
Maciej Midor
Użytkownicy-
Postów
60 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Maciej Midor
-
tu ja roślina trująca a przecież jesteś my
-
tak. to taki dom z papieru. chociaż może raczej z waty. kanu
-
czasem jestem cięty na papierze
-
i slam poetycki wybucham śmiechem choć ciągle zajęty ogniem
-
Ani istnieje Ani nie istnieje
-
2
-
wszechświat - zamknięty w sobie zawsze nosi przy sobie klamkę w razie gdyby miał wyjść na głupka i nigdy nie wrócić
-
światło czuję w każdej komórce moje palce - ćmy I am? I phone
-
i pies mieszka w Buddzie nie przywiązany bez szczekania na cud
-
wczoraj na gwieździe przysiadłem zmęczył mnie żar niebo zwęglone jak świat w źrenicy spoczywa blask księżyc to inkaust srebrzysty zakrystia mas gdzie idziesz słodyczku z miast? poślę po ciebie czas kwaśny eliksir istnienia co spala ostatni wrzask ostatni krzyk był tu człek, ale znikł moja wina moja wina moja cała u kroję kraj na kraksę słońc gorąco zimno biję dzwon śmierć to łaska mego pana i cicho sza i sza tana nemesis genesis Jezus z Nazareth tu jest syn tu jest duch tu jest chłopców trzech a wystarczy jeden by zabijać zaś ominąć grzech Ukraina Ukraina ukrój więc mi też śmierć to sen chwila bólu potem paski kont rolne kiedy wszyscy umrzecie wreszcie skończę tę wojnę zamknij oczka ręce w amen to ostatni jest sakrament głośno powiedz moje imię sława sława która minie i w Zełenskim i w Putinie jeno nazwa jeno klient kosić równo kosić równo bo jesteście jedno gówno wszystko znika wszystko znika moje imię polityka wczoraj na gwieździe przysiadłem wieniec uplotłem z popiołu nie mam imienia nie mam sensu
-
To bardzo miłe, dziękuję ❤️
-
Wow, dzięki ❤️
-
Dziękuję bardzo za opinię, pomyślę o tym... Pozdrowienia
-
Dziękuję bardzo. Ciekawa perspektywa z tym erotykiem :) pozdrowionka!
-
pół-noc Chrystus patrzy przez Judasza nie to sąsiad o tej porze może to prorok Ilja z Podlasia ale czemu tutaj dzisiaj teraz panie co pan panie nad moim łóżkiem panie Budda idę patelnia na ogniu smażony strach ona w szlafroku krzyczy idę śnię zbutwiałe drewno mojego ciała walczy dawno nie byłem snem niebieski Budda wisi w obłokach dymu ryż dochodzi siadamy on mówi oświecenie jest nie-oświeceniem pijemy żar wypływa pajęczy kącik ust nabrzmiewa sąsiad zasypia wracam gdzie byłeś ujmuję jej dłoń jak księżyc srebrzą się jej oczy to był dom zjawa śniło ci się nie jest tam zasypiam Chrystus patrzy przez Judasza reptilianie Patryk Vega moja żona sen jest jawą obudzenie się jest śnieniem
-
3
-
słychać pikanie na kasie w żabce, albo mojego serca pikanie. ledwo oddycham, pik, pik. ma pani naszą aplikację? pik. moje serce. pik, pik. pin i zielony. drukować potwierdzenie? serce mnie boli. słucham? pik, pik. krople mi kapią z oświecenia mojego na promocji. z mojego samadhi przeterminowanego. oddaj mi mój spokój kurwa ducha w subskrypcji co go skradliście, co już wygasł jak lampa wieczorna przy kościele pod wezwaniem przenajświętszego rozczarowania. pik, pik. gdzie jest mój dom? pik. może coś z naszej oferty specjalnej? draże czekoladopodobne? lustra człekokształtne? myśli obwisłe? proszę tylko colę w puszce podłużnej i pół litra jasnych myśli. takich o śmiesznych kotkach, o kolorowych szalikach. i dwie myśli miłe o bogu, i kilka o Lucyferze też miłych. przykładam serce do terminala. wszechświat wybucha. wszystkie clickbaity cicho rozproszone. zamieszkają w gwiazdach. zroszona pustka w dłoniach przynosi wibrującą ulgę. manekin w witrynie spogląda na mnie porozumiewawczo. pyta kim jestem. nasze dłonie dotykają się przez szybę.
-
widziałeś mnie piorun tańczył na wrzosowisku w pustej butelce po soku obierałem jabłko ligol jakbym rozbierał się nagły przeskok trzymasz mnie w dłoniach jak pobite szkło nurzam się w twoim oddechu pierdzę i zasypiam droga mleczna spływa mi z ust jest dzisiaj piję z wymion smutnej krowy w telewizji bełkot papieża w moim sercu Andromeda na kablu twoje słowa iskrzą puszczasz słuchawkę głupi dźwięk wczoraj oglądałem "Into the Wild" gubię się gdzieś na Alasce czas nie istnieje widziałeś mnie z komnat niebieskich w godzinę próby mamy do pogadania dopijam kompot i wychodzę czekaj kocham cię w porządku wiem daję ci tamten piorun płacę kartą karton mleka unoszę krztuszę się halo
-
na zdjęciu wyszedłem z ciała z kadru wyszedłem po czas by pobyć z tobą jeszcze nad błękitną ramą nieba wyszedłem ładnie poważnie z nonszalanckim uśmiechem razem ulatujemy nad konstrukt poza koncepcję wiary i niewiary wyszedłem na fajkę na balkon wyszedłem młodo miałem ci jeszcze tyle opowiedzieć zdjęcie martwo szepcze chwile rozmazane twarze na zdjęciu wyszedłem szwów aparatu szczęka mnie boli szczekam na aparat jak aktorka Kantora boję się strach jest sztucznym wytworem rozpuszczam na zdjęciu wyszedłem pola i lasy polaroid mamo, wyszedłem na zdjęciu jak twój syn w praktyce jestem wichrem nad stawem cichym nieuchwytnym blask mój obrabiasz w photoshopie sztuczna inteligencja zdjęcie ze mnie szkła po wybuchu domu iluzji wyszedłem przez komin fotka tka niezrozumienie tego kim jestem teraz wszyscy mówią uwaga ser
-
w mojej herbacie jest ćma budzi się we mnie wulkan wściekły maj debile obchodzą nowy rok na około żeby stary mógł wciąż ich kąsać krwawię w mojej herbacie jest mucha szukam jej źrenic pijany gównianą poezją tańczę milczenie kóz mięso pulsuje w mojej herbacie jest iskra wpadła z ogniska jak wulgarne słowo na płótnie usiadła modliszka pije oksydant czerwień kapie na świeżą niewinność w mojej herbacie jest czas odmierza ciosy pomysłów ludzkości na zmianę grudzień wiruje w łonie istnienia w mojej herbacie jest śnieg prawie nie czuć oddycham piję wściekły maj majaczy w cieczy gaśnie mrok stary, nowy jeden chuj