Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

ZwariowanyOperatorCiupagi

Użytkownicy
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ZwariowanyOperatorCiupagi

  1. Tak, ten wiersz był zainspirowany wyborczym monologiem pana K. (bo RODO)
  2. Żeby nie było bandyctwa. Żeby nie było złodziejstwa. Żeby nie było niczego. Nie miało być niczego. Miało być wszystko. Żeby było wszystko. I stało się wszystko.
  3. Wierzę w Bogów Ojców stworzycieli niebios i ziem, jedynej rzeczy widzialnej i niewidzialnej. I w wielu Panów Jezusów Chrystusów, Synów Bożych wielorodzonych, którzy z Ojca są zrodzeni po jedynym wieku. Bogowie z Bogów, Światła ze Światłości, Bogowie prawdziwi z Bogów prawdziwych. Stworzeni, a nie zrodzeni. Podrzędni Ojcom, a przez nich wszystkości się stały. Oni to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpili z nieb i za sprawą Duchów Świętych przyjęli ciało z dziewic i stali się ludźmi. Ukrzyżowani również za nas, pod Poncjuszami Piłatami, zostali umęczeni i pogrzebani. Trzeciego dnia zmartwychwstali jak oznajmiają Pisma. Wstąpili do Nieba i siedzą po prawicach Bogów Ojców. I powtórnie przyjdą w chwałach sądzić żywego i umarłego; a Królestwa Ich nie będą końca.Wierzę w Duchów Świętych, Panów i Ożywicieli, którzy od Ojców i Synów pochodzą, którzy z Ojcami i Synami wspólnie odbierają uwielbienia i chwały; którzy mówili przez proroka. Wierzę w wszystkie, święte, powszechne i apostolskie Kościóły. Wyznaję wszystkie Chrzty na od­puszczenie grzechu. Oczekuję wskrzeszenia umarłego. I żywotów wiecznych w przyszłych światach. Amen.
  4. Piekło to nieskończona ciemność poza obszarem skończonej światłości.Niebo to góra lodowa zamarzniętego światła, a Piekło to mroźny ocean bez horyzontu.Nie czeka tam was cierpienie fizyczne lecz samotność i anarchia!Będziecie oddychać w wodzie, a tą wodą będzie ciemność.
  5. @jan kolmer Tak. Próbuje sobie przypomnieć jeden sen, potem ten sen prowadzi mnie w drugi, potem w trzeci i tak powstał ten opis. Jak tytuł wskazuje jest to zlepek snów. Za każdym razem wszystko wydaje się inne, ale podobne do miejsc odpowiedników w rzeczywistości. A jednak wszystkie można połączyć w jeden świat.
  6. Opuszczone wiejskie gospodarstwo. Zarośnięte mchem i zielenią. Drewniany most nad wyschniętą rzeczką. Z zielonego drzewa zwisają zielone jabłka. Tam też kończy się ścieżka. Za drzewem jest ceglany mur stodoły. Dalej nic nie pamiętam. Sen się urywa. Lecz ścieżka toczyła się wcześniej przez polany i wsie. I przez czarne przestrzenie, jakby zasłonięte czarną kurtyną. Z czasem ścieżka stała się asfaltową drogą. I kto zboczył zbyt daleko, ten wypadł poza rzeczywistość, do krzaczorów, tam gdzie na pomarańczowo-żółtych pagórkach rośnie fioletowa lebiodka. Asfaltowa droga prowadziła na wzgórze, na którym znajdowało się miasteczko o architekturze wsi. Ze wzgórza było widać wszystkie pola. Panowała tutaj teokracja. Kościół jest w remoncie. Kościół dwupiętrowy. Czasem zamienia się w cerkwie. To dlatego jest remont. Wkrótce zostanie odwiedzony przez prezydenta Rosji. Na ten czas kościół stanie się cerkwią. Niedawno odbył się tu pogrzeb dziewczyny, której ciało było składowane w pokoju z farbami i narzędziami, a przyczyna jej śmierci niewyjaśniona. lub zapomniana rozwidlenie dróg Jednak o innych porach, te same drogi prowadzą w różne miejsca. Przez znajomo wyglądające miejscowości, jednak nie będące niczym znajomym. We śnie odkrywają się zaginione ulice, których nie widać ludzkim okiem. Kilkaset kilometrów dalej, czerwony samochód jedzie przez las iglasty, zmierza w kierunku rezerwatu leśnego. Matka Boska jest matką chrzestną mafii, która gra w karty.
  7. @Zawierucha7 Z chęcią ujrzałabym Żwirka i Muchomorka lecącego w spodku w marsjańskiej atmosferze. A może taki odcinek był, tylko przegapiłam? Z tego co mi wiadomo, to na księżycu niestety nie rośnie żadna grzybnia, a szkoda. Jakże ciekawszy byłby program księżycowy gdyby Księżyc był zasiedlony.
  8. Zdecydowanie nie można zasnąć. Za dużo stresu i strachu o przyszłość narodu.
  9. Pośrodku bezczasu w przedwiecznej mgławicy nicości, w centrum pustki międzywymiarowej o nieskończonej liczbie wymiarów znajdowała się czterowymiarowa sferyczna czarna dziura, w której wnętrzu wnętrza zakwitł stelarny obiekt o jednej wysokości, szerokości i długości. Była to gwiazda świecąca białym światłem. Biały karzeł o wielkości znacznie przekraczającej wielkość klasycznych białych karłów w naszym wszechświecie. A im dalej upływał czas, tym stan plazmowo-gazowy przemieniał się coraz bardziej w stan ciekło-stały. Gwiazda skamieniała. Anomalyjny ten obiekt przyciągnął uwagę międzyświatowych podróżników bez ciała, bezcieląt zwanych Wiatrami. Wiatry stały się niewidzialną atmosferą skamieniałej Gwiazdy, pielęgnując prawa fizyki w kieszonkowej przestrzeni w której Gwiazda się znajdowała, tak żeby były stabilne, i żeby nie zapadła się sama w sobie. Ale nawet istoty bezcielesne nie żyją wiecznie. To, z czego się składały ulegało takiej samej degradacji jak materia organiczna, choć nie postępowała ona w latach, lecz w eonach, zarówno w drugim jak i trzecim kierunku czasu. Wiatry mając wielką moc zdecydowały, że staną się symboliczymi patronami wymiaru, przemieniając się w pięć sferycznych słońc i dwa czworościanowe księżyce orbitujący centralny obiekt, planetę wielkości słońca. (Siedem Figur) I jako słońca i księżyce istniały tak jak istnieją elektrony wokół atomu. A poza wymiarem (tym) czas nie płynął. Hiperprzestrzeń międzywymiarowa miała wszelkie możliwe kierunki przestrzeni, ale nie miała ani jednego kierunku czasu. Była jak czarny punkt otoczony wszystkimi wszechświatami, będąc zarazem ponadprzepaścią otaczająca wszystkie wszechświaty. Gdyby spróbować narysować dwuwymiarowy rozkład kostki o nieskończonej ilości wymiarów stał by się on całkowicie czarny. (zakładając że używamy czarnych liń jako krawędzi) Taka właśnie była hiperprzestrzeń. Była krzyczącą przestrzenią o kolorze, którybyśmy odebrali jako czarny. I rozgwieżdżone niebo. Nie gwiazdami, lecz wszechświatami, które nigdy nie gasły. A ich konstelacje tworzyły każdy możliwy wzór, którego ludzka wyobraźnia mogłaby się dopatrzeć. Albowiem było ich tak wiele, że ich liczba dochodziła do prawie nieskończoności. (przyp. Red.) Hiperprzestrzeń była jak hala wszystkich wymiarów. Tak jak powiedziała dziewiąta symfonia Bethoveena poprzez czwarte poruszenie: All dimensions hall. Dimensions hall. Dimensions all. To nie jest widok, do którego jest przystosowany ludzki wzrok, który żyje w otoczeniu trójwymiarowym. Nie sposób też sobie wyobrazić przestrzeni poza wszelkimi wymiarami czasu, gdzie wszystko działo się naraz i nigdy się nie działo zarazem nic. Istoty takie jak Wiatry, byłyby dla nas bogami. Dla siebie również. Tylko one potrafiłyby znaleźć głębszy środek czegoś co już samo w sobie jest środkiem. I znalazły. Na zawsze. Pod nigdy. Powierzchnia Gwiazdy składała się z granuli. Były to zastygłe kontynenty, niegdyś utworzone z niestabilnych zjonizowanych gazów. Teraz stały się skamieniałym stanem materii, utkanym z niemożliwych skał na bazie wodoru, węgla i tlenu i helu. Zastygły również majestatyczne łuki plazmowe, wyrzygiwane przez dawne słońce. Teraz stały majestatycznymi łukami z kamienia, o wysokości (kilkudziesięciu) tysięcy kilometrów. A jednak grawitacja ich nie burzyła. Atmosfera Gwiazdy stała się różówo-fioletowa. Była ona resztkiem wodoru i helu, który przetrwał proces kamienizacji i uleciał w górę, otulając ciało niebieskie. Jednak to nie Wiatry były przyczyną procesu fossylizacji, oni one ono były jedynie obserwatorami. Oni one ono sprawili sprawiły sprawiło że hel nie uleciał poza wyznaczoną granicę atmosfery, tak żeby tworzył poświatę wieczystą wokół megaplanety. I obserwowali. (sto lat) I obserwowały. (tysiąc lat) I obserwowało. (sto tysięcy lat) I obserwowału. (milion lat) I obserwowałom. (sto milionów lat) I obserwowałet (miliard lat) I obserwowałym (sto miliardów lat) I obserwowałam. (bilion lat) I obserwowałaś. (sto bilionów lat) I obserwaliśma. (biliard lat) Przez te puste eony działo się wiele rzeczy. Cywilizację rodziły się i zdychały. Rodziły się nowe definicje życia, czasem istniejąc równolegle a czasem prostopadle wobec siebie. Z węgla i tlenu tworzyły się związki chemiczne, pary trójkąty orgie haremy i tak dalej Niech będzie błogosławiony wodorotlenek i węglany. Gdyby nie one, nic by nie zaistniało tak jak zaistniało. Wszystkie te pierwiastki, choć niektóre podlegające innym prawom fizyki (co zostało skorygowane przez bezcielęta), znajdowały się w próżni pozawszechświatowej i były wsysane przez sferyczną czarną dziurę. Skąd one się tam wzięły? One zawsze tam były. Być może wyrzucone przez inne wszechświaty, przez anomalie typu czarne białe dziury z lejkiem wystawionym poza czasoprzestrzeń, tak że materia wsysana wysysana trafiła do hiperprzestrzeni. (na zawsze) To musiało być istne widowisko rywalizacji materii ze wszystkich wszechświatów. Zapewne większość uległa totalnej anihilacji. A przetrwali losowo najsilniejsi najsłabsi na drodze kosmochemicznej ewolucji poza prawami czasu. Albo ktoś im (pierwiastkom) dopomógł. Zapewne też zdarzyły się karykatury typu jednowymiarowy atom połączony z dwuwymiarowym atomem z trójwymiarowym atomem z czterowymiarowym atomem (i tak w nieskończoność) Ale to raczej mało prawdopodobne. Atmosferum pomogłyśmywam tak żeby zaistniałoto tak jak zaistniało. Wiatry pochodziły z Atmosferum. Z Atmosferum pochodziła Gwiazda. Od Gwiazdy pochodziły Cywilizacje. Z Cywilizacji pochodziły Królestwa i Księstwa i Władze i Zastępy i Zwierzchności i Republiki i Federacje i Unie Bywało że różne życia i narody nigdy ze sobą się nie spotykały, gdyż odległość między nimi była zbyt wielka, a rzeka między granulami zbyt głęboka. I tak oto coś kwitło i więdło. A ich kwiaty zawsze miały kolor w odcieniach międzyróżu a międzyfioletu. A ich łodygi zawsze miały kolor w spektrum niezliczalnych szarości. Od bieli do czerni. A ich światło pięciu słońc było inne niż nasze światło. A ewolucja lub inny proces doprowadziła do powstania nieznanych barwników. Szarych chlorofili. Ale nigdy nie zakwitła ani nie zwiędła zieleń. Bo zieleni nie było. Póki jej nie odkryły inteligentne stworzenia. Spośród wielu historii Cywilizacji istniały, istnieją i istnieć były 3 główne: Linia czasowa Psonów (albowiem ich Forma przypominała psa) Linia czasowa Kotonów (albowiem ich Forma przypominała kota) Linia czasowa Kogutonów (albowiem ich Forma przypominała koguta) A linie czasowe miały swoje linie czasowe, miriady wszechświatów równoległych. Bo te trzy cywilizacje stały się największe, Ale nigdy się nie spotkały. Lecz zanim istniały Cywilizacje istniały nieskończenie długie prehistorie, w której jaskiniach mieszkali kamienni Olbrzymi, i sami byli nośnikiem kamiennych jaskiń, które stały się potem nośnikami istot w nich zamieszkujących. Olbrzymi byli martwą naturą, nieożywionymi górami, które przez losowe fluktuacje zostały pobudzone na chwilę do życia. Tak oto przez eony góry się wypiętrzały i przemieszczały. Prądy konwekcyjne sprawiały że granule ze sobą kolidowały i powstawały pasma górskie. Wieczna fuzja jądrowa pod opatrznością Siedmiu Figur powodowała prądy konwekcyjne. Właśnie gdzieś w jednej z jaskiń która niegdyś była wnętrznością Olbrzyma zatliła się jedna z oznak inteligencji. Ogień gaśnie. Blask ciemnieje. Nie zna granic Nieskończony. Wiele tysięcy lat później, skamieniałe łuki stały się trypometropoliami. I Cywilizacja pięła się coraz wyżej. A im wyżej się pięła, tym słabsza była grawitacja Gwiazdy, która w naszym wszechświecie powinna ich przygnieść. Ale nie przygniotła. I pięła się coraz wyżej. Choć nie znała obróbki metalu. Nie znała też wojen, śmierci ani głodu. Bo natury obrosły wszechświat. A jej owoce były liczne jak wieloświat. I drzewa żyły z nią w harmonii. Nie czuły bólu gdy je ścinała.
  10. Czy to nawiązanie do trzech koni Lecha Czecha i Rusa z polskiej przygodówki (świetnej zresztą) point n click "Reksio i Wehikuł Czasu" ? Iha
  11. Nie, jednak tu tylko żyją ryby: przepraszam pomyliłem Oceany tu nie chodzi o Ocean Wieloświata lecz o Ocean przysłowiowy, żartobliwy To tylko nazwa jeziora: cyrku polodowcowego ulokowanego gdzieś w górach niezwykle przypominających nasze polskie Tatry Tu tylko żyją ryby. Nie ma ośmiornic ani płaszczek. Tu tylko żyją ryby. I jest bardzo ciemno, im bardziej bliżej dna. Jedyna łódź podwodna jaka tu się udała to żywy człowiek w kombinezonie. Który w swoim kręgosłupie miał wszczepione kulki. (które były wszechświatami)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...