Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tommy Angelo

Użytkownicy
  • Postów

    63
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tommy Angelo

  1. @Leszczym To właśnie było inspiracją
  2. Metropolitalny szum, biały hałas latarnie patrzą, nie wierzą tną mrok z góry Nasza generacja, to puste butelki na murku i puste serca i tuziny gęstego smutku Spójrz, jak kręgi zataczają się robią dziury w mózgu i bładzą tak samo jak my, gdy nie mamy gdzie wracać Nasza generacja, nasza głowa nasza generacja, puste słowa i puste serca wymarłe z bezsensu i słone łzy przelewane od wieków Nasza generacja, nasza trwoga dzielimy bezsens na pół między sobą jak dzieliłem kwasa przy blokach a w naszych głowach jest... bezsens iNieskonczoneCiągiMyśliKtóreMyśląOWszystkim ioNiczymWGłowachSięWszystkimPierniczy NieświadomieŚwiadomośćNamWUszyKrzyczy CiągiZnakówZerIJedynekUderzająNamDoPotylicy IMyTakSiedzimyIPatrzymyZmysłySięNieZgadzają AżSensStraciłyZgubiłySię AaAaAaAaAaAa... To własnie Nasza Generacja metropolitalny szum, biały huk w głowach BUM i SRU i CHUJ nas strzela wszystkich razem Nasza generecja najebmy się najlepiej za garażem... Za pięknych i brzydkich za kurwy i dziwki i za jeszcze innych to już nie ważne nawet Zapomnijmy o nas
  3. my, dzieci gorszego boga nie mamy przed sobą jutra nie mamy dyplomów jak i rodzin jesteśmy bezwładnymi listkami, które opadły i wiatr je zwiał dzisiaj zwiędliśmy a jutro zgnijemy i obrócimy się w proch jesteśmy dziećmi gorszego boga wszystkie mosty nam spalono nie mamy dokąd się udać, nie mamy już gdzie wracać pałętamy się nocami tniemy mrok idąc pustymi ulicami jesteśmy przestrogą dla waszych dzieci ostrzegacie je przed nami my, dzieci gorszego boga nic nie znaczymy nie ma nas przestaliśmy istnieć odwracacie od nas wzrok nie patrzycie nam w oczy pomagacie nam w nieistnieniu
  4. @iwonaroma A dziękuję. Doceniam to bardzo. Tym bardziej, że musiały lata upłynąć, abym mógł znaleźć swój styl i nabrać gustu oraz maniery.
  5. Czuję, że Światło gubi się w pryzmacie Nie rzucając już na ścianę kolorowej tęczy Że świat ostatnio zestarzał się Zostawiając po sobie obraz nędzy Czuję, że Dotyk przestał nas łaskotać momentami I głaskać po włosach tak czule jak kiedyś Że słowa pogubiły się między wersami Nie rozpoznając własnego pisma Czuję, że Miraże nie mają nam nic do pokazania Ani sprawiedliwość do udowodnienia Że iluzja przestała już kłamać Bo w rzeczywistość się zmienia Czuję, że Spokój stał się cholerykiem A powietrze dusi się pod ciężarem Że betonowe oazy zburzyły się Jak niewinne domki z zapałek
  6. @Rafael Marius dzisiaj i na ten temat napisałem wiersz
  7. @Marek.zak1 naprawdę, szkoda, że tak nie było w tym przypadku @Rafael Marius czasami chciałoby się powiedzieć więcej
  8. Mineliśmy się z happy endem Moje usta milczą Pustą, bezdźwięczną ciszą Ale serce krzyczy w niebogłosy Gdy nikt nie słyszy Widzę twoją krzywdę, widzę ją Tę straconą szansę, która odeszła I zabrała cząstkę mnie przy okazji Pożegnaliśmy się Nie machając sobie na drogę Błądząc wzrokiem z dala od oczu Obrazy zachowane w pamięci Wymazały się bezpowrotnie Zabijając nasze istnienie Pożegnaliśmy się bez słowa Porzucajac siebie nawzajem Gdy miasto zasnęło a światła zbladły Czuje, że wypełniliśmy się smutkiem I tęsknotą, która nie pozwala nam zapomnieć Jesteśmy nieznajomymi ze wspomnieniami Martwymi dla siebie Zabiliśmy się nawzajem By zacząć przestać kochać w końcu Jesteśmy niewidoczni Owinięci w cudzą skórę Ukrywamy się przed sobą Mamy milion masek I milion powodów by się zabić Ale nie mamy łatwego życia za to Pożegnalaś mnie Jakbysmy się nie znali Zastygając w moich objęciach bezwładnie Nie powiedziawszy mi nawet dzień dobry
  9. @Hula bardzo mi się podoba. W zasadzie to wpadliśmy na bardzo podobny pomysł, tylko z tą różnicą, że moje wydanie jest o wiele bardziej kontrowersyjne i zgniłe moralne. Jesteś ciekaw/a? Przeczytaj najnowszy wiersz mój.
  10. Wszyscy się ukrywamy Na wpół martwi, na wpół żywi Jesteśmy demonami udającymi człowieka Pozbawieni człowieczeństwa oraz sumienia Oddaj się nam, uwierz w nasze brednie Ściągniemy na was biedę i nieszczęście Wszystko co usłyszysz z naszych ust Będzie kłamstwem, sprytnym blefem Uwierz mi, zawsze ci pomogę przyjacielu Naprawdę, tak głęboko cię zakopie Będziesz kwiatki od spodu wąchać radośnie Na tym dnie, które pokaże tobie Nadzieję mam, iż podoba ci się widok Dobrze wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko Nie dziękuj, bo aż się rumienię cały Ale ładnie wyglądasz będąc martwy Zapraszamy cię do nas Lubimy poznawać nowe zabawki Wykorzystamy ciebie do końca I jebniemy gdy się znudzimy Każdy u nas jest szczęśliwy Przyjdź do nas, zobacz i przekonaj się Dużo zabawy na ciebie będzie czekać Przyjdź, przyprowadź nam świeżego człowieka Lubimy poznawać nowe zabawki Każdy cię tu wita otwarcie Wykorzystamy ciebie jak szmatę I wyrzucimy jak brudne gacie
  11. Cześć wszystkim. Proszę abyście mnie wysłuchali. Sprawa, z którą do was przychodzę na pewno was zaciekawi. W razie czego odnośnik do przejętego przez policję dokumentu znajduje się na samym dole. Moj ojciec jest policjantem. Zajmuje się robotą papierkową od wielu lat. 1,5 roku temu kiedy zachorował zmieniono mu chwilowo tryb pracy na zdalny. Któregoś dnia zawołał mnie, ponieważ jak powiedział "znalazł coś co jest całkiem ciekawe". I to właśnie jest to co chce wam pokazać. Co tym myślicie? Czy przestępcy, którzy tworzyli ten dokument mają "to coś" ;)? Sam pasionuje się poezją. Wiersza nikomu nie pokazałem, aczkolwiek sprawa została zamknięta już a dokument może już biegać w internecie. Jestem ciekawy waszej opini. Napiszcie co sądzicie o tym i jakie odczucia wam daje tekst. LINK DO DOKUMENTU https://we.tl/t-t6q6CHJTLa
  12. jestem z przyjacielem jednym z najdroższych czarna noc ciepły koc podkrążone oczy nasze te dni wspólnej ciszy bez słowne te wymowne a jak piękne, szczere całe wspomnień, klisz hipnotyzują tą dobrocią obfite w takt i grację kocham ciebie otwarcie jak gwiazda kocha niebo jak natura swe dziecko znaczysz istotę piękna cichą emocją wdzięczności pięknością swego serca nigdy się nie zmieniaj proszę cicho proszę cicho Mikołaju, przyjacielu nie noś masek obłędów toś niewiele kochaj życie ..i nadzieję
  13. 1. dzień pokutnym odzwierciedleniem duszy perspektywicznym wiatrem słonecznym jesteśmy tu my, w horyzoncie cieczy razem, gdy końce dni zaczną śpieszyć fioletowe koce lawirować w powłokach kojce chmurnych zastępów, złorzeczyć siedzimy w wannie, głębokiej i perłowo białej siedzimy w zimnej wodzie, siedzimy otwarcie krew zamaże rany, gdy poznamy wartość bezsensu połączy linie intronów oderwanych od kodu czarne włosy, triole pędzące narządem pogłosu czarne pasma i termowizje armii świetlnych kroków więc śmieję się a świat chce mnie zdominować leśnym krokiem gdy księżyc szczerzy zęby gdy gwizdy ptactwa wędrują po poręczy 2. śmieję się i przeklinam życie, gdy najdzie mnie ochota cieszę się gdy słońce przebija się w gniewnych obłokach patrzę do zenitu i wzbijam się ponad wodospad płaczu krople potu płyną zapętlone na granicy obcych światów z lamentów obcych ludzi, beznadziei ludzkiej duszy zaprzepaszczonej siły wielkiej armii świętych znaków świętych bóstw, autentycznych antycznych zaświatów milionami gromkich braw i kojących wrzasków odnajduje sens w ciemności i blasku gdy niebiosa rzucą pogoń za możliwością gdy gwiazdy na niebie, lawirować poczną gdy cierniste grunty zachyboczą nad nami zacznę iść z twarzą gdy inni założą maski i jeśli bóg nie istnieje, to dobrze nadziei nie będę pokładać w oksymoronie i cierpieć katuszy bo zrzuciłem powłokę i wybawiać siebie, ilością "o boże" trąby w anielskim chórze zamknę sobą sam dla siebie obrócę dnem mojżeszowe morze gdy świat upadnie zatańczę na jego grobie niczego nie będzie mi żal niczego nie będzie mi żal sam jestem własnym Bogiem A nadzieja zostanie moją własnością Gdy odezwie się trwoga własnej duszy Gdy bezcelowość obróci świat w szalej Zakładać zaczną maskę w obawie Modlić się do instancji najwyższej Niebieskiej siły transcendentalnej Skrytej w królestwie chmur przed światem Gdy komórki strawi hipertrofia Odezwę się do Boga misją moją jest szczęście a droga wielkim uczuciem nadzieję znajdę w sobie nie w istocie, której nigdy nie czułem
  14. I nie mów, że brak odwagi i sił Bo los nieszczęściem uraczył Rzucił pod nogi kłodą Aby tragedii za dość się stało Oj, chłopczyk się przewrócił? Weź się do pracy Porzuć żale, porzuć smutki Może to złe słowo, nie porzucaj Łatwo jest mówić Nie nazywaj siebie wariatem I powiedziałbym, że... "Gdy Bóg zamyka drzwi to otwiera okno" Lecz ciężko wierzyć w Boga Gdy jednych życie to Eden A dla drugich to przeszkoda I nie nazywaj siebie wariatem Życie obdarza szczęściem A niektórych obrzuca piachem
  15. Tyle co matka powiedziała szepnęła, warknęła Z ust wydęła słów kilka Tyle, że kot napłakał Co robić gdy najdzie przyszłość Tyle co ptak skrzydłem namacha Gdy w próżni leci Ile kosztuje prawda, której mi brak Poproszę, jej nadmiar Zapłacę za wszy! W takim razie Jednak sprzedam nerkę, Sprzedam coś jeszcze Życie sprzedałem, już dawno Czekam na nową ofertę Choć smutno mi trochę Bo oddałem za darmo
  16. @fregamo Myślę, że jestem wystarczająco dorosły. "zrozumiesz że nie wybieramy kogo kochamy." Powtarzając moje stwierdzenie to myślę, że na tyle, aby móc sprostać prawie każdemu w debacie metafizycznej. Ciekawy jestem twojego zdania na temat feralnego kochania. I jeszcze jakbyś mógł wskazać moment, z którego wyciągnąłeś swoją rację, to byłym wdzięczny ;)
  17. [Fragment] Kochać znaczy nie być zapomnianym Znaczy nie być zamkniętym Kochać nic nie znaczy, nie ma ceny Znaczy być wniebowziętym Czule zagarniętym w uściski Ty i tylko twój bliski Razem pod swoim skrzydłem Zaplątani miło we własnej sieci Znaczy być w nadziei Znaczy po prostu wierzyć że następny dzień będzie lepszy bo spędzony właśnie z nią, z nim Kochać znaczy kochać, kogoś na kim nam zależy to cała moja filozofia (o,o) ||/ ||
  18. Wstał, wziął siebie za pas i wyszedł. Nie obrócił głowy, nie przystanął by popatrzeć na widok, który ścielił się za jego plecami. Wszędzie leżały niedopałki papierosów, porozrzucane w bezładzie butelki whiskey, układały się w stosy tworząc górę szkła. Zbiegł po schodach i wyszedł na ulicę. Zobaczył miasto i szaro-białe bloki. Brak jakichkolwiek kolorów, jakby świat znał tylko dwa pośród wszystkich. Czarny i biały. Przejechał czarny samochód. Przeszedł przez białe pasy. Gapił się w czarną jak smoła drogę. Niebo szare, wcale nie błękitne tylko szare. Szare jak ściana jak szara rzeczywistość. Pusta bez początku ni końca. Czas się zatrzymał, spoglądał na ludzi. Czarne włosy, biała skóra. Biało-czarna czarno-biała twarz. Szli jak masa obojętnie przez ulicę. Pełzali gąsienicowym ruchem po ulicach, pubach, lokalach i spelunach. W dzielnicy czerwonych latarni stały oparte o ceglane mury kamienic okoliczne dziwki. Paliły papierosy przyglądając się i wędrując po otoczeniu zbłąkanymi oczyma. Wszystkie co do joty przepracowane by zadowalać szaro-białych czarno-białych ludzi w garniturach. Niekiedy podjechał samochód, zatrąbił raz czy dwa i pojechał w siną dal. Powietrze przesiąknięte było alkoholem i gryzącym zapaszkiem fajek. W tle z głośników kawiarni na rogach szalały letnie hity tego roku. Świat powtarzalny, trójwymiarowy pozbawiony sensu. Został mu zabrany jak ojciec zabiera zabawkę dziecku. Jak dziecko głodne, które zbiera ostatnie kęsy z talerza. Jak pracodawcy, którzy zabierają ochłap przeznaczony dla robotników. Jak robotnicy, którzy zabierają swoje życie by związać w supeł swój żywot. (tik tak) (tik tak) zegar stał w bezruchu i już nie poruszył się. Czas dobiegł końca a wraz z nim dobiegł także i początek do mety. Wszyscy jeszcze raz co do joty stracili go. "Nie mam czasu" "Przepraszam, ale to pilne" "Nie mam czasu" "Muszę wykonać pracę". ***-I co teraz, proszę odezwij się! Proszę powiedz choć jedno słowo. Tylko jedno. Cisza, głucha cisza-Co teraz będziemy, nie może się tak potoczyć twoja historia.Cisza, jeszcze raz -Nie może się w ten sposób zakończyć, przysięgałeś, że dopóki nadzieja będzie płonąć..I cisza została przerwana-Ona już zgasła, ona zgasła.Słowa odbiły się od zwałów betonu i kamiennych prętów, tak mocno, że i nawet one zadźwięczały. Zdezelowany budynek w, którym wybuchł ładunek wyglądał jak widmo. Popękane ściany, wszędzie wiły się pajęczyny skruszonej płyty nośnej. Okna były w kawałkach, a te znalazły się na podłodze. Deski zerwane, dach także, istne pogorzelisko. Kamienny fundament spadł z góry i przygniótł chłopaka swoim ciężarem. -Miałem od zawsze proste marzenia. Mieć rodzinę, posiadać szczęście nigdy nie wymagałem wiele, ale... prócz tego moim marzeniem zawsze... Przerwał monolog dźwięk odłamującego się kamienia od ściany. Spadł, przeleciał pomiędzy głową a ścianą chłopaczyny i wylądował 3 piętra niżej. Echo się odbiło, poświdrowało rykoszetem po ścianach jak kula od pistoletu i rozbiła się od własnych drgań. Pogłos dźwięczny i harmonijny minął. Jeszcze zdążył powędrować do ucha tworząc szum wokół małżowiny i ucichł na dobre. -Zawsze chciałem umrzeć przy kimś kto jest mi bliski. Samotność zawsze była dla mnie trudna, a momenty kiedy ludzie wypełzali na monochromatyczne ulice były chwilą kiedy uświadamiałem sobie jak bardzo jestem sam. Samotność to jedna z rzeczy, których od zawsze się bałem. Bałem się, że nie wyjdzie mi w życiu i skończę pod mostem. Niejako skończyłem tak, lecz chociaż jedno marzenie się spełni. Ludzie kiedy przychodzi pożegnać im swoje życie, nagle zaczynają o nie dbać, ale jest za późno. Nigdy o swoje nie dbałem i nawet teraz jest podobnie. Marzenie się spełniło, umrę przy osobie, która jest mi bliska. Słowa dotknęły dziewczynę. Powiadają, że ostatnie słowa są zawsze prawdą. Te bez zwątpienia były. Bardzo ostrą i dotkliwą ale prawdą. Co pozostało człowiekowi, któremu Bóg pozamykał wszelkie drzwi i okna. W prawdzie już nic. Odbijały się słowa echem od ścian i od głowy i od uszu, lecz nie były jak spadający kamień. One żyły jeszcze długo w głowie dziewczyny. Mijały lata i nie skończyły się odbijać od bębenków. Wracała wspomnieniami do niedzisiejszych chwil wspominając wyrazy, które pamiętała do końca życia. -Zawsze pragnąłem tylko jednego, dać innym to czego samemu nie było mi dane dostąpić. Bezpieczeństwo, troskę i bliskość. Nie mógł jej pomóc, kiedy uświadomił sobie bezcelowość swoich starań zapadł się w duchu.Człowiek, który jednego chciał a była to pomoc osobom, na których mu zależało. Nie mógł czynić tego. Nie zawsze można każdemu pomóc. Czasami trzeba odejść i pozostawić wspomnienia, które niegdyś stanowiły o naszym istnieniu, były naszym "ja". Sensem, który nadawał temu szaro-czarnemu światu jakiś nieuzasadniony wyraz i głębie. Malował ciemne płótno kolorem tęczy i rozjaśniał pobladłe niebo by stało się błękitnym wodospadem. Wszystko zatoczyło koło a historia się zapętliła. -Nigdy nie chciałem żadnej korzyści, pomagałem bo nie miałem celu tylko chęć. To mnie trzymało na duchu by kroczyć dalej przed siebie. Nie żałuje niczego, istotnie każdy mój upadek był nauką, która dała więcej niż mógłbym oczekiwać. Teraz już jest za późno by na nowo wyciągać wnioski. Taka jest kolej, która wiedzie nas przez pustkowia, lecz gdzie nas zawiezie to od nas zależy. Ja nigdy nie potrafiłem jej opanować, umieć nią kierować. Zawiozłem siebie w las i każdy, które ośmielił wsiąść do mojej kolejki zajechał tam razem ze mną. Błądziliśmy po omacku, co prawda razem ale nigdy nie powinno się tak zdarzyć. Powinienem sam błądzić, a zabierałem ze sobą niewinnym ludzi, i kradłem im najważniejsze. Pozbawiałem ich życia i nadziei. Kiedy wystawiali do mnie rękę, mogłem nawet napluć na nią, byłoby to lepszym rozwiązaniem, aniżeli złapanie jej i ciągnięcie jej na dno na, którym się znajdowałem. Nie byłem dobrym człowiekiem. Może dlatego pomagałem, bo chciałem odkupić swoje winy. Mogłem je odpokutować w inny sposób. Martwe litery odbiły się od skroni i wypełzły ponownie z pamięci. Czas rozdzierał się jak płótno. Zawsze można było nim manipulować, był jest do teraz jak plastyczna forma. Co z niej wyjdzie? To zależy od kunsztu i plastyki naszych rąk. -Zawsze chciałem umrzeć przy kimś, i spełnia się to... Harmonia, triole, mono-schematyczne zegarowe dźwięki fortepianu, wiolonczeli, skrzypiec. Drgania starego sosnowego drewna, metalowe struny dźgane przez kostkę by wydały okrzyk melancholii. (Tik tak) (Tik tak), "nie mam czasu"... nie ma czasu. Czas nie istnieje. Zatrzymuje się dla umarłych (Tik tak) (Tik tak) akordy trójdźwięków mkną, mkną i lecą muskając wspomnienia. Harfa niebios gra przepięknie, gra pięknie. Sztuka układa się w stosy tak jak układa się nasza nauka za życia. -To dla mnie zaszczyt, jestem wdzięczny tobie. Jeszcze raz dziękuje, chociaż dziękowałem milion razy. Kartki niezapisanego papieru w konwulsjach wznoszą się strugami w powietrze. Fragmenty tlenu, azotu, lecą a ich cząsteczki ujeżdżają harcem po przestrzeni zdarzeń. Kartki miały być zapisane, miały stanowić kolejny rozdział, który nigdy nie został poczęty. Zatrzymują się umarli dla czasu. Czas zatrzymuje się dla umarłych. Ostatnie tchnienia i gorzkie łzy płynące polikami by zapaść się w materialny świat. Hipertrofia, hipertrofia, hipertrofia. Szepty mnie przewlekły. Ja tańczę, ja tańczę, ja płaczę... będę walczyć o nadzieję. Walka dobiegła końca, od zawsze była pozorna. Jego życie zostało spisane jak scenariusz. Puste kartki, które jak tornada poniewierały się kolistym ruchem nie miały nigdy zostać zapisane. -DziękujęDziewczyna nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Zabrało jej tchu. Nawet się nie pożegnała, bo kiedy wypowiedziała niewypowiedziane było już za późno. -Kocham ciebie, kocham...Chłopak leżał, już nie żył. Nigdy nie był godzien usłyszeć tej sentencji słów, która była jedną z najpiękniejszych "kocham ciebie". Nie było tego w scenariuszu. Cisza,cisza,cisza(Tik tak) (Tik tak) (Tik tak)Czas minął. 20 luty, 2020 rokCybulski
  19. Jestem zadziwiony. Jestem zdziwiony sekwencją słów. Tytuł mnie bardzo przyciągnął, zresztą tak samo jak "Kto przeżył wielkie cierpienie". Taka skromna ilość słów ale dobranych tak dobrze. Oklaski z mojej strony. Ja jestem przeciwieństwem, człowiekiem dość mocno opisowym. Pozdrawiam ciepło.
  20. @bona Wszystkiego najlepszego! Miło było usłyszeć życzenia. Dziękuje i pozdrawiam. Wszystkiego jeszcze raz najlepszego na nowy rok :)
  21. @bona Ja nie określam żadnego stylu własnej twórczości. Trochę na siłę, ponieważ wiem jaki posiadam, natomiast nie chcę się przywiązywać do niego zbytnio. Nie chcę jechać wzdłuż jednego schematu. Dlatego próbuję tworzyć nowe style i przelewać je na wiersze. Masz przed sobą więc kolejny styl, kolejny wiersz inaczej napisany od niż poprzednie. Problem w tym, że wynajdywanie ich jest coraz to bardziej trudniejsze. Z tym wiąże się moje wypalenie. Nie z momentem kiedy nie potrafię napisać wiersza, bo nic nie wychodzi tylko z momentem kiedy nie mogę znaleźć stylu w którym mógłbym napisać wiersz. Dlatego wtedy powracam do mojego stylu albo innego, który już odkryłem. Problem w tym, że nie chce jechać cały czas wzdłuż jednego schematu tak jak wspomniałem wcześniej :/.
  22. @bona Nie przepraszaj, to tylko mówi o tym, że wiersz przekazał to co miał przekazać. Kompletne wypalenie. Taki miał być :) Pozdrowionka
  23. Niech ktoś przyjdzie i powie czym jest inspiracja. Czym się przejawia i co oznacza Kiedy zmartwychwstaje a kiedy zatacza. Niech ktoś przyjdzie i powie co to plagiat. Przyszedł taki jeden i mówi: "to brak stylu własnej twórczości" Idź juz stąd co za oszust i kłamca. Przepraszam, jakiś wariat. W głowie się przewróciło idiocie. Niech nikt nie przychodzi mówiąc czym jest wypalenie. Niejedną książkę napisałem o moim fenomenie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...