Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Leszczym

Użytkownicy
  • Postów

    11 414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    51

Treść opublikowana przez Leszczym

  1. @joanna53 bardzo ładny, magiczny wiersz:))
  2. Wrażenie pierwsze: On to Piotruś Pan i co zrobić, że trzeba mu matkować, spojrzenie w lustro; rety jestem taki sam. O mamo!!! Wrażenie drugie: Widzę Go jako Mikołaja Kopernika, myślę o sobie w zupełnie innych kategoriach. Mamy się. Wrażenie kolejne: To skomplikowane, aby osobę nazwać po imieniu, o sobie pisać, e tam, co za żenua. Genoa. Życzę wszystkiego dobrego wszystkim tatom, a nawet ojcom:))
  3. Mawiają, że granice dla nas - Europejczyków - zawsze stoją otworem. Możesz wziąć bilet i tak po prostu, tak zwyczajnie i praktycznie bez przeszkód udać się do któregoś z europejskich państw. Czasem warto zdawać sobie z tego sprawę i doceniać tę bezsporną i jasną jak słońce okoliczność. Ja tak właśnie uczyniłem. Z podręcznym bagażem, w którym skitrałem perfumy Hugo Bossa oraz z torbą podróżną pamiętającą jeszcze niesamowity smak niejednej licealnej przygody wsiadłem do autobusu i wyruszyłem w podróż do przepięknej i malowniczej Francji, gdzie świetnie mi się pisze, zwłaszcza poezję, bo nie mam tam wystarczających warunków na napisanie prozy, choć zdarzają się wyjątki, jak to w życiu. Usiadłem przy oknie i z lubością przyglądałem się pejzażom mijanej okolicy. Drogi, zabudowania, samochody, budynki – dużo budynków zajęły moje myśli na dłuższą chwilę. Marzyłem i myślałem, myślałem i marzyłem, wybiegałem w przyszłość i wspominałem, wspominałem i wybiegałem w przyszłość. Od czasu do czasu przysypiałem. Powiedziałem też dzień dobry, dziękuję, przepraszam i kogoś, nie pamiętam kogo poczęstowałem papierosem. Z początku nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło, bo nie mogło, ponieważ nie było po temu żadnej, nawet najmniejszej okazji. Życie biegło zwyczajnym torem, a ja z tych, co lubują się w zwyczajności, czego zresztą musiałem się całymi latami nauczyć. W autobusie łatwiej mogłem rozprostować kości, bo miejsce obok przez całą drogę było wolne. Niektórzy twierdzą, zresztą nie bez racji, że całe życie to jedna, wielka i niekończąca się podróż. Jakież to oczywiste :) W pewnym momencie rypnął się mój komfort jazdy, bo na granicy z zachodnim krajem do autobusu weszli dwaj prawdopodobnie celnicy, a z całą pewnością osoby bardzo skrupulatne, poważne, przenikliwe i wnikliwe. I zaczęli nam pasażerom autobusu uważnie zaglądać w oczy, spodziewając się zresztą nie wiadomo czego. A ja siedziałem jak na żarzących się węglach z tymi lewymi perfumami Hugo Bossa, choć trzeba uczciwie przyznać, że zapach perfum dawno się ulotnił i bałem się, tak zwyczajnie się bałem, że mogą mnie przeszukać, zabrać perfumy i przyłożyć do tego wszystkiego jakąś karę nieosiągalnych dla mnie rozmiarów finansowych. Nie, nie bardzo czułem się winnym, ale sytuacja straciła niezaprzeczalny komfort i wygodę. Zresztą wybiegnę trochę naprzód i powiem Wam, że na pojedynczej trasie autobusowej z Warszawy do Francji takich kontroli było aż trzy, a na każdej z nich moje nerwy zamieniały się w postronki. Drżałem i drżałem i w końcu dojechałem na miejsce, tym razem z poczuciem wyraźnej ulgi i nieskrywaną niechęcią do perfum produkcji nierozpoznanej, rzekomo marki Hugo Bossa. Są tutaj tacy, którzy uwielbiają czuć adrenalinę, ale ja z pewnością do nich nie należę. Wiem, bo również i podczas tej podróży zdążyłem się o tym przekonać. Dość powiedzieć, że o mało tych perfum nie wyrzuciłem, ale coś mnie w tym jednak powstrzymało, a prawdopodobnie jakieś przeczucie na temat przyszłości, zresztą jak się później okazało w pełni uzasadnione. Poziom moich nerwów znacznie przekraczał wartość perfum i kosztował mnie zapewne więcej niż nieszczęsne sześćdziesiąt złotych i taka jest prawda. Gdy już było po wszystkim zmęczony i zmarnowany jazdą prawie ponad miarę dojechałem z przyjacielem, który odebrał mnie z dworca na moje nowe miejsce pobytu, to jest na wieś w ładnym, podmiejskim miejscu, jakby lekko bardziej oddalonym od cywilizacji, do której miewam niekiedy sporo zastrzeżeń. Zresztą jak wszyscy, bo w tym zakresie wcale się nie różnię od innych ludzi. Znów raczyłem sobie przypomnieć, że Francja to najzwyczajniej w świecie piękny kraj pięknych ludzi i miejsc, który zawsze warto odwiedzić. Po tej wielogodzinnej podróży uciąłem sobie solidną, kilkugodzinną drzemkę, żeby przede wszystkim zregenerować nadwątlone siły, odczucia i emocje. Co mi się przyśniło? Nic, a może jednak coś (najprawdopodobniej tak), ale rzecz w tym, że kompletnie tego nie pamiętam. Szkoda że tak się stało, bo bardzo lubię śnić i opisywać sny. Zresztą do przywiązywania uwagi do snów musiałem się przyzwyczaić – jak zresztą do wszystkiego co umiem, a czego musiałem się nauczyć. Umiem też nie umieć, czego również musiałem się nauczyć, ale to w gruncie rzeczy temat na osobną opowieść. Ogarnięcie się na miejscu, to jest na niewielkiej prowansalskiej wsi, na niemalże zupełnym odludziu zabrało mi bez mała tydzień. Uspokoiłem zszargane podróżą nerwy, zacząłem pracę na gospodarstwie i wypocząłem lekkim zapracowaniem, bo zacząłem pracować po trzy godziny dziennie przy pielęgnacji dużego ogrodu. Zresztą ktoś powie, że wskazana wyżej praca nie miała w sobie nic z harówki, a co za tym była kompletnie nieistotna i niepotrzebna, ale ja widzę to inaczej i wydaje mi się, że mam możliwość oraz uprawnienia do odmiennego postrzegania rzeczywistości. Zresztą mam na to stosowne papiery, ale to nie jest w gruncie rzeczy temat tej opowieści. Opanował mnie trudny do opanowania spokój, bo atmosfera zieloności, lasu, dużych przestrzeni, świeżego powietrza i gwiaździstego nieba przelała się do mojego wnętrza. Przegadałem kilka wieczorów z przyjacielem, dzięki czemu zdołaliśmy sobie wyjaśnić parę naszych spraw i przedstawić oraz niejako skonfrontować nasze punkty widzenia. Bo ja wiem, może doszliśmy do pewnych konstatacji? Opowiedzieliśmy kilka historii z życia wziętych, bo życie jak nic innego potrafi się przedziwnie układać w przepiękne konstrukty, nad którymi warto się niekiedy pochylić i bliżej się im przyjrzeć, a także opowiedzieć i omówić. Rzetelnego postrzegania z pozoru nieistotnych zdarzeń, okoliczności i wytworów przepięknej wyobraźni również musiałem się nauczyć, mało tego, ciągle i ciągle się uczę i mam nadzieję, że robię w tym systematyczne postępy, choć prawdę mówiąc mogę się mylić. Też prawda, że ciągle tego nie umiem. Włączyliśmy parę piosenek z internetu, przeczytaliśmy tamten wiersz i razem obejrzeliśmy kilka filmów, których fabuła stała się kanwą naszych dokładnych rozmów. Wypaliliśmy też kilka paczek papierosów oraz wypiliśmy bodajże trzy wina, ale czuję, że jest okoliczność w gruncie rzeczy nie warta wspominania. Już się poprawiam, no jasne, że tak :) Jestem w gruncie rzeczy grzecznym mężczyzną po przejściach i zawsze tak było i taka jest prawda (nie, tutaj się nie mylę). Zresztą bez przesady z tą grzecznością, bowiem brak umiaru w czymkolwiek - również w grzeczności - może mieć opłakane skutki. Z przyjacielem lubimy się jak bracia, ale jest to w gruncie rzeczy temat na inną opowieść. Jak tylko zdołałem się wystarczająco wdrożyć do francuskiej codzienności, on zabrał się do własnego domu własnych przestrzeni, obowiązków, bieżących zagadnień i rzecz jasna własnej namiastki wolności. Z uśmiechem na ustach pożegnaliśmy się, dziękując sobie nawzajem za te kilka drogocennych chwil. Powiedzieliśmy co trzeba. Poklepaliśmy się po plecach życząc sobie po prostu powodzenia. W tamtych, przecudownych okolicznościach czułem się właśnie bossem i kompletnie zapomniałem o lewych perfumach Hugo Bossa, ponieważ prawdę mówiąc do niczego nie były mi one potrzebne. W tamtym czasie używałem tylko sztyftu do pach, co w zupełności mi wystarczało. Nie wiem, ale może zdążyłem się już polubić z samoograniczaniem? W następnym tygodniu byłem sam na gospodarstwie, zupełnie sam, bo nikogo nie odwiedzałem, nie przyjmowałem gości, nigdzie nie bywałem, a wieczory spędzałem na spacerach po głuchym lesie. Mam wrażenie bliskie pewności, że prawie każdy mężczyzna (jeśli nie każdy) potrzebuje jak kania dżdżu chwil sam na sam ze sobą, z własnymi myślami, przemyśleniami i rozważaniami oraz fajnie się dzieje jeśli te chwile trwają trochę dłużej. Mi takie przebywanie samemu ze sobą zabrało cały tydzień i bardzo się z tego cieszę, a także całkiem miło tę okoliczność wspominam. Przypuszczam również, że kobiety mogą mieć podobne odczucia i potrzeby, ale nie znam ich specjalnie dobrze, dlatego moja wypowiedź w tym zakresie może nawet urągać rozumowi. Jak wspomniałem pracowałem w ogrodzie, w południe w miarę sprawnie szykowałem posiłki, a wieczorami odwiedzałem bezludny las, co i rusz powtarzając ścieżki spaceru. Prawdę mówiąc żaden ze mnie dobry kucharz dlatego moje przyrządzone dania to: ziemniaki takie, ziemniaczki inne, ziemniaki jeszcze inne, talarki, ziemniaki w garniturkach, frytki etc. itd. itp. Zdarzyło mi się też przygotować i zjeść buraczki. Czułem się całkiem nieźle i swobodnie dlatego w tamtym czasie również nie potrzebowałem perfum Hugo Bossa, zresztą prawdę mówiąc udało mi się nawet o nich zapomnieć. Jest coś interesującego w oglądaniu francuskiej telewizji wówczas gdy prawie w ogóle nie znasz języka francuskiego. Taka sytuacja niejako każe Ci dużo przeczuwać, domyślać się i w duchu dopowiadać, a to – mam wrażenie – całkiem nieźle kształtuje umiejętność wyobraźni, wyczuwania, dopowiadania i patrzenia na świat z własnej perspektywy. Czuję, że już umiem wszystko powyższe, a czego też latami obserwacji musiałem się nauczyć. Mogę się równie dobrze mylić w tym zakresie, zresztą jak w prawie każdym innym. Jakież to ważne mieć świadomość tego co się czuje i umie, a czego się nie wyczuwa i nie potrafi. W tamtym okresie nic nie napisałem, bo prawdę mówiąc nie przychodził mi żaden ważny temat na pisemną opowieść. Mam wrażenie, że pisanie może wiązać się z pewnym niepokojem i brakiem spokoju, a ja podczas tamtych chwil czułem się zupełnie inaczej, bo w ogóle nie czułem niepokoju i byłem nadzwyczaj wręcz spokojny. Tygodniowa samotność sprowokowała mnie jednak do pewnych działań i już wyjaśniam o co chodziło. Czy zapytasz mnie drogi Czytelniku o mój następny krok, czy się już teraz rozstajemy? Jednak zostałeś. Dziękuję. Bardzo dziękuję. Zatem kontynuujmy dalej.
  4. @Klaudia Gasztold cudowna, przecudowna puenta:))) Właściwie cały wiersz jest piękny, ale to subiektywna jest opinia:)
  5. @Sylwester_Lasota Super pomysł na wiersz. Jakież to prawdziwe - piszemy wiersze, opowiadania, teksty itd. itp. przepełniając je przekazem i zazwyczaj pozytywną treścią, a świat jak to świat, a obywatele jak to obywatele, kraje jak to kraje idą swoją zupełnie niewierszowaną drogą. Brawo!
  6. @w kropki bordo bardzo mi odpowiada myśl przewodnia tego tekstu o nadmiarze oczekiwań. Nadmiar oczekiwań zarówno ze strony kobiety jak i mężczyzny może być zarzewiem sporego konfliktu. To bezsprzeczny fakt. A wówczas faktycznie pojedyncze myśli, czyny, czy nie wiem symboliczna jajecznica mogą być ogniem zapalnym. Pełna zgoda:)
  7. @w kropki bordo jak to co? Wiersze! Całkiem zresztą niezłe i nie wiem udane? Mi się tam podobają te teksty:))
  8. @siachna mnie się też wiersz podoba. Trzymaj się!
  9. Żeby wskoczyć gdzieś do wiersza hulać skocznie między linijkami obskoczyć puentę i przenośnię tak zwyczajnie bacznie i po prostu mocy trza mocy jak najwięcej Aby wspiąć się na Górę Wysoką krętą ścieżką pośród pagórków nieopodal rzeczki wśród kamyków tak w podskokach w takt uśmiechu siły trza siły pełną omnipotencję By rozkochać piękną panią zauważyć ranki randki i wieczory śniadanie nawlec w full romantic widzieć jej wdzięk i wdzięczność serca trza serca do miłości Żeby nabyć ważną nieruchomość porszakiem śmigać najlepszym gościć się na stałe w restauracji bywać szastając na nieważne forsą pracy trza pracy nawet wieczornej Dziś w najcudniejszy z poranków wśród przejętych rolą towarzyszy przyszło mi przyznać swej niedoli w życiu zabrakło już powyższego co za żart i niefart, bo przestroga. Pod Szczawnicą siedzę w szczawiu;)
  10. @Nikodem Adamski puenta bardzo mi się podoba;))
  11. @beta_b udane pisanie :)) Ja też poproszę - trzynaście kilogramów spokoju :)
  12. @iwonaroma e tam, miniaturka bardzo mi się podoba, ale również tatuaże potrafią być niczego sobie.
  13. @GrumpyElf cenię Twoje wiersze, chyba właśnie za spokój i pewną dozę afirmacji. To też jak najbardziej wartościowa rzecz mi się wydaje:))
  14. @error_erros kurczę, extra, po prostu extra:)))
  15. @Miro-sław nie planuję tutaj grozy... Moje teksty zazwyczaj kończą się bardzo pozytywnie:)) Fakt, piszemy broń Boże.
  16. @Miro-sław są słabe i zamierzam to wykazać, ale nie wiem jeszcze dokładnie gdzie to opowiadanie mnie zaprowadzi. A czemu broń boże z małej, cóż sprawdzę pisownię.
  17. Był taki dzień w wiosennym kalendarzu, w którym w pełni przesiąknięty chęcią odmiany tu i teraz wylądowałem z biletem w jedną stronę do Francji na dworcu pekaesowym. Było słonecznie, miło, sympatycznie i radośnie w kontraście do zapyziałych zaułków zaniedbanego, podstarzałego i obdrapanego dworca. Zapach dworca był nieprzyjemny, ale przecież i ja paliłem papierosy jeden po drugim, dlatego kwestia brzydkiego zapachu również i mnie wprost dotyczyła. Bo ja wiem, może byłem trochę spocony? To właśnie motyw zapachu jest tutaj motywem przewodnim, ale nie uprzedzajmy zanadto wypadków. Stałem więc z fajkiem i wodą oraz spokojnie czekałem na autobus, który miał niebawem nadjechać i zabrać mnie właśnie mnie w zagraniczną podróż tylko częściowo i nie całkiem w nieznane. To fakt, że ja już tam, to znaczy we Francji kiedyś byłem dlatego jechałem nie pierwszy raz, a już któryś z kolei. Gdy stoję, czy nawet siedzę na ławce intensywnie myślę o rzeczywistości, ale proszę nie mylić mojego sposobu rozumowania z gonitwą myśli. Nawet gdy moje myśli są napięte, baczne, zmęczone, opisujące i bacznie obserwujące zastaną rzeczywistość, która przeplata się z moją skrywaną niezgodą na obecne, mam w sobie dużo lenistwa, dystansu, luzu, wesołości i wyrozumiałości dla otoczenia, którego i tak nie zmienię, choćbym nie wiem kiedyś napisał ten właśnie wiersz, czy to właśnie opowiadanie sięgające ramionami zasięgów państwowych, czy nawet światowych. Telefon, a w nim internet cierpliwie, systematycznie i codziennie tłumaczy mi świat, podsuwając co chwila wydarzenia pod refleksję. Prawdę mówiąc nie pamiętam co wtedy myślałem, gdy nagle, miękko i w sposób trudny do zauważenia i wychwycenia on do mnie podszedł. To był cudzoziemiec zza wschodniej granicy (prawdopodobnie Rosjanin), nieznacznie niższy ode mnie i jak się zaraz okazało niezbyt dobrze władający językiem polskim. Wyglądem, posturą, ubiorem i zachowaniem pięknie oraz rzetelnie wpasowywał się w panujący na dworcu klimat i tylko proszę sobie nie pomyśleć, że go źle oceniłem, czy miałem do niego jakieś zastrzeżenia. Nic z tych rzeczy. On nie był broń Boże odpychający, wręcz przeciwnie, bo swojskie, na pozór cwaniackie, swobodne i uśmiechnięte zachowanie przyciągało mnie do niego. Od bardzo dawna bardzo lubię podobnych jegomości i naprawdę nie widzę w tym nic złego, co wymagałoby ode mnie jakiejś poprawy, czy zmiany nastawienia. Lubię ludzi prostych, prostolinijnych, bezpośrednich, zaradnych na własny sposób, którzy sprawiają wrażenie nieokrzesanych, ale jak ich tylko zapytasz albo z nimi porozmawiasz choćby przez moment to zaraz się okazuje, że z tak zwanym życiem znacznie lepiej radzą sobie od ciebie. Dla przykładu obojętnie co by się nie działo weźmie taki jeden z drugim bez najmniejszych problemów, czy oporów wyciągnie jak z podziemi kilka stów, czy nawet parę tysięcy na bieżące utrzymanie. Taka postawa od prawie zawsze bardzo mi imponuje. Moje nastawienie ma coś z miłości do bliźniego – nie przeczę – ale bardzo proszę nie przesadzajmy z tą miłością. Osoby tego pokroju zostawiają na potem filozoficzne, metafizyczne lub miłosne pytania, bo teraz to trzeba zarobić na zapewne wynajęte mieszkanie, tablet dla dziecka i podobną w pewnym niedopracowaniu kobietę, która najprawdopodobniej nie jest formalną żoną, bo za formalnościami to się tak trzeba nachodzić, że bardzo wielu z nas z nich rezygnuje, a nie mi jest oceniać, czy dzieje się tak słusznie, czy zupełnie niesłusznie. Gdybym tylko mógł ja również nie zadawałbym sobie podobnych pytań tyle tylko, że nie zdążyłem się jeszcze tego nauczyć. Wszystko przede mną, a przynajmniej tak mi się wydaje. Lubię takich ludzi, aczkolwiek prawdę mówiąc mam niekiedy przekonanie, że wcale nie nadajemy na tych samych falach, bo się wręcz diametralnie różnimy. Zresztą ja mam wszechogarniające wrażenie bliskie pewności, że się tutaj znacznie różnię od przeważającej większości osób jakie spotykam na swojej drodze, ale w gruncie rzeczy i co do zasady jest to temat na osobną opowieść. Dość powiedzieć, że wydaje mi się, że dużo czuję, przeczuwam i wyczuwam, a wszystko to może być odbierane za skazę postawy, serca, duszy, czy charakteru. Czucie sprawia mi niekiedy kłopoty, ale ponieważ jest nieodłączną częścią mojej osobowości i nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Bywam też niekiedy przeczulony. Co jakiś czas łapałem się za prawą kieszeń, by sprawdzić, czy nie zgubiłem dokumentów, co przecież umożliwiłoby mi wyjazd. Zaraz się okazywało, że portfel jest na swoim miejscu. Na czym to ja ostatnio stanąłem? Aha, już wiem. Stałem na betonowym peronie pod metalowym zadaszeniem nieopodal drewnianej ławki. Aha, już sobie przypominam, podszedł do mnie facet z całą siatką wypełnioną po brzegi kwadratowymi różnościami. Z początku zupełnie nie wiedziałem o co mu chodzi i rzecz jasna nawet nie domyślałem się co ma w torbie. Wcale nie pomyślałem, że to ktoś w rodzaju akwizytora, co zresztą niebawem się okazało. Podszedł i zagadał łamaną polszczyzną, niewyraźnie proponując mi kupno perfum. Mówił coś o markach i podejrzanie niskich cenach. Mówił dużo, bez przerwy wypowiadając potok ciężkich do zrozumienia słów, bo trzeba uczciwie powiedzieć, że koślawił nasz język. Dużo gestykulował i co chwila zmieniał ton głosu, bo raz mówił zupełnie nisko, innym razem podnosił głos. Z początku wcale nie chciałem tych perfum od niego kupić, ale z każdą sekundą byłem coraz bliższy kupna jakiegoś flakoniku praktycznie za bezcen. Cały czas się jednak wahałem. Zdarzyło mi się też pomyśleć, żeby on się ode mnie odczepił i dał mi spokój. On widząc moje niezdecydowanie wyciągnął z grubej foliowej siatki flakon męskich perfum Hugo Bossa i mi je dał do ręki, mówiąc, że to prezent. Stałem więc z czerwono - czarnym pudełkiem w ręku w gruncie rzeczy ciesząc się, że dostałem prezent od tego fajnego człowieka, którego zdążyłem nawet polubić. Niestety on zaraz kazał mi sobie zapłacić sześćdziesiąt złotych, a ja po pierwsze pomyślałem, że to uczciwa i niewygórowana cena, a po drugie pomyślałem, że perfumy mogą mi się naprawdę przydać. Dlatego zapłaciłem, a co za tym idzie kupiłem perfumy, prawdę mówiąc, nawet nie sprawdzając ich zapachu. Kupna perfum nie żałuję do dzisiaj, ale nie uprzedzajmy wypadów. Ktoś powie, że kupiłem kota w worku. Zaraz on sobie poszedł i gdy wodziłem za nim wzrokiem udało mi się dostrzec, że podszedł do jakiegoś kolejnego przechodnia z otwartą propozycją sprzedaży. Usiadłem w kącie dworca na ławce i z umiarem popsikałem się okrągławym flakonem perfum, bowiem nie chciałem współpasażerom autobusu sprawić jakiejkolwiek zapachowej przykrości. Zapach perfum bardzo mi przypadł do gustu, bo był delikatny i słodkawy, chyba z nutką mandarynki i rozmarynu, choć wiedziałem, że to nie są oryginalne perfumy. Co poradzić, że nasze życie niekiedy wtrąca nas w tak zwany nielegal? Po pierwsze, uważać, bardzo ostrożnie uważać. Po drugie robić co do ciebie należy. Zresztą na tak postawione pytanie doskonałej recepty nie znam, bo i ja czasem tu i tam niekiedy błądzę. Jest mi bardzo ciężko mieć świadomość i wystarczającą wiedzę na temat wszystkich zasad, norm, zakazów, ograniczeń i potencjalnych nieuczciwości, bo ostatnio zrobiło się tego jakby więcej. Proszę mnie źle tutaj nie zrozumieć, bo nie mam najmniejszego zamiaru podważać ustroju naszego kraju, a nawet w jakiś ordynarny sposób poddawać w wątpliwość działań obecnej władzy, a moim zamiarem jest bardziej sygnalizowanie pewnych spraw i uważne obserwowanie oraz opisywanie niestety wyraźnych pęknięć i rzeczywistych wad obecnego systemu. Proszę tylko zauważyć, jak we wszelkie procedury i sposoby postępowania w zakresie wykrywania faktycznych i domniemanych wad oraz wypaczeń wkrada się informatyka i elektronika. Zresztą nie piszę tutaj nic nowego, bo chyba my wszyscy obserwujemy tę złożoność na co dzień. Czuję, że obserwowanie, wczuwanie się w nastrój otoczenia i opisywanie wrażeń jest właśnie moim powołaniem, choć i w tym zakresie, jak zresztą w każdym innym, mogę się mylić. Sądzę, że mam prawo do podobnych pomyłek. Już nie raz i nie dwa razy byłem w sytuacji poddania pod wątpliwość swojego powołania, dlatego zadaję Wam i sobie pytanie – czy powołanie jest dane każdemu z nas raz na zawsze w życiu? I zadaję następne pytanie – czy przypadkiem nie zdarza się tak, że przez całe życie trzymamy się niejako na siłę jakichś koncepcji, które w ogóle nie są dla nas spełnieniem naszego powołania? Właściwie czasami jedyne co mogę uczynić to starać się być przyzwoitym, co przeważnie mi wychodzi. A czasami, choć prawdę mówiąc w moim mniemaniu rzadko (mogę się mylić) nic mi z tego nie wychodzi i to też jest prawda. Ciągle się staram i staram i staram, a w życiu jak to w życiu, bywa bardzo różnie. Dobrze, ale czy krzywdzę? Tak, krzywdzę. Na każdym kroku krzywdzę i krzywdzę. Wszyscy krzywdzimy się nawzajem na przeróżny, choć bardzo często zupełnie nieumyślny, niezaplanowany, czy nieprzemyślany sposób. Takie są fakty. Zresztą w tym zakresie odsyłam do innych autorów, bo znacznie dokładniej rozwinęli tę myśl, a ja nie mam pomysłu co mógłbym tutaj jeszcze dodać i mogę ją jedynie przytoczyć. O czym to ja ostatnio mówiłem? Mówiłem o rozmowie z cudzoziemcem i dworcu autobusowym i jak się właśnie okazało niejako nieumyślnie i być może nierozważnie zabrnąłem w zarys poważnych zagadnień. Już się poprawiam, bo tutaj miałem tylko żartować i li tylko żartować. Już wracam na pozytywną stronę kartki. Muszę się pilnować akcentów, bo sytuacja, którą opisuję jest zwyczajnie zabawna :)
  18. @Miro-sław spoko, nie zrozumiałem Twoich słów :)) Właściwie dobrze, że to wyjaśniliśmy :))
  19. @Miro-sław Mirek tego tekstu proszę nie utożsamiać z dekalogiem. Faktycznie wyszło mi dziesięć punktów, choć planowałem jedenaście, ale łączenie tego tekstu z dziesięcioma przykazaniami w moim odczuciu jest lekką nadinterpretacją:)) Nie zrozum mnie źle, niech każdy kto czyta tekst interpretuje na swój sposób, ale moja intencja nie szła w stronę religijną w tym tekście.
  20. @Marek.zak1 poezja daje tyle możliwości, jest tak ogromnym potencjałem ciągle zmiennych okoliczności, języka, wyrażeń, obserwacji, punktów widzenia i jeszcze kilku innych rzeczy, że nie zginie nigdy. W perspektywie szerszej może lekko przycichnąć, trochę wygasnąć, obniżyć statystyki, apanaże i kilka innych spraw, ale żyć z nami będzie do samego, samiusieńkiego końca. I dobrze:)) Takie jest moje zdanie:))
  21. @Arsis Ja bardzo przepraszam, ale mogę sobie od czasu do czasu przeprosić:)
  22. @lena2_ bardzo ładny wiersz. Zapewne jakąś cząstkę siebie może warto zachować dla siebie, ale tak co do zasady odkrywajmy;))
  23. @aniat. mnie się poza bezsprzecznie świetną treścią wiersza bardzo podoba odpowiedni tytuł. Tutaj wszystko gra tyle, że opis nieciekawej sytuacji.
  24. Bardzo przepraszam. Ja się śmieję. Me oczy zapęzły dziś na strony bulwarówek. One nie dowierzają. Nic a nic. Mus jest mus. Czytam treści gdyż chcę wiedzieć. Im więcej tutaj czytam tym mniej wiem. Rany wszędzie widzę żółte tulipany. Mam wąty i bez przerwy gubię wątki. Jacy my skrupulatni, jacy dokładni. Bez skazy i bezbłędni. No jasne. Wszech treści panującego nieporządku. Puzzle układamy rozkładając układankę. Na czynniki pierwsze oraz pierwotne. Słowa nam się różowią od goryczy. Faki przebijają fake newsy. Redaktor karze mi w nic nie wierzyć. Ja raz jeszcze raz jeszcze przepraszam. Za śmiech w zupełnie złym miejscu. Za uśmiech kompletnie nie na miejscu. Proszę Pana ja już sobie pójdę. Na piwo proszę Pana. Wiem, że to jest mega szkodliwe. Nic nie szkodzi bo wszystko szkodzi. Skoczę w przerwie na fajka. Wiem, że płuca kłaniają się czernią. Mówisz mi, że nic mądrego nie napiszę. Prawda. Wszystko prawda. Święta prawda. Ja przepraszam, bardzo przepraszam. Że świata ni w ząb nie naprawię. Ponieważ tego nie umiem. Gdyż nie jestem w stanie. Bowiem jestem w stanie wskazującym. Wiem, że padła chała, szmira i bryndza. Banał przegania banał w banalności. Ja niniejszym przepraszam, mocno i mocniej. Inaczej nie potrafię. Ja się spróbuję nie poprawić!!!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...