-
Postów
51 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Pradzi
-
Jest cicho Zupełnie cicho dokoła I nie wiem Nie wiem co myśleć mam zgoła O tym co między nami jest I nie jest Czy które z nas ma jaki w tym Interes...? Ironia, która presję wywołuje znów I choć nie czuję jej to brak mi dobrych słów Więc wydaje Ci się, że znasz mnie lepiej niż ja sam I to, że lepiej wiesz co dla mnie najwłaściwsze jest... Nie wiem w co i komu wierzyć dziś tak naprawdę mam... Zbyt wiele już uroniło się niewidzialnych łez Jak palec Sam jak zwykle z tym zostaję I nie wiem Z kim się czasem przez to staję... Pod niczyją ochroną już Nie chcę być Chcę w końcu poczuć jak to jest W pełni żyć Jak noob się czuję pośród samych tęgich głów Bo nie chcesz mnie nawiedzać nawet w świecie snów I wydaje Ci się, że znasz mnie lepiej niż ja sam I to, że lepiej wiesz co dla mnie najwłaściwsze jest... Nie wiem w co i komu wierzyć dziś tak naprawdę mam... Zbyt wiele już uroniło się niewidzialnych łez Po cholerę mi to? - pytam się Odpowiedzi nie znajdując Czemu tak w ogóle dręczy mnie Czasu stratę powodując...? Nie wiem już czy radę sobie dam Idąc dalej tym kierunkiem Wszak do nadrobienia wszystko mam (Łącznie z pierwszym pocałunkiem) Nie wiem co kto o mnie mówi Ci Ni co o mnie myślisz sobie Lecz Ty też nie możesz pomóc mi Choćbym nie wiem co miał w głowie Bo wydaje Ci się, że znasz mnie lepiej niż ja sam I to, że lepiej wiesz co dla mnie najwłaściwsze jest... Nie wiem w co i komu wierzyć dziś tak naprawdę mam... Zbyt wiele już uroniło się niewidzialnych łez Niby w co i komu wierzyć dziś tak bezwzględnie mam!? Zbyt wiele już uroniło się niewidzialnych łez
-
Bierz mnie No, na co czekasz? Łap mnie Wszak nie uciekam Zbaw mnie Choć odrobinkę Szarp mnie Jak Reksio szynkę Wyłącz telewizor i odłóż ten telefon Jestem w Twym zasięgu wbrew kolorowym strefom Możesz zaspokoić natychmiast swą ciekawość Niech inni zazdroszczą lub biją słuszne brawo Bierz mnie Tak jak tu stoję Łap mnie Ja się nie boję Zbaw mnie Jak nigdy dotąd Szarp mnie Jestem tu po to Daj spokój wszem bzdurom i wszelkim konwenansom Daj upust instynktom i nie odmawiaj szansom Nie żałuj sobie i, póki możesz, korzystaj Nie musisz mnie prosić; to sprawa oczywista Bierz mnie Tak z zaskoczenia Łap mnie Spełnij marzenia Zbaw mnie Bo nic w tym złego Szarp mnie Jestem od tego Teraz albo nigdy, teraz i tu Wszystko albo nic, bez zdań obydwu No, dawaj, śmiało, jeśli tylko chcesz Nie każ mi się powtarzać, jeno bierz Bierz mnie Niech na mnie trafi Łap mnie Tak jak potrafisz Zbaw mnie Chciej i nie żałuj Szarp mnie Tul, pieść i całuj Bierz mnie Choćby i w zwisie Łap mnie Odwdzięczę Ci się Zbaw mnie Choć raz jedyny Szarp mnie Nynynynyny...
-
Zdążyłaś już niejedno przeżyć Coraz bardziej przestajesz wierzyć W miłość, tę prawdziwą i trwałą W którą przed złym światem można uciec śmiało Nie wiem co powiedzieć Co zrobić Naprawdę chciałbym jakoś Cię pocieszyć, lecz Co ja mogę wiedzieć? Przyznaję Jednego jednak jestem pewien, proszę więc Ucz mnie, bo ja chętnie zostanę Twym uczniem Jeśli tylko chcesz, tak jak ja z Tobą chcę być Przyjmę, ile mi dasz W zamian, co chcesz, to masz Kto wie, może nauczysz się czegoś i Ty Jesteś piękna, mądra i dobra Wszystkiego co najlepsze godna Czemu takie jak Ty istoty Stają się ofiarami czyjejś głupoty? Brak mi doświadczenia Póki co Ale wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć Dziś do zrozumienia Daję Ci Że przed Tobą stanąć chcę jak przy tablicy Ucz mnie, bo ja chętnie zostanę Twym uczniem Jeśli tylko chcesz, tak jak ja z Tobą chcę być Przyjmę, ile mi dasz W zamian, co chcesz, to masz Kto wie, może nauczysz się czegoś i Ty Oboje miłości pragniemy Razem szczęście znaleźć możemy Z Tobą chcę ten egzamin zdawać Zaufaj mi więc, tak jak dotąd ufałaś Ucz mnie, bo ja chętnie zostanę Twym uczniem Jeśli tylko chcesz, tak jak ja z Tobą chcę być Przyjmę, ile mi dasz W zamian, co chcesz, to masz Kto wie, może nauczysz się czegoś i Ty Ucz mnie, bo ja chętnie zostanę Twym uczniem Jeśli tylko chcesz, tak jak ja z Tobą chcę być Przyjmę, ile mi dasz W zamian, co chcesz, to masz Kto wie, może nauczysz się czegoś i Ty
-
1
-
Mówisz, że mnie lubisz; ja Ciebie też No i znów mam przerąbane Miłość bywa ślepa, dobrze to wiesz Nie wie nikt co mu pisane Cóż Ci mam powiedzieć...? Szukam wciąż słów Najważniejsze, żeś szczęśliwa Nie każdy docenić umie skarb ów Różnie jednak w życiu bywa Gdybyś mogła spojrzeć na mnie choć raz Tak jak ja na Ciebie patrzę... Choć nie było/nie ma/nie będzie nas Nie wiem, jak ten ślad mam zatrzeć Polubiłabyś mnie (każdy to wie)... Nie daj mylić się pozorom Powiedz, co by mogło niby pójść źle? Że też wszystko diabli biorą... Znów to nie to miejsce i nie ten czas Już tak jakoś mam, od zawsze Gdybyś mogła spojrzeć na mnie choć raz Tak jak ja na Ciebie patrzę... Choć nie było/nie ma/nie będzie nas Nie wiem, jak ten ślad mam zatrzeć Mówisz: będzie dobrze; do góry łeb! Ale co Ty możesz wiedzieć...? Wszystko na nic, lecz że wszystko to blef Chciałbym szczerze móc powiedzieć Chyba wzbiera we mnie smutek i gniew Coraz trudniej tu usiedzieć Niby gra muzyka, ale gdzie bas? Co z tym, com uchwycił w kadrze? Znów to nie to miejsce i nie ten czas Już tak jakoś mam, od zawsze Gdybyś mogła spojrzeć na mnie choć raz Tak jak ja na Ciebie patrzę... Choć nie było/nie ma/nie będzie nas Nie wiem, jak ten ślad mam zatrzeć
-
I znów o Tobie myślę I znów Cię pragnę mieć Choć nie jest nic w porządku I czuję się jak śmieć Ale chyba mi odbiło Nim od Ciebie się odbiłem Pierwszy raz Stykamy się zbyt często Mijamy całkiem też Błądzimy po omacku Jak jakiś kurwa, jeż Jak po chujowym rozbiciu Ale zawsze jest nadzieja Jeszcze czas... Chodź ze mną jeśli chcesz żyć Jeśli chcesz zmyć Z siebie cały ten zgiełk Pomógłbym Ci jak tylko mogę i wiem Wbrew prawom wszem Oddalimy wnet lęk Niczym słoneczny blask Nieważne już nic Dziś znów będziemy pić Świat jest zły gdy jest Ci źle Jak ja dobrze to rozumiem... Jeszcze raz Chodź, w plener przejdziemy się Właśnie tak chcę Przecież nic złego w tym I choćby snooker był bez wyjścia, ja wiem Wszystko jest snem Z Tobą zbudził się bym Spójrz na mnie i Chodź ze mną jeśli chcesz żyć Jeśli chcesz zmyć Z siebie cały ten gniew To jakby fantastyczne, lecz dobrze wiem Opiniom wszem Na pohybel, gdzie zew Z Tobą iść w świetle gwiazd...
-
Nie zdajesz sobie sprawy Jaką słabość mam do Ciebie Jak bardzo na mnie działasz Chyba sama jeszcze nie wiesz Bo bardziej niż cokolwiek Jesteś słodka Tyś moją jest pociechą I choć różne masz oblicza Najchętniej bym Cię schrupał Delektując się w zaciszach Bo mimo przeciwności Jesteś słodka Smakujesz mi najbardziej Ze wszystkiego, czym Bóg darzy Nie dziwne, że niejeden O kimś jak Ty śni i marzy Że aż się prawie wstydzę Jesteś słodka Te moje wypociny Wiem, że gadka to utarta Lecz gdy się tak uśmiechasz Do mnie, wiem, żeś grzechu warta Nic na to nie poradzę Jesteś słodka Że aż się niemal wstydzę Jesteś słodka
-
3
-
@miauczenie owies trudno
-
Bunt! Ale co potem? Oby nie to samo z powrotem Oby tylko to co potem Nie miało stać się kolejnym kłopotem Bunt! Łatwo powiedzieć Może niezbyt trudno wykonać Lecz o skutkach pragnę wiedzieć Co do pożytku niech mnie ktoś przekona Bunt! Błędów naprawa? Czy byle jak i byle szybko? Bo ja nie mam nic przeciwko O ile faktycznie się raz postarać Bunt! Na lepsze zmiany? Czy kolejny czas zmarnowany? Czy w wyniku rewolucji Zrobimy kolejny krok w ewolucji?
-
Już od samego rana niebo płacze I podobno cały dzień ma taki być Lecz mimo wszystko w głowie się kołacze Po prostu rób swoje i przed siebie idź I wtedy nagle trafiasz w moje ręce To tylko przelotna sytuacja, wiem Tak chciałbym z Tobą zrobić móc coś więcej Lecz dziś nie zanosi się na happy end Bo to fikcja Taka sytuacja Co nie kończy dobrze się Choć co jakiś czas przekraczam granice Dzisiaj niemoc nieuchronnie grozi mi Choć nie mój błąd, to trochę się jej wstydzę Lecz nikt inny też już nie pomoże Ci Bo to fikcja Niech będą przeklęci Temu winni, woli złej To jest fikcja Mimo mych najszczerszych chęci Wietrze dobrej zmiany, wiej... Choć to fikcja Jak po moim śnie ostatnim Został niesmak, jakiś zgrzyt Bo to fikcja I Ty, i ja w matni Taki nasz niepewny byt...
-
(Duet: głos 1., głos 2., razem) Taka skromna i piękna jak wiosna Żyje sobie niedaleko stąd Oby komuś kiedyś szczęście przyniosła Oby sama też miała go w bród W swym rodzaju wręcz taka jedyna Czy to może być sen? Ależ skąd! Dla Niej wszystko; matko, co za dziewczyna! Jednak zdarza się czasami cud Ach, gdybyś tak zamieszkać mógł W ramionach Jej już aż po grób Więcej nic nie trzeba by, człowiecze, Ci Jak to wszystko ładnie pięknie brzmi Kiedy los znów sobie z Ciebie drwi... Niby mało wciąż sprawiedliwości Praca, dom i bezsilność co dnia Raz za razem, uderzając w próżnię Gdzieś słyszałeś to już, jak i ja Czemu ludzie się boją miłości Choć nie próbują unikać jej? Uciec przed nią chcą prędzej czy później Nieświadomi tak marności swej Skąd resztki wiary czerpać masz Gdy całe życie solo grasz? Gdzie w tym jakiś sens? Na próżno szukać go I choć mniejsze, to i tak wciąż zło Kiedy serce jak stłuczone szkło Ach, gdyby to tak mogło być... Że jednak masz dla kogo żyć... I innego więcej nic nie liczy się Kiedy patrzeć możesz w oczy te Odnajdując w końcu szczęście swe
-
Z jednej strony z czyjegoś szczęścia radość Z drugiej - obumieranie w środku Bez granic i końca gry uczuciami Których nie zdusił nikt w zarodku Chcemy tylko by stało nam się zadość Choć przecież samo się nie stanie Karmiąc się z apetytem złudzeniami Jak najtańsze ze wszystkich dranie Jak przezwyciężyć strach, nie łamiąc praw i serc? Gdzie szukać szczęścia, nie na chwilę? Kiedy więc I co czynić trzeba nam, by móc wierzyć znów Bez zbędnych, pustych słów...? Lubując się w patowych sytuacjach Na czymś tam ponoć nam zależy I tak się ochoczo oszukujemy Po czyjej stronie wina leży...? Jakieś rozbieżności w interpretacjach I ciągłe próbom poddawanie Chcemy tylko tego, czego nie wiemy Gotowym być nie będąc w stanie Wytrzymać trudno tak na dłuższą metę, wiem Niestety, najwyraźniej to nie tylko sen Czy nie dosyć już? Ile można? Znowu pat... I cyk, na tamten świat... Jak przezwyciężyć strach, nie łamiąc praw i serc? Gdzie szukać szczęścia, nie na chwilę? Kiedy więc I co czynić trzeba nam, by móc wierzyć znów Bez rzucanych na wiatr Tak czynów jak i słów...?
-
1
-
@miauczenie owies cudzych nie wstawiam; może faktycznie niepotrzebnie cytuję samego siebie ?
-
"Przecierany szlak W pełne słońca dni To tam, to znów z powrotem Nawet nie wiesz jak Ryjesz banię mi Aż zgrzeszyć mam ochotę Jakiś siwy dym Dziwne dźwięki i Te sny niedokończone... Gdzie nie zaszedłbym U tych samych drzwi Znów cały, stojąc, płonę Ale co mi tam Idzie dalej się Wszak co ma być to będzie Radę sobie dam Jeśli tylko chcę A niebo znajdę wszędzie Znowu w drogę czas... Niedyskretny chłód Uroki resztki kryje I choć nie ma gwiazd Ten sam wrażeń głód Aż serce mocniej bije Zmysłów niby-szał Niepokoju stan Żal wieczorową porą Ileż ja bym dał Za sensowny plan Na przekór wszem oporom... Ale co mi tam Żyje dalej się Wszak radzić sobie trzeba Póki jeszcze trwam Choć nie mówię nie Wystarczy mi tu nieba"
-
1: we wstępie chciałem się po prostu jakoś przywitać i przedstawić, więc nie wiem po co komu tu jakiekolwiek napięcie. 2: moje wiersze to jak być może napisałem we wtępie PIOSENKI; nie jestem muzykiem, więc nie piszę nut, tylko same teksty, a w tym przypadku chodzi o pewien rytm; mam takie pedanckie podejście, że zwracam uwagę na liczbę sylab w wersie i stąd takie precyzyjne frazy; pierwsze słyszę, że MUSI być bez ładu i składu (proszę to powiedzieć klasykom poezji, autorom sonetów itp. ?). 3: nie zaprzeczam, że być może nic w tych strofach odkrywczego; nie uważam jednak, że tekst musi być nie wiadomo jak oryginalny i metaforyczny, żeby zasłużyć sobie na miano utworu poetyckiego; moim skromnym zdaniem prosty przekaz też może czasem poruszyć i najważniejsze dla mnie jest, aby pisać o tym co przynosi życie (ktoś, kto miał kiedykolwiek tak samo, zrozumie). Dziękuję i pozdrawiam.
-
@w kropki bordo dlaczego "do d*y"?
-
@Vanilla oby jak najczęściej ? pozdrawiam
-
"Było niegdyś tak, że na ratunek Jej we śnie biegłem Choć tyle mogłem zrobić; na więcej liczyć nie mam co Lecz przynajmniej jeszcze całkiem w życiu swym nie poległem I może w końcu dane mi będzie wznieść się ponad dno Dosyć już robienia mam za kolejną w ścianie cegłę Niech mówią sobie, co zechcą, ale dla mnie to nie to Terminy upływu ważności coraz mniej odległe I rzadszy włos, za to w głowie myśli różnych ponad sto Łatwo przyszło, łatwo poszło Łatwo mieć; czy łatwo być? Łatwo dostać pouczenie Łatwo marzeniami żyć Mówże, do czego to doszło? Mówże mi, co słyszeć chcę Mówże, co jest dzisiaj w cenie? Mówże, ja nie poddam się Bywa czasem tak, że wokół same doczesne bzdury Co niektóre robią straszne rzeczy z wyobraźnią mą Nie wiem, czy mi się uda zmienić na lepsze stan, który Zmienić już czas najwyższy, ale wszystko i tak jest grą Jak noc po ciężkim dniu i do tego dniu złej fryzury Nadchodzi czas, że te słowa jakby same do mnie lgną Nie wiem, czy mi się uda załatać w pamięci dziury Lecz przynajmniej one na dobre i złe tu ze mną są Jakoś wyszło; darmo dane... Jakoś - będzie - co ma być Jakoś trzeba sobie radzić Jakoś trzeba dalej żyć Mów, że jestem grafomanem Mów, że tylko tego chcę Mów, że tak; mi możesz zdradzić Mów, że nie; ja słucham Cię"
-
"Jak wspaniale znów Cię widzieć Szkoda, że nie wpadasz częściej Bo gdy w końcu mnie odwiedzasz Czuję ulgę, quasi-szczęście Podtrzymujesz mnie na duchu Przez kolejny okres życia Znowu jestem w stanie odczuć Tę nieznośną lekkość bycia Bardzo cenię sobie Ciebie taką, jaka jesteś Choć istnieje wiele innych też, to Ty należysz do mnie Zatem zanim znikniesz znów, powoli rozpływając się By powrócić potem w całej swej okazałości Wiedz, że zawsze dobrze widzieć Cię Co ja bym bez Ciebie począł? Pewnie mogłoby być strasznie W każdym razie pewnym jest, że Byłoby mi ciężej znacznie By Cię mieć tak raz za razem Muszę dawać z siebie wszystko Zawsze lżej mi mimo trudu Na myśl, że już jesteś blisko Bardzo cenię sobie Ciebie taką, jaka jesteś Choć istnieje wiele innych też, to Ty należysz do mnie Zatem zanim znikniesz znów, powoli rozpływając się By powrócić potem w całej swej okazałości Wiedz, że zawsze dobrze widzieć Cię"
-
"Bywa, że niełatwo jest żyć bez znieczulenia Nawet jeśli chwila euforii bywa złudną I choć wokół tyle szmat, wciąż robi się brudno Może nie tylko ja dążę do oczyszczenia? Jak to dobrze, że się nie każe za marzenia... Szkoda tylko, że niektóre spełnić tak trudno Czy Ty jesteś też, tak jak ja, wyspą bezludną? Może skrywasz jakiś skarb do odnalezienia? Zdaje się, że przyszło mi żyć w dość dziwnych czasach Do których nadal się nie mogę dopasować Chociaż możliwości podobno cała masa Może Ty też czasem masz potrzebę się schować? Nie przestrzegać ani nie łamać tych ich zasad I pogadać o tym z kimś, choćby i bez słowa? Może jestem, jakby... Nie wiem... Gorszego sortu... I nie mi pisane coś więcej niźli twórczość? Albo w końcu trafi szlag tę całą wybiórczość i te statki dwa zawiną razem do portu? Może nie potrafię rozniecać w piecu ognia Ale wiedz, że pragnę rozpalić go w Twym sercu Nie pozwólmy na zbyt wiele loży szyderców Niech nie będzie straszna nam ich ideologia Zdaje się, że czegokolwiek bym nie dokonał Marny popis daję, grając wciąż w pojedynkę Ponoć jeszcze mam czas, lecz tego nikt z nas nie wie Może, nim odnajdę Cię, najpierw tutaj skonam? Lecz jeśli nam dane stworzyć szczęścia drobinkę Niechaj sczeznę wpierw, nim w tej jednej kwestii skrewię"
-
1
-
@error_erros zależy jak na to patrzeć; dla osób starszych ode mmie wciąż jeszcze jestem młody (mam 31 lat), natomiast utwór ten napisałem jakieś 8 lat temu.
-
"Cisza, zimne piwo, lekki wiatr w letni dzień słoneczny Widok na bezchmurne niebo nocą, utwór napisany Moja ulubiona muzyka - wszystko pięknie, ale Ile czasu musi jeszcze minąć, zanim się spotkamy? Bo intryguje mnie Twojej osoby fenomen Ty mrozisz w żyłach krew i swym żarem fajnie parzysz Gdy śnisz mi się tak wśród podświadomości chaosu Nie wiem tylko czemu nie pamiętam Twojej twarzy... Choć zamieszkujesz doprawdy dziwną krainę I widzę Cię dopiero, gdy zamykam oczy Zapadasz w pamięć, mimo że oblicz masz wiele Do Ciebie jednej warto wracać każdej nocy Czego więcej mógłbym chcieć? To chyba jasne Żeby taki sen był jak najbardziej proroczy Wszelkie dobro, jak i wszelkie zło, wszelkie co innego Nagle całkiem traci na znaczeniu w Twojej obecności Bo zawsze, kiedy mnie nawiedzasz (fakt, mogłabyś częściej...) Staję się trochę lepszym człowiekiem, wręcz do szpiku kości I mógłbym skarżyć się, że te sny bywają kruche Lecz po co, gdyś za dnia jest mi dodatkową siłą? I niech ktoś wmówi mi, że to po prostu przypadek... Rzadko kiedy słońce tak nade mną tam świeciło I Tobie życzę też dobrej nocy, dobrodziejko Oby nie zbyt piękna, byś być mogła też prawdziwą..."
-
Rozmowa z... (jak pragnę zdrowia!)
Pradzi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
*Utwór sprzed kilku lat, napisany pewnego jesiennego lub zimowego wieczoru, niemający nic wspólnego z obecną sytuacją. "Nic nie jest takie samo Nawet mleka smak Wieczorem czy też rano Rozpalony tak Sprawiłaś, że z łóżka już nie wychodzę I nie dajesz mi spać Już tracę dech i straszliwie się pocę... Specyfiki mam brać!? Proszę Cię, przestań igrać ze mną aż tak uparcie Doprowadzasz mnie już czasem do łez Przecież wiesz, że mężczyźni przeżywają to bardziej Tak po prostu zostać tu ze mną chcesz!? Ile to potrwa jeszcze? Już na samą myśl Przechodzą mnie znów dreszcze... Proszę, przestań gryźć Nikt inny nie robił mi takich rzeczy Nieźle dajesz mi w kość Słyszałem, że powinienem się leczyć W każdym razie mam dość Nie chcę Cię i już dobrze wiem, co mam z Tobą zrobić Choć osłabion, więcej nie dam się zwieść Zostaw mnie wreszcie, bowiem jesteś jak Balcerowicz Musisz odejść; trudno, mówię jak jest Daj mi żyć, po staremu, w pełni siły i chęci Nie chcę czuć się jak w obcym kraju wrak Co ma być, będzie, póki światem coś nadal kręci I nie będzie jakoś mi Ciebie brak" -
Gdyby jutro skończyć miał się świat
Pradzi opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"Każdy jeden zapisany wers Wszystko, co być miało dwojga serc Czy w chorobie, czy gdy byłem zdrów Nawet najdziwniejszy z moich snów To, co dali Ci, co r.i.p. Wszystko to, co nie zabiło mnie Na co poszedł każdy jeden grosz Cały czas, co minął; każdy gość Moje miasto i widoków moc Niebo w najbardziej gwiaździstą noc Zrozumienia kilka krótkich chwil Każda z przebytych pokornie mil Wszystko inne, co sens miało swój Co ukształtowało obraz mój Niech gdzieś pozostawi trwały ślad Gdyby jutro skończyć miał się świat Móc dokończyć wszystkie sprawy chcę Możliwie naprawić to, co złe Prawdziwej miłości poczuć smak I że już niczego mi nie brak Nie mieć więcej już się czego bać I świadectwo swej szczerości dać Znów odpocząć wśród złocistych pól Nie czuć, jak dokucza wszelki ból Unieważnić jakikolwiek żal Móc odwdzięczyć się za każdy dar Życzyć wszystkim dobrym ludziom, by Mogli spełnić swe najśmielsze sny Do końca zachować godność swą Ten ostatni raz zatańczyć z Nią Już nie licząc godzin ani lat Gdyby jutro skończyć miał się świat" -
"Kiedy z kominów przestanie lecieć dym I na nic zda się nawet najlepszy rym I główny boss finalnie będzie wiódł prym W tym, co nieuniknione Kiedy nie będzie komu naprawić szkód I pozostanie tylko nieznośny chłód Bez szans, że zdarzy jeszcze się jakiś cud Jak w koszmarach wyśnione Gdy świat powoli wyda ostatni swój dech Gdy pokryje go rdza, żaden mech ani pleśń Gdy już nikt nie policzy beztrosko do trzech I nie zabrzmi tu znajoma pieśń... Kiedy system ostatecznie trafi szlag Pod absolutnie każdą z tak wielu flag Bez znaczenia czyś jest dres czy król czy mag I bez żadnej litości Kiedy opadnie kurtyna, a z nią kurz I do checkpointu się nie da cofnąć już I gdy nie będzie, czy patrzeć wszerz, czy wzdłuż Zbyt wiele prócz nicości Gdy świat powoli wyda ostatni swój dech Gdy pokryje go rdza, żaden mech ani pleśń Gdy już nikt nie policzy beztrosko do trzech I nie zabrzmi tu znajoma pieśń Co wtedy? Zdziwienie? Zawód? Wrzask? Pretensje? Olśnienia nagły blask? W czas rychło... Gry koniec; poszli stąd! Nagroda!? Za popełniony błąd!? Gdy ujrzysz zmierzch, ale nie nadejdzie świt I nie pomoże żaden glitch ani cheat Gdy faktem się okaże największy mit Na ostatnim levelu Gdy świat powoli wyda ostatni swój dech Gdy pokryje go rdza, żaden mech ani pleśń Gdy już nikt nie policzy beztrosko do trzech I nie zabrzmi tu znajoma pieśń Co wtedy?"
-
(Utwór sprzed ok. 2 lat) "Nie mów mi, że sroga ma być zima Wszystko wyjdzie w praniu, okaże się Sorry, ale taki mamy klimat Chyba nie muszę przekonywać Cię Dopiero co przeżyliśmy suszę Myśląc zaraz znów do boju ruszę Robiąc na nie swoje kapelusze Lecz przynajmniej śpię Czemu tak się pragniesz sponiewierać Gdy wreszcie przychodzi tygodnia kres Jakby ktoś Ci wolność śmiał zabierać? Czyżby tkwił gdzieś tam w Tobie jakiś bies? Cóż to aż tak bardzo Ciebie zmusza Nawet jeśli potem jest katusza Gdy z rana nie tylko w gardle susza...? Mija kolejny rok egzystencji Który nie przynosi zbyt wielu zmian Nie wiesz wciąż, gdzie szukać masz esencji Jak wyrwać się z duchowych czterech ścian I choć jeszcze czasem coś Cię wzruszy Czoła nie potrafisz stawić suszy I mimo, że nie brak bratniej duszy Pozostajesz sam Bo choć jeszcze czasem coś Cię wzruszy Czoła nie potrafisz stawić suszy I mimo, że nie brak bratniej duszy Pozostajesz sam"
-
1