Lubię czasami będąc na bani chodzić po mieście
ludzie znudzeni pracą zmęczeni śnią o potędze
nikt mnie nie widzi nikt mnie nie słyszy i nie ocenia
żadne dzień dobry jak się masz brachu lub do widzenia
Pani z nocnego mówi-kolego-ja-koleżanko
tyle tu razy nocami byłem może masz manko?
a koleżanka-spać mi nie dajesz-spadaj kolego
czteropak piwa i paczka fajek dla podpitego?
Wziąłem i idę co mi wcisnęła ta z trzeciej zmiany
ta z drugiej była ździebko ładniejsza-tak między nami
zegar na wieży czas ludziom mierzy wybił już czwartą
szkoda że nie ma z kim tu pogadać-miasto wymarło
Jeszcze godzina-budzik się zżyma-oznajmi piątą
wstaną do pracy smętni rodacy z twarzą pomiętą
we śnie coś czuli marzenia snuli żyli akonto
a teraz znowu trzeba założyć na kark chomąto
Ja sobie idę deszcz na mnie pada i gdzieś mam wszystko
nie dam się stłamsić żadnym nakazom i jurysdykcjom
kiedyś na grobie ktoś mi napisze taką inskrypcję
żył kochał odszedł-rzeczywistością dotykał fikcję
@[email protected]
@Andrzej_Wojnowski
@Dag
dzięki za poczytanie i komentarze.
wierszyk ten jak babcię swoją kocham nie jest polityczny, gdyby był, pewnie wymieniłbym jeszcze kilku jeźdźców.
I
spadło ich podobno na ziemię miliony
a jeżeli na każdego anioła broniącego dostępu do nas
przypada jeden demon
byłaby to przerażająca wizja
lecz nie niemożliwa
a jeżeli prawdą jest co mówią stare księgi
i ten najlepszy ze światów
zbliża się nieuchronnie ku końcowi
bez względu na to co o tym sądzimy
może powinienem częściej uśmiechać się do sąsiadów
być mniej zgryźliwy
II
czterech jeźdźców osiodłało konie
przytwierdziło do siodeł wszystkie grzechy moje
Być ręcznikiem na twym ciele
gdy wychodzisz naga z wanny
wilgoć twoją wchłonąć w siebie
trochę bardziej być mniej twardym
Być grzebieniem co rozczesze
potargane twoje włosy
przefarbować je i upiąć
i nie mówić nigdy dosyć
Być bielizną biustonoszem
co okiełzna twoje piersi
lub stringami co się wpiją
w twoje ciało gdy się wiercisz
Być bamboszem kapciem butem
najmodniejszą być sukienką
otuliwszy twoje biodra
muskać je palcami lekko
Już się nie uzewnętrzniam
zamknąłem się jak małż w sobie
ogoliłem głowę
zapuszczam brodę
nie muszę już się wspinać
mam to gdzieś
chciał nie chciał trzeba kiedyś
ze szczytu na dół zejść
trzymamy się za dłonie już tylko na fotografiach
unikamy odpowiedzi nie zadając pytań
do perfekcji opanowaliśmy sztukę kamuflażu
ty zapominasz o moich urodzinach
ja o naszych rocznicach
Jesteś tylko ziarenkiem piasku
kroplą deszczu plamką w obrazku
jednak jesteś
nikt takich dłoni jak ty nie ma
wyjątkowy stwórcy poemat
piętno abyś nie czuł się winny
łuki pętle wiry elipsy
(Dłonie są krajobrazem serca.
-Karol Wojtyła)