na wysokim drzewie
ptak utonął w śpiewie
słucham zatopiona
wyciągam ramiona
padam na kolana
w dźwięki zasłuchana
i w głębokiej trawie
nieprzytomna prawie
pośród fal
płynę w dal
o
n m
j o y
a n w
t a y
y o o
m n n
y o i
wyrwani z ziemi razem z korzeniami
przesadzeni do miejskich doniczek
do słońca twarze wystawiamy
i ręce wyciągamy do gwiazd
pniemy się coraz wyżej
owijamy bluszczem
zalet i wad
ziemia
upomni się o nas
znajdzie o zmierzchu
i wchłonie cały niepotrzebny już
jeden z wielu niepowtarzalny wszechświat