ekversisto
Użytkownicy-
Postów
128 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez ekversisto
-
Czego dotknie, to spier…. z tego stresu brzuch go boli po niedzieli.
-
Kancelarię tu otwieram, dziś pomagam. Tu i teraz! Sprawa trudna ? no problemo! My tu mamy cud sistemo! Dwa tygodnie to najdłużej, pewnie szybciej was obsłużę (ale płacić trzeba z góry mamy w kancelarii szczury) Biurko patrzy pan dębowe u konkurencji wiórowe (choć w toalecie - nie powiem! jakby granat wrzucił człowiek) Niech pan spojrzy w moje oko prawdę cenię ja wysoko (już sprawdziłem, tu nie macie mojej gęby na plakacie) Jest interes - wieść się niesie, sprzedam tanio grunt przy lesie (kilka razy dnia jednego ten sam grunt a dopnę swego) Chcesz lokatę? ja podwoję w dwa tygodnie środki twoje (twoje, moje, to nie znaczy, przecież jesteśmy rodacy) Powie ci, że to okazja asystentka Dermabrazja (śliczna i dobra na łowy byś myśleć nie był gotowy) (A na koniec mój ciułaczu, śmiać się będę z twego płaczu)
-
Oda do długopisu
ekversisto odpowiedział(a) na ekversisto utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@fregamo mi tam pasuje do całości :) i czy miałeś na myśli "rozjechany" ;) ? pozdrawiam -
dziękuję taka rymowanka z ranka
-
Oda do długopisu
ekversisto odpowiedział(a) na ekversisto utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
papier szeleści od głębszych treści :) -
hipokryzja anorektyków bo już żyć z tym nie mogę
ekversisto odpowiedział(a) na lvltrash utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Klasa wiersz. -
Nic z przypadku nie powstało
ekversisto odpowiedział(a) na Maria_M utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Maria_M Bardzo mi się podoba ten wiersz, chociaż nie podzielam wniosków. Dobrze brzmi w głowie kiedy się go czyta. -
Liryczni w czasach zarazy
ekversisto odpowiedział(a) na Tomasz Kucina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wiersz ciekawy, ale o co chodzi z tym peelem? bo chyba trafiłem na środek filmu :)- 12 odpowiedzi
-
1
-
- społeczeństwo
- dywagacje
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy to się liczy, że stawiam kroki, gdy nogi głównie chodzą na boki?
-
Mój długopisie, pomóż mi dzisiaj chciałbym, by spod twego szurrr wyszedł istny atlas chmur by historia miała treść by ją można łyżką jeść by orkiestrą była drgnień by wyciągnąć morał zeń o, k….!, wypisany cały plan dnia rozj…..!
-
Jak te krowy
ekversisto odpowiedział(a) na Sylwester_Lasota utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
jeśli chodzi o zwierzęta, to tak myślę, że moralnie jesteśmy niżej, choć "inteligencko" wyżej Melodia wiersza do mnie nie przemawia, za to tematyka tak :) -
Nic dodać nic ująć (wyciągnięte z archiwum absurdów)
ekversisto opublikował(a) utwór w Warsztat dla prozy
BOHATER (rodzi się chociaż wolałby poczekać na lepsze czasy) MECHANIK (grzebiąc w swoim wehikule, który jakoś nie chce latać) O! Jakie ładne dziecko, ktoś je podrzucił, pewnie jest głodne. PROSTYTUTKA (bierze dziecko na ręce) Ładny bobasek, czy to pana? MECHANIK (wzruszając ramionami) Może być moje! BOHATER (najpierw standardowo) Mama! (potem już pewniej) Dzień dobry, ah jaki mamy piękny dzień, szkoda tylko, że cała reszta rzeczywistości jest do dupy! MECHANIK i PROSTYTUTKA (która upuściła dziecko, ale nie w odruchu sadyzmu, a ze zwykłego przestrachu) Ono mówi! BOHATER (rosnąc w oczach) No! Wielka rzecz, wy też. Cuda się dzieją. JEHOWA (w stroju biskupa) Ja też to zauważam, nie mam pojęcia skąd to się bierze. Może to sprawka Allaha, albo Jahwe. Ale oni to też ja! Nagromadziło się problemów, czas zebrać starszyznę. (woła Mojżesza, Abrahama, Eliasza i resztę) KLIENT (przychodzi i wychodzi z prostytutką) BOHATER (zasnął, ale z zamiarem obudzenia się, gdy będzie potrzebny) MECHANIK Do jasnej cholery, co tu jest źle, kurna, już czterdzieści dni naprawiam to gówno, czterdzieści dni bez jedzenia i picia. Słabnę! (słabnie) (pojawiają się Mojżesz, Abraham, Eliasz i reszta, w tym diabły) JEHOWA Zgromadziliśmy się tutaj, by odbudować w ludziach wiarę, przede wszystkim w to, że jesteśmy, ale też po to by zastanowić się co zrobić z tym siedliskiem upadku i szatana… SZATAN (który należy do starszyzny, jako, że jest demokracja, choć pozostaje w mniejszości) Sprzeciw! Proszę o wykreślenie słowa “szatana” z protokołu. JEHOWA Przychylam się. Hm. Jak już mówiłem, proponuję ponownie zniszczyć gatunek ludzki, oni zasługują na śmierć, zostawimy jednakże przy życiu co bojaźliwszych. Kto jest za potopem i ocaleniem tysiąca? SZATAN Sprzeciw! Nie zgadzam się na holocaust! NOE (jako reprezentant swojej frakcji) Jesteśmy za ocaleniem czterdziestu czterech, to będzie symboliczne, a zamiast potopu, to może tym razem trzęsienie ziemi. JEHOWA (trzymając w ręce młoteczek) Kto jest za ocaleniem dwóch, to będzie nawiązywało do Adama i Ewy, i co, trzęsienie ziemi? CAŁA STARSZYZNA ZA WYJĄTKIEM DIABŁÓW My! DIABŁY Hańba! Zbrodnia! JEHOWA (do stenotypistki) Proszę wykreślić słowa “hańba” i “zbrodnia” z protokołu. (uderza młoteczkiem o kaloryfer) Zebranie uważam za zamknięte. Do mnie należy wybór dwu ocalonych, przyszłego ziarna odnowy ładu moralnego. SZATAN A co z dziećmi, one są niewinne, za co mają cierpieć, to nie jest w porządku. To będzie morderstwo, prawdziwa rzeź niewiniątek! JEHOWA Proszę o spokój, decyzja zapadła a większość popiera, przypominam, że demokracja jest najdoskonalszym ustrojem i nie popełnia grubych błędów, są to co najwyżej potknięcia. (do sekretarza) Załączcie towarzyszu odpowiednie treści i przepowiednie do tekstu biblii. Jak się postaracie to czeka was awans. STARSZYZNA (rozchodzi się) MECHANIK Znowu nie chce działać, kur.a! To ja tu ręce urabiam po łokcie, nie jem, nie śpię, a to cholerstwo nawet śmigłem nie ruszy. PROSTYTUTKA Ktoś mnie wołał? BOHATER (uznając, że jest potrzebny budzi się ziewając, tak jak ty teraz) Ale jestem głodny, zjadłbym konia z kopytami. Hej, macie coś? PROSTYTUTKA Jesteś bardzo wygadany jak na noworodka, ale cóż, teraz pewniej szybciej się dojrzewa. BOHATER (znowu rośnie aż staje się mężczyzną) Chyba masz rację, szkoda tylko że umknęło mi dzieciństwo. Co za poroniony pomysł! JEHOWA (pojawia się w ogniu, dymie i iskrach, aby sprawić dobre wrażenie, a przynajmniej jakieś wrażenie) Witajcie, witajcie! Przybywam do was z dobrą nowiną! Oto dwoje z was stanie się zaczątkiem nowego świata. Jeszcze dziś zadrżą posady ziemi, otworzą się otchłanie i pogrążą nieprawomyślnych, ale ocaleją wierzący i ufający panu, to znaczy mnie. I to znaczy dwie osoby. Chwast niewierności zaś w czeluście zostanie wepchnięty i w owych czeluściach spłonie. Buu! BOHATER (na stojąco) ORAZ MECHANIK I PROSTYTUTKA (na klęczkach) Rany! JEHOWA (z namaszczeniem) Mechaniku! Mechaniku! MECHANIK (rozanielony, zapomniał nawet jak się przeklina) Tak Panie! JEHOWA Uruchom swą maszynę, wznieś się razem z prostytutką w przestworza, aby wypełniło się pismo, i byście uniknęli klątwy, jaka spadnie na ludzkość. MECHANIK (próbuje uruchomić) Nie chce działać, co robić? JEHOWA A czego się spodziewałeś, cudu? Najpierw wlej paliwo. (mechanik wlewa paliwo i odpala maszynę) Widzisz? Teraz działa, no, zabierz prostytutkę i odlatujcie, bo zaraz ziemię wywrócimy na lewą stronę. BOHATER (podnosząc rękę) Przepraszam?! JEHOWA A ty czego? Nie przeszkadzaj, tutaj się ciężko pracuje. BOHATER Ja też chcę lecieć, mogę się zabrać z nimi, nie chcę umierać, mam dopiero jeden dzień. Panie oszczędź mnie! (ryczy) JEHOWA Nie martw się, czeka cię życie wieczne. Będziesz śpiewał wraz z archaniołami o tym jak pięknie jest w raju, u boku Najjaśniejszego, Najświętszego, Najmądrzejszego, Wszechmocnego, Nieskończenie Miłosiernego… BOHATER Chcę żyć tutaj, na ziemi moich ojców, tfu, na ziemi moich.., hmm, to znaczy tutaj. JEHOWA (zdecydowanie) Nie mogę się na to zgodzić. To niemożliwe. Wykluczone. Zapomnij o tym. BOHATER Zapłacę. JEHOWA To nie wypada.. Wezmą mnie na języki… BOHATER W markach. JEHOWA Funtach. BOHATER Dolarach. JEHOWA Stoi. Ale płatne z góry. BOHATER Teraz nie mam, ale załatwię, przyrzekam, jak w Boga.., przyrzekam! JEHOWA Prostytutko i mechaniku! Wsiadajcie! A ty tu zostajesz, ciesz się i ufaj, bowiem przychodzi chwila, gdy poznasz wielką tajemnicę. BOHATER Ale ja nie chcę nic wiedzieć. Zabierz mnie. Zabierz! Odrobię zmywając naczynia. Tylko ocal mnie. JEHOWA (rozglądając się, niby to nic nie zauważa) Nic nie słyszę, nic nie słyszę. BOHATER Aha! To taki z ciebie “pan świata”, zbrodniarz, nicpoń skorumpowany, łapówkę to byś wziął, a ze swego “miłosiernego” serca to tylko piorunami ciskasz. Od tego jedynactwa zupełnie ci szajba odbiła. Nie zasługujesz na takie boże owieczki jakimi jesteśmy. Wypchaj się swoją wszechwładzą, ty, który myślisz, żeśmy są tylko teatralne figurki w twym obłąkańczym spektaklu. JEHOWA (drży z szeroko otwartymi oczyma) Nie mów tak, nie mów! Podkopujesz wiarę, niszcząc nas swymi oskarżeniami… (słabnie, rozmywa się i zaczyna powoli niknąć) Wiedz, iż gdy nas zabraknie, na świecie zapanuje chaos. Ludzie póki we mnie wierzą, zdolni są wybaczać, aby i im odpuszczono i aby mogli wejść do raju. BOHATER Przeklinam cię, bo jesteś jadem, który trawi duszę, jadem kłamstwa i obłudy, jadem cynizmu i draństwa. Już my jesteśmy lepsi od ciebie, u nas nawet zwierz ma dom bezpieczny w rezerwatach, ma miejsce, gdzie może się schronić. U ciebie zaś jak we wrzątku, wszędzie bucha jednakowa kipiel, twej niby-miłości, zbrodni, okrucieństwa, cierpienia, strachu i obłędu. JEHOWA (ostatkiem sił) Przestań. Ginąc w wierze ginę naprawdę. Stój! Błagam! BOHATER (z furią i tryumfem) Giń i bądź zapomniany! NARRATOR (nisko opłacany, więc zrobił sobie dłuższą przerwę, aż trafił na sam koniec) Tak oto ocalał świat, który miał być zniszczony. Nie ma bogów. Jeśli już to my nimi jesteśmy. Nasza wola, siła i walka - tylko to istnieje. Nasza miłość, nasza nienawiść. Energia uwalniana w pracy i w uczuciu. Nic więcej po nas nie zostanie. ((21.09.1999)) -
Wiele rzeczy lubią ludzie i żyć czysto i żyć w brudzie i żyć w wierze i bezbożnie chwytać dzień lub żyć ostrożnie Głupio, mądrze, pospolicie hałaśliwie, cicho, skrycie po trzeźwemu lub na haju ale w jednym się zgadzają Głupio, mądrze, pospolicie każdy chciałby Przeżyć życie.
-
końcówkę zrozumiałem za trzecim razem, ale wina leży po mojej stronie podoba mi się, może wykorzystam przy zrywaniu :)
-
Mój wiersz wykopany z archiwum :) nie dawałem tytułu
ekversisto opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Spójrz w niebo, widzisz księżyc, co w noc rozjaśnia gęsty, chciwy mrok. Tam w dali stoi opuszczona chata a w niej samotny nocny gość. Ponure, ociężałe chmury zalały mrokiem jasny kształt, ciemność oplotła chaty mury, co jak tonący w morzu trwa. Zmęczony senny samotny gość coś czyta z zakurzonych ksiąg, świeca ostatnia migotliwie błyska, lecz on nie widzi, on wciąż czyta z ksiąg... Wtem! w progu, przy drzwiach, szmer, coś zaskrzypiało, mroźne powietrze wdarło się przez okna i przygasł płomień resztki świecy w chacie. Zadrżał zmęczony cichy samotny gość, zadrgało w szybie ciężkie powietrze i echo w lesie jakby coś jęknęło. Lecz cóż to było ? - gość nadstawił ucha, czy imię w księdze tej mrocznej postaci... Kiedy tak myślał z niepokojem w duszy, znów o próg chaty echo się odbiło i o drzwi jakby wsparł się ktoś. Z sercem przy gardle, niespokojnym krokiem podszedł ku drzwiom i zapytał: kto ? zagrało echo, tym razem wyraźniej, dobył się oddech sapiący u wejścia; Gość nie był pewien, czy to jest naprawdę, czy to coś straszne mu się śni A rygiel puścił i drzwi się otwarły... Rankiem w samotny piękny jasny dom zawitał inny strudzony gość. Znalazł tamtego przy płonącej świecy i martwym wzrokiem pośród starych ksiąg.