Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

marekg

Użytkownicy
  • Postów

    502
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi opublikowane przez marekg

  1. a od kamienia jest tylko rzut
    i słowo zamienione w pięść

    ułamki sekund
    dzielimy na nowo
    wulgaryzmy unieważniamy

    po drugiej stronie
    w maślanej przestrzeni
    trójkolorowe ptaki malują niebo
    zachodzi nieistniejące dziś słońce

    wiatr rozrywa pejzaż trójmiasta

  2. wybuchnęłaś wiosną
    uśmiechem
    po lewej stronie wiersza
    musiało się wydarzyć
    to niedzielne spotkanie

    zagubiona jaskółka
    co prawda
    były dwie
    nad krawędzią pustej kartki

    zanim pojawiły się słowa
    czekałem na końcu zdania
    padał deszcz
    a ty recytowałaś swoje niebo

  3. uwielbiam samotną uliczkę
    jestem tu samotny
    mało istotne znaki drogowe
    i nieodmalowane zebry

    na schodach pachnących kawą
    pożegnanie z Afryką

    istotnie
    prowadzę rozmowy
    niekontrolowane
  4. w oknie
    przemija dzień
    pijemy ten herbaciany wieczór
    na rozsypanych puzzlach
    w strukturze późnego nieba
    odgłos żurawi
    i grafitowe chmury

    resztę kolorów
    pozbieramy jutro
    jeszcze ostatni łyk słońca

    zobacz siny wiatr
    rozrzuca pierwsze sny
    marcowe koty
    przeżywają
    swój pierwszy romans

  5. w poezji nocy

    nieuformowany księżyc

    kilka wersów dalej

    gwiazdy brodzą w swoich maskach

     

    stanąć i patrzeć

    z innej

    nie ludzkiej perspektywy

     

    nie mamy się co spieszyć

    po zawarciu związku małżeńskiego

    oddaliśmy się od siebie

    niemałżeńskimi krokami

  6. dzień otwiera słońce
    przewraca się na wszystkie strony
    marudzi w pejzażu
    jeszcze niewyspany

    rozmawiamy o zieleni
    o kolorach niemożliwych
    w żyłach płynie rzeka
    słów niewypowiedzianych

    w odmłodzonych wierszach
    mruczy kot lecą żurawie
    nie marudzę
    układam wersy z pluszowych zabawek

  7. to jak podróż w kapryśny dzień
    na porcelanie miasta ciemne obrazy
    zbliżam się do siebie
    w rozkładzie ulic wybudzone ciała
    chłód poranka dotyka moich dłoni

    czarny kot jeszcze nie ochrzczony
    łasi się tylko do wybranych
    szukam słońca
    mój cień jeszcze śpi

    wyślę ci moje narodzone zdjęcia
    bez zbędnych kolorów
    słów kącików ust
    uśmieszku say cheese

  8. rozpycham się między snem
    a tobą
    w oknie naprzeciw
    twarz świeżej paprotki
    księżyc fermentuje noc

    śpimy na twardych kropkach
    stand- up
    lucyfer przełamał mój wstyd
    biegam jak oparzony
    mleko się wylało

    zbierasz kożuch
    i napęczniałe słowa
    na dobranoc - dobry wieczór
    miś pluszowy śpiewa nam
  9. w okamgnieniu

    kolejna rzęsa odpadła w castingu

    dziewczyny o mysich włosach

    wędrują po nienamalowanym niebie

     

    na brzegu dnia oddycha słońce

    wiatr zimny drań szaleje po mieście

    i znowu minęliśmy się o kilka chwil

    kilka ulic dalej

     

    w desperackiej tęsknocie za wczoraj

    czytamy się ze zrozumieniem

     

  10. a kiedy odnaleźliśmy klucz

    Chrystus stał przed drzwiami

    słońce wyczekiwało po drugiej stronie

    cień naszych ciał błądził w oddali

     

    i tylko dzwon w katedrze uśpiony

    recytował zagubione wiersze

    Picasso malował wiatr w kolorze bugenwilli

     

    ukryłem się w twoich marzeniach

    w smaku parzonej kawy

    dotyku błękitu morza

    w oddechu piaszczystej plaży

  11. tej nocy wędrujemy nieobecni

    na uliczkach błyszczą pomarańcze

    w kompozycji snu flamenco

    kolory mijają się wzajemnie

    smak wina całuje nasze usta

     

    zza księżycem jest most

    tam kochają się niezameldowani

    spójrz na to z innej perspektywy

     

    za chwilę przytulę cię wierszem

    i nie patrz kotom w oczy

    bo będą ślepe

     

  12. pierwsza strona miasta

    jeszcze niezapisana

    ugruntowane ulice

    oddycha noc

    tylko o Bogu wers krótki

     

    przemieszczamy się między neonami

    myśli rozchodzą się we wszystkie strony

    w oczach błądzą kolory

    i każdy z nas

     

    zapisałem się na murze

    czekam na ranek

    przez profil zaufany

    turla się moja głowa

     

  13. trzeszczący łańcuch
    i dwa gumowe pedały
    Bonjour Paris
    jazz na na początek
    z przepoconym shirtem
    po obłokach oniemienia

    w tęczowym koszyku
    chat noir i wiadomość
    dobre wino kup kotku
    co nie drapiesz w francuskie noce
    przeciwnie do tego rudego spryciarza

    i koniecznie teraz musi padać
    deszcz
    velib zostaw przy stacji Blanche
    twoja płochliwa- Ryża cnotka

    wieczorem
    z ulic grzechu uciekniemy
    do konfesjonału nocnych wyznań
    gardząc niesmakiem pa -Ryża
  14. za oknem kolejny Vivaldi
    w papierowej bieli bądź las
    sarny spłoszone niedomalowane
    zlizują z pędzla szron

    dziś marszczmy się mrozem
    w palecie zimnych barw
    dobierasz ciepłe słowa

    na zaśnieżonej pięciolinii
    rzeczywistość kłamie jak z nut
  15. z każdej strony jest noc

    w zestawie kilku wierszy

    koty wymykają się po ulicy

    szylkretowa sierść

    oczy mruczą w odcieniu nieba

     

    dobry sekret ma ogon

    kocie łapki wędrują we śnie

    rozetkowy rudzielec

    włóczy się po księżycu

     

    na mlecznej drodze

    chlipią różowe języczki

  16. karmisz mnie piersią
    anielico z ułamanym skrzydłem
    kolejny raz ulegasz ograbionym
    wygłodniałym wędrowcom
    to takie nieestetyczne
    kiedy ktoś gubi twarz i duszę
    szczególnie w pędzącym metrze

    na pierwszej stacji
    latający talerz z powszednim chlebem
    głodni odfrunęli w nieznane

    w porannym orędziu malujesz słowa
    litość zapomni o naszej bluźnierczej nocy
    jak niewidoma bogini klękasz przed obrazem

    kto zamyka oczy aniołku
    zostaje okradziony z własnego sumienia

×
×
  • Dodaj nową pozycję...