W domku tym oto drewnianym,
są meble dębowe całe.
Liście gdzieniegdzie suche,
urodzajne, a jednak kruche.
Trawa wyrasta z podłogi,
a to pokrzywy kłują me nogi.
Na suficie wierzba,
rośnie spod żyrandola.
Właśnie taka jest moja dola.
Świece parzą me dłonie,
Łez coraz więcej na dąb uronię.
Cisza ogromna, wierzyć się nie chce!
Dąb poruszył moje serce.
Wierzba z sufitu płacze wraz ze mną,
za oknem półmrok, zaraz już ciemno.
Pamiętajcie więc, moi mili
dąb odpoczynek wieczny moją duszę umili.