony przez chwilę byłem Lecz w końcu do podniesienia się odważyłem. Głowa mnie bolała jak cholera Cóż, przeżyłem jako jedyny, trochę szkoda W duchu tak bardzo umrzeć bym chciał, Ale los najwyraźniej inne plany miał. Udało mi się w końcu wstać Trochę ciężko mi było równowagę złapać Rozejrzałem się dookoła siebie uważnie Nie wiedziałem, czy ten spokój mogłem traktować na poważnie Po chwili ruszyłem przed siebie Nie ukrywam, czułem się wtedy bardzo niepewnie Otworzyłem pobliskie drzwi i wszedłem do głównej hali Cisza, nikogo nie było, wszyscy już pojechali... Nie miałem pojęcia jak zareagować Tak szczerze, to chciało mi śmiać, Widok tych wszystkich trupów Uświadomił mi ile w życiu doznałem trudów, Przecież ten jeden gość pod wpływem Dotykał mnie, kiedy po pracy się myłem A teraz leżał na ziemi martwy I tak jak cała reszta, zostanie on zapomniany. Od tego momentu inaczej się czuję, Morderstwami się strasznie lubuję, Nikomu tego nie mówiłem, W tamtym zakładzie niedobitków dobiłem, Dziwną przyjemność mi to sprawiło I to uczucie w pamięci utkwiło, Zabrzmi to wręcz niepokojąco Myślenie o tym, działa na mnie kojąco. Rodzice całe życie mnie bili, Ogromną krzywdę psychiczną mi wyrządzili, W własnym domu bezpiecznie się nie czułem Z lękami się codziennie budziłem Siniaki miałem praktycznie na całym ciele, Tego całego gówna było jeszcze wiele, Ale powiedziałem temu dość, Niech sprawiedliwości stanie się zadość! Obudziło się we mnie dzikie zwierzę, A więc, zrobiłem to, do tej pory w to nie wierzę, Matka i ojciec Ogólnie to nie jest dokończone, pytam się was - czytelników, czy póki co ma to sens co pisze, wiele mam do poprawki, coś Chce jeszcze dodać, także na matka i ojciec się to nie skończy, ale chciałbym poznać waszą opinię co o tym wstępnie sądzicie, czy składniowo ma to sens itd
  6. Wiem, jak ciężko jest żyć Będąc na samym dnie, Kiedy inni tańczą pośród gwiazd, Miejsca swojego szukasz Lecz nie tam gdzie trzeba. Wiem, jak ciężko drogę odnaleźć, Kiedy wokół nie ma światła. Mrok otacza oczy i umysł Twój, Myślisz że nie ma na to rozwiązania Lecz się poważnie mylisz. Wiem, jak ciężko jest się pozbierać, Kiedy życie tak dobija. Pod nogi kłody podstawia, Nikt pomocnej dłoni nie chce podać Lecz to się zmieni. Wiem, jak ciężko komuś zaufać, Ludzie to okropne potwory, Skrzywdziły Cię i wyśmiały, Ślad głęboki w pamięci zostawiły Lecz nie każdy taki jest. Wiem, jak ciężko jest z tym wygrać, Ciężką walkę stoczyć musisz, Smutek jest bardzo silnym przeciwnikiem, Tak łatwo nie odpuści Lecz sobie z nim poradzisz. Warto sobie pomóc, a dzięki temu Miejsce pośród gwiazd sobie zapewnisz, Z tego dołu znajdziesz wyjście, Rozświetlisz każdą najciemniejszą drogę, Wygrasz każdą brutalną bitwę.
  7. Siły tej nie powstrzymasz Doskonale o tym wiesz A wciąż jednak próbujesz Bronisz się i walczysz Tak już od długich lat... Naciera z każdej strony Ty stoisz niczym mur Lecz cegieł wciąż ubywa Aż w końcu się rozlecisz I nie będzie czego zbierać... Głupcem Cię muszę nazwać Nie słuchasz ostrzeżeń moich Wycofaj się i zrozum Daj sobie czas na przemyślenie Że tak dalej nic nie ugrasz... Prawda nieustępliwa jest Nie ugnie się przed nikim Każdego w końcu dopadnie Nawet i Ciebie Uwierz mi na słowo... Tej wojny nie wygrasz Nawet gdybyś chciał Mimo usilnych starań Tarcza na nic się już nie zda Odkąd miecz swój złamałeś...
  8. @Stary_Kredens kurczaki dużo tych błędów się znalazło, dziekuje za zwrócenie uwagi :)
  9. @jan_komułzykant Słuszna uwaga, dziękuję za zwrocenie uwagi! Czasami małe chochliki się przytrafią, których nie zauważam
  10. Ręce mam związane Porzucony w ciemnym pokoju Ruszyć się nie mogę O pomoc ciągle wołam Grube otaczają mnie ściany Zagłuszają one wszystko Drzwi zamknięte szczelnie Więc nawet gdybym chciał Uciec bym nie zdołał Świat ten niesprawiedliwy Osądził człowieka dobrego Krzywdy nigdy nie zrobiłem A traktują mnie jak śmiecia Izolują od społeczeństwa Głodzą i samotnością torturują Słońce mi zabrali Świeżego powietrza nie wpuszczają Na niechybną śmierć mnie zostawili Dłużej już nie dam rady Zaczynam się gubić W tych mrocznych ciemnościach Tak bardzo się boję W dodatku chyba nie jestem sam Coś tu na mnie czyha Pożre mnie zaraz żywcem Słyszę jak warczy Czuję jego wzrok na sobie Kolejny stwór się pojawił Jest ich coraz więcej Otoczyły mnie z każdej strony Niech ich ktoś stąd zabierze "Pomocy!" *** Pacjent rzuca się i szarpie Lekarze rozkładają ręce Kolejna pielęgniarka zaatakowana Utrzymać go nie mogą Żaden lek nie pomaga Boją się o swoje zdrowie Więc go znów zamknęli W trosce o bezpieczeństwo Jego i personelu Zostawią go samego Na pastwę losu Do końca jego dni...
  11. Tysiące smutnych ludzi koło mnie krąży Głowy spuszczone w dół Szurają nogami o chodnik Chłopcy i dziewczęta Dzieci, które pewnie wiele przeszły Za nimi również dorośli Mężczyźni i kobiety Niczym się nie różnią od nich Wszyscy tacy bladzi i śnięci Nic dziwnego, w końcu są martwi. Codziennie tędy przechodzę Przez ten stary cmentarz Widzę to, czego inni nie potrafią Martwych żołnierzy po krwawych bitwach Nie spoczywających w pokoju Tylko bezwładnie chodzących Prawie niczym marionetki Z tą jednak różnicą Że nikt nie pociąga za sznurki. Na samym końcu cmentarza Który sam w sobie jest ogromny Rośnie stare drzewo, piękne, liściaste Wokół niego pochowane zostały Ofiary wybuchu - setki dzieci Który dziesiątki lat temu Miał miejsce w okolicznym szpitalu Kiedy widzę, jak oni wciąż cierpią Nie odpoczywają w niebie Serce mi pęka z żalu, Dlatego też zapalam jedną świeczkę Żeby ich upamiętnić A być może, na jedną chociaż chwilę Sprawiam im odrobinę radości. Żałuję, że nie mogę pomóc Strąceni z nieba, skazani na tułaczkę Nie taki los ich powinien spotkać Jedyne co mogę zrobić To modlić się i prosić Żeby wszystkie te dusze stąd znikły Odnalazły upragniony raj I wreszcie należycie odpoczęły Kobiety i mężczyźni Chłopcy i dziewczęta Wszyscy, którzy tu są.
  12. Tłumy się zebrały Dziś do teatru Widownia już oczekuje Na rozpoczęcie spektaklu W roli głównej Szczęśliwy Pan Alojzy Znany w całym kraju Którego gram ja... Przygotowuję się do występu Rozbawić i zaciekawić widownię Moją misją jest Z szuflady wyciągam maskę Za każdym razem się jej przyglądam Biała niczym śnieg Uśmiechnięty grymas na niej O dreszcze mnie przyprawia Po chwili ją na głowę zakładam I wychodzę na scenę... Kiedy spoglądam na widownię Widzę te wszystkie uśmiechy Zadowolone z mojej gry Przypominają one moją maskę Różnicy prawie nie ma Co mnie mocno przeraża Lecz na całe szczęście Nikt nie widzi mojej twarzy Której nie chcę pokazywać... Nikt nie widzi moich łez Smutku i bólu które skrywam W głębi swojego serca Doskonale to kryję W końcu aktorem jestem A przy akompaniamencie Wesołej muzyki orkiestrowej Klnę pod nosem I szlocham niczym dziecko... Nagle gromkie brawa się pojawiły Spodobał im się mój występ Własnych myśli już nie słyszę Jest cholernie głośno Kiedy powinienem się z tego cieszyć Jest zupełnie na odwrót Zagrałem tak jak oni chcieli A im się to spodobało Nie lubię tego Ale nie mam innego wyboru Taką odgrywam rolę... Po spektaklu zawsze się modlę Sam nie wiem czemu Nigdy nie byłem wierzącą osobą Po chwili zdejmuję tę przeklętą maskę Na twarzy mojej widnieje uśmiech Tylko po to by pokazać kolegom Że wszystko jest w porządku Udaję się do swojej garderoby Żebym mógł znowu płakać Lecz tym razem Bez założonej maski...
  13. Skoczmy razem Do czeluści Nam nieznanej Odkryjmy razem Nowe rzeczy Nowe możliwości A potem Odlećmy razem I zostańmy Na zawsze Pośród gwiazd Tańczyć do Końca życia Wszelkie problemy Zostawmy tam Na dole Bądźmy razem Razem wszędzie Poznamy świat Na nowo I wtedy Mam nadzieję Będziemy szczęśliwi Już na wieki
  14. @Alicja_Wysocka słuszna zmiana, dziękuję. Choć musze przyznac nie jestem idealnym poetą, piszę jak pisze póki mi w głowie to ładnie brzmi 😅 Pozdrawiam
  15. @Alicja_Wysocka jest to wolny wiersz, nie miałem na celu tutaj rymować, jakoś tak mi się w taki sposób napisało. Wiersze ogólnie pisze od ponad 3 lat więc nie wiem czy w tej "branży" można uznać mnie wciąż za młódkę 😅 Pozdrawiam
  16. Wieczne serce ledwo zipie Tragedii przykrej doznało Smutek przeszywa go boleśnie Gdyż przebite zostało brutalnie I się pozbierać już nie może Wieczna dusza z ciała się ulatnia W zaświaty uciec pragnie Zostawić za sobą zranione ciało Które zbyt wiele doświadczyło Więcej bólu znieść nie może Wieczne ciało się już nie uniesie Leży na wpół przytomne Na łożu swym zakrwawionym Czekając aż zobaczy światło Doczekać się tego nie może Wieczny umysł najbardziej cierpiał Widział wszystkie te bolesne zdarzenia I w kółko je odtwarzał Ogromną krzywdę sobie robił Tak więc on ulgę największą doznał
  17. Zapomnij proszę czym jest smutek Zrób coś czego nie robiłaś Wyznaczę Ci drogę pewną Ciężki bagaż doświadczeń na plecy zarzuć I wiedz że czasu na to poświęcisz Padniesz na twarz zmęczona Ale po chwili wstaniesz Wierzę w Ciebie! A gdy nie dasz rady Ja zawsze Ci pomogę A resztę drogi pokonasz sama Będę czekał przy mecie Gdy potkniesz się po raz kolejny I odniesiesz jakieś rany Wstań i idź dalej Wierzę w Ciebie! Obiecuję że ci się to opłaci Perspektywę na życie zmienisz Z uśmiechem na twarzy się obudzisz Wiem to z własnego doświadczenia Tylko proszę zacznij walczyć Cel będzie wciąż przed tobą Położenia nigdy nie zmieni Dasz sobie radę! Jeśli pod koniec się poddasz Nie wstaniesz i nie dotrzesz do mety Wszystko w błoto pójdzie Cofniesz się na początek Skąd ciężko wrócić na właściwe tory Wiem doskonale co mówię Wielokrotnie to przeżywałem Trzymam za Ciebie kciuki! A gdy jednak dotrzesz tu do mnie Cel upragniony osiągniesz Pełnią życia się nacieszysz Warto więc jest się namęczyć Bóle ciężkie znieść Albowiem taka droga jest Do pełnej samoakceptacji
  18. @befana_di_campi no dla dziecka wchodzącego w życie nie są to koniecznie banały 😁
  19. @befana_di_campi masz rację, głupia pomyłka z mojej stronyxd
  20. Życie to próba Sprawdza twoją silną wolę Z czego jesteś zrobiony A więc nie lękaj się Koszmarów swych Gdyż one nas wzmacniają Testują naszą odwagę Ulegnij pragnieniom swym Każdy na to zasługuje Lecz strzeż się niewiadomego Gdyż czai się w ukryciu Bądź przygotowany na najgorsze Albowiem każdy z nas musi to przejść I z tego żywy wyjść O rodzinę swoją dbaj Wrogów swych pielęgnuj Gdyż skrzywdzony na każdym kroku będziesz Więc bądź gotowy A bólu nie zaznasz Silnym człowiekiem będziesz Bezpieczeństwo wśród bliskich znajdziesz O pomoc nie bój się wołać Nie jest to słabością Czas łaskawy nie będzie Cierpienia ci przysporzy Lecz w grupie siła Miejsce swoje zawsze znajdziesz Albowiem zwierzęciem stadnym jesteś Więc nie lękaj się dziecko Życie to próba Gdyż świat okrutny jest Przygotowany na wszystko bądź A rany nie będą doskwierać Ból przyjemny się stanie Wszystko łatwiejsze będzie...
  21. Dzwony biją na alarm Tragedia się wydarzyła Człowiek zgubił się w swych myślach Dookoła pustka wszechobecna Do pomocy nikt nie przyszedł Na pastwę losu go pozostawili Tylko echo mu odpowiadało... Dzwony biją na alarm Minęło dni kilka Człowiek zaczyna tracić zmysły Sępy nad głową krążyć zaczęły Ofiarę swą otaczać Nie ma nikogo kto by je spłoszył Żar pustynny zaczyna coraz bardziej doskwierać Dzwony biją na alarm Czasu mnóstwo minęło Człowiek zatracił się w swym szaleństwie Smutek i żal pokarmem się stały Dla wszystkich tych padlinożerców Skubiąc mięso powoli Nasycają się smakiem samotności Dzwony ucichły już Czas jego dobiegł końca Człowiek martwy leżał Nie wygrał tej batalii Przez świat został zapomniany Nikt o nim nawet nie wspomni Gdyż samotny przez całe życie był...
  22. @befana_di_campi Aaa rozumiem, no jednak kazdy ma swoj styl pisania, i wiadomo jednemu może sie podobac, drugiemu nie 😊
  23. @befana_di_campi W jakim sensie gorsze?
  24. Wszystko bym zostawił Byle by znów móc wrócić Do tych przepięknych wręcz chwil Gdzie życie było lepsze Do tych przeszłych dni I tam na zawsze pozostać Pamiętam kiedy smak Czekolady inny był Słońce z rana uśmiechnięte Witało każdego dnia mnie Od rana do wieczora Biegałem beztrosko Po trawie sobie A w domu Ciepły obiad czekał I posłane łóżko w pokoju Sny takie miłe Że się wstawać nie chciało Kwiaty chętniej kwitły Zapachem swym złe myśli wygoniły Wyciszyć się było łatwo Bo o niczym wtedy nie myślałem Tak bardzo za tym tęsknię Jakże cudowne były to momenty Pełne wolności i radości Miło spędzonego czasu Samych dobrych wspomnień Niestety się to skończyło I do pracy znów wrócić trzeba...
  25. Długo nad tym myślałem Od zawsze pragnąłem rozwinąć skrzydła Wstrzymywałem się, bałem Chyba nadszedł ten dzień Kiedy nabrałem odwagi, zmotywowałem Pora zrobić coś w swoim życiu Więc dlatego proszę cię Nie martw się o mnie Dam sobie radę Zapewniam cię, moja droga Że wszystko będzie dobrze Nowych rzeczy spróbować chcę Zobaczyć, zwiedzić, odkryć Taką zawsze miałem naturę Nigdy o tym nie mówiłem Dlatego przepraszam, że teraz O tym się dowiedziałaś Więc dlatego proszę cię Nie gniewaj się na mnie Wiem, że długo z tym zwlekałem Będę myśleć o tobie codziennie A po wszystkim do domu znowu wrócę Dźwięki natury chcę usłyszeć W najdalszych zakątkach planety Poznać definicję przygody To czego tak pragnąłem Mieć wszystko w zasięgu ręki I nigdy tego nie puścić Więc dlatego proszę cię Nie martw się o mnie Dam sobie radę Zapewniam cię, moja droga Że wszystko będzie dobrze Cudowne miałem dzieciństwo Dzięki tobie, takie właśnie było Nauczyłaś mnie tak wiele Wiem teraz tak dużo Lecz dzisiaj chciałbym poznać Bardziej ten cały świat Więc dlatego proszę cię Nie martw się o mnie Dam sobie radę Zapewniam cię, moja droga mamo Że wszystko będzie dobrze... Chciałbym poznać waszą opinię nt tego wiersza, czy tytuł pasuje, czy tekst jest spójnie napisany etc
×
×
  • Dodaj nową pozycję...