Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

jan122

Użytkownicy
  • Postów

    129
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jan122

  1. jan122

    Henry Rollins i LSD

    <3
  2. To samo, ślicznie opisujesz ból, cierpienie. Tylko uwaga, dla mnie pozamerytoryczna (tekst jest tekst, sztuka jest sztuka): to dalej jest cierpienie. Ty cierpisz, a mnie przez to dobrze, bo dostaję tego efekt. To jak z jedzeniem mięsa: ktoś cierpi, a potem ktoś zjada jego szczątki i mu (czy jej) smacznie.
  3. Ale się ładnie boisz. Ale serio. Ładnie.
  4. Prawda jest taka, że moich kolegów od piwa mógłbyś mi zazdrościć. Jak Ci przejdzie zaśpiewaj razem z nami. Przejdzie szybciej, jak pozbędziesz się kija, Konfucjusz mówił, że trzeba mieć w sobie taki moralny pręt do pomiaru, ale to było dawno temu.
  5. Fajne, bo wyraźny rytm u mnie budzi skojarzenia, których nie da się wyczytać ze samych słów. Jakbyś potrafi swoimi słowami wzbudzić moje, bardzo osobiste wspomnienia. Nie jakieś takie z narracją, z jakaś historią, tylko takie obrazki, nie wiadomo skąd. Dobredobredobre.
  6. 11 rund nie znam się na szachach jeszcze mniej na boksie szachmaty pięścią ciosy zadawane przez piony każdy strzeże swojej królowej każdy służy swojemu królowi krew na szachownicy z rozerwanego łuku brwiowego one one nie mają tylko skrzydeł a wszystko inne tak są jak piękne pociski są jedynym powodem dla którego kopanie kawałka skóry ma smak, może nie ma sensu, ale ma smak i jeśli pachnie wam to szatnią to spoko, może was nawet to brzydzić bo przecież wiadomo, że nie mogę patrzeć na nie bez głodu ale właśnie dlatego dla mnie to jest właściwe miejsce dla każdego z moich sześćset sześćdziesięciu sześciu zmysłów i dlatego też nie potrafię patrzeć na nie ze wstydem porne czyli prostytucja tak mówi słownik i jasne, że to ja sprzedaję się właśnie jak najbardziej patrząc choćbym nie płacił bo daję duszę, jakby była monetą ale cóż lubię, bo jeśli to jest porno, to "jestem pornografem" i do diabła z duszą! zawsze będzie mi za mało cudzych ciał, i ruchu, skoro można z taką czułością, jak ta Pani Lust potrafi pokazać gdzie i poprowadzić tam tak że słowa Dobrej Dziewczynki do Pizzamena "chcę żebyś skończył na mojej twarzy, tak jak to robią w pornosach" wzruszają do łez
  7. @AnDante zdecydowanie wolę pisać o jednej z ważniejszych części mojego życia, czyli seksie, w taki sposób, by miało to coś wspólnego z rzeczywistym jej przebiegiem i nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie w seksie uczestniczy kutas.
  8. @Jacek_K W każdym razie może być narzędziem wyonaczenia lub zonaczenia, jak sądzę i nadaje się do tentegowania. A jak nie, to już tak jest, bo ja, mój własny językoznawca i prezes rady języka jasiowego tak ustalam.
  9. @Alexandra O. Warunkiem koniecznym wiedzy wcale nie musi być ograniczenie wiedzy do skończonych i statycznych tożsamości. Przeciwnie: iluzje jakie rodzi doszukiwanie się takich tożsamości mogą ograniczać zakres wiedzy, zmniejszać jej wartość poznawczą i upośledzać poznawczo podmiot. O. Znajomość siebie stąd może ściśle wiązać się ze "stawaniem się sobą", być procesem dynamicznym i przed to utrudniać uprzedmiotowienie.
  10. @AnDante kolego, nic nie poradzę na to, że choćby z racji używanych przez Ciebie końcówek autor nie zamierza takich rzeczy Tobie pokazywać. Tekst ostatecznie zwrócony jest do kobiety nie przez przypadek, tylko ze względu na moje upodobania. Przepraszam, jeśli Cię jakoś zmyliłem.
  11. @AnDante <3 :D :* polecam muzyczkę!
  12. gdy zdejmuję Ci majtki to jest moment wyniesienia bo wiem, że za chwilę przejdę przez granicę Nieba, tam gdzie jasność i błękit i czerń, gdzie kończy się błękit ciemna dolina, która prowadzi w górę kończy się w twojej głowie tam jest białe światło dlatego moimi ustami, językiem, palcami i kutasem chcę dojść to twojej głowy do światła i na powietrze (tak, jestem zwierzęciem podziemnym i mam rogi, chwytaj je!) kobieto, nic nie jest mi bliższe niż miejsce nad chmurami wśród gwiazd (ile można żyć w podziemiu, gdy pamięta się swobodny lot?) tych, co ponad moją i twoją głową w Tobie natomiast jest jedyna ścieżka tam i nie zrozum mnie źle na nic Niebo jeśli nie ma tego wędrowania jeśli nie ma Ciebie bo droga jest większa od celu zawsze a jak powinno zakończyć się to, co nie może mieć końca? a jak powinno zakończyć się to, co nie może mieć końca? a jak powinno zakończyć się to, co nie może mieć końca? a jak powinno zakończyć się to, co nie może mieć końca? prawda jest taka, że skończyć możesz to tylko Ty!
  13. jak przepłynąć noc? po pierwsze: nie szarp się bo noc wtedy gęstnieje i dusi po drugie: noc płynie gdzie chce, a Ty z nią zaufaj jej nie, nie wiemy gdzie płynie noc podejrzewamy, że do dnia patrzymy na horyzont a on pełznie w naszą stronę i ziewa widzimy wtedy jego paszczę pełną gwiazd zachwyt zabija strach
  14. Ostateczne ważne jest to, czy chcesz. No, ale łatwiej sprawdzić czy chcesz, gdy jesteś skupiona, nie wahająca się itd. O ile ja mam cokolwiek do powiedzenia o twojej woli. Chyba nie chciałbym mieć. Wolałbym, żebyś robiła co chcesz, niezwykle często kręci mnie właśnie to, gdy ja robię co chcę, a inni też.
  15. Natomiast gadanie z własnym aniołem stróżem służy głównie temu, żeby ktoś sam sobie umiał odpowiedzieć na pewne pytania, na które nie jest w danym momencie sam sobie odpowiedzieć. Tak, może się to wydawać głupie, rzadko z tego korzystam, ale być może komuś pomaga.
  16. Dlatego wolę (chyba, żaden ze mnie znawca) Hessle'ego niż Crowleyego (krowli nie krowlej, btw). On nie pisze o jakimś trudnym do pojęciu zjednoczeniu się z jakimś Wszechświatem (duża litera! Baczność!), tylko dogadaniu się ze samym sobą. Nie zawsze mu wierzę, ale moim zdaniem w tym jest lepszym telemitą, niż Crowley. Dalej wolę Hyatta (też nie bez uwag, upierdliwy jestem). Konflikt też jest ważny. Można nawet twierdzić, że "wszystko jest walką". O ile się to komuś przyda, moim zdaniem. Ja najbardziej lubię walczyć ze samym sobą. Z wielkim umiarem, bo to boli, a ja jestem przecież delikatnym kfiatuszkiem. Ale to drugie to słabość (ta delikatność), a ta walką jest wspaniała, i żeby w niej uczestniczyć, i wygrywać, mogę walczyć z innymi po to. Trudno mi odpowiedzieć, bo dla mnie oczywiste było, że to niebo (moim zdaniem mogą być inne) jest jednoosobowe. Każdemu takiego życzę. Nigdy na przekór losowi, jeśli on jest całkowicie prawdziwym porządkiem rzeczy. Ale zgoda na taki los nie oznacza w najmniejszym stopniu posłuszeństwa komukolwiek. Nie da się sprzeciwiać "prawom fizyki", te "prawa" właśnie powodują, że jestem taki, jaki jestem i pisze do Ciebie to co piszę w tej chwili. Jak się im "sprzeciwię", będę im równie posłuszny, jak przed "sprzeciwem". Inaczej: bunt o którym piszesz jest dla mnie pozorem, ale nie jest tak, że bunt uważam zawsze za pozór. Do Prawdziwej Woli (znowu duże litery) czy do seksu, czy do stanu przed oderwania od piersi? W każdym razie, niepokój, przynajmniej na początku, jako uczucie, takie czyste, nie teoretyzowane, jest jak najbardziej na miejscu (w każdym wypadku). Chyba, że doświadczenia z bardzo wczesnego dzieciństwa (i porodu w tym) masz bardzo szczęśliwe. I w każdym razie nie wydaje mi się to niczym przestarzałym, sam pomysł, że można znaleźć w sobie coś, co jest bardziej prawdziwe, niż to co się o sobie wie w danym momencie. znaleźć lub wynaleźć, wymyślić. Bo w kwestii odkrywania nigdy nie potrafiłem się określić: czy odkrywca tworzy czy odkrywa? Znaczy, ten, który odkrył prawa ruchu czy przemian pierwiastków coś odkrył, ten, który wpadł na pomysł, że można uprawiać logiki quasispójne coś wymyślił, ale wydaje mi się, że jeden musiał na coś wpaść, ten pierwszy, a ten drugi musiał coś wiedzieć. Tak czy siak: jeśli jest się odpowiednio skupionym, nie ma się wahania, nie wierzy się ani trochę ponad to, w co jest koniecznym wierzyć i ma się w sobie spokój, to jest coś, co ja nazwałbym prawdziwą wolą.
  17. Myślę, że to niebo staje się czyjeś, gdy sobie zdasz sprawę z tej małości. Pierwszy raz poczułem to na lądzie: zobaczyłem jedną kreskę na horyzoncie, od lewa do prawa, z której wyszło całe życie. W tym ja. I jednocześnie byłem wciąż sobą: nikt inny nie mógł czuć tego co ja. Oczywiście, mógł czuć taką samą małość i powiązanie z resztą świata. Ale nie mógł być dalej mną. To "zniszczcie, skażcie" jest w sumie dość głupawe, bo niekoniecznie ktoś musiałby w ogóle zwrócić na mnie uwagę. Z drugiej strony jest narcystyczne i egoistyczne, czyli na miejscu. Bo podejrzewam, że czułem to, co czuje człowiek przed oderwaniem od piersi, przetworzone przez moje doświadczenia. Erwin Hessle nazwałby to pewnie Prawdziwą Wolą. oraz I bolesne, i niepokojące, i cudne. Mocno przekraczające to, czym się jest, ale nie zrywające z tym. Lepszy jest tylko seks, o ile jest psychiczna więź: ale też z podobnych powodów. Rzecz w tym, że w tym wypadku może być moje i to wyraża mój skrajny egoizm i narcyzm, co najwyżej (mam nadzieję!) nieźle przetworzony. Tak, dalej jest to absurdem, ale absurdem, który odczuwałem.
  18. Morze jest wielkie Było zawsze Ja jestem chwilę, najmniejszy z najmniejszych Ja na dachu promu i nikogo innego Pada lekki deszcz Papieros się wypala A wiatr przebija mnie na wylot Bo może już mnie nie ma? Kto mi to powie? Nie ma innych, więc nie ma też słów Przynajmniej takich, które muszą coś znaczyć Uczucia i emocje bledną Myśli stają się odległym brzęczeniem muchy Jak cudownie! Tak, przyznaje się, to jest ucieczka Skażcie mnie za to! Zniszcie! Z zadrości chyba, że jest niebo Że to nie wasze niebo Że ono jest moje Tylko moje
  19. Wcale nie za ostro. Ok, piszę teraz nie prowokacyjnie czy po to, by zbijać coś co napisałeś: jak wyrazić takie uczucia i wspomnienia inaczej?
  20. Ej, ludzie, no nie mogę wyrzucić trzykrotnego powtórzenia imienia człowieka, zwłaszcza, że mnie przynajmniej się kojarzy z dzwonem bijącym na pogrzebie. Sorry, gust i smak to sprawa bardzo indywidualne i subiektywna, ale nie zdolność domyślania się czy mniej-więcej porządek uroczystości. A skoro tak: czemu miałbym nie zaznaczyć, że bił dzwon i dlaczego nie mam tego kojarzyć z imieniem człowieka, który umarł? Kłamię o pogrzebie czy wymagam zbyt wiele od czytelnika? W zasadzie mam natomiast inny zarzut: nie ma nic o tym, jak brukarz schodził pod ziemię. A dostrzegam w tym pewien porządek. A tekst jest sentymentalny najzwyczajniej z powodu, że pisałem go, odczuwając sentymenty. Jedni płakali po Miecugowie, drudzy po Wojtyle, ja po Adamie, bo był dla mnie ważniejszy niż dwóch poprzedników wymienionych. W pierwszym dniu pokazywał mi, jak stopą przytrzymać koło w taczce, żeby nie uciekała. Miał niezwykłe poczucie humoru. I zawsze kupował obiad (jak akurat szliśmy "na ciepłe") nie tylko dla siebie, ale tez dla swojego psa. A czasem chyba mi ten obiad dla psa podrzucał, niesłusznie myśląc, że może głoduję (a jestem i byłem tylko żarłoczny). Także nie widzę powodu, najmniejszego, by sobie go sentymentalnie, acz dowcipnie, wulgarnie i alkoholicznie, powspominać, bo on taki był (i zresztą ja jeszcze taki jestem). Czuje wręcz, że to mój obowiązek.
  21. Tekst trochę taki jak gra wstępna bez ciągu dalszego, chcę więcej, nie dostaję. A jakby nie było wielkie wspomniane miłosierdzie, dalej jestem ateistą. Dlatego: napisz więcej o tym, jakbyś mógł.
  22. To serio niedobrze, że to takie dobre, w sensie tekst, bo to straszne, że dobry tekst może dotyczyć czegoś takiego. Mam nadzieję, że o mnie obrzydliwych i strasznych rzeczach piszesz równie dobrze, bo za cholerę Cię tu bardziej nie pochwalę, ze względu na temat. To nie zarzut, raczej się tłumaczę.
  23. wspomnienie człowieka który umarł jak najbardziej może być sentymentalne.
  24. Rinzai wsławił się tym, że w odróżnieniu od całej reszty posłusznych łysych łbów on zwykł bić swojego opata.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...