Jak mogę coś znaczyć ,skoro na tym świecie
w chwili gdy ja stoje wy stadem biegniecie?
Ja myśle o istnieniu, które jak liść nieopodal gruszy,
a na was z nieba otępienie pruszy
jak płatek śniegu.
Zdolność życia w was zamraża,
piękne chwile wam zubaża.
Biegniecie za tym co bez znaczenia,
marnując możnośc wielkich rzeczy tworzenia.
Z opaskami przez życie jak ślepiec na łowy,
a waszą zwierzyną będzie byt bezcelowy.
Gnajcie dalej ,nowe pokolenie też będzie gnało.
Przyjdą też tacy jak ja, lecz ich będzie za mało.
Bo wy głupcy,dzieciom z narodzeniem przekażecie stan chorobowy.
Zepsujecie już na starcie ich wrażliwe,młode głowy.
Tylko i wyłącznie wasza w tym leżeć będzie wina,
bo mnie nie słuchaliście...
Mnie człowieka ,co słowem jak nożem głupote rozcina.
Nie myślcie,że po życiu tak niegodziwym ujrzycie niebiańskie obłoki.
Wasz grzech w hierachi boskiej na zbawienie zbyt wysoki.
Przyjdzie dzień gdy w postaci natchnienia zagośći we mnie
i przed światłością księgi głupiec na kolana legnie.
Wstanie wyprastwany, wraz z swoimi bliskimi,
obok gruszy,
gdzie choroba już nie pruszy.
Tam jak i na całym świecie odtąd każdy będzie wspominał
o mędrcu co słowem,jak brzytwą głupote rozcinał.