Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anthony

Użytkownicy
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anthony

  1. W pisaniu wierszy, Twój talent się przejawia, Tak szybko? Czy to nie przesada? Strasznie imponuje, Taki zmysł i ogłada. Bo widzisz, Każde słowo prowokuje, Nigdy wierszy nie pisałem. Dlaczego mi to imponuje? Nie wiem, Może piękny umysł, W rzeczy samej, W tym się przejawia? Podszedłem cynicznie, Żeby góry zdobywać, Ponoć jacyś przodkowie moi, Postanowili pisywać, Odkrywać, Co ja tu robię, Nie wiem Czy się kompromituję?
  2. Zdarza mi się przesadnie prowokować, w poszukiwaniu granic. Jeśli poczułaś się urażona, przyjmij moje przeprosiny. Jeśli o mnie chodzi, nie dbam o wszelkie insynuację. Ale wyjść nie wyjdę, chyba, że admin stwierdzi iż - o zgrozo - jestem piewcą i sprawcą zgorszenia. Natomiast jeśli chciałaś mi dokopać bo poczułaś się urażona, sprytne posunięcie, choć diagnoza błędna. Pozdrawiam :D
  3. Nie odebrałem tego tak :) Pomimo deficytów wiedzy wynikających z mojej ignorancji, inteligencja podpowiada mi, że dalsze rozważania zabrną w kierunku, do którego nie powinniśmy zmierzać. Przynajmniej na publicznym forum :D A Twoja koleżanka ostrzegała :D Cóż, czasem lubie zbyt prowokować emocjonalnie, stąd moje wiersze, a raczej zabawa słowem. Inteligentne Panie :D
  4. No ok, masz mnie. Nie mam zamiaru polemizować z Michałem Aniołem xd
  5. Cóż, ja osobiście przyznam szczerze i bez bicia, że pierwsze co pomyslałem to o biblijnym królu Dawidzie.Niezgłębione są meandry narcystycznej duszy :) Dla jasności, piszę to z dystansem i z lekką kpiną i autoironią co osobiście bywa dość uciążliwe, że trzeba tłumaczyć. Ale cóż. Pozdrawiam serdecznie.
  6. Pałac świata w miłości sacrum, Światłem rozpostarty, Tylko do połowy. W oddali goście osadzeni w profanum, Wyczekują na spektakl, Tanecznej rozmowy. Rozbrzmiewają tarabany. To znak. Do tanga biją dzwony. Goście milkną. Pierwszy takt. Światła cichną. Czy to świat urojony? Gdzie chwasty w duszach codziennie kwitną? Gdzie słowa w gardłach ugrzęzłe milkną? Gdzie myśli w oparach hipokryzji cichną? Czy miłość jest tylko oniryczną wizją? Miłość, która pragnie, odrzuca i przebacza? Miłość, która ciągle uwagi się domaga? Miłość, która broni, gdy zło ukradkiem wkracza? Czy w miłości zawsze potrzebna jest odwaga?
  7. Byłaś dość urocza i zabawna, to zasłużyłaś ;p
  8. Hm, jakiś komar, Przez okno wleciał Przyglądnął, uszczypnął, Pobrał krew Uśmiechnał się. A nie, To komarzyca! :D
  9. Proszę, zawsze iskierka :) -
  10. Wiersz ładny i tytuł ciekawy :) Klisza w ciemni, by odkryć, dotknąć w pełni, Wosk sam się stopi, Nie drap, Krew rozjuszy, Wytropi. Kolejne pręgi. Daj kliszy wyschnąć, Bo każdy obraz po wyjściu z ciemni Blaknie by prysnąć, Credo dopełnić.
  11. Dziękuję za opinię. Nie specjalnie mam ochotę bronić stworzonego potworka powstałego w wyniku szybkiego spisania strumienia świadomości, ale cóż, taki w istocie był zamysł, choć można było go bardziej wycyzelować pod wieloma względami. Co do inspiracji - chodziło o "Inni ludzie" Doroty Masłowskiej - https://ebookpoint.pl/ksiazki/inni-ludzie-dorota-maslowska,e_0tqa.htm Pozdrawiam :)
  12. Tak, ale w zasadzie jest to "kpliwy" neologizm, charakterystyczny dla podmiotu.
  13. Inspirowane Dorotą Masłowską – boginią, z której osocze śródmózgowe spijać chciałby o poranku na Olimpie, bez kompleksów, że oni ambrozję, a on nic, w dodatku bezczelnie w kolejkę się wbijając. Wstał pewien chłopiec, choć metryka wskazywałaby, że mężczyzna, O nikłej brodzie, bez pejsów bo od tygodnia nie golił, Odwinął pościel lewą ręką w lewo i wstał, prawą stopę postawił przy stole, szaryzna, Poprzednia, nocy poprzedniej, choć znów – kwestia powszechna, biadolił. Bo poprzednio-powszechnej nocy pił. Co robił? Gówno uskuteczniał, życiowy ambaras, Przesadnie, jak zwykle choć – znów – w myślach widział paradoks chaosów ról, Tych ludzkich, życiowych. W sklepach, na pocztach, w poczekalniach. Widział marazm, Na twarzach niebytów, choć – znów – funkcjonujących w bytach nieobecnych. Orał jak wół. Na polach nieszczęsnych. Nieurodzajnych ziemiach, pełnych niechęci bezkresów. Po co? To samo wspominał późną nocą uskuteczniając swą niemoc jak król na kolanach. Ale wstał, odbył ablucję poranną, skrupulatnie jak ciapate na pustyniach, gdzie nomady kroczą, Boso, a dumnie. A on w skarpetach najkach. To ogłada? Żałosna przesada? Po ablucji po kawę skoczył, parzoną w stylu wschodnim, gdzie kubek, wrzątek i sypana. Potem łyk i papieros, w towarzystwie odoru wczorajczego. Wewnętrzny konflikt, jakaś zwada, Ponowna, choć wczoraj, gdy pił zwady nie było, a przyszła - jak mara. Kofeinowa parada. W kiblu na dwójce, po fajce i bójce - z odbytem - wygrana. Triumfalnie w rytm triumfu, Wskoczył pod prysznic ponownie, gorący, w podskokach na zmianę z zimną, spiął klatkę i biceps, Wyskoczył z kabiny, potem triceps, przed lustrem zębów uśmiech, czar prysł. Niestrudzenie popędził pod palmptop, dopełnił obrządek po kęs wczorajszy. Najceps, Rym nieskładny - pomyślał - jebać, snobami wzgardził. Podsnoby. Jego umysł to zmysł, Ten szósty nadludzki, niczeński, wróć. Fryderyka na myśli miał. I ruch spazmatyczny w tle, Na więcej nie starczyło sił. Pół h pisania - 2h edytowania, mam dość ale jestem względnie zadowolony xd Krytyczko krytyku, wskaż mi niegodziwość w tym limeryku
  14. Czego oczekujesz, Magdaleno droga? Trochę prowokujesz, napawa mną trwoga, Stawiasz żądania, poskładać oczekujesz, Obnażeń pragniesz, konsolidujesz. Uchylę Ci rąbek, bez zobowiązań, W barterze żądam równej wymiany, Twych myśli i pragnień, i ich powiązań, Nie funduj mi proszę banału parady. Nie jestem pisarzem ani poetą, To los na to skazał, mówiłem weto, Od lat uciekałem w kierunku przeto, Odwrotnym od ducha, wszak ku bezdechom. Najpierw powoli, bez wzniosłej swawoli, Pod rękę Cię wezmę i chwycę, dowoli, Z mocą mi znaną i wedle uznania, W abstrakcję, szaleństwo, do zakochania. Pokaże Ci odcień ludzkich otchłani, Im głębiej tym ciemniej, oczy bieleją, Prawda i kłamstwo na styku, na grani, Stromej i śliskiej, cyrograf, pergamin. W Twych wierszach widać mariaż i sprzeczność Kobiety wrażliwej choć niegodziwej, Odważnej, wrażliwej, skrytej, jebliwej, Tej trudnej co marzy – o miłość po wieczność. Opowiedz mi zatem o swych przekonaniach, Dzieciństwie, miłościach, istoty doznaniach, Powiedz kim jesteś, zdejmij swą maskę, Ostrożnie jednak, ujmij ją w fraszkę. Jeśli rozczarowałem – wybacz, naprawdę tłukłem się z tym. :) PS. Jak wy strasznie operujecie cynizmem i sarkazmem niskich lotów. Dziewczyny, nie bądźcie takie okrutne :) Pozdrawiam :D
  15. Dobra, dobra mamuśki. Wywołałaś pomidora Magda :) Jakoś strasznie nie mam weny choć z jednej strony temat mi bliski (połowicznie przynajmniej). Czy to szklarni wina? Czy to zła gospodynia? Nie, to przez powietrze złe… na pewno. Albo nie… to hydroponika. Albo wiem! No przecież! Toż to cholerne… te, no mów. Szkło szklarniowe! Było starego typu… nie to co teraz robią, phi. Dyfuzyjne. Rozumiesz? Wewnątrz sama elektronika! Automatycznie regulowany kąt padania promieni słonecznych. Idealne rozproszenie światła. To dopiero byłoby zajebiście dochodowe! Z tego to byłyby pomidory. Najwyższa rentowność i zwrot z inwestycji. Innymi słowy – rozwiązanie kurwa przyszłościowe! … Jakby posłuchała, to by miała zbiory, a tak to… – rzecze pomidor do pomidora kompana. Nadgryziony choć szklisty. Wyblakły choć na zieleń wystawiony. Za bardzo rozpamiętujesz – odpowiada pomidor kompan – i to z samego rana. W szklarni miałem wrogów kilka, a poza nią ilość niezliczona - odpowiedział zamyślony. Pozdrawiam :)
  16. Pod Twą diagnozę, umysłu i serca, W trzecim i czwartym kwartecie wiersza, Dlaczego tak pięknie dopięłaś swego, Rzucając słowem, w dajmonion, w ego. Pokaż mi więcej ponad dajmonion, Pozwól uwierzyć, obmyj mnie dłonią, Swej namiętności z piątego kwartetu, Niech mną zawładnie, według tercetu. Łona, piersi i ust Twych nieznanych, W złej kolejności, nadziei wyznanych, Tak niepoważnie, na forum, odważnie, Wyobrażeń, pragnień, bliskości, nieważne. Po winie i piwie, i wódce, przeważnie.
  17. Dziękuję za Twój komentarz i wiersz. Podoba mi się w nim to połączenie prostoty z subtelnymi odniesieniami, jednocześnie nienachalnym, jakkolwiekby to banalnie nie zabrzmiało :) Zaintrygował mnie. Kończę właśnie butelkę winą w porozumieniu z moim Dajmonionem i w toku tej nienajlepszej współpracy stworzyliśmy coś takiego :) Pozdrawiam. Dajmonion Twój wdzięczny, o zgodę Go pytasz, Nienachalnie traktuje. Mój Dajmonion rachuje, O czym Te wersji traktują, gdy je czytasz. Mój Dajmonion jak pies wściekły na uwięzi, Z kłem i z łapą do ataku, a z pyska leci mu ślina, To pewne, myślę, znów trupów się upomina, Już nie wiem, czy ja czy on mnie w swych kajdanach trzyma Na uwięzi.. Twój Dajmonion jak owieczka. O swoje się upomina owszem, ale to wciąż, choć zgrabne, cośkolwiek, Wilka nie rozczuli, Mój nieustannego oddania, zapewnień pragnie, niezgrabne gdziekolwiek. Mój Dajmonion uwielbia niszczyć aby budować, To po zwycięstwo mówi. Aby je lepiej kosztować! To niedorzeczne, żałosne, bezsilnie negocjuje, Ostatkiem sił go trzymam, przez lata, a i tak przeciw mnie knuje...
  18. Moje pierwsze dwa wiersze w życiu. Udostępniłem aby zweryfikować, czy czyste grafomaństwo czy potencjał do pracy. O kurwie Oczy dziewki patrzą z oddali, Toż to jest kurwa, wszyscy mawiali. Jeden się znalazł co głosom nie wierzył, Podszedł do kurwy i w cipę pobieżył. Prawdę i piękno ponoć zobaczył, Fantazjom uległ, nocami majaczył, Że kurwa ta piękna, to świat ją wypaczył, Nieludzko okrutnie jej miłość zniesmaczył. Ten co się znalazł, w amoku się podjął, Kurwę wyzwolić z rozpustnej niedoli. Teraz po nocach przeklina, biadoli, Że kurwa skrzywdziła, choć nic jej nie odjął. Morał z wierszyka tego jest taki, Że kurwa choć piękna, da Ci we znaki! Uciekaj czym prędzej od Kurwy spojrzenia, Z fasonem i klasą mów do widzenia! Eudajmonia Daimonion w spojrzeniu pogardy nie kryje, Od obelg nie stroni, wyrzuca pomyje, W swe dziecię bezbronne, chwyta za szyję, Napawa się wzrokiem, gdy dziecię się wije. Fenomen potężny, morduje afonią, Nasyca się dreszczem i katatonią. Zbuntowanych mami ataraksji symfonią, Wewnętrzną martwotą, okrytą ironią. Eudajmonia zanika w dziecięcych źrenicach, Tkanki martwieją w sennych obietnicach. Serce w swych ostatnich podrygach i skowytach, Broni się przed podróżą po bezdrożach życia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...