mam w głowie bałagan,
więc go zostawiam
bałaganię dalej
zostawiam aż się zakurzy, aż stanie się niezrozumiały
jak te wszystkie książki ze strychu, których nie przeczytałam
jak papier, do którego nie przywykłam
jak dojrzałe dialogi, których nie jestem w stanie ożywić
krzyczą na mnie przeszłe myśli?
martwi ludzie nie słyszą
bierność robi się ciężka, całkiem jak mój oddech po przegranym wyścigu
zjazd z rollercoastera
znów serce zaleje żal, niezrozumienie, gniew na samą siebie
górnolotność musi być czysta
ciało w bezruchu, klatka się unosi, oddycham
to już nie pomaga?
martwi ludzie nie oddychają
przetrwanie niezaakceptowane
później przechodzę nieco wyżej,
ręce wspieram na kolanach
jest dobrze
pójdę kawałek
jest dobrze?